sobota, 28 stycznia 2017

Jerzy Janowicz

Hej ♡ Zostawiamy was z Janowiczem, którego zamawiała u nas czytelniczka Magdalena. Za błędy przepraszamy :* Do następnego! ♡♡ 

Zerwałem garść malin i podałem je dziewczynie. Ona zgarnęła owoce z mojej dłoni i włożyła je do buzi. Patrzyłem na nią z zaciekawieniem, a jej blade policzki pokrył rumieniec.
-Chodź...-podała mi dłoń.
-Chciałbym...-wyszeptałem.
-To chodź...-uśmiechnęła się lekko.
-Nie mogę...nie mogę....


                              ***
-Nie mogę!-powiedziałem i zerwałem się z łóżka. Mój pies śpiący w kącie pokoju podniósł głowę i popatrzył na mnie jak na wariata. 
-Zwariowałem...-wyszeptałem i udałem się do łazienki. 
Godzinę później byłem już gotowy do wyjścia. Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem moją matkę. 
-A Ty gdzie?-rodzicielka spojrzała na mnie zdziwiona.
-No na trening lecę...-powiedziałem, a mama weszła do mieszkania.
-A śniadanie jadłeś?
-Mamo...Proszę Cię...Ja nie jestem małym chłopcem!
-Jureczku...Synku...Jesteś dużym chłopcem, który nie umie sam posprzątać w domu, nie umie ugotować i w dodatku nie umie znaleźć sobie dziewczyny. -mama pogłaskała mnie po policzku.
-Dzięki...Serio. Ty to potrafisz mnie pocieszyć. Za dwie godziny wracam. -popatrzyłem na mamę i wyszedłem z mieszkania.

Kilka godzin później
Zmęczony po lataniu z rakietą wrzuciłem torbę do samochodu. Usiadłem za kierownicą i odpaliłem swoje auto. Dzień był upalny, a ruch na drodze jeszcze większy. Stałem w korku od godziny. Zrezygnowany włączyłem radio. Artysta w moich samochodowych głośnikach powtarzał słowa w rytm melodii:"TYLE SAMOTNYCH DRÓG MUSIAŁEM PRZEJŚĆ BEZ CIEBIE. TYLE SAMOTNYCH DRÓG MUSIAŁEM PRZEJŚĆ BY MÓC ODNALEŹĆ CIEBIE TU".
-To ile ja jeszcze tych dróg mam do przebycia? Mama ma rację...Musisz sobie Jurku kogoś znaleźć. Najlepiej kobietę która posprząta ten syf w mieszkaniu... - powiedziałem sam do siebie.

Następnego dnia
Wracałem z porannego biegania i zobaczyłem pewną dziewczynę. To była ONA! Dziewczyna z mojego snu! Tylko teraz nie jadła malin w letniej sukience, a szła w eleganckim stroju rozmawiając przez telefon.
-Jurek, zwariowałeś. -wyszeptałem i powolnym krokiem postanowiłem iść za nią. Zagapiony w dziewczynę i jej długie nogi, nie zauważyłem nadjeżdżającego samochodu.
-Mądry jesteś człowieku??? -facet zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów przede mną.
-Przepraszam.-powiedziałem w jego stronę.
-Szaleniec! - krzyknął.
Nie zwracając uwagi na gościa z samochodu, poszedłem przed siebie, ale nigdzie nie było mojej piękności ze snu. Nie miałem też pojęcia w którą uliczkę mogła skręcić...
Wieczorem siedziałem przed telewizorem. W pewnym momencie zasnąłem i znowu przyśniła mi się moja anielica. Kładąc się spać, postanowiłem że poruszę niebo i ziemię, ale ją znajdę.

Kilka dni później.
Ubrany w dres ostatni raz spojrzałem na zegarek. Miałem nadzieję, że jeżeli wyjdę dzisiaj o tej samej porze co ostatnio uda mi się spotkać dziewczynę z moich snów. Biegałem w miejscu gdzie ostatnio ją widziałem. Po godzinie zrezygnowany postanowiłem wracać do domu. Wtedy ją zobaczyłem! Szła w czerwonej obcisłej sukience i czarnej marynarce. Jej piękne, długie nogi przyciągały uwagę. Zbliżałem się do niej. Byłem już metr od niej.
-Jurek! Stary!-nagle jak spod ziemi wyrósł mój kolega sprzed lat.
-Cześć Hubert! -przywitałem się z nim, ale dalej obserwowałem moją piękność.
-Masz chwilę?
-Taa powiedzmy...-powiedziałem zrezygnowany, gdy moja anielica zniknęła z mojego pola widzenia.
-To trzeba powspominać stare czasy - Hubert zaśmiał się.
-No jasne jasne. -powiedziałem na odczepnego.
-To co? Dzisiaj wieczorem?
-Dobra. Siema! - pożegnałem się z kolegą i wróciłem do domu.

Wkurzony usiadłem przed telewizorem. Po chwili zjawił się obok mnie mój pies.
-Nic z tego przyjacielu. Dzisiaj też jej nie dogoniłem. W sumie nawet lepiej.Tylko bym się ośmieszył...-wziąłem psa na kolana i zacząłem mu się zwierzać.

Kilka godzin później 
Siedziałem z Hubertem w barze wspominając szkolne czasy.
-A pamiętasz Beatę? - zapytał Hubert.
-Tą grubą i pryszczatą?-zapytałem rozbawiony.
-Tak - Hubert odpowiedział roześmiany - Od dwóch lat jest moją żoną.
-O stary...No przepraszam. Nie wiedziałem -powiedziałem zmieszany.
- W porządku. A Ty Jurek? Masz kogoś? Czy tylko z rakietą żyjesz?-zapytał.
-Na razie jestem sam-powiedziałem dopijając piwo. W moich myślach znowu pojawiła się tajemnicza piękność. Godzinę później postanowiłem się zbierać. Gdy byłem przy drzwiach ujrzałem ją. W sekundzie znalazłem się obok niej.
-Ten dzień przejdzie do historii wiesz?-zagadałem blondynkę.
-O kurde Janowicz - powiedziała rudowłosa dziewczyna, która towarzyszyła mojej pięknej anielicy.
-Tak. Jestem Jerzy Janowicz, a Twoja koleżanka jest najpiękniejszą blondynką jaką widziałem w życiu i w snach. Śnisz mi się po nocach. -spojrzałem na blondynkę
-Jaa nie bardzo rozumiem - blondynka spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
-Śnisz mi się po nocach jak biegasz i zrywasz maliny w letniej sukience -mówiłem patrząc w jej oczy.
-Ej Magda ten facet jest pijany nie słuchaj go. Lepiej zmieńmy miejsce -ruda złapała za ramię blondynkę.
-Magdalena...Moja piękna Magdalena, która śni mi się po nocach.
-Przepraszam panie bardzo, ale Jureczek trochę wypił. - Hubert poklepał mnie po ramieniu i pociągnął w stronę wyjścia.
-Jak wytrzeźwiejesz to bądź tu jutro o 17 -wyszeptała blondynka i złapała mnie za dłoń.

Następnego dnia
Siedziałem i czekałem na Magdę. Zjawiła się po paru minutach w sukience w której mi się śniła.
-To co zamawiamy? Może mają coś malinowego do picia? -Magda uśmiechnęła się szeroko.
-Mam nadzieję że mają -odpowiedziałem z jeszcze większym uśmiechem.

Koniec 😊

niedziela, 1 stycznia 2017

Robert Lewandowski

Hej kochane! Witamy was w Nowym Roku i z tej okazji chciałybyśmy Wam życzyć wszystkiego dobrego, zdrówka i cierpliwości do nas żebyście mogły znosić nasze nieobecności :-( Mamy nadzieję, że ten rok będzie lepszy dla nas wszystkich :-)
Pozdrawiamy ♡ Ola i Magda ♡


Spojrzałem na niebo, z którego powoli sypały płatki śniegu. Wszedłem do domu i zostawiłem zakupy w kuchni. Położyłem kurtkę na krześle i pobiegłem na górę.
Otworzyłem drzwi od sypialni i nie wierzyłem własnym oczom.
-Kochanie...Co Ty robisz? -zadałem pytanie mojej małżonce, która pakowała swoje ubrania do walizki.
-Robert...Ja już nie mogę...-wyszeptała i usiadła na łóżku.
-Ale co się dzieje? -usiadłem obok i chciałem ją przytulić, ale odepchnęła mnie.
-Odchodzę...
-Jak to? Przecież wszystko było między nami dobrze...Zrobiłem coś nie tak? - podszedłem do niej bliżej.
-To moja wina. Rozpad naszego małżeństwa biorę na siebie. Wybacz mi.- powiedziała cicho i po chwili wyszła z sypialni. Próbowałem jeszcze ją prosić żeby została, ale nic to nie dało. Odeszła...

Kilka dni później
Chodziłem bez celu po galerii handlowej już trzecią godzinę. Nie chciałem wracać do pustego domu. Jeszcze tydzień temu biegłem w podskokach do żony, która czekała w domu z obiadem. Wczoraj zabrała wszystko co do niej należało. Gdyby tego było mało nie była sama. Walizki nosił jej jakiś młody chłopak z którym potem odjechała. Zastanawiałem się co było nie tak między nami...Może tak naprawdę nigdy mnie kochała? To było chyba jedyne wytłumaczenie. Bezsilny usiadłem na jednej z kanap znajdujących się na środku galerii.
Patrzyłem na ludzi biegających po sklepach. Do świąt zostało kilka dni a ja nie chciałem nigdzie wyjeżdżać i szukać prezentów dla rodziny. Wolałem zostać sam w wielkim domu. Z kieszeni moich spodni wydobył się dźwięk dzwoniącego telefonu. Przesunąłem zielone kółko na wyświetlaczu i przywitałem się z matką.
-Nie, nie. Zostanę tu sam. Nie martw się o mnie. Jedź do Mileny a ja sobie poradzę.-mówiłem do telefonu i poczułem jak ktoś dotyka mojego ramienia. Odwróciłem głowę i zobaczyłen małą dziewczynkę.
-Mamo potem zadzwonie pa. -powiedziałem i schowałem telefon do kieszeni.
-Pan mówi po polsku? -zapytała patrząc na mnie uważnie.
-Tak-odparłem rozbawiony.
-Mógłby mi Pan otworzyć picie? - zapytała w moim ojczystym języku i pomachała mi przed oczami butelką jakiegoś dziecięcego napoju.
-Jasne- powiedziałem i otworzyłem jej butelkę.
Dziewczynka usiadła obok mnie i piła swoje picie. Ubrana była w różową kurteczkę a z włosów miała zrobione dwa małe kucyki.
-Jak masz na imię? -zapytałem patrząc na nią.
-Lena. A Pan?
-Ja jestem Robert. - powiedziałem lekko rozbawiony - Jesteś tu sama? -zapytałem po chwili.
-Mama jest u cioci w sklepie i płacze a ja sobie poszłam bo chciałam do łazienki.
-Coś się stało Twojej mamie?-zapytałem podejrzliwie.
-Tata się napił i wyrzucił nas z domu.
-Ile Ty masz lat? -zapytałem zdziwiony informacjami jakich mi dostarczała ta dziewczynka.
-Siedem.
-Chodź. Poszukamy sklepu w którym pracuje Twoja ciocia.- wstałem i złapałem dziewczynkę za rękę.
Wędrowałem z Leną po galerii i szukałem sklepu w którym była jej matka. Po piętnastu minutach wszedłem z dziewczynką do małego sklepu obuwniczego. Pani stojąca za ladą szybko podbiegła do Leny.
-Dziecko gdzie Ty poszłaś? -zapytała biorąc ją na ręce.
-Poszłam zrobić siusiu. A gdzie mama? -zapytała.
Z zaplecza wyłoniła się ładna młoda kobieta. Miała piękne niebieskie oczy z których spływały łzy.
-Chodź kochanie...-kobieta złapała dziewczynkę za rękę i skierowały się do wyjścia.
-Poczekajcie. Może coś jednak wymyślę...-sprzedawczyni w sklepie próbowała je zatrzymać, ale nic z tego nie wyszło.
Bez pożegnania wyszedłem ze sklepu i podążyłem za Leną i jej mamą.
-Lenka Lenka! -zawołałem za  dziewczynką.
-Lenuś chodź musimy iść - mama dziewczynki popatrzyła na nią smutno.
-Mamusiu ale Robert mnie woła. - Lena z lekkim uśmiechem popatrzyła w moją stronę a ja kucnąłem przy niej.
-Lenka powiedz mamie żeby nie płakała. Dzisiaj zabieram was ze sobą- spojrzałem na kobietę.
-Jeżeli to jakaś ukryta kamera to ja naprawdę nie mam ochoty na żarty - powiedziała cicho.
-Nie mam ochoty żartować. Macie gdzie iść?-zapytałem.
-Chciałyśmy iść do cioci, ale jej mąż nie lubi dzieci - powiedziała Lena.
-Lena przestań! Ten pan ma na pewno swoje sprawy i nie obchodzą go cudze problemy...
-Moje problemy są niczym w porównaniu do waszych. Jedziemy. - złapałem Lenę za rękę i zaprowadziłem ją i jej mamę do mojego samochodu.

Godzinę później
Otworzyłem drzwi i zaprosiłem je do środka. Sam udałem się do kuchni aby wstawić wodę na herbatę. Lena z mamą usiadły przy stole. Po chwili usiadłem obok nich.
-Zrobię wam herbaty to wypijecie, a ja wrócę za pół godziny.
Po 30 minutach wszedłem do domu z dużym świerkiem.
-Lena lubisz ubierać choinkę? -zapytałem dziewczynkę.
-Uwielbiam! - krzyknęła z radością.
Po kilku minutach przyniosłem karton z ozdobami na choinkę i patrzyłem jak Lena z radością zawiesza bombki na drzewko.
-Dziękuje za dobre chęci, ale naprawdę nie możemy tu zostać i zwalać się Panu na głowę. -kobieta popatrzyła na mnie a jej niebieskie oczy sprawiły że zaniemówiłem.
-Chcesz wrócić do tego pijaka? -zapytałem po chwili szeptem.
-Lena ma za długi język -wyszeptała a z jej oczu popłynęły łzy.
-Nie płacz. W domu jest dużo miejsca i na pewno się pomieścimy. Te święta będą piękne. Zrobimy to dla Leny - powiedziałem z lekkim uśmiechem i po chwili w trójkę stroiliśmy drzewko.

6 miesięcy później 
Stałem w szatni i czekałem aż reszta chłopaków  z reprezentacji się przebierze. Za chwilę miał się odbyć ważny mecz w tych eliminacjach.
-Stary nie mieliśmy jak pogadać. Ty jesteś pewien że dobrze robisz? Ledwie rozstałeś się z Anią, a już w Twoim domu jest nowa kobieta i to jeszcze z dzieckiem. Przygarniasz je tak naprawdę z ulicy nic o nich nie wiedząc to trochę szalone nie sądzisz? -Peszko patrzył na mnie uważnie.
-Sławek...Myśl sobie co chcesz, ale Lena i jej mama są dla mnie teraz najważniejsze! Nawet nie wiesz ile się w moim życiu zmieniło przez te pół roku! One się wyrwały z rąk alkoholika, a ja wreszcie czuję że mam normalny dom. Kocham je i jestem szczęśliwy.
-Robciu a ta mama Leny to przypadkiem Ci nie zastępuje Aneczki? - Szczęsny popatrzył rozbawiony.
-Nie interesuj się - zaśmiałem się i po chwili dodałem - Jak coś będę miał wam oznajmić to na pewno to zrobię.

Dwa miesiące później
Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni gdzie czekała na mnie niespodzianka.
-Sto lat wujku! - Lena wskoczyła mi na ręce i pocałowała mnie w policzek - Zrobiłyśmy z mamą dla Ciebie tort!
-Dziękuje, jesteście kochane! -powiedziałem.
-To my Ci dziękujemy. Za wszystko. - młoda kobieta podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek przytulając się do mnie. Popatrzyłem w jej niebieskie oczy i pocałowałem lekko w usta.
-Ja wam dziękuje za to, że jesteście - powiedziałem i obie mocno przytuliłem.