sobota, 4 lutego 2017

Saul Niguez

Cześć kochane! W zamówieniu byli podani trzej sportowcy, więc wybrałyśmy jednego  i padło na Saula xD Życzymy miłego czytania ☺

Nerwowo chodziłem po mieszkaniu i czekałem na powrót mojej ukochanej. Wiedziałem jak ta rozmowa może się potoczyć. W jej oczach byłem teraz zwykłym kłamcą i świnią. Obwiniała mnie o coś czego nie zrobiłem i nigdy bym nie zrobił...
-Cześć...-odwróciłem się i zobaczyłem ją stojącą w drzwiach.
-Cześć.-odpowiedziałem.
-Przyszłam po swoje rzeczy. Nie zostanę z Tobą ani minuty dłużej.-powiedziała chłodno i otworzyła szafę na ubrania.
-Ile razy mam Ci tłumaczyć, że Cię nie zdradziłem? Ta kretynka przyszła do mnie i sama się rozebrała. Nie dotknąłbym jej! Przecież kocham tylko Ciebie!-próbowałem przekonać ukochaną do zmiany decyzji.
-Spałeś z nią! Przyznaj się!-wrzasnęła.
-Nie spałem z nią! Nic do niej nie czuje! Zrozum to!
-Nie wierzę Ci...-wzięła walizkę do ręki i wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami.

Dwa tygodnie później
Wściekły wyszedłem ze stadionu. Po chwili dogonił mnie Griezmann.
-Czego chcesz??-warknąłem.
-Jak masz ochotę pogadać to ja zawsze mogę Cię wysłuchać.-powiedział.
-Daruj sobie. Nie potrzebuje się nikomu zwierzać!
-Stary rób co chcesz, ale jak dalej będziesz przychodził na treningi na kacu to wątpię żebyś w tym sezonie grał chociaż w jednym meczu.-francuz popatrzył na mnie z politowaniem.
-Masz rację. Będę robił co będę chciał.-powiedziałem i wsiadłem do auta.
Jakiś czas później wróciłem do domu. Nie mogłem jednak usiedzieć w mieszkaniu i postanowiłem wyjść. Problemy jakie ostatnio miałem same zadecydowały za mnie gdzie pójdę. Pół godziny po wyjściu z domu znalazłem się w barze. Popijałem kolejnego drinka, gdy obok mnie usiadła pewna dziewczyna. Miała włosy w kolorze złocistego blondu, które były spięte w wysokiego kucyka. Przez dziesięć minut siedziała i przyglądała się jak zatapiam swoje smutki.
-Chodź. Życie jest zbyt piękne i krótkie żeby tyle pić.-uśmiechnęła się do mnie szeroko i złapała mnie za rękę.
-Idziemy do mnie czy do Ciebie?-zapytałem gdy wyszliśmy na zewnątrz.
-Najpierw pójdziemy na jedzenie, a potem ja wrócę do siebie, a Ty do siebie.-powiedziała rozbawiona.
Pół godziny później siedziałem z blondynką w barze i czekaliśmy na jedzenie, które sama dla nas wybrała. Wnętrze tego miejsca było nieco specyficzne, bo wyglądało trochę jak korytarz, długi wąski. Był tu mocny ścisk, to miejsce zapełnione było ludźmi.
-Nigdy tu nie byłem.-powiedziałem patrząc na nią.
-Dzisiaj masz okazję tu być. Podają tu pyszne jedzenie, sam się z resztą przekonasz!-powiedziała głośno przekrzykując tłum.
-Często tu bywasz?-zapytałem po jakimś czasie, gdy już jedliśmy a ludzi było już coraz mniej.
-Kiedyś przychodziłam tu częściej.- odpowiedziała.
-Miałaś rację. Dawno nie jadłem takiego dobrego jedzenia. W sumie mam dietę, dlatego nie zawsze mogę sobie pozwolić na objadanie się.-uśmiechnąłem się do niej.
-Lepiej się objadać niż pić. - odpowiedziała.
-Co kto lubi.- zaśmiałem się.
-Chodź. Za godzinę zamykają. Przed zamknięciem są tu mega tłumy.-wstała, a ja podążyłem za nią.
-Gdzie teraz idziemy?-zapytałem.
-Przed siebie?-zapytała, a uśmiech nie schodził z jej twarzy.
-Jutro mam wolne, więc mogę iść byle gdzie. Przed siebie też mi pasuje. -odpowiedziałem.
Patrzyłem na nią i jej lekki uśmiech, który nadal gościł na jej twarzy.
-Czym się zajmujesz?-zapytałem przerywając ciszę.
-Chwilowo pomagam siostrze. Opiekuję się jej dzieciakami. - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
-Ciebie się nie zapytam kim jesteś i co robisz. Mój tata to zapalony kibic. Ogląda wszystkie mecze Twojej drużyny.-powiedziała rozbawiona.
-W następnym meczu nie zagram. Trener usadził mnie na ławce.
-Masz problemy?-zapytała bardziej stwierdzając.
-Jakiś czas temu siedziałem sam w mieszkaniu i wtedy przyszła koleżanka mojej dziewczyny. Powiedziała, że na nią poczeka i...zaczęła mnie podrywać, a wtedy do domu wróciła moja dziewczyna...
-Zdradziłeś ją?-zapytała.
-Nie. Nigdy bym jej nie zdradził. Kocham ją, ale ona mi nie wierzy. Wyprowadziła się i nawet nie chce odbierać moich telefonów. Nie wierzy mi...-powiedziałem patrząc w jej oczy.
-Gdyby Cię mocno kochała to uwierzyła by Tobie, a nie tej swojej koleżance.-powiedziała ze spokojem.
-Łatwo Ci powiedzieć...
-To co było jest za nami. Skoro nie chce Cię nawet wysłuchać to znaczy, że jej nie zależy na ratowaniu waszego związku. Nie przejmuj się. Życie się nie kończy. Przeciwnie. Otwiera przed Tobą drzwi do czegoś niezapomnianego. Chodź.-uśmiechnęła się szeroko, a ja po raz kolejny podążyłem za nią.
-Serio? Lubisz chodzić nocą po parku?-zapytałem, gdy spacerowaliśmy między alejkami.
-Chodzić po parku uwielbiam! Nocą już niekoniecznie.-odpowiedziała zadowolona.
-Dzisiaj dorwałaś mnie, więc możesz sobie pochodzić.
-Dokładnie tak! Przynajmniej nie jestem sama w obawie, że ktoś coś mi zrobi.-powiedziała rozbawiona.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Rozmawialiśmy bardzo długo. Po kilku godzinach odprowadziłem ją do domu, a sam wróciłem do swojego mieszkania.

Dwa tygodnie później
Usiadłem na ławce w szatni. Koledzy próbowali mnie wyciągnąć na piwo wieczorem, ale odmówiłem. Miałem w głowie inny plan na dzisiejszy wieczór. Wracając do domu, uświadomiłem sobie, że nawet nie mam numeru do blondynki. Miałem jednak jej adres. Kilka godzin później stałem przed drzwiami jej domu. Niepewnie zapukałem. Otworzyła mi starsza pani.
-Ty do mojej wnuczki?-zapytała podejrzliwie.
-Tak...Mam do niej sprawę.-odpowiedziałem.
-Poczekaj chwilę.-staruszka zamknęła mi drzwi przed nosem. Stałem i czekałem, aż po kilku minutach wyszła moja znajoma blondynka.
-Heej. Co tu robisz?-zapytała ze swoim szczerym uśmiechem na ustach.
-Masz może ochotę pochodzić po parku? Albo może zjeść coś w moim towarzystwie? Dzisiaj ja stawiam!-powiedziałem śmiejąc się.
-Wiesz...Myślę, że możemy się przejść.-powiedziała i zniknęła za drzwiami, ale po kilku minutach wyszła i poszliśmy razem.
-Twoja babcia chyba bardzo się o Ciebie martwi. Myślałem, że mnie wzrokiem zabije, gdy o Ciebie zapytałem.
-Cała moja rodzina się tak o mnie martwi. Najchętniej by wszędzie za mną chodzili. Tak jest teraz, a co będzie potem?-zaśmiała się.
-Jak znajdziesz sobie porządnego chłopaka, to może będą wiedzieli że jesteś w dobrych rękach i krzywda Ci się nie stanie. - powiedziałem, a w myślach wyobraziłem sobie siebie przy jej boku.
-Taa...Jasne. Nie szukam miłości.-jej twarz nagle zrobiła się mniej roześmiana niż zawsze.
-Dlaczego?-zapytałem zaciekawiony.
-Mam nowotwór. Nie muszę Ci chyba tłumaczyć co to jest. Za parę dni zaczynam leczenie. Nie wiem jak długo pożyję i czy warto jest szukać miłości. Mam rodzinę, która mi daję siłę. Nikogo więcej nie potrzebuje.-westchnęła ciężko.
-A ja? Po co wtedy mnie wyciągnęłaś z baru?-zapytałem lekko zirytowany.
-Widziałam, że masz jakiś problem. Chciałam Cię oderwać od tego czym się zadręczałeś...Przepraszam. Chciałam dobrze.-uśmiechnęła się lekko.
-Nie przepraszaj...-powiedziałem.
-Nie myślałam, że dzisiaj przyjdziesz.-powiedziała ze szczerością w oczach.
-Jutro też przyjdę. Pojutrze też. Każdego dnia będę do Ciebie przychodził.-patrzyłem w jej oczy.
-Po co?-zapytała szeptem.
-Chcę być przy Tobie.-wyznałem.
-Przecież Ty mnie nawet dobrze nie znasz.-spojrzała smutna.
-Chce Cię poznać! Może będę mógł pomóc jakoś finansowo?
-Nie...Nie przychodź. Narobisz mi nadzieii...Lepiej będzie jeśli teraz już pójdziesz i więcej do mnie przyjdziesz.-powiedziała cicho.
-Zostanę. Będę przy Tobie i razem to wszystko przetrwamy. - przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem delikatnie w usta...

Koniec 
Kasia Popowska - Dryfy
Kasia Popowska - Dryfy
Kasia Popowska - Dryfy

1 komentarz: