niedziela, 29 września 2013

Mariusz Stępiński

Tak jak mówiłam dodaję drugi. :) Z dedykacją dla Weroooo... <3
Do następnych!
P.S.Miałabym prośbę jeśli czytacie tą historię to nie zapomnijcie przeczytać poprzedniej o Marco ponieważ, ona również jest dodana z dzisiaj :) :* Miłego czytania! 


Dzisiaj są 18 urodziny mojego brata. Przyjechał nawet ten jego durny kumpel z Niemiec-Mariusz. Strasznie go nie lubię. Jest za bardzo pewny siebie i uważa się za najlepszego na świecie. Nie cierpię takich osób. Dla mnie każdy człowiek jest taki sam. Nie ma lepszych. Ideały istnieją tylko w meksykańskich telenowelach i głupich romantycznych filmach. Nie wiem czemu mój brat  kumpluje  się z tym debilem. Ba! Nie kumpluję. On się z nim przyjaźni! I to od dobrych kilkunastu lat! Zawsze się ze mnie naśmiewał i uważał za głupią tylko dlatego bo jestem rok od nich młodsza. Wyjrzałam przez okno. Pod nasz dom podjechała taksówka. Z racji tego że byłam sama w domu bo mama była na zakupach, tata w pracy a brat pojechał przygotowywać wszystko na wieczór ( impreza z okazji 18-stki) musiałam zejść na dół i wpuścić tego barana do nas do domu. Zeszłam na dół w piżamie( piżama była w misie) i rozczochranych włosach. Nie uszło to oczywiście jego uwadze.
- Cześć! Ooo...Jak ładnie wyglądasz! Patelnia ci na głowę spadła czy teraz taka moda na fryzurę? -zapytał z cwanym uśmieszkiem.
-Witaj. Wejdź proszę do środka. No wiesz, taka moda na fryzurę o ósmej rano- odburknęłam.
-A przepraszam! Zapomniałem że ty lubisz sobie pospać do południa. -znów próbował mnie wnerwić.
-Rozgość się w salonie. Ja idę zmienić moją modną fryzurę i ubranie.
Pobiegłam na górę. Uczesałam włosy, ubrałam się, gdy zeszłam na dół w salonie byli już moja mama, brat i Mariusz.

Następny dzień.
Obudziłam się z  mocnym bólem głowy. Spałam w tej samej sukience w której byłam wczoraj na urodzinach mojego brata. Obok mnie spała Justyna- moja przyjaciółka (oczywiście w ubraniu) która również była na urodzinach.  Zeszłam na dół. W kuchni wyjęłam mleko z lodówki i zaczęłam pić nie biorąc szklanki.
-Wiesz że to nie higieniczne pic tak prosto z butelki?- powiedział idiota Stępiński. Z racji tego że byłam zamyślona a on, prawie to wykrzyczał wylałam prawie całą butelkę na siebie.
-A mamusia nie nauczyła mówić dzień dobry??
- Nie, ale nauczyła pić ze szklanki.
-  Gówno mnie obchodzi co cię nauczyła mama a czego nie. Wystarczy że nie szanujesz innych ludzi! I wiesz co? Lepiej będzie jak się nie będziesz do mnie odzywał!.
-Mała...wyluzuj, bo okresu dostaniesz- powiedział nadal z siebie zadowolony.
Wyszłam  nie słuchając go. W duchu modliłam się tylko o to żeby już stąd pojechał do tych swoich Niemiec! Niestety nie które słowa są czasem wypowiedziane w złą godzinę...

Ten sam dzień, wieczór.
Do mojego pokoju wparował mój brat.
-Siostra! Wstawaj! Mariusz w drodze na lotnisko miał wypadek musisz ze mną jechać!
-Ale dlaczego akurat ja?
-Nie wiem. Dostał jakiegoś wstrząsu! Nie pamięta nikogo oprócz ciebie.
W totalnym szoku ubrałam się i wyszłam z domu. Pojechałam z moim bratem do szpitala. Weszłam do sali Mariusza sama. Gdy mnie zobaczył zaczął wygadywać różne głupoty.
-  Kochanie! Jak dobrze że jesteś! Dlaczego wcześniej nie przyjechałaś??
- Yyy...no bo...czasu nie miałam...
- Ale teraz już mnie nie zostawisz prawda? Będziesz ze mną? I będziesz zawsze ze mną aż po grób?-pytał z nadzieją w głosie.
-Tak...teraz już Cię nie zostawię...
-To dobrze! Bardzo Cię kocham! Przytulisz mnie?
-Co??? To znaczy...tak przytulę...
Wtulił się we mnie jak małe dziecko przytula się do mamy.. Ten wstrząs był chyba poważny skoro przecież nigdy mnie nie lubił a , teraz mówi takie rzeczy.
Następnego dnia, cały czas siedziałam z Mariuszem. Patrzył na mnie jak w obrazek. Gdy przyjechała jego obecna dziewczyna rzucił w nią krzesłem i powiedział że kocha tylko mnie. Szczerze? Przeraziło mnie to.
Jednak po kilku dniach wszystko wróciło do normy.. Mariuszek jak był nie miły taki właśnie jest teraz. Zapomniał o tym co się wydarzyło w ciągu tych kilku dni...Zapomniał...albo udawał że nie pamięta. Mi jednak było przykro. Starałam się, cały czas przy nim była a w jednej chwili stałam się dla niego nikim. Zwykłą wredną dziewuchą. Po dwóch dniach dostałam bukiet kwiatów. W bileciku było napisane "Dziękuje ci za wszystkie dni w których byłaś ze mną, przepraszam za wszystkie docinki z mojej strony. Nigdy nie miałem odwagi powiedzieć  ci że cię kocham bo, ty zawsze uważałaś mnie za nadętego dupka. Przepraszam i dziękuje M." Gdy to przeczytałam uświadomiłam sobie że nie mogę stracić chłopaka który mnie  kocha. Szybko wsiadłam na rower i pojechałam na dworzec autobusowy z którego Mariusz miał pojechać na lotnisko do Warszawy. Zobaczyłam go stojącego w  kolejce do autobusu. Gdy miał już wsiadać krzyknęłam jego imię. Odwrócił się i podbiegł do mnie. Patrzył mi się w oczy a ja wyszeptałam mu ciche POCAŁUJ MNIE. Zaczął mnie namiętnie całować. Po paru minutach zaczął padać deszcz nam jednak to nie przeszkodziło w pocałunku. Przytuleni obiecaliśmy sobie miłość aż po grób.
KONIEC.

Marco Reus (2)

Witam was tej słonecznej niedzieli! Historia z dedykacją dla Ola <33 !
P.S. Nowa historia pojawi się jeszcze dziś. Tak jak pisałyście będę się starać dodawać 2 razy w tygodniu!  Miłego czytanka ! :*





Szłam ulicami Leverkusen. Ubrana w czarną koronkową sukienkę kierowałam się do pobliskiego klubu w którym byłam umówiona z moimi trzema przyjaciółkami : Steffi, Tanją i Ullą. Po paru godzinach świetnie się bawiłyśmy. W pewnym momencie podszedł do mnie wysoki blondyn i poprosił mnie do tańca. Zgodziłam się. Bardzo miło mi się z nim tańczyło. Po krótkiej rozmowie z nim, wróciłam do stolika przy którym siedziały moje przyjaciółki. Gdy usiadłam Ulla krzyknęła:
- Tańczyłaś z tym piłkarzem???- zapytała.
-Z jakim piłkarzem?
-No z tym blondynem...To piłkarz Marco Reus!
- Ahaa...A gdzie on niby gra??
- No jak to gdzie??? W Borussi Dortmund!!! Jak można tego nie wiedzieć?? Przecież tam gra ten słodziaśny blondyn z Polski...Mmmm...Piscek!! I ten drugi...Baścikowski! Albo ten...trzeci...Robert! Ach...Nic tylko się przeprowadzić do Polski! Ale u nas tez są niezłe ciacha np. Sahin, Hummels, Bender...
Ulla kontynuowała swój monolog dotyczący piłkarzy, ja zamiast jej słuchać myślałam o Marco. Moje rozmyślenia przerwał właśnie on. Ponownie prosił mnie o to żebym z nim zatańczyła. Z lekkim zawahaniem się zgodziłam. Przetańczyłam z nim całą noc. Rano gdy się obudziłam  , zwróciłam uwagę że nie jestem u siebie w domu. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Spojrzałam w prawo i ujrzałam leżącego obok mnie nagiego Reusa. Wzięłam moją sukienkę, bieliznę które leżały porozrzucane na podłodze. Ubrałam się i po cichu wyszłam z pokoju hotelowego w którym zatrzymał się piłkarz. Wróciłam do domu i jeszcze raz próbowałam sobie przypomnieć to co wydarzyło się minionej nocy. Tak...teraz już pamiętam. Strasznie sobie z dziewczynami przypiłam. No tak, alkohol robi swoje. Przespałam się z tym piłkarzem...Zła na siebie położyłam się i zasnęłam.

2 miesiące później.
Byłam dzisiaj u lekarza. Stało się coś czego najbardziej nie chciałam. Zaszłam w ciążę...na dodatek z tym piłkarzem...Szybko włączyłam komputer i wpisałam w wyszukiwarkę jego imię i nazwisko. W jednym z portali plotkarskich przeczytałam że ma dziewczynę. No to fajnie... Jestem w ciąży z zajętym facetem. Gorzej być nie mogło! Zapłakana nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam do Steffi. Ta widząc mnie w takim stanie zaparzyła mi ziół na uspokojenie. Opowiedziałam jej o tamtej nocy i o ciąży. Powiedziała że pojedzie ze mną do Dortmundu i pomoże mi porozmawiać z Marco. Parę dni później byliśmy już w drodze na stadion BVB. Steffi wzięła sprawy w swoje ręce. Wyciągnęła mnie siłą z auta i zaprowadziła na trening "pszczółek". Ze zdenerwowaniem podeszłam do ich trenera Jurgena Kloppa i poprosiłam żeby na chwilkę zawołał Marco Reusa, ponieważ jest to dla mnie bardzo ważne. On z uśmiechem na twarzy się zgodził. Po chwili przybiegł Marco.
-Tak trenerze? Ooo....To ty...Coś się stało?
-Marco...musimy porozmawiać.
-Dobrze, ale nie teraz. Wiesz, mam trening- odparł z uśmiechem. Jestem tylko ciekawa czy jak się dowie o ciąży to też się będzie tak cieszył. Po skończonym treningu Marco  zaprosił mnie na kawę do pobliskiej kawiarni. Długo siedzieliśmy w ciszy. W końcu się odezwałam.
-Marco...posłuchaj... ja...jestem z tobą w ciąży!
- Co? Naprawdę? Ze mną tak? Znaczy...no tak ze mną...pamiętam! Po prostu jestem w szoku.
-Wiem. Dla mnie to tez było zaskoczenie. Posłuchaj sprawa wygląda tak. Myśl sobie o mnie co chcesz, ale gdybym mogła cofnąć czas to bym cofnęła dzień w którym Cię poznałam. Wiem że ty może tego dziecka nie chcesz bo, robisz karierę i masz narzeczoną ale ja tego dziecka nie usunę! Chcę urodzić!
-Oczywiście że urodzisz! Zrobiłem ci to dziecko, będę jego ojcem a, moją narzeczoną się nie przejmuj. Muszę ponieść konsekwencje tego co zrobiłem.
Byłam w szoku. Do tej pory myślałam że się będzie wypierał i.t.p. Ale jednak się pomyliłam...

Kilkanaście tygodni później.
Jestem w 6 miesiące ciąży. Obecnie mieszkam u Marco w Dortmundzie. Jest mi ciężko z myślą że muszę mu siedzieć na głowie. Ale Marco sam chciał żebym z nim zamieszkała. Tydzień temu poznałam rodziców Marco. Wydaje mi się że mnie polubili. Sytuacja między nami jest dziwna. Czasem próbujemy ze sobą normalnie i otwarcie porozmawiać, ale jest między nami jakaś bariera. Bądź co bądź Marco jest mi obcy. Chociaż w sumie nie taki obcy. Mieszkam u niego a za trzy miesiące urodzę mu dziecko. Co raz częściej zastanawiam się jak to będzie gdy już urodzę. Czy dalej będę mieszkać u Marco? Czy może będę mieszkać z moimi rodzicami? Siedziałam na kanapie w salonie gładząc się  po brzuchu. Marco wypędził mnie z kuchni mówiąc że nie mogę się przemęczać i kazał mi odpoczywać gdy on będzie przygotowywał kolację. W pewnym momencie krzyknęłam.
-Marco!
-Co się stało?? Zaczęło się?? Rodzisz? Teraz? Już? Poczekaj...yy..
-Marco...uspokój się. To dopiero 6 miesiąc. Po prostu Cię zawołałam bo poczułam kopanie. Reus uśmiechnął się szeroko po czym usiadł i dotknął dłonią mojego brzucha. W tym akurat momencie dzidziuś znów zaczął kopać.
-Będzie z niego dobry piłkarz! - zaśmiał się.

Dzień porodu.
Mam straszne bóle. Zadzwoniłam po Marco który jest akurat na treningu. Po 15 minutach Marco przyjechał. Godzinę później byłam już na sali porodowej. Marco powiedział że chce być przy porodzie. Przez cały czas gdy rodziłam naszego synka  Reus trzymał ,mnie za rękę. Gdy pielęgniarka położyła mi Thomasa (naszego synka) obok mnie Marco pocałował mnie w czoło i powiedział ciche "Kocham Cię". Tak...pierwszy raz to powiedział! Na drugi dzień przyjechali moi rodzice zobaczyć wnuka. Tata co prawda nie był zadowolony z mojej ciąży i tego że Marco jest ojcem dziecka ale, gdy zobaczył wnuka był mega szczęśliwy. Wieczorem przyjechali rodzice Marco. Byli bardzo wzruszeni gdy zobaczyli jak mały jest podobny do tatusia. Dzień później małego Reusika odwiedzili piłkarze BVB.

Kilka tygodni później.

Dzisiaj był mecz Borussi. Przegrali 2:1 ale, Marco strzelił bramkę i zadedykował ją Thomasowi. Gdy to zobaczyłam z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nie wiem czemu ale się popłakałam. Wieczorem akurat gdy usypiałam synka, przyszedł Marco. Złożyłam lekkiego buziaka na policzku Marco po szepnęłam mu do ucha że dla mnie i naszego syna zawsze jest zwycięzcą. On na to przytulił mnie do siebie i powiedział że jestem kimś naprawdę ważnym w jego życiu. Kilka dni później gdy rozwieszałam pranie Marco przyszedł i zapytał.
-Słuchaj...może byśmy tak...No i wesz...Thomas jest już  całkiem spory i...
-Marco! Mów co wymyśliłeś !- powiedziałam rozbawiona jego zachowaniem.
- No bo pomyślałem że tobie też się należy chwila odpoczynku. Cały czas siedzisz w domu, sprzątasz, gotujesz, zajmujesz się dzieckiem. Może chciałabyś pójść sobie na jakieś zakupy?
-No w sumie...to tak...ale skoro ty masz cały czas treningi to kto się zajmie Thomasem??
-Moja mama już się zgodziła! - powiedział z entuzjazmem.
-Aha...czyli ja się dowiaduję ostatnia?
-To nie tak..Bo wiesz...Ja jeszcze tak myślałem że może byśmy tak jutro spędzili razem wieczór??
- No w sumie...dlaczego nie?
-Ok.
Marco pocałował mnie w policzek i poszedł do pokoju Thomasa.
Dzisiaj byłam na zakupach. Kupiłam sobie miętową sukienkę i czarne szpilki. Przy okazji poszłam do fryzjera. Ścięłam sobie włosy i przefarbowałam się na ciemny blond. Wieczorem ubrana w moje nowe nabytki pojechałam z Marco do eleganckiej restauracji. Gdy zjedliśmy kolację, poszliśmy na spacer. Spacerowaliśmy po nocnym Dortmundzie. W pewnym momencie Marco się zatrzymał, ukląkł przede mną i wyjął małe czerwone pudełeczko.
-Wyjdziesz za mnie? Ja wiem że mogłabyś mieć każdego bo, jesteś bardzo atrakcyjną kobietą i możesz nie czuć tego co ja ale...wiedz że bardzo mocno Cię kocham i nawet jeśli nie chcesz zostać moją żoną to będę się o ciebie starał.
Stałam przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć. Dlatego bez namysłu krzyknęłam:
-Tak!! Tak! Marco kocham cię ! Wyjdę za ciebie!
Wsunął mi pierścionek na palec po czym namiętnie pocałował.


5 lat później.
Dzisiaj Marco ma urodziny. Ja obecnie jestem w ciąży po raz trzeci. Rok po naszym ślubie urodziłam córeczkę której daliśmy na imię Cathy. Marco ma nadzieję że tym razem znów  urodzę chłopczyka. Thomas mówi że w przyszłości chce zostać bramkarzem i chce bronić strzały tatusia.


niedziela, 22 września 2013

Jakub Błaszczykowski (2)

Hej! :) Dzisiaj taka smutna historia, i bez happy endu...Mam nadzieję że mnie za to nie zabijecie :) 
Ważna sprawa! Czy chcecie żebym dodawała po dwie historie w tygodniu, czy jedną ?? Na odpowiedzi czekam w komentarzach :) Jednopart dla Aleksandra Germanotta <33

          Drogi Jakubie…!
„Grudniowy wieczór. Sobota. Spotkanie klasowe po latach. Wszyscy sobie opowiadają o
swoich mężach, żonach, dzieciach. Ja? Siedzę i słucham tego wszystkiego popijając kolorowego drinka. Nie mam się czym chwalić…W pewnym momencie wchodzisz TY.
Moja dawna miłość. Sławny piłkarz, dobry mąż…a przede wszystkim ojciec. Wszyscy cię miło witają. Tylko nie ja. Siedzę i patrzę jak nasi znajomi na ciebie naskakują, chwalą. Przez chwilę przyglądam się tej sytuacji. Po paru minutach każdy rozchodzi się w swoją stronę. Podchodzisz do mnie. Przytulasz mnie jak dawną znajomą. Twój szczery uśmiech powala mnie na kolana. Rozmawiamy, wspominamy dawne czasy. Wspominamy jak zawsze ode mnie ściągałeś na sprawdzianach z polskiego. Po chwili większość osób się dosiada i nie mamy jak pogadać. A przecież mamy tyle do obgadania. Po zakończonej imprezie dajesz mi swój numer. Mówisz że jesteś w Truskolasach do poniedziałku. Następnego dnia spotykamy się w małej kawiarni w Częstochowie gdzie ja obecnie mieszkam. Wspominamy, śmiejemy się, w końcu rozpoczynasz najtrudniejszy dla mnie temat. Mąż. Jestem z nim rozwiedziona od dwóch lat. Nigdy nam się nie układało…Bo jak miało się układać skoro przez całe moje do tych czasowe życie kochałam i kocham jedną osobę. Ciebie. Ale nie miałam odwagi ci nigdy powiedzieć że nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem. A gdy już miałam odwagę w twoim życiu pojawiła się twoja obecna żona-Agata. Ładna blondynka. Widziałam ją w telewizji jak było Euro2012. Na mojej twarzy pojawia się blady uśmiech i szepcze cicho że jestem rozwiedziona. Mam ochotę wybiec z tego miejsca i krzyknąć głośno że cię kocham!!!!! Że cierpię z miłości do ciebie… Po jakimś czasie nasze spotkanie się kończy. Dajesz mi adres i mówisz żebym do ciebie przyjechała do Dortmundu bo Agata chce mnie poznać…

Kilka miesięcy później.
Mój świat runął do góry nogami. Wyszłam od lekarza. Mam raka…Nie wyjdę z tego. Zostało mi kilka miesięcy  życia. Jadę do mojego rodzinnego domu. Rozmawiam z rodzicami. Oni mnie pocieszają ale te ich pocieszenie nic mi nie da…Wracam do swojego mieszkania.  Pakuję się. Następnego dnia lecę do Dortmundu. Zatrzymuje się w hotelu. Idę na stadion BVB. Siadam na trybunach. Zauważasz mnie. Podczas przerwy idziesz uśmiechnięty w moją stronę. Witasz się ze mną i pytasz się co się stało że jestem smutna i dlaczego nie powiedziałam mu że przyjeżdżam. Wybucham płaczem. Mówię ci o wszystkim. O tym  że niedługo umrę i że przez całe życie cię  kochałam i kocham do tej pory. Nic nie mówisz. Wstajesz, każesz czekać. Mówisz coś do trenera, i idziesz w stronę szatni. Klopp krzyczy coś w twoją stronę lecz ty go nie słuchasz. Po paru minutach bierzesz mnie za rękę i prowadzisz do srebrnego opla. Jedziesz cały czas przed siebie. Stajesz. Każesz mi wysiąść. Przywiozłeś mnie na piękną zieloną polanę. Patrzysz mi w oczy. Całujesz mnie namiętnie i przytulasz. Zaczynasz płakać. Ja z resztą też. Oboje płaczemy. Błagam cię abyś był ze mną do końca mojego życia. Obiecujesz że będziesz. Odwozisz mnie pod hotel. Na drugi dzień rano słyszę pukanie do drzwi. Otwieram i widzę ciebie z walizkami. Mówisz że żona cię wyrzuciła z domu po tym jak jej powiedziałeś że teraz musisz być ze mną. Całuje cię. Zdejmujesz ze mnie piżamę. Kochasz mnie tak jak nikt nigdy tego nie robił. Wtulam się w twoje ramiona, zasypiam.

Kilka tygodni później .
Jestem w szpitalu. Czuję jak ten rak wyżera mnie od środka. Powoli się budzę. Śpisz na krześle. Dotykam twojego policzka. Przebudzasz się. Pytasz mnie czy wszystko w porządku. Mówię że tak żebyś pojechał odpocząć. Ty jednak odmawiasz. Cały czas jesteś przy mnie. Źle się czuję proszę żebyś zawołał pielęgniarkę. Szybko wybiegasz i wracasz z lekarzem. Wiozą mnie na jakąś specjalną salę. Lekarz mówi mi wprost że to są ostatnie moje dni życia. Po moim policzku powoli spływają łzy. Mówię żebyś mnie przytulił. Kładziesz się obok mnie na szpitalnym łóżku. Przytulasz mnie. W pewnym momencie dzwoni do ciebie telefon. Każe ci wyjść i odebrać. Z niesmakiem wychodzisz. Wyjmuję pamiętnik spod łóżka i zaczynam pisać dla ciebie ten list. Moją ostatnią wolą jest to żebyś po mojej śmierci wrócił do Agaty i Oliwki żebyś był szczęśliwy. Życie jest zbyt piękne żebyś marnował go na opłakiwanie mnie. Pamiętaj Kuba że zawsze cię kochałam i gdy będę już tam na górze będę się tobą opiekować i czuwać nad tobą. Na końcu mojego listu chciałabym abyś przeprosił  ode mnie swoją żonę. To wspaniała kobieta a ja psuje jej życie. Psuje życie wam wszystkim…  Dziękuje Ci że byłeś ze mną do końca. Naprawdę bardzo ci dziękuje….Pamiętaj o mnie. Kuba !!!! Kocham cię!! Na zawsze w moim sercu…”


  

niedziela, 15 września 2013

Wojciech Szczęsny (2)

Tą historię napisała moja przyjaciółka Magda. Mam nadzieje że nie jesteście złe, ale naprawdę zależało jej na tym aby udostępnić historię napisaną przez nią.  Tego jednoparta dedykuję Karolina Szczęsna <3 :* Pozdrawiam! Całuski :*
* Dominik- chodzi tu o młodego piłkarza Legii Warszawy Dominika Furmana.

Majowy wieczór. Twój wieczór panieński. Czekałaś przed klubem na swoje przyjaciółki Lenę i Asię. Po 5 minutach zobaczyłaś jak twoje przyjaciółki idą w twoją stronę. Przywitałyście się i weszłyście do klubu. Zabawa trwała w najlepsze. Wlewałyście w siebie litry alkoholu. Nagle podszedł do ciebie wysoki mężczyzna. Poprosił cię do tańca. Tańczyłaś tylko z nim, przez cały wieczór. Zabawa trwała w najlepsze lecz w pewnym momencie film ci się urwał. Obudziłaś się i zobaczyłaś obok siebie leżącego Wojtka Szczęsnego. Nie mogłaś w tą uwierzyć. Osoba którą podziwiałaś jak byłaś nastolatką leży obok ciebie nago. Nie to nie może być prawda. To tylko zły sen. On mi tego nie wybaczy, mówiłaś to sobie w myślach.  Dominik* mi tego nie wybaczy. Jeszcze do tego Wojtek. Kiedyś byś się cieszyła że twój były powód westchnień leży obok ciebie, ale teraz , gdy za miesiąc wychodzisz za mąż. Twoje rozmyślenia przerwał dzwonek telefonu. To był Dominik. Zdenerwowana zaczęłaś chodzić po pokoju tak głośno że obudziłaś chrapiącego Wojtka.
- Jaki miły widok od samego rana. – powiedział chłopak a ty dopiero spostrzegłaś się że masz na sobie tylko bieliznę. Szybko wzięłaś swoje ciuchy i pobiegłaś do łazienki. Gdy wyszłaś zobaczyłaś leżącego na łóżku Wojtka . Podeszłaś niepewnie do niego i zaczęłaś rozmowę.
- Wojtek to co się między nami stało , to była pomyłka . Za dużo wczoraj wypiłam tak samo jak ty. Niedługo wychodzę za mąż. Zależy mi na moim narzeczonym. Nikt się nie może o tym dowiedzieć , a w szczególności on. Proszę.
Wojtek nic nie mówiąc kiwnął głową na znak że nikomu nie powie. Kiedy wróciłaś do domu twoje psiapsi  od razu na ciebie naskoczyły i zaczęły wypytywać gdzie byłaś. Ty spokojnie opowiedziałaś im tą historie bo wiedziałaś że nikomu nie pisną słowa . Mijały dni , niedługo miałaś wyjść za mąż. Za człowieka którego kochasz… chyba. Ta noc z Wojtkiem , zmieniła twoje całe życie. Nie byłaś pewna uczuć do Furmana. Jednak postanowiłaś że za niego wyjdziesz , chodź go zdradziłaś . Ten moment zdrady wspominałaś każdego dnia, nie mogłaś o tym zapomnieć.  W nocy nie mogłaś spać, było ci bardzo niedobrze, wymiotowałaś. Asia z Leną przeczuwały że to nie tylko zatrucie pokarmowe więc zabrały cie do lekarza. Po wizycie byłaś załamana. Nie wiedziałaś co zrobić. Pod swoim sercem nosiłaś dziecko najlepszego bramkarza na świecie. Gdyby nie ta ciąża nikt by się nie dowiedział o nocy spędzonej ze Szczęsnym, a teraz. Dominik będzie wiedział że go zdradziłaś, bo nie chcieliście przed ślubem mieć bardzo bliskich stosunków. Twoje życie to jedna wielka katastrofa. Twój płacz przerwał dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Niepewnie odebrałaś.
-  Hej. Tu Wojtek. Słuchaj musimy się spotkać.
- Wojtek . Nie chce się z tobą spotkać. Prosiłam cię żebyś zapomniał o tej nocy. Cześć
- Poczekaj. Chce ci tylko oddać portfel. Może spotkamy się w kawiarni  „Late”. O 16:00.
- Ok. Na razie .
Nie miałaś wcale ochoty na to spotkanie. Bałaś się go. Nie wiedziałaś czy powiedzieć Wojtkowi o ciąży. Nadeszła ta wyczekiwana godzina. Czekałaś w kawiarni. Kidy zobaczyłaś idącego w twoją stronę Wojtka, zaczęły pocić ci się ręce.
- Hej. Co tam u ciebie słychać. Jak tam przed ślubem.- jego twarz posmutniała przy ostatnim słowie które wypowiedział.
- Hej.- powiedziałaś chłodno- Przyszłam tu po portfel a nie na pogaduchy.
Chłopak oddał ci portfel. Kiedy chciałaś wychodzić złapał cię za rękę i powiedział ciche – Kocham Cię.
Stałaś jak słup soli. Patrzyłaś na niego wielkimi oczami a on czekał na twoją odpowiedz. Gdy zrozumiał że nie stać cię nawet na jedno słowo zaczął dalej mówić.
-  Nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę spać ani jeść. Wciąż myślę o tobie . Kocham Cię. Wiem że krótką się znamy ale ja wiem że to ty jesteś miłością mojego życia. Błagam powiedz coś.
- Ja też cię kocham.- dopiero teraz to zrozumiałaś że nie kochasz Dominika. Czujesz tylko do niego przyjaźń , bo opiekował się tobą jak miałaś  poważny wypadek. Po chwili dodałaś - Ale nie mogę zrobić tego Dominikowi. On tyle dla mnie zrobił , a ja go zdradziłam i do tego spodziewam się dziecka. – Szczęsny był zdezorientowany. Nie rozumiał , co ma z tym wspólnego dziecko. Po chwili dodałaś.
- Twojego dziecka.- W oczach chłopaka było widać szczęście.
- Naprawdę ? To świetnie! Tak bardzo się cieszę!
Ty jednak zgasiłaś jego entuzjazm.
- Nie ma się z czego cieszyć. -  Mówiłaś  przez łzy.
- Dlaczego?- Mina chłopaka była poważna.
- Nigdy nie będziemy razem. To nie możliwe . Nie zrobię tego Dominikowi i nie ucieknę sprzed ołtarza. Rozumiesz. Jutro  wychodzę za mąż. Mój los jest już przesądzony.
- Co zrobisz z dzieckiem?!!!
- Nie wiem. Może usunę, albo powiem Dominikowi że w noc poślubna zaszłam z nim w ciąże. Nie wiem. Naprawdę , nie wiem.
- Nie pozwolę Ci usunąć naszego dziecka. Będę o nie walczył. Rozumiesz!!!
Nic nie odpowiadając wyszłaś z kawiarni . Po chwili na twoim policzku znalazła się jedna samotna łza. Szłaś przed siebie. Nawet nie wiesz kiedy znalazłaś się w domu. Asia zauważyła że coś z tobą nie tak. Rozmawiałyście bardzo długo, a ty nadal nie wiedziałaś co zrobić z dzieckiem. Twoje rozmyślenia zakończyły się kiedy powędrowałaś do krainy Morfeusza. Obudziłaś się bardzo wcześnie. Za 4 godziny miałaś zostać Panią Furman. Nie chciałaś tego ślubu. Kochałaś Wojtka a nie Dominika .  Spojrzałaś na wyświetlacz telefonu. Było 8 nieodebranych połączeń od Wojtka i parę sms-ów. Jeden sms zmartwił cię ale i ucieszył . Było w nim napisane że nie pozwoli on na ten ślub i że powstrzyma cię, tylko w jaki sposób? Zaczęłaś szykować się na ślub. Wyglądałaś pięknie. Podjechałaś z druhnami czarno limuzyną pod kościół. Szłaś w stronę Dominika gdy nagle ktoś  pociągnął cię za rękę. Zanim się spostrzegłaś tajemnicza osoba wzięła cie na ręce i pobiegła z Tobą na rękach w stronę białego audi. Dopiero teraz zauważyłaś że to Wojtek. Dominik biegł w twoją stronę i coś krzyczał ale nie zrozumiałaś go. Szczęsny z piskiem opon ruszył z pod kościoła. Zaczęłaś się na niego wydzierać żeby cię zawiózł do kościoła ale jak gadanie do słupa. Dopiero po chwili usiadłaś spokojnie i czekałaś gdzie ten młot cie zawiezie. Po 15 minutach jazdy zobaczyłaś że twój oprawca zatrzymał samochód. Wybiegłaś jak oparzona by od niego uciec bo z chęcią byś go zabiła … tylko za co? Za to że odprowadził cie od pomysłu popełnienia pewnie najgorszej decyzji w życiu. Nagle ustałaś. Odwróciłaś się w stronę Wojtka i powolnym krokiem podeszłaś do niego. Kiedy stałaś naprzeciwko niego ,on podszedł do ciebie i złożył na twoich ustach namiętny pocałunek.
Dwa lata później.

Dziś jest wyjątkowy dzień.  Urodziny waszego synka Marcina. Razem z Wojtkiem ( twoim mężem) tworzycie piękny związek. Oczywiście nie mogło zabraknąć Leny z jej narzeczonym Michałem i jej dużego brzuszka ciążowego. Aśka,  jak to na Aśkę przystało miała ze dwudziestu facetów w czasie tych dwóch lat , ale jej życie odmienił nie kto inny jak  przyjaciel Wojtka- Robert Lewandowski i pewnie jeszcze się zmieni kiedy Asiula urodzi przepiękną dziewczynkę. Jeśli chodzi o Furmana wybaczył ci zdradę i jesteście dobrymi przyjaciółmi.

Sergio Ramos

Witajcie! Dzisiaj dodaję dwie historyjki!! Teraz łapcie Ramosa a za chwilę wrzucam Wojtusia nr.2 :)
Jednopart dla Iga Maliszewska <333

Co chce jak najszybciej zrobić zraniony człowiek?? Najczęściej od razu zapomnieć…Ja też tak chciałam. Po tym jak mój były wyznał mi już że nie chce mieć ze mną nic do czynienia bo ma nową, od razu poszłam do pierwszej lepszej knajpy się napić. Utopić smutki w kieliszku wódki…czy jak to tam się mówi u nas w Polsce…No właśnie jestem w Hiszpanii od przeszło pięciu lat…i oprócz dobrej pracy nie mam nic. Czasem myślę że lepiej byłoby wrócić do Polski…do tej mojej małej miejscowości w górach. Tylko po co? Siedziałam przy barze pijąc i płacząc jednocześnie. W pewnej chwili usłyszałam śmiechy. Odwróciłam się i zobaczyłam piłkarzy Realu Madryt którzy właśnie wchodzili do lokalu. Mało mnie to szczerze zainteresowało. Po krótkim zapatrzeniu na nich znowu zaczęłam wlewać w siebie alkohol. Kilku z nich nawet przysiadło obok mnie. Udawałam zamyśloną, tylko po to żeby się na nich nie spojrzeć. Po kilku godzinach urwał mi się film…Chyba zasnęłam…Chyba…Nie pamiętam.

Następny dzień.
Obudziłam się z silnym bólem głowy. No tak…za dużo się wypiło. Usiadłam na brzegu łóżka i dokładnie się rozejrzałam. Nie byłam u siebie w mieszkaniu. Znajdowałam się w dużym pokoju o fioletowych ścianach. Ubrana tylko w bieliznę, i jakąś ciemną męską koszulkę. Z niepokojem wyszłam z pokoju. Weszłam do dużej kuchni. Przy stole siedział jakiś mężczyzna czytając gazetę i pijąc kawę. Niepewnie weszłam i się przywitałam.
- Cześć…
- Cześć! Jak się spało?
- No tak nawet dobrze. A mogę wiedzieć co ja tu robię?
- Haha…Tak… Upiłaś się wczoraj i zasnęłaś przy barze. Chciałem Cię odwieść do domu ale nie wiem gdzie mieszkasz. Zabrałem Cię stamtąd i przywiozłem do swojego mieszkania. Tak w ogóle…Sergio jestem.
 Sergio…Sergio Ramos! Tak! To na pewno on.  Wystawił dłoń w moją stronę. Lekko ją uścisnęłam i odpowiedziałam mu swoim imieniem. Po chwili położył mi na stół tabletki na ból głowy i wodę do popicia. Szybko wzięłam i popiłam. Ból mojej czachy dawał się we znaki. Zaraz po tym mój wybawiciel podał mi pyszne śniadanie. Po posiłku poszłam się ubrać w swoje ubrania. Gdy chciałam się już pożegnać z Ramosem i wyjść on, powiedział że mnie odwiezie bo jedzie na trening. Posłusznie na niego poczekałam i pojechałam razem z nim. Gdy odwiózł mnie do domu podał mi swój numer i powiedział że jeśli będę miała jeszcze kiedyś jakiś problem to żebym dzwoniła i mu o wszystkim powiedziała. Podziękowałam mu za wszystko i pobiegłam do mego mieszkania.


Kilka tygodni później.

Dziś mam urodziny. Zawsze spędzałam je w towarzystwie mojego ukochanego…Dziś niestety nie mogę. Pomimo że mieszkam w Madrycie już kilka lat nie mam nikogo z kim mogłabym się zaprzyjaźnić. Do głowy wpadła mi tylko jedna osoba. Zadzwoniłam do Ramosa. Zapytałam czy mógłby do mnie przyjechać, bo jestem zupełnie sama a mam dziś urodziny. Po godzinie czasu do mojego mieszkania wparowali prawie wszyscy piłkarze Realu i ich partnerki. Byłam na niego zła ale, z drugiej strony szczęśliwa. Wszyscy razem świetnie spędziliśmy czas. W pewnym momencie Sergio był już mocno pijany i powiedział że jestem jego dziewczyną. Wszyscy zaczęli mi gratulować. Robiłam dobrą minę do złej gry. Był pijany zdarza się…Jutro pewnie o wszystkim zapomni. Nad ranem gdy wszyscy poszli został tylko Ramos. Położyłam go w mojej sypialni, a sama się przespałam na kanapie w salonie. Rano zrobiłam mu śniadanie. Zakłopotany usiadł przy stole. Zaczął mnie przepraszać za swoje zachowanie. Ja wszystko zrozumiałam no bo, różne głupoty robi się po alkoholu. On spojrzał mi się w oczy i powiedział że naprawdę chce żebym była jego dziewczyną. Powiedziałam że na razie nie chcę ponieważ, dopiero co rozstałam się z moim byłym. On pokiwał głową na tak i powiedział że będzie posłusznie czekać. Co jakiś czas starał się do mnie zbliżyć. Zapraszał mnie do restauracji, na spacery, ostatnio zaprosił mnie na swój mecz. Poszłam. Byłam cały czas podenerwowana. W pewnym momencie Sergio wyleciał z boiska za faul, którego moim zdaniem nie było. Byłam wściekła na sędziego. Po meczu gdy byłam w domu zadzwonił do mnie Ramos. Zapytał czy może przyjechać. Zgodziłam się. Był smutny. Zrobiło mi się go żal. Przytuliłam go lekko. Stwierdziłam że to ten czas. Czas żeby mu powiedzieć że mi na nim zależy. Powiedziałam mu że coś do niego czuje. Że chce być z nim. Sama z siebie się rozpłakałam. Ramos przytulił mnie, pocałował i powiedział że będzie mnie chronić i nigdy mnie nie skrzywdzi. Słowa dotrzymał. Od dwóch lat jesteśmy parą. Kocham go, jestem tego pewna. Bardzo go kocham. Ostatnio był ze mną u rodziny w Polsce. Rodzicom się bardzo spodobał. Cieszę się z tego. A najbardziej cieszę się z tych dwóch czerwonych  kresek na teście ciążowym J

sobota, 7 września 2013

Robert Lewandowski (2)

Hej! Dziś jednopart o Lewym dla Anonimowej czytelniczki mego nudnego bloga <333 

Końcówka maja. Dzisiaj w pracy ( a pracuję jako kelnerka w jednej z Sopockich kawiarni) wszyscy są strasznie podenerwowani. Niosłam akurat filiżankę kawy do stolika w którym moja koleżanka przyjęła zamówienie. Gdy doszłam do tego miejsca nie mogłam uwierzyć  w to co widzę. Przy stoliku siedział Robert Lewandowski!!
- Dzień dobry…Przyniosłam kawę…taką jaką Pan zamawiał…- powiedziałam z rumieńcem na twarzy. On nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Cały czas tępo gapił się w okno.
-Przepraszam…słyszy mnie Pan?
- Co? Słucham? A tak…przepraszam…Dziękuje.
- Czy mogłabym poprosić Pana o autograf?
- Niech Pani mi da spokój!! W dupie mam te wasze prośby o autografy!!- wrzasnął.
Ze łzami w oczach, poszłam do łazienki. Zrobiło mi się przykro…Za kogo on się uważa? Nie miał prawa się tak zachowywać. Gdy wyszłam z toalety jego już nie było przy tamtym stoliku. Kilka godzin później. Gdy skończyłam pracę, miałam ochotę przejść się na plażę, a że było to po drodze do mojego mieszkania spełniłam swoje chęci. Szłam po ciepłym piasku, trzymając w dłoniach buty. Patrzyłam się na morze, ludzi którzy byli szczęśliwi…Ja też byłam kiedyś ze swoim narzeczonym szczęśliwa…No właśnie…Byłam. Idąc poczułam że na kogoś wpadłam.
-Przepraszam.
-Nic się nie stałoo…To Pani…- przede mną stał ten sam Lewandowski co sprawił mi przykrość w kawiarni.
-Przepraszam…- chciałam go ominąć lecz, on był silniejszy. Złapał mnie za nadgarstek.
- Przepraszam za to co zrobiłem w kawiarni… Byłem zły…Nie chciałem sprawić Pani przykrości…Nadal chce Pani ten autograf? – spojrzał na mnie uśmiechnięty.
W dupie mam ten twój autograf!! – wypaliłam bez zastanowienia i poszłam przed siebie. On jednak szybko mnie dogonił.
- A może jednak??
-Nie! Nie chcę autografu!
- To może w ramach przeprosin dasz się gdzieś zaprosić?
-Nie!
-Ta kawiarnia…Pracujesz tam?
-Nie wydaje mi się żebyśmy przeszli na TY!
Wypowiedziawszy to poszłam przed siebie. Usłyszałam jak wołał za mną że ma na imię Robert. Ale mnie to mało obchodziło.
Następny dzień.
Dziś gdy przyszłam na drugą zmianę do pracy przy jednym ze stolików ujrzałam Lewandowskiego. Po kilku minutach gdy przebrałam się w ubranie w którym my kelnerki miałyśmy obsługiwać klientów, zobaczyłam jak Lewy macha w moją stronę. Za wczorajsze byłam na niego wściekła. Pokazałam mu środkowy palec i zabrałam się do przyjmowania zamówień z innych stolików. W końcu doszłam to tego nieszczęsnego stolika…
- Ładnie dziś wyglądasz.
- A ty nie! Co podać?
- Swój  numer.- powiedział z radosnym uśmiechem.
- Takie rzeczy to po pracy.
- A o której kończysz?
Zaklęłam w myślach…
- O 20…
- W takim razie przyjdę dziś po ciebie.
- A może byś się tak mnie spytał o zdanie??? Co?? Bo jeśli myślisz że jak jesteś sławny i bogaty i możesz decydować za innych to się mylisz!
Wykrzyczałam i zajęłam się swoją pracą. Robert siedział do zamknięcia kawiarni. Ja nie zwracałam na niego szczególnej uwagi. Po pracy gdy kierowałam się w swoją stronę szanowny Lewandowski nie chciał mnie przepuścić mówiąc że zrobi wszystko żeby tylko ze mną porozmawiać. Nagle zauważyłam moją dawna przyjaciółkę, a w dzisiejszych czasach wroga numer jeden. Złapałam go za rękę, dając buziaka w policzek. Kazałam mu iść. Szliśmy cały czas trzymając się za ręce. Ona mnie na szczęście nie zauważyła. Gdy byliśmy już na opustoszałej plaży, puściłam rękę Roberta i usiadłam na piasku. Lewy usiadł obok mnie.
- Co się dzieje?? Wytłumaczysz mi tą akcje?
- Nie twoja sprawa…
- No ale może chcę wiedzieć.
- Nie! – krzyknęłam i zaczęłam płakać. Poczułam jego dłoń głaskającą mnie po włosach. Nie wytrzymałam. Czułam że muszę wyżalić się komuś…Komukolwiek…O tym co wydarzyło się kilka lat temu. Opowiedziałam wprost Robertowi że, zrobiłam tak bo zobaczyłam moją dawną przyjaciółkę która odbiła mi mojego narzeczonego zachodząc z nim w ciąże. On zaczął mnie pocieszać. Zaraz też zaczął swoją historię. O tym jak jego narzeczona z którą miał się ożenić, miesiąc przed ślubem się od niego wyprowadziła mówiąc że nie chce sobie marnować życia z kimś kogo nie kocha. Zrobiło mi się go żal…Oparłam swoją głowę na jego ramieniu mówiąc że będzie dobrze…Musi! Po kilkunastu godzinach Lewy odprowadził mnie do mojego mieszkania. Pocałowałam go w policzek, i udałam się do swojego mieszkania. Całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Zastanawiałam się co Marlena robi tu w Sopocie? Po tylu latach? I czemu Robertowi zależało na porozmawianiu ze mną? Może chciał się komuś wyżalić?? Albo mu się spodobałam?? Nie…ja?? Hahaha…uśmiechnęłam się sama do siebie, przekręciłam się na drugi bok i zasnęłam. Następny dzień. Dziś stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewała w najgorszych snach…Do kawiarni weszła Marlena z małym chłopczykiem trzymając go za rękę, a obok nich wszedł Alan…Mój dawny Alan…Mój były narzeczony…Chciałam wybuchnąć płaczem ale zacisnęłam zęby i powiedziałam że będę silna. Podeszłam do ich stolika. Byli równie zdziwieni moją obecnością jak ja kilka minut ich obecnością. Nie wiedzieli jak mają się zachowywać. Zaczęli mówić że powinniśmy się kiedyś spotkać i obgadać dawne czasy. Jak oni mogli?? Czy oni nie rozumieli powagi sytuacji?? W tej chwili to lokalu wszedł Robert. Ucieszona że przyszedł podeszłam i złożyłam na jego ustach soczysty pocałunek. Był nieco zdziwiony ale, szepnęłam mu do ucha że potem mu wytłumaczę. Oni byli w totalnym szoku. Podeszłam z powrotem do ich stolika i zapytałam się czy coś zamawiają bo jak nie to żegnam na zawsze z mojego życia. Marlena wzięła chłopca za rękę, powiedziała ŻEGNAJ i wyszła. Alan spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i uczynił to samo co jego partnerka. Wieczorem po pracy poszłam z Robertem do pewnego klubu troszkę zaszaleć. Nieco za dużo wypiliśmy bo około 4 rano znaleźliśmy się u niego w pokoju hotelowym. Co się tam działo…tłumaczyć nie będę. Rano gdy się obudziłam nałożyłam koszulę Lewego która leżała obok łóżka i wyszłam na balkon. Po kilku minutach poczułam lekkie pocałunki składane na mojej szyi. Odwróciłam się i zobaczyłam Roberta. Później przy śniadaniu zapytał się czy nie chciałabym wyjechać z nim do Dortmundu. Powiedziałam mu że to trochę za wcześnie. Czuję coś do niego…ale jednak za wcześnie. Przez kolejne tygodnie codziennie spotykaliśmy się, chodziliśmy po plaży trzymając się za ręce. Czasem wchodząc na różne plotkarskie portale widziałam zdjęcia moje i Roberta. Pod nimi komentarze…Niektóre miłe, niektóre wręcz przeciwnie. Ale szczerze? Nie przejmowałam się tym. Dzisiaj Robert wylatuje do Dortmundu. Już za nim tęsknię. Kocham go. Wiem to. Ale nie chcę na razie się do niego przeprowadzać. Czekam aż on przeprowadzi się do mnie J


Rok później.


A jednak! Przeprowadziłam się do Dortmundu. Mieszkam od tygodnia z Robertem. Kochamy się, i że tak się brzydko wyrażę…w dupie mamy to co sądzą o nas inni. 




Pytanie!! Podoba się?? :)
PROŚBA! Osoby które zamawiają z anonima niech piszą swoje imię pod zamówieniem. Dobrze?? 
Miałabym również prośbę abyście pomogły mi troszkę rozpowszechnić mego bloga... Ja już naprawdę reklamuję się ze wszystkich stron na czym popadnie, a was aż tak dużo tu nie ma...Ale cieszę się że przynajmniej jest was kilka i  cały czas komentujecie :) Kocham was za to <33 
Pozdrawiam i do następnego Olka :*