Zerwałem garść malin i podałem je dziewczynie. Ona zgarnęła owoce z mojej dłoni i włożyła je do buzi. Patrzyłem na nią z zaciekawieniem, a jej blade policzki pokrył rumieniec.
-Chodź...-podała mi dłoń.
-Chciałbym...-wyszeptałem.
-To chodź...-uśmiechnęła się lekko.
-Nie mogę...nie mogę....
***
-Nie mogę!-powiedziałem i zerwałem się z łóżka. Mój pies śpiący w kącie pokoju podniósł głowę i popatrzył na mnie jak na wariata.
-Zwariowałem...-wyszeptałem i udałem się do łazienki.
Godzinę później byłem już gotowy do wyjścia. Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem moją matkę.
-A Ty gdzie?-rodzicielka spojrzała na mnie zdziwiona.
-No na trening lecę...-powiedziałem, a mama weszła do mieszkania.
-A śniadanie jadłeś?
-Mamo...Proszę Cię...Ja nie jestem małym chłopcem!
-Jureczku...Synku...Jesteś dużym chłopcem, który nie umie sam posprzątać w domu, nie umie ugotować i w dodatku nie umie znaleźć sobie dziewczyny. -mama pogłaskała mnie po policzku.
-Dzięki...Serio. Ty to potrafisz mnie pocieszyć. Za dwie godziny wracam. -popatrzyłem na mamę i wyszedłem z mieszkania.
Kilka godzin później
Zmęczony po lataniu z rakietą wrzuciłem torbę do samochodu. Usiadłem za kierownicą i odpaliłem swoje auto. Dzień był upalny, a ruch na drodze jeszcze większy. Stałem w korku od godziny. Zrezygnowany włączyłem radio. Artysta w moich samochodowych głośnikach powtarzał słowa w rytm melodii:"TYLE SAMOTNYCH DRÓG MUSIAŁEM PRZEJŚĆ BEZ CIEBIE. TYLE SAMOTNYCH DRÓG MUSIAŁEM PRZEJŚĆ BY MÓC ODNALEŹĆ CIEBIE TU".
-To ile ja jeszcze tych dróg mam do przebycia? Mama ma rację...Musisz sobie Jurku kogoś znaleźć. Najlepiej kobietę która posprząta ten syf w mieszkaniu... - powiedziałem sam do siebie.
Następnego dnia
Wracałem z porannego biegania i zobaczyłem pewną dziewczynę. To była ONA! Dziewczyna z mojego snu! Tylko teraz nie jadła malin w letniej sukience, a szła w eleganckim stroju rozmawiając przez telefon.
-Jurek, zwariowałeś. -wyszeptałem i powolnym krokiem postanowiłem iść za nią. Zagapiony w dziewczynę i jej długie nogi, nie zauważyłem nadjeżdżającego samochodu.
-Mądry jesteś człowieku??? -facet zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów przede mną.
-Przepraszam.-powiedziałem w jego stronę.
-Szaleniec! - krzyknął.
Nie zwracając uwagi na gościa z samochodu, poszedłem przed siebie, ale nigdzie nie było mojej piękności ze snu. Nie miałem też pojęcia w którą uliczkę mogła skręcić...
Wieczorem siedziałem przed telewizorem. W pewnym momencie zasnąłem i znowu przyśniła mi się moja anielica. Kładąc się spać, postanowiłem że poruszę niebo i ziemię, ale ją znajdę.
Kilka dni później.
Ubrany w dres ostatni raz spojrzałem na zegarek. Miałem nadzieję, że jeżeli wyjdę dzisiaj o tej samej porze co ostatnio uda mi się spotkać dziewczynę z moich snów. Biegałem w miejscu gdzie ostatnio ją widziałem. Po godzinie zrezygnowany postanowiłem wracać do domu. Wtedy ją zobaczyłem! Szła w czerwonej obcisłej sukience i czarnej marynarce. Jej piękne, długie nogi przyciągały uwagę. Zbliżałem się do niej. Byłem już metr od niej.
-Jurek! Stary!-nagle jak spod ziemi wyrósł mój kolega sprzed lat.
-Cześć Hubert! -przywitałem się z nim, ale dalej obserwowałem moją piękność.
-Masz chwilę?
-Taa powiedzmy...-powiedziałem zrezygnowany, gdy moja anielica zniknęła z mojego pola widzenia.
-To trzeba powspominać stare czasy - Hubert zaśmiał się.
-No jasne jasne. -powiedziałem na odczepnego.
-To co? Dzisiaj wieczorem?
-Dobra. Siema! - pożegnałem się z kolegą i wróciłem do domu.
Wkurzony usiadłem przed telewizorem. Po chwili zjawił się obok mnie mój pies.
-Nic z tego przyjacielu. Dzisiaj też jej nie dogoniłem. W sumie nawet lepiej.Tylko bym się ośmieszył...-wziąłem psa na kolana i zacząłem mu się zwierzać.
Kilka godzin później
Siedziałem z Hubertem w barze wspominając szkolne czasy.
-A pamiętasz Beatę? - zapytał Hubert.
-Tą grubą i pryszczatą?-zapytałem rozbawiony.
-Tak - Hubert odpowiedział roześmiany - Od dwóch lat jest moją żoną.
-O stary...No przepraszam. Nie wiedziałem -powiedziałem zmieszany.
- W porządku. A Ty Jurek? Masz kogoś? Czy tylko z rakietą żyjesz?-zapytał.
-Na razie jestem sam-powiedziałem dopijając piwo. W moich myślach znowu pojawiła się tajemnicza piękność. Godzinę później postanowiłem się zbierać. Gdy byłem przy drzwiach ujrzałem ją. W sekundzie znalazłem się obok niej.
-Ten dzień przejdzie do historii wiesz?-zagadałem blondynkę.
-O kurde Janowicz - powiedziała rudowłosa dziewczyna, która towarzyszyła mojej pięknej anielicy.
-Tak. Jestem Jerzy Janowicz, a Twoja koleżanka jest najpiękniejszą blondynką jaką widziałem w życiu i w snach. Śnisz mi się po nocach. -spojrzałem na blondynkę
-Jaa nie bardzo rozumiem - blondynka spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
-Śnisz mi się po nocach jak biegasz i zrywasz maliny w letniej sukience -mówiłem patrząc w jej oczy.
-Ej Magda ten facet jest pijany nie słuchaj go. Lepiej zmieńmy miejsce -ruda złapała za ramię blondynkę.
-Magdalena...Moja piękna Magdalena, która śni mi się po nocach.
-Przepraszam panie bardzo, ale Jureczek trochę wypił. - Hubert poklepał mnie po ramieniu i pociągnął w stronę wyjścia.
-Jak wytrzeźwiejesz to bądź tu jutro o 17 -wyszeptała blondynka i złapała mnie za dłoń.
Następnego dnia
Siedziałem i czekałem na Magdę. Zjawiła się po paru minutach w sukience w której mi się śniła.
-To co zamawiamy? Może mają coś malinowego do picia? -Magda uśmiechnęła się szeroko.
-Mam nadzieję że mają -odpowiedziałem z jeszcze większym uśmiechem.
Koniec 😊
Kilka godzin później
Zmęczony po lataniu z rakietą wrzuciłem torbę do samochodu. Usiadłem za kierownicą i odpaliłem swoje auto. Dzień był upalny, a ruch na drodze jeszcze większy. Stałem w korku od godziny. Zrezygnowany włączyłem radio. Artysta w moich samochodowych głośnikach powtarzał słowa w rytm melodii:"TYLE SAMOTNYCH DRÓG MUSIAŁEM PRZEJŚĆ BEZ CIEBIE. TYLE SAMOTNYCH DRÓG MUSIAŁEM PRZEJŚĆ BY MÓC ODNALEŹĆ CIEBIE TU".
-To ile ja jeszcze tych dróg mam do przebycia? Mama ma rację...Musisz sobie Jurku kogoś znaleźć. Najlepiej kobietę która posprząta ten syf w mieszkaniu... - powiedziałem sam do siebie.
Następnego dnia
Wracałem z porannego biegania i zobaczyłem pewną dziewczynę. To była ONA! Dziewczyna z mojego snu! Tylko teraz nie jadła malin w letniej sukience, a szła w eleganckim stroju rozmawiając przez telefon.
-Jurek, zwariowałeś. -wyszeptałem i powolnym krokiem postanowiłem iść za nią. Zagapiony w dziewczynę i jej długie nogi, nie zauważyłem nadjeżdżającego samochodu.
-Mądry jesteś człowieku??? -facet zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów przede mną.
-Przepraszam.-powiedziałem w jego stronę.
-Szaleniec! - krzyknął.
Nie zwracając uwagi na gościa z samochodu, poszedłem przed siebie, ale nigdzie nie było mojej piękności ze snu. Nie miałem też pojęcia w którą uliczkę mogła skręcić...
Wieczorem siedziałem przed telewizorem. W pewnym momencie zasnąłem i znowu przyśniła mi się moja anielica. Kładąc się spać, postanowiłem że poruszę niebo i ziemię, ale ją znajdę.
Kilka dni później.
Ubrany w dres ostatni raz spojrzałem na zegarek. Miałem nadzieję, że jeżeli wyjdę dzisiaj o tej samej porze co ostatnio uda mi się spotkać dziewczynę z moich snów. Biegałem w miejscu gdzie ostatnio ją widziałem. Po godzinie zrezygnowany postanowiłem wracać do domu. Wtedy ją zobaczyłem! Szła w czerwonej obcisłej sukience i czarnej marynarce. Jej piękne, długie nogi przyciągały uwagę. Zbliżałem się do niej. Byłem już metr od niej.
-Jurek! Stary!-nagle jak spod ziemi wyrósł mój kolega sprzed lat.
-Cześć Hubert! -przywitałem się z nim, ale dalej obserwowałem moją piękność.
-Masz chwilę?
-Taa powiedzmy...-powiedziałem zrezygnowany, gdy moja anielica zniknęła z mojego pola widzenia.
-To trzeba powspominać stare czasy - Hubert zaśmiał się.
-No jasne jasne. -powiedziałem na odczepnego.
-To co? Dzisiaj wieczorem?
-Dobra. Siema! - pożegnałem się z kolegą i wróciłem do domu.
Wkurzony usiadłem przed telewizorem. Po chwili zjawił się obok mnie mój pies.
-Nic z tego przyjacielu. Dzisiaj też jej nie dogoniłem. W sumie nawet lepiej.Tylko bym się ośmieszył...-wziąłem psa na kolana i zacząłem mu się zwierzać.
Kilka godzin później
Siedziałem z Hubertem w barze wspominając szkolne czasy.
-A pamiętasz Beatę? - zapytał Hubert.
-Tą grubą i pryszczatą?-zapytałem rozbawiony.
-Tak - Hubert odpowiedział roześmiany - Od dwóch lat jest moją żoną.
-O stary...No przepraszam. Nie wiedziałem -powiedziałem zmieszany.
- W porządku. A Ty Jurek? Masz kogoś? Czy tylko z rakietą żyjesz?-zapytał.
-Na razie jestem sam-powiedziałem dopijając piwo. W moich myślach znowu pojawiła się tajemnicza piękność. Godzinę później postanowiłem się zbierać. Gdy byłem przy drzwiach ujrzałem ją. W sekundzie znalazłem się obok niej.
-Ten dzień przejdzie do historii wiesz?-zagadałem blondynkę.
-O kurde Janowicz - powiedziała rudowłosa dziewczyna, która towarzyszyła mojej pięknej anielicy.
-Tak. Jestem Jerzy Janowicz, a Twoja koleżanka jest najpiękniejszą blondynką jaką widziałem w życiu i w snach. Śnisz mi się po nocach. -spojrzałem na blondynkę
-Jaa nie bardzo rozumiem - blondynka spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
-Śnisz mi się po nocach jak biegasz i zrywasz maliny w letniej sukience -mówiłem patrząc w jej oczy.
-Ej Magda ten facet jest pijany nie słuchaj go. Lepiej zmieńmy miejsce -ruda złapała za ramię blondynkę.
-Magdalena...Moja piękna Magdalena, która śni mi się po nocach.
-Przepraszam panie bardzo, ale Jureczek trochę wypił. - Hubert poklepał mnie po ramieniu i pociągnął w stronę wyjścia.
-Jak wytrzeźwiejesz to bądź tu jutro o 17 -wyszeptała blondynka i złapała mnie za dłoń.
Następnego dnia
Siedziałem i czekałem na Magdę. Zjawiła się po paru minutach w sukience w której mi się śniła.
-To co zamawiamy? Może mają coś malinowego do picia? -Magda uśmiechnęła się szeroko.
-Mam nadzieję że mają -odpowiedziałem z jeszcze większym uśmiechem.
Koniec 😊