Ola i Magda
Siedziałam na plaży i przyglądałam się na szczęśliwe rodziny z dziećmi. Byłam jeszcze młoda, ale dniami i nocami marzyłam żeby mieć kochającego męża i gromadkę dzieci.
Wychowana przez babcię nie wiedziałam jak to jest mieć mamę i tatę, dlatego chciałam zapewnić moim dzieciom szczęśliwą rodzinę. Często wyobrażałam sobie jakby było gdyby moi rodzice nie zginęli w wypadku, gdy miałam trzy lata..
-O czym tak myślisz? - usłyszałam głos przyjaciółki.
-O niczym...Wracamy już do domu? - zapytałam.
-Oj poczekaj. Jeszcze się nawet nie opaliłam - zaczęła marudzić, a ja wygodnie rozłożyłam się na ręczniku.
W pewnym momencie zauważyłam dwie postacie nad sobą. Szybko zerwałam się na równe nogi.
-Hej, jestem Erik. Przyszlismy z kolegą pograć w siatkówkę, ale we dwóch się słabo gra - wyszczerzył się - przyłączycie się z koleżanką? - zapytał patrząc na mnie zadowolony.
-Chwila moment. Ty grasz w Borussi? - moja przyjaciółka od razu strzelała pytaniami.
-No tak- blodnyn się uśmiechnął i spojrzał na mnie rozbawiony.
-To Ty przecież grasz w piłkę nożną, a nie siatkową - powiedziała na co blondyn się roześmiał.
-Dzisiaj wyjątkowo nie pogram w nożną. To jak? Przyłączycie się? - spojrzał na mnie pytająco.
-Jasne. Idziemy - przyjaciółka poszła z kolegą Erika, a ja stałam niezdecydowana.
-Idziesz? - zapytał uśmiechnięty.
-Nie bardzo umiem grać w siatkę...-powiedziałam zawstydzona.
-Nie szkodzi - wyszczerzył się po raz kolejny, po czym dotknął mojej dłoni i poszliśmy w strone naszych przyjaciół.
Miesiąc później
Siedziałam w kawiarni i czekałam na Erika. Spóźniał się już 20 minut. Gdy miałam wstać i kierować się do wyjścia, pojawił się Erik.
-Przepraszam Cię za spóźnienie. Musiałem zostać chwilę po treningu. Przepraszam...
-Okej...Nic się nie stało - uśmiechnęłam się lekko.
-Zaraz Ci wynagrodzę moje spóźnienie. Poprosimy dwie duże szarlotki z lodami -powiedział do kelnerki, która podeszła do naszego stolika.
-Aha. Duża szarlotka z lodami. Chcesz żebym przytyła? - zapytałam rozbawiona.
-Nawet gdy przytyjesz to dalej mi się będziesz podobać - popatrzył na mnie i dotknął mojej dłoni.
-Jesteś pewien? A jak będę taka gruba, że nie będziesz mógł mnie podnieść, to co wtedy? - zapytałam.
-Echh...no wtedy będę musiał Ci dorównać - wyszczerzył się.
-Wiesz co? Sam zjesz ciasto! - zaczęłam się śmiać, a Erik delikatnie mnie pocałował.
Rok później
Spacerowaliśmy z Erikiem po plaży trzymając się za ręce. Gdy usiedliśmy na piasku, Erik mocno mnie do siebie przytulił.
-Jak Cię wtedy zobaczyłem na tej plaży to już wiedziałem że będziesz moja - powiedział i pocałował mnie w głowę.
-Naprawdę? - roześmiałam się.
-Tak. Spojrzałem w twoją stronę i poczułem że jesteś kobietą mojego życia - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Też mi się od razu spodobałeś- przyznałam szczerze.
-Chciałbym żebyś została moją żoną- powiedział, wyjmując z kieszeni pudełko z pierścionkiem.
-Erik...Znamy się dopiero rok...Nie za szybko na takie deklaracje? - zapytałam zaskoczona.
-Jeśli jesteś niezdecydowana to poczekam - powiedział.
-To nie tak...Kocham Cię, ale...-westchnęłam.
-Ale? - zapytał.
-Boje się, że za szybko podejmiemy decyzję, a potem coś się między nami zepsuje...Albo to ty zmienisz zdanie...Poznasz kogoś innego...-powiedziałam.
-Jestem pewien że kocham tylko Ciebie. Przez ten rok zrozumiałem wiele rzeczy i jestem przekonany że Ty jesteś moją jedyną kobietą na całe życie - powiedział dotykając mojego policzka.
-Kocham Cię - powiedziałam i wtuliłam się w ukochanego, a on wsunął mi pierścionek na palec.
Kilka miesięcy później
Siedziałam z przyjaciółką przed telewizorem zajadając się lodami.
-A może jednak pojedziemy gdzieś potańczyć? Erik poleciał z kumplami w balety, a my siedzimy jak stare babki - powiedziała przyjaciółka oblizując łyżeczkę.
-Niee...Nie czuję się najlepiej...Posiedźmy w domu ok? - zapytałam.
-A Ty nie jesteś w ciąży? - zapytała.
-Skąd ten pomysł? - zapytałam lekko oburzona.
-Za długo to wy się nie znacie, a tu pomysł ze ślubem...-odpowiedziała.
-Kochamy się i chcemy ze sobą być. Wiesz że zawsze marzyłam o mężu i dzieciach...-przyznałam szczerze.
-No tak. Przepraszam...- powiedziała i przytuliła mnie po przyjacielsku.
Dwa miesiące później
Sprzątałam mieszkanie, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, po czym wpuściłam ukochanego do mieszkania.
-Musimy porozmawiać...-powiedział i usiadł na kanapie.
-Coś się stało? - zapytałam.
-Bardzo Cię kocham. Jesteś moim całym światem...Nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić...-powiedział ze łzami w oczach.
-Ale co się dzieje?? - zapytałam.
-Będę ojcem...-powiedział cicho i schował twarz w dłonie.
-Słucham? - zapytałam ledwo słyszalnie.
-Zdradziłem Cię...Byłem pijany...Ta laska mnie zaciągnęła...Ja mało pamiętam z tej nocy...-mówił przez łzy.
-Wyjdź...-powiedziałam i zalana łzami zamknęłam się w łazience.
-Kochanie...Ja kocham tylko Ciebie...Wiem, że zawaliłem ale może jeszcze jest szansa żeby to wszystko naprawić? - mówił przez drzwi.
-A co Ty chcesz naprawiać? Nie pokazuj mi się na oczy! - krzyczałam.
-Kocham Cię...- wyszeptał, a po chwili usłyszałam zamykające się drzwi od mieszkania.
Dwa lata później
Chodziłam po galerii handlowej szukając przezntu na urodziny babci. Była ze mną zawsze, gdy jej potrzebowałam. Chciałam jej kupić coś wyjątkowego za te wszystkie lata spędzone razem, za to że znosiła moje humory i robiła wszystko żeby niczego nigdy mi nie zabrakło. Wychodząc z jedego ze sklepów, usłyszałam swoje imię. Odwróciłam głowę i wtedy go dostrzegłam..
-Hej...-powiedział.
Stałam zaskoczona i nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Na rękach trzymał małą dziewczynkę, która ubrana była cała na różowo.
-Cześć...-wyszeptałam patrząc dalej na słodką dziewczynkę, która w rękach trzymała misia.
-Masz może chwile? Poszlibyśmy na kawę albo jakieś ciasto...-mówił patrząc mi w oczy.
-Tatoo ja chcem ciato ciato - dziewczynka powiedziała do Erika i pocałowała go w policzek.
-Pójdziesz z nami? - zapytał z nadzieją w głosie.
-Nie. Przepraszam. Nie mogę. - powiedziałam i odeszłam.
Kilka godzin później.
Siedziałam zapłakana pod kocem.
-Zrobić Ci herbatki? - babcia usiadła obok mnie i zapytała z troską.
-Nie chce - powiedziałam i pociągnęłam nosem.
-A może powinnaś do niego zadzwonić?- zapytała.
-Ale po co?
-Może da się to jeszcze naprawić - babcia objęła mnie ramieniem.
-Tu nie ma czego naprawiać...On ma inną...i ma z nią dziecko...-szlochałam.
-No co ty wnusia...Gazet nie czytasz? Przecież on tą dziewuszkę sam wychowuje - powiedziała patrząc na mnie zdziwiona.
-Jak to? Skąd babcia wie? - zapytałam zaskoczona.
-No jak to skąd. Z gazetek kolorowych - powiedziała.
-Ty czytasz takie rzeczy?
-A co mam robić na stare lata? - zaśmiała się.
-To co ja mam teraz zrobić? - zapytałam
-Umów się z nim. Wszystko sobie wyjaśnicie - powiedziała i pocałowała mnie w czoło.
Kilka dni później
Siedziałam w kawiarni i czekałam na Erika. Spóźniał się, ale było to w jego stylu.
-Hej. Przepraszam, że musiałaś czekać. Nie miałem z kim zostawić małej, a nie chciałem jej ze sobą zabierać...Bardzo się ciesze z tego spotkania...- lekko się uśmiechnął.
-Chciałam Cię przeprosić...
-Za co? Kochanie...Nie zrobiłaś nic złego...To ja zawiniłem...-patrzył na mnie ze łzami w oczach.
-Nie chciałam z Tobą rozmawiać, gdy dzwoniłeś po rozstaniu...
-Nawet mnie to nie dziwi...Zrobiłem coś czego nie powinnaś mi wybaczyć...
-Wychowujesz ją sam? - zapytałam.
-Tak...Ona...Ona jej nie chciała. Po urodzeniu zostawiła tylko kartke z wyjśnieniami, że nie nadaje się na matkę...Wiesz to pewnie z tych kolorowych gazet?
-Nie...-powiedziałam.
-Nic się nie zmieniłaś przez te dwa lata...Dalej jesteś taka piękna...-powiedział i pogłaskał mnie po policzku.
Rok później
Stałam przed lustrem i podziwiałam swoją ślubną suknie.
-Pięknie wyglądasz wnusiu - powiedziała babcia i pocałowała mnie w czoło.
-Dobrze, że jesteś w końcu szczęśliwa - moja przyjaciółka oparła głowe na moim ramieniu po czym serdecznie mnie przytuliła.
-Mamooo! Tata czeka na dole na Ciebie!
-Już idę córeczko - powiedziałam zadowolona i wzięłam dziewczynkę na ręce. Zeszłyśmy do salonu gdzie czekał Erik w garniturze.
-Moje dwie najpiękniejsze kobiety - powiedział i mocno nas do siebie przytulił.
-A ja to co? - zaśmiała się babcia.
-Wszyscy jesteście piękni, ale chodźcie już, bo wszyscy już na nas czekają - moja przyjaciółka zaczęła nas poganiać.
-Już idziemy- powiedziałam i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Kilka godzin później
-To jest najlepszy dzień w moim życiu- powiedziałam w stronę ukochanego.
-Mój też kochanie - powiedział i pocałował mnie w usta.
Miesiąc później
Siedziałam w kawiarni i czekałam na Erika. Spóźniał się już 20 minut. Gdy miałam wstać i kierować się do wyjścia, pojawił się Erik.
-Przepraszam Cię za spóźnienie. Musiałem zostać chwilę po treningu. Przepraszam...
-Okej...Nic się nie stało - uśmiechnęłam się lekko.
-Zaraz Ci wynagrodzę moje spóźnienie. Poprosimy dwie duże szarlotki z lodami -powiedział do kelnerki, która podeszła do naszego stolika.
-Aha. Duża szarlotka z lodami. Chcesz żebym przytyła? - zapytałam rozbawiona.
-Nawet gdy przytyjesz to dalej mi się będziesz podobać - popatrzył na mnie i dotknął mojej dłoni.
-Jesteś pewien? A jak będę taka gruba, że nie będziesz mógł mnie podnieść, to co wtedy? - zapytałam.
-Echh...no wtedy będę musiał Ci dorównać - wyszczerzył się.
-Wiesz co? Sam zjesz ciasto! - zaczęłam się śmiać, a Erik delikatnie mnie pocałował.
Rok później
Spacerowaliśmy z Erikiem po plaży trzymając się za ręce. Gdy usiedliśmy na piasku, Erik mocno mnie do siebie przytulił.
-Jak Cię wtedy zobaczyłem na tej plaży to już wiedziałem że będziesz moja - powiedział i pocałował mnie w głowę.
-Naprawdę? - roześmiałam się.
-Tak. Spojrzałem w twoją stronę i poczułem że jesteś kobietą mojego życia - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Też mi się od razu spodobałeś- przyznałam szczerze.
-Chciałbym żebyś została moją żoną- powiedział, wyjmując z kieszeni pudełko z pierścionkiem.
-Erik...Znamy się dopiero rok...Nie za szybko na takie deklaracje? - zapytałam zaskoczona.
-Jeśli jesteś niezdecydowana to poczekam - powiedział.
-To nie tak...Kocham Cię, ale...-westchnęłam.
-Ale? - zapytał.
-Boje się, że za szybko podejmiemy decyzję, a potem coś się między nami zepsuje...Albo to ty zmienisz zdanie...Poznasz kogoś innego...-powiedziałam.
-Jestem pewien że kocham tylko Ciebie. Przez ten rok zrozumiałem wiele rzeczy i jestem przekonany że Ty jesteś moją jedyną kobietą na całe życie - powiedział dotykając mojego policzka.
-Kocham Cię - powiedziałam i wtuliłam się w ukochanego, a on wsunął mi pierścionek na palec.
Kilka miesięcy później
Siedziałam z przyjaciółką przed telewizorem zajadając się lodami.
-A może jednak pojedziemy gdzieś potańczyć? Erik poleciał z kumplami w balety, a my siedzimy jak stare babki - powiedziała przyjaciółka oblizując łyżeczkę.
-Niee...Nie czuję się najlepiej...Posiedźmy w domu ok? - zapytałam.
-A Ty nie jesteś w ciąży? - zapytała.
-Skąd ten pomysł? - zapytałam lekko oburzona.
-Za długo to wy się nie znacie, a tu pomysł ze ślubem...-odpowiedziała.
-Kochamy się i chcemy ze sobą być. Wiesz że zawsze marzyłam o mężu i dzieciach...-przyznałam szczerze.
-No tak. Przepraszam...- powiedziała i przytuliła mnie po przyjacielsku.
Dwa miesiące później
Sprzątałam mieszkanie, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, po czym wpuściłam ukochanego do mieszkania.
-Musimy porozmawiać...-powiedział i usiadł na kanapie.
-Coś się stało? - zapytałam.
-Bardzo Cię kocham. Jesteś moim całym światem...Nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić...-powiedział ze łzami w oczach.
-Ale co się dzieje?? - zapytałam.
-Będę ojcem...-powiedział cicho i schował twarz w dłonie.
-Słucham? - zapytałam ledwo słyszalnie.
-Zdradziłem Cię...Byłem pijany...Ta laska mnie zaciągnęła...Ja mało pamiętam z tej nocy...-mówił przez łzy.
-Wyjdź...-powiedziałam i zalana łzami zamknęłam się w łazience.
-Kochanie...Ja kocham tylko Ciebie...Wiem, że zawaliłem ale może jeszcze jest szansa żeby to wszystko naprawić? - mówił przez drzwi.
-A co Ty chcesz naprawiać? Nie pokazuj mi się na oczy! - krzyczałam.
-Kocham Cię...- wyszeptał, a po chwili usłyszałam zamykające się drzwi od mieszkania.
Dwa lata później
Chodziłam po galerii handlowej szukając przezntu na urodziny babci. Była ze mną zawsze, gdy jej potrzebowałam. Chciałam jej kupić coś wyjątkowego za te wszystkie lata spędzone razem, za to że znosiła moje humory i robiła wszystko żeby niczego nigdy mi nie zabrakło. Wychodząc z jedego ze sklepów, usłyszałam swoje imię. Odwróciłam głowę i wtedy go dostrzegłam..
-Hej...-powiedział.
Stałam zaskoczona i nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Na rękach trzymał małą dziewczynkę, która ubrana była cała na różowo.
-Cześć...-wyszeptałam patrząc dalej na słodką dziewczynkę, która w rękach trzymała misia.
-Masz może chwile? Poszlibyśmy na kawę albo jakieś ciasto...-mówił patrząc mi w oczy.
-Tatoo ja chcem ciato ciato - dziewczynka powiedziała do Erika i pocałowała go w policzek.
-Pójdziesz z nami? - zapytał z nadzieją w głosie.
-Nie. Przepraszam. Nie mogę. - powiedziałam i odeszłam.
Kilka godzin później.
Siedziałam zapłakana pod kocem.
-Zrobić Ci herbatki? - babcia usiadła obok mnie i zapytała z troską.
-Nie chce - powiedziałam i pociągnęłam nosem.
-A może powinnaś do niego zadzwonić?- zapytała.
-Ale po co?
-Może da się to jeszcze naprawić - babcia objęła mnie ramieniem.
-Tu nie ma czego naprawiać...On ma inną...i ma z nią dziecko...-szlochałam.
-No co ty wnusia...Gazet nie czytasz? Przecież on tą dziewuszkę sam wychowuje - powiedziała patrząc na mnie zdziwiona.
-Jak to? Skąd babcia wie? - zapytałam zaskoczona.
-No jak to skąd. Z gazetek kolorowych - powiedziała.
-Ty czytasz takie rzeczy?
-A co mam robić na stare lata? - zaśmiała się.
-To co ja mam teraz zrobić? - zapytałam
-Umów się z nim. Wszystko sobie wyjaśnicie - powiedziała i pocałowała mnie w czoło.
Kilka dni później
Siedziałam w kawiarni i czekałam na Erika. Spóźniał się, ale było to w jego stylu.
-Hej. Przepraszam, że musiałaś czekać. Nie miałem z kim zostawić małej, a nie chciałem jej ze sobą zabierać...Bardzo się ciesze z tego spotkania...- lekko się uśmiechnął.
-Chciałam Cię przeprosić...
-Za co? Kochanie...Nie zrobiłaś nic złego...To ja zawiniłem...-patrzył na mnie ze łzami w oczach.
-Nie chciałam z Tobą rozmawiać, gdy dzwoniłeś po rozstaniu...
-Nawet mnie to nie dziwi...Zrobiłem coś czego nie powinnaś mi wybaczyć...
-Wychowujesz ją sam? - zapytałam.
-Tak...Ona...Ona jej nie chciała. Po urodzeniu zostawiła tylko kartke z wyjśnieniami, że nie nadaje się na matkę...Wiesz to pewnie z tych kolorowych gazet?
-Nie...-powiedziałam.
-Nic się nie zmieniłaś przez te dwa lata...Dalej jesteś taka piękna...-powiedział i pogłaskał mnie po policzku.
Rok później
Stałam przed lustrem i podziwiałam swoją ślubną suknie.
-Pięknie wyglądasz wnusiu - powiedziała babcia i pocałowała mnie w czoło.
-Dobrze, że jesteś w końcu szczęśliwa - moja przyjaciółka oparła głowe na moim ramieniu po czym serdecznie mnie przytuliła.
-Mamooo! Tata czeka na dole na Ciebie!
-Już idę córeczko - powiedziałam zadowolona i wzięłam dziewczynkę na ręce. Zeszłyśmy do salonu gdzie czekał Erik w garniturze.
-Moje dwie najpiękniejsze kobiety - powiedział i mocno nas do siebie przytulił.
-A ja to co? - zaśmiała się babcia.
-Wszyscy jesteście piękni, ale chodźcie już, bo wszyscy już na nas czekają - moja przyjaciółka zaczęła nas poganiać.
-Już idziemy- powiedziałam i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Kilka godzin później
-To jest najlepszy dzień w moim życiu- powiedziałam w stronę ukochanego.
-Mój też kochanie - powiedział i pocałował mnie w usta.