niedziela, 17 listopada 2013

Marco Reus (3)

Cześć! Tradycyjnie dodaję w niedzielę :) Dzisiaj historia z Marco, która jest  kontynuacją historii o Mario (http://historie-z-pamietnika.blogspot.com/2013/08/mario-goetze.html) . Ale to same zobaczycie :D Dedykacja dla Mayo <33
Tak więc, czytajcie komentujcie, polecajcie innym i trzymajcie się ciepło Olka <3 
P.S.Wpadajcie na tego bloga jak macie czas :) http://gunner16.blogspot.com/
Pozdrawiammmmm :)


W moim życiu wydarzyło się już wiele rzeczy. Na przykład straciłam dziewictwo z Mario, który się potem okazał moim przyrodnim bratem. Straciłam zaufanie do ojca...i wiele innych przykrych niespodzianek. Wczoraj spotkałam mojego brata. Tak, właśnie tu w Gdańsku. Przyjechał na wakacje ze swoją dziewczyną Karin, i przyjacielem Marco. Jestem szczęśliwa że układa mu się w życiu. Mi niestety nie. Mario koniecznie chce mnie zapoznać z tym swoim przyjacielem. A ja nie wiem czy to dobry pomysł. No ale skoro Mario tak nalega...Bratu się nie odmawia. Na drugi dzień wieczorem umówiliśmy się w nocnym klubie. Gdy weszłam przy stoliku już wszyscy na mnie czekali. Niepewnie podeszłam i się przywitałam.
-Hej...
-Cześć Siostra!-krzyknął Mario i mnie przytulił.
-Witaj! Mam na imię Karin, jestem dziewczyną twojego brata. Nie krępuj się znam waszą historię.-uśmiechnęła się życzliwie.
-Aha...Miło mi Cię poznać.
Przy stoliku siedział przystojny blondyn. To chyba ten Marco...Siedział z otwartą buzią i cały czas się na mnie patrzył.
-Cześć...Ty jesteś pewnie Marco??
-Jaaa....tak....Marco....Jestem...- wyciągnął rękę w moją stronę.
-Miło mi Cię poznać...Marco-uśmiechnęłam się.
-Marco! Opamiętaj się! Robisz z siebie błazna przy mojej kochanej siostrzyczce!
-Hahaha...Mario nie przesadzaj-śmiałam się razem z Karin.
-Mówiłeś że masz ładną siostrę...ale nie myślałem że aż tak...wydawało mi się że będzie tak samo brzydka ja ty! A tu proszę! Przepiękna dziewczyna!-powiedział Reus na co ja się zarumieniłam.
-Przestań ją komplementować bo, się zrobi jak burak-zaczął się śmiać mój brat.
-Mario! Uspokój się bo ten burak zaraz nakopie ci do dupy!-powiedziałam.
-Karin! Kochanie ratuj mnie!-zaczął udawać Mario.
I tak cały wieczór spędziliśmy na wygłupach.Nad ranem gdy wychodziłam z klubu Marco złapał mnie za rękę i zapytał czy znajdę czas by, pokazać mu okolicę. Powiedziałam że tak. Po czym dałam mu swój numer. Po kilku dniach, bardzo się z Marco zaprzyjaźniliśmy. Pewnego razu gdy szliśmy jedną z ciemnych uliczek, zaczął się przystawiać do mnie jakiś podejrzany typ. Marco oczywiście stanął w mojej obronie czym, niestety złamał nos. Od razu pojechałam z nim na pogotowie. Byłam wściekła z myślą, że musiał mnie bronić przed tym gościem i złamał nos. On poklepał mnie po ramieniu i chyba się domyślił bo, powiedział
-Nie przejmuj się! Ważne że tobie nic się nie stało! Jak ten facet by cie dotknął to od Mario dostał bym dwa razy gorzej!
- Tak...to prawda! Nie dość żebyś miał złamany nos to i pewnie połamane żebra...
-Ta! I jeszcze by mnie wykastrował!
Spojrzałam się z powagą na Marco. Po chwili obydwoje wybuchnęliśmy głośnym i niepohamowanym śmiechem. Po kilku godzinach na poprawę humoru poszliśmy do pobliskiej lodziarni. Podczas jedzenia deseru zaczęliśmy się wygłupiać. Ludzie zaczęli się na nas gapić. Nam to jednak nie przeszkadzało. W pewnym momencie gdy się ubrudziłam Marco chciał mnie wytrzeć i lekko dotknął moich ust. Przybliżył się i zaczęliśmy się całować. Poszliśmy do hotelu w którym się zatrzymał. Zaczęliśmy się rozbierać i...wtedy wróciły do mnie tamte wspomnienia...Spotkanie z Mario...Nasza wspólna noc...Wybuchałam płaczem. Reus natychmiast mnie przytulił i zaczął pocieszać. On wiedział...Wiedział o wszystkim. Powiedziałam że chcę do domu. Marco zaproponował że mnie odprowadzi. Wychodziliśmy z jego pokoju i akurat spotkaliśmy Mario i Karin. Gdy zobaczyli że mam oczy czerwone od płaczu. Zaczęli się wypytywać. Mario wpadł w szał.
-Coś ty jej zrobił?? Skrzywdziłeś ją? Powiedz! Zbiję cię!!-Mario rzucił się na swojego przyjaciela.
-Mario! Uspokój się! Zostaw go! Ja...ja go kocham! Nie masz prawa go krzywdzić!
- Co??...Szwagier!!-Mario rzucił mu się w ramiona. Tym razem obyło się bez pięści.
I w taki oto sposób złapałam się na odwagę i wyznałam miłość Marco. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo mi na nim zależy. Po dwóch latach  urodziła nam się córka. Kochamy się i jesteśmy ze sobą szczęśliwi.
Koniec.

sobota, 16 listopada 2013

Alex Oxlade-Chamberlain

Hej! :) Dotrzymuję obietnicy że dodam po 7 komentarzach :) Jednopart dla Anonimowej ( Tak Martynko domyśliłam się że chodzi o ciebie :D) <33 Wybaczcie mi za tą historię ale...poniosła mnie fantazja jak to pisałam :D :D Do jutra! 


Listonosz zapukał do mych drzwi od mieszkania. Wstałam z kanapy, i otworzyłam drzwi. Listonosz dał mi jakieś rachunki i białą kopertę. Pożegnałam się z nim po czym, położyłam wszystko na stolik w salonie. Otworzyłam białą kopertę. Było to zaproszenie na ślub mojej przyjaciółki Aleksandry z Wojtkiem Szczęsnym. Byłam tym zdziwiona. No tak, nie widziałam się z Olą prawie półtora roku. Odkąd wyjechała na studia do Londynu bardzo rzadko się widziałyśmy. Złapałam za telefon i do niej zadzwoniłam. Rozmawiałyśmy chyba z 3 godziny. Ślub miał się odbyć za 2 miesiące. Zaczęłam planować wszystko na ten dzień. Po kilku tygodniach miałam już wszystko zaplanowane. Wymyśliłam że na ślub pójdę w tym . Problem był tylko jeden. Mianowicie miałam tam pójść sama. No cóż, korona mi z głowy nie spadnie. Pomyślałam, i tak zrobiłam. Nadszedł ten dzień. Podjechałam taksówką pod kościół. Ola i Wojtek pięknie razem wyglądali. Gdy w czasie mszy odmawiali przysięgę, popłynęła mi z oka jedna łza. Poczułam ukłucie w sercu, ponieważ ja nigdy nie miałam szczęścia do mężczyzn. Szybko jednak tą łzę otarłam. Nie zamierzałam się rozbeczeć przy wszystkich gościach! O nie! To nie w moim stylu! Ja...zawsze byłam silna...Zawsze...I dziś też zamierzałam być silna. Po ceremonii ślubnej tradycyjnie młoda para przyjmowała życzenie i.t.d. Później wszyscy pojechali na salę weselną. Tam to się dopiero działo. Koło dwunastej w nocy po torcie nastał pewien moment. Panna młoda usiadła na krześle i miała rzucić welonem. Gdy Ola siadała spojrzała się na mnie i puściła mi oczko. Bałam się że, coś wymyśliła. No i dobrze myślałam. Nie wiem czy to przypadek czy celowo to zrobiła ale, welon złapałam właśnie ja.! No dobra. Boję się. Po kilku minutach okazało się że mam zatańczyć z jakimś czarnoskórym kolegą Wojtka. Wydawał się być całkiem sympatyczny. Przyjemnie się z nim tańczyło. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie bo, cudownie czułam się w jego ramionach. Po naszym tańcu wyszłam na zewnątrz, żeby trochę ochłonąć. On wyszedł zaraz za mną. Był przejęty bo, bał się że coś mi zrobił albo coś. Powiedziałam mu że wszystko ok, tylko na chwilę wyszłam bo zrobiło mi się gorąco. Uśmiechnął się i poszedł na salę. Po dwóch godzinach wszyscy byli już porządnie pijani. Ten cały Robert Lewandowski tak się schlał że zaczął tańczyć na stole :). Ja wzrokiem szukałam mojego czarnoskórego znajomego. Siedział sam z głową opartą o stół. Podeszłam do niego i zapytałam się czy wszystko w porządku. Jak się okazało zasnął przy stole. Zaczęłam go budzić. Gdy się ocknął, pięknie się do mnie  wyszczerzył i prawie spadł z krzesła. Pomogłam mu się ogarnąć, i zaprowadziłam go do jego pokoju, ponieważ zaraz obok sali był hotel dla gości. Weszłam z nim do jego pokoju i ułożyłam go na łóżku.
- Poczekaj...zostań ze mną...Boję się sam spać...- wydukał po angielsku.
- No dobra, to posuń się. - odparłam.
Zdjęłam buty i sukienkę i położyłam się obok niego. Uznałam że spać w samej bieliźnie będzie mi wygodniej. On przysunął się do mnie i przytulił się jak mały chłopczyk. Nic na to nie powiedziałam tylko, po chwili zasnęłam. Rano gdy się obudziłam on siedział na brzegu łóżka w samych bokserkach i się na mnie patrzył.
- Ymm...Cześć? - niepewnie zaczęłam.
- No cześć. Jak tam?
- Dobrze tylko trochę boli mnie głowa po, wczorajszym.
- Hahahahaha. Jak wy to Polacy mówicie?Kac morderca nie ma serca hahah :)
- Haha bardzo śmieszne! Lepszy nie jesteś! Tylko zauważ że to ja cię tu przyciągnęłam a nie ty mnie! Angielki pijaku! - ze śmiechu rzuciłam w niego poduszką.
- Ej! Moment...chciałaś mnie zaciągnąć do łóżka tak?? Na pierwszym spotkaniu? Szybka jesteś- uśmiechnął się.
- Pff! Powiedział co wiedział!- udałam obrażoną na co on zaczął się śmiać.
- A tak w ogóle jak ty masz na imię?- zapytał.
- Martyna!-wyciągnęłam rękę.
-Marti...
-Nie! MARTYNA!
-M-a-r-t-y-n-a! Martyna!
-No! Teraz dobrze! Musisz się podszkolić z polskiego.- powiedziałam.
-Pff! Po co? Ja mam na imię Alex bo, nie zdążyłem się przedstawić.
-Hmm...Alex...ładnie. To wiesz co...weź się na chwilkę odwróć albo wyjdź bo ja chcę się ubrać.
-Ale ty jesteś ubrana! Prawie...- wyszczerzył się.
- Won! Ale to już!- zaśmiałam się.
- No dobra...
Ubrałam się po, czym powędrowałam do swojego pokoju. Odświeżyłam się, przebrałam i poszłam na salę gdzie zaczynały się poprawiny. Gdy szłam spotkałam po drodze Alexa, więc poszliśmy razem. Gdy byliśmy już na sali, widziałam jak Wojtek z Olą coś sobie mówili na ucho i się do nas uśmiechali. Oni mnie chcą zeswatać? O nie! Chociaż w sumie...czemu nie? Udawałam że niczego się nie domyślam, i poszłam w stronę młodej pary żeby się przywitać.
-Hej. Jak tam?- powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Ola.
-Kochanie daj im spokój, nie widzisz że i tak się niczego nie dowiesz.-powiedział jej mąż.
-Przykro mi ale ja was nie rozumiem.-powiedziałam z uśmiechem.
-Możecie mówić przy mnie po angielsku? Bo nic nie rozumiem.-powiedział Alex.
-Bo widzisz Martyna powiedziała że fajny chłopak z ciebie-powiedziała z radością moja przyjaciółka.
-I chce się z tobą umówić!-wyszczerzył się jej mąż.
- A ja was pozabijam! - powiedziałam i oddaliłam się.
Zaraz jednak przyszedł Alex, i usiadł obok mnie. Zaczął się ze mnie śmiać że tak zareagowałam, bo w końcu to tylko żarty. Ja jednak nie byłam zadowolona. Po chwili jednak zaczęłam się śmiać bo Chambo ( jak się okazało tak na niego wołają w klubie) zaczął mi opowiadać jakieś śmieszne historie. Widziałam jak Olka z Wojtkiem się na nas patrzą. Oszczędziłam im tego gapienia, i zaraz z Alexem poszliśmy na spacer. Tam rozmawialiśmy o marzeniach i planach na przyszłość. Podczas rozmowy doszło do czegoś czego bym sobie nigdy nie wyobrażała. Do pocałunku. Bardzo namiętnego pocałunku. A potem tych pocałunków było więcej i więcej.


I tak oto poznałam mojego obecnego męża. Bardzo go kocham. Jesteśmy parą od 4 lat. Oczywiście naszymi świadkami na ślubie byli nie kto inny jak Ola i Wojtek bo, gdyby nie oni raczej nigdy byśmy na siebie nie zwrócili uwagi. Bo jak się potem okazało, Pan Młody wszystko sobie ukartował ze swoją małżonką. I nie bez powodu to właśnie ja i Chambo zostaliśmy chrzestnymi ich synka- Michała, bo wtedy jeszcze parą nie byliśmy. Natomiast później już tak :)
Koniec.

niedziela, 10 listopada 2013

Patryk Mikita

Cześć! Dzisiaj taki tam sobie Legionista- Patryk Mikita. Dedykacja dla Anonimowej czytelniczki <33
 Szantaż! Po 7 komentarzach dodaję jednoparta, wcześniej niż za tydzień :) 
Ściskam was ciepło, bo za oknem zimno!! Papa :***
P.S. Daje linka do piosenki przy której wpadłam na pomysł co do głównego bohatera ;) Tak wiem...Piosenka ma się g*wno do opowiadania ale co tam! 
http://www.youtube.com/watch?v=lbNBrfs-vvU


Środek lipca. Od tygodnia jestem u mojej kuzynki w Warszawie. Dla mnie to miasto to jedna wielka dżungla. Wszyscy ludzie się gdzieś śpieszą, a na ulicy spotkać można same plastiki typu Natalia Siwiec albo ta laska od tego piłkarza...yy..Olka Chlebicka! Wczoraj jak byłam z Laurą  (moją kuzynką) na Łazienkowskiej  to siedziałam właśnie koło tej laluni. Jak Kosecki strzelił bramkę to ta cizia aż tipsa złamała. No ogólnie to nie moje klimaty. A dzisiaj jak jechałam sobie rowerkiem koło stadionu Legii, to przez przypadek wjechałam na jakiegoś chłopaka. Ubrany był w dresy w barwach Legii...czyli na sto procent jest piłkarzem. Z resztą nawet nie wiem bo, zamiast się przedstawić to, on zaczął na mnie wrzeszczeć. A wyglądało to mniej więcej tak:
- Ej! Ty laska! Uważaj co??? Ślepa jesteś czy jak??! Umiesz w ogóle tym rowerem jeździć??
- Może grzeczniej?
- Tsa! A za kogo ty się panienko uważasz co?
- Pieprzony warszawiak!
Mruknęłam, i pojechałam dalej.

Kolejny dzień.
Pomyślałam że jak dzisiaj niedziela, to przydałoby się pójść do kościoła. Po mszy jednak zamiast iść do domu poszłam w kierunku parku. A kogo tam zobaczyłam? Wielce poszkodowanego przez tą która nie umie jeździć na rowerze. Siedziałam na ławce i patrzyłam się na ludzi w około. Nagle ujrzałam właśnie jego. Szedł z jakąś wymalowaną pindą...Przepraszam. Nie szedł! Ona, spokojnie z zadartą głową szła przed siebie stukając szpilkami, a on jak jakiś piesek biegł za nią. Z tego co udało mi się usłyszeć to ją przepraszał. Jednak, pech chciał że ona zatrzymała się bardzo blisko mojej ławki, a jak on już do niej podszedł to ona zdzieliła go torebeczką którą wymachiwała w każdą stronę. Po znokautowaniu swojego...ymm...chłopaka? Odwróciła się na pięcie i poszła. Na widok jego miny zaczęłam się głośno śmiać. Zauważył to.
- No i z czego tak się cieszysz??
- A no bo widzisz. Ja nie umiem podobno jeździć na rowerze. A ty nie umiesz obchodzić się z dziewczynami.
- Wsadź sobie te porównania dziewczynko! Najlepiej tam gdzie ci światełko nie świeci!
- Ojoj...Wielki piłkarzyk się zdenerwował! Ty! Legionista! Złość piękności szkodzi!
On na to pokazał mi tylko środkowy palec i poszedł w swoją stronę.

Tydzień później.
Dzisiaj moja kuzynka przyprowadziła do domu swojego nowego chłopaka. Okazał się nim być Michał Żyro-Piłkarz Legii Warszawy. Zapytałam się go o to czy nie gra u nich przypadkiem taki chłopak ( i tu mu wytłumaczyłam jak on wygląda). Pokiwał twierdząco głową na co powiedział że zwie się on Patryk.
Pff! Brzydki chłopak, to i brzydkie imię! Pomyślałam i zaraz zmieniliśmy temat.

Sobota
Dzisiaj z Laurą idziemy do jej chłopaka Michała, na jakąś tam imprezę. Obawiałam się najgorszego. Że mają tam być praktycznie wszyscy piłkarze z Legii. A co się z tym wiążę? Mikita? Tak! Własnie on! No ale poszłam. Gdy weszłam do pokoju w którym się impreza toczyła zobaczyłam go. Siedział ze smutną miną na kanapie. Do nikogo się nie odzywał. Pomyślałam że ten burak nie jest wart tego żebym się z nim przywitała dlatego, nawet nie zwracałam na niego większej uwagi. Po paru godzinach gdy na imprezie zostało może z siedem osób, ktoś krzyknął żebyśmy zagrali w butelkę. Nie było osoby która by się nie zgodziła. Usadowiliśmy się na środku pomieszczenia. Graliśmy, i graliśmy aż butelka wskazała na mnie i na niego. Ja dawałam mu wyzwanie. Wymyśliłam sobie żeby zrobił striptiz. On na to wybuchł agresją i złością. Wyszedł z imprezy bez żadnego pożegnania.
- Cśiii!...Nie płacz mała....Będzie dobrze...On tak zawsze ma! Okres mu się zbliża, to wariuje! Tak jak moja Marlena przed miesiączką...- powiedział nachlany w trzy dupy Furman.
-Dominik! Do domu!- krzyknęła jego dziewczyna i złapała za rękę po czym wyszli.
Pomyślałam że lepiej będzie  jak ja tez pójdę. Laura pomogła trochę Michałowi sprzątnąć i pojechałyśmy do domu.  Nie mogłam zasnąć. Przejęłam się zachowaniem Patyka...Może naprawdę te wyzwanie było za ostre? No ale w końcu to tylko zabawa...Dziwny on jest, pomyślałam i zasnęłam.

Następny dzień.
Dzisiaj niedziela. Dzień lenistwa. Jak w każdą niedzielę udałam się do kościoła, by podziękować Bogu za miniony tydzień. Po mszy moim rytuałem było pójście do parku. Poszłam i tym razem. Niestety nigdzie nie było wolnych ławek. Musiałam się gdzieś dosiąść. Usiadłam koło małej dziewczynki.która mogła mieć z trzy lata.
- Przepraszam...? Siedzisz tu sama?
-Nie. tylko mój tatuś na chwile poszedł kupić mi watę cukrową.
-Aha...a mogę na chwilkę usiąść obok ciebie?
-Tak...ładne ma pani buty. Moja mama też takie nosiła...Ale już nie nosi.
-Dziękuje. A dlaczego ich nie nosi?
- Bo powiedziała że woli karierę modelki niż mnie...- na te słowa dziewczynka posmutniała
-Ojejku...Jak masz na imię?
-Patrycja...Po tatusiu.
-Jak to po tatusiu?
-No bo tata ma na imię Patryk.
Nawet nie zdążyłam niczego powiedzieć bo, moim oczom ukazał się Mikita! Mikita? Tak! Patryk! W samej osobie!
- Moment...To twój tata?
- Yhm. Tata daj tą watę!
- Już...córciu...wiesz co...
-Ej ty! Legionista ! To ile ty miałeś lat jak zaczynałeś?
-Zamknij się. Córeczko chodź pójdziemy na plac zabaw.
- Tatusiu a czy ta ciocia może iść z nami?? Plosee!!
- Tak ciocia z przyjemnością z wami pójdzie.
Uśmiechnęłam się i wzięłam małą za rączkę. Gdy byliśmy już na miejscu Patrycja poszła się bawić a ja i Patryk usiedliśmy na ławce.
-Opowiesz mi o co w tym wszystkim chodzi?
-A to twoja sprawa?
-Nie...Ale może mogę jakoś pomóc...
- Na przykład w czym?
-O matko Patryk! Powiedz mi o czym ta mała mówiła i już!
-Niech będzie że, ci zaufam.
A więc takim sposobem dowiedziałam się że Pan Mikita ma córkę o której istnieniu dowiedział się nie dawno gdy, to jego narzeczona zostawiła go z małą i powiedziała że wyjeżdża bo chce robić karierę.
Zrobiło mi się go szkoda. Bo był w trudnej sytuacji. Postanowiłam mu jakoś pomóc.

Rok później.
Co zmieniło się w moim życiu? Oj sporo...przez rok baardzo dużo.
Np. ostatnio Patryk mi się oświadczył, jego córka Patrycja zaczęła do mnie mówić mamo. Zamieszkałam w mojej tak zwanej dżungli ( Warszawie), i jeszcze wiele innych rzeczy. Ale co się najważniejsze zmieniło zrozumiałam że ciężko jest oceniać człowieka po jednym spotkaniu. Teraz wiem że to był błąd. Na szczęście uczymy się na błędach.
Koniec.



niedziela, 3 listopada 2013

David Villa

Tak jak obiecałam dodaję  po pięciu komentarzach :) 
Jednopart dla Anonimowej czytelniczki mego nudnego bloga <3 
Następny za tydzień, jeśli dożyję! :) Bo czuję że jak Arsenal w środę przegra z BVB, to chyba dostanę załamania nerwowego :D A wy komu kibicujecie w środę?
Pozdrawiam. 

Usiadłam na ławce i patrzyłam się na moje wnuki, które rozgrywały między sobą mecz w piłkę nożną. Uśmiechnęłam się widząc jak uganiają po ogrodzie za piłką. W pewnym momencie obok mnie usiadła moja najstarsza wnuczka- Sara.
- Nie grasz z nimi?- zapytałam.
-Nie. Piłka nożna jest dla lamusów. – urwała krótko.
-Nie mów tak dziecko. Nie mów. A tym bardziej przy dziadku! Zraniłabyś mu serce gdyby teraz to usłyszał.
- No ale nie słyszy, bo zasnął przed telewizorem!
- Jak to zasnął? Przecież zaraz mecz Barcelony!
- Oj da babcia spokój…Ten mecz jest taki ważny??
-Tak. Dla dziadka bardzo. Kiedyś w tym klubie grał.
- A no faktycznie! Tata coś kiedyś opowiadał…
-Tak…pamiętam to jak dziś…To wtedy się poznaliśmy.
-Jak grał w Barcelonie?

-Nie…troszkę później. Ale czasy gdy tam grał pamiętam bardzo dobrze. Widzisz twoja stara babcia była wielkim fanem piłki nożnej! I jestem nim do dziś. Gdyby nie moja miłość do tego sportu nigdy bym się z twoim dziadkiem nie ożeniła...Tylko musiała posłuchać się moich rodziców i ożenić z kimś kogo nie kochałam...
-Babciu? Czy ty coś ukrywasz?
-Oj...Sarciu...Są w życiu takie sprawy o których się nie mówi.
- Ale babcia mi powie prawda?
- Nie! To tajemnica! O tym wiemy tylko ja i twój dziadzio.
- Babciu...proszę powiedz mi! Obiecuje że nikomu nie powiem i zostanie to tylko między nami! Obiecuje!
- Ale nie masz prawa nikomu powiedzieć!

                                                                        ***
13 lipca  2013r. 
Leżałam na łóżku słuchając muzyki. Strasznie mi się nudziło tej soboty. Usłyszałam pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł mój tato. Kazał mi zejść na dół . Bez żadnych obaw poszłam do pokoju w którym moja rodzina przyjmowała gości. Siedział tam kolega mojego ojca, ze swoim synem. Usiadłam przy stole i słuchałam o czym mówili. Na jedno zdanie włosy stanęły mi dęba. Nasi ojcowie rozmawiali na temat...Ślubu? Że niby ja...i ten chłopak? Chłopak którego nie znam? Którego nie kocham? Nie! W życiu! Zaczęłam kłócić się z ojcem. On jednak miał gdzieś mój sprzeciw. On chyba oszalał! Nie zostanę żoną tego chłopaka z przymusu! Wybiegłam z domu. Poszłam na stadion Atletico Madryt. Usiadłam na trybunach i zaczęłam płakać. Z moich oczu płynął potok łez. Płakałam bo, wiedziałam że nie mam innego wyboru i mój tata jest nieugięty. Będę musiała się z nim ożenić. Jedyne rozwiązanie w tej sytuacji widziałam w brutalny sposób. Śmierć. Ale nie chciałam popełniać samobójstwa. Nie chciałam. Zawsze marzyłam że spotkam mężczyznę swojego życia i będę miała z nim gromadkę dzieci. Niestety mój tata chciał uszczęśliwić mnie na siłę. W pewnym momencie poczułam dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego idola- Davida Villę. Dopiero teraz sobie przypomniałam że on od niedawna już nie jest piłkarzem Barcy. Usiadł obok mnie i zapytał co się dzieje. Zaczęłam mu opowiadać o sytuacji jaka mnie spotkała. Wiem, nie powinnam bo to obcy mi mężczyzna...Jednak rozum mówił mi że mogę mu zaufać. Rozmawialiśmy przez długi czas. W końcu zadzwonił mój telefon. To ojciec. Kazał mi wracać do domu. Szybko wstałam i ruszałam ku wyjściu. David złapał mnie za rękę. Zapytał mnie jak mam na imię. Powiedziałam mu, i już chciałam biec do domu gdy, ten dał mi swój numer telefonu i kazał dzwonić jeśli coś się wydarzy. Obiecał że mi pomoże. Gdy wróciłam do domu tato, zrobił mi awanturę. Zamknęłam się w swoim pokoju. Z żalu i rozpaczy zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy. Nie mogłam z powrotem zasnąć. Usiadłam na parapecie i tępo patrzyłam się w ulice. Padał deszcz. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Miałam 10 nieodebranych połączeń od Davida. No tak zapomniałam do niego zadzwonić...Zawsze marzyłam o tym żeby go spotkać i móc z nim porozmawiać. Teraz gdy było to możliwe i mam nawet jego numer nie czułam wielkiej radości. Napisałam mu smsa żeby się nie martwił i że jest ok lecz, po chwili do mnie zadzwonił i domyślił się że nic nie jest w porządku. Umówiliśmy się na następny dzień. Potem umawialiśmy się jeszcze kilka razy. Oczywiście potajemnie. Pewnego razu a dokładniej to było nasze 8 spotkanie, David mnie pocałował. Poczułam się taka wyjątkowa, i że pierwszy raz komuś na mnie zależy...i to z wzajemnością. Po miesiącu czasu, gdy mój tata zaczął coraz bardziej się przygotowywać do mojego ślubu, mój ukochany z którym można by powiedzieć porządnie romansowałam dał mi pewną propozycję. Mianowicie miałam z nim wyjechać do Niemiec. Miałam mętlik w głowie. Kochałam go, ale bałam się sprzeciwić ojcu...Jednak uznałam że nie mogę go stracić. Pewnej nocy spakowałam się i wyjechałam z moim już wtedy narzeczonym. Ojciec próbował mnie szukać lecz, na marne. Wysłałam mu tylko list, że jestem szczęśliwa i  żeby mnie nie szukał. Potem ożeniłam się z Davidem. Było mi smutno że na naszym ślubie nie było nikogo z mojej rodziny ale, musiałam się z tym pogodzić. Po roku czasu na świat przyszła nasza córka. Potem po kilku latach syn, i na końcu znowu córka. Po kilkunastu latach wróciliśmy do Hiszpanii.


                                                                       ***


- Potem nasza córka urodziła ciebie.- otarłam starą dłonią łzę z policzka. 
- Babciu...przepraszam...Nie powinnam...
- Ale Sarciu...Nic złego nie zrobiłaś.
- Dziękuje że mi o tym powiedziałaś- cmoknęła mnie w policzek- Pójdę obudzić dziadka na mecz. 
Koniec. 

sobota, 2 listopada 2013

Mattia De Sciglio

Na wstępie przepraszam że tak długo nie pisałam, ale miałam zepsuty komputer i dopadło mnie coś takiego jak brak weny i chęci do pisania. Na szczęście moje chęci wróciły i dzisiaj dodaje historię. Mam nadzieje że czekałyście, i jeszcze na tego bloga wchodzicie. 
Jednopart dla Anonimowej czytelniczki ! <3 
P.S. W związku z nadrobieniem zaległości (w dodawaniu jednopartów) następne  opowiadanie będzie dodane po pięciu komentarzach :) Pozdrawiam. 

Deszczowy poranek. Obudziłam się z mocnym bólem głowy. Wczorajszy dzień zaliczam do najgorszych w moim życiu. Wstałam i podeszłam do biurka, na którym leżała biała koperta. Po raz kolejny, ją otworzyłam i wyjęłam zaproszenie które, było w środku. Zaproszenie na ślub. Ślub mojej, przyjaciółki i mojego byłego chłopaka. Teraz raczej, byłej przyjaciółki.  Nie wiem jak Clara, mogła mi to zrobić zawsze byłyśmy nie rozłączne. Ona nigdy nie lubiła Marcella - mojego byłego. Tak...lubić go nie lubiła, ale do łóżka z nim poszła. Nienawidziłam ich obojgu. Chciałam ich zniszczyć. Ale zrozumiałam że to nic by nie dało. Nie miałam chłopaka, co równoważyło się z tym że nie miałam z kim iść na ten nieszczęsny ślub. Koleżanka powiedziała że jej kuzyn dopiero co, rozstał się ze swoją dziewczyną i może do niego zadzwonić. Było mi to obojętne, ale w końcu się zgodziłam.

Tydzień później.
Dziś poznałam Mattię- kuzyna mojej koleżanki. Przystojny, zapatrzony w siebie buc. Młody piłkarz A.C.Milanu. Tyle w skrócie mogłam o nim powiedzieć. Oznajmiliśmy sobie że to tylko zwykła przysługa. Ja nie pójdę tam sama, a on się wylansuje. Nadszedł w końcu ten dzień. Ubrany w drogi garnitur podjechał pod moje mieszkanie. Ja byłam już gotowa. Ubrana byłam w to. Smutna wsiadłam z nim do auta. Gdy byliśmy już pod kościołem, prawie się rozpłakałam. Jednak byłam silna. Weszliśmy do środka i usiedliśmy w wolnej ławce. Gdy młoda para wchodziła do kościoła, usłyszałam załamany głos mojego towarzysza.
- O ku*wa. Co ona...tu? Z nim?...Ale...jak...
-Co się dzieje?
-To moja była!
-Co?? Ale jak to przecież ja się z nią przyjaźniłam...i ona mi tego nie powiedziała?
- Bo to był krótki romans!
-Ale...
-Co ale?
-Ciekawie się dobrali bo, to Pan Młody jest moim byłym chłopakiem!
-Przepraszam Cię bardzo ale...ja w tej uroczystości udziału brał nie będę.
-Ale...poczekaj! Co ze mną?
-Chodź- złapał mnie za rękę. - Chodź pokaże Ci gdzie można się dobrze nachlać.
Wyszliśmy z kościoła, i pojechaliśmy do małego baru. Wszyscy się na nas gapili, bo w tych ładnych ubraniach się bardzo wyróżnialiśmy. My jednak, oboje załamani topiliśmy smutki w kieliszkach wódki. Najpierw poszła jedna butelka, a potem kolejne. Potem jeszcze kolejne i w końcu urwał mi się film. Rano obudziłam się w ramionach Matti. Wrzasnęłam, po czym on się obudził , oboje odskoczyliśmy od siebie. Żadne z nas nie pamiętało jak się znaleźliśmy oboje, nadzy (?) w jednym łóżku, w dodatku w jego mieszkaniu. Ubraliśmy się i na spokojnie, przy kawie próbowaliśmy przypomnieć sobie nasze wczorajsze wyjście z baru. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. W drzwiach stała moja przyjaciółka Clara. Była cała zapłakana. Siedząc w kuchni słyszałam jak mu się żaliła że, gdy go wczoraj zobaczyła to wszystko do niej wróciło i, uciekła z przed ołtarza. Nie mogłam wytrzymać. Wyszłam i wszystko jej wygarnęłam. Że jest podła, zakłamana i perfidnie manipuluje innymi. Ona była strasznie zdziwiona. Gdy mnie zobaczyła krzyknęła i wybiegła z mieszkania. Nie wiem co jej się stało. Ale mało mnie to w tej chwili obchodziło. Pod wpływem nerwów i impulsu pocałowałam Mattię w usta. On na to się tylko uśmiechnął i pocałował mnie w czoło.

Pół roku później.
Siedząc przed telewizorem w salonie, dotykam swojego okrągłego brzucha. No cóż, stało się. Za miesiąc mój ślub z Mattią. Czy tego chce? Nie wiem...Czasami myślę że tak. W końcu tak będzie lepiej dla dzidziusia, a dobro dziecka jest dla mnie najważniejsze. A może gdy lepiej się poznamy urodzi się między nami uczucie?
-Kopie?- usłyszałam głos chłopaka.
-Tak...Będzie z niego dobry piłkarz...po tatusiu :)
- Haha. Chodź zrobiłem kolację.
- Poczekaj...-złapałam go za rękę.
- Coś się stało?
- Nie...chcę Ci tylko powiedzieć że powoli się w tobie zakochuje.
- Głuptasie! Ja cię kocham już od dawna!
Pocałował mnie czule w usta i poszliśmy jeść kolację.
KONIEC.