Heej :* Jest sobota, więc zapraszamy do czytania kolejnego opowiadania :-D To zdjęcie mega nam się podoba, chociaż sam zawodnik jest z Tottenhamu, którego nie lubimy xd
Mimo to zdjęcie jest cudowne, piękne i urocze :* Och i ach :D
Stałam w kolejce po ulubione ciasto mojego synka. Byłam spóźniona już 15 minut. Wkurzyłam się i wyszłam z cukierni. Szłam bardzo szybko i nawet nie zauważyłam jak wpadłam na pewnego mężczyznę. Patrzyliśmy sobie w oczy. Dawno nie czułam tego co w tamtym momencie. Motyle w brzuchu na widok jakiegokolwiek chłopaka. Był bardzo przystojny. Najbardziej podobały mi się jego oczy...Po kilku sekundach patrzenia się na niego, wyminęłam go i poszłam w swoją stronę. Przez cały dzień nie mogłam się na niczym skupić. Cały czas myślałam o tym chłopaku...Potem jednak miałam inne sprawy na głowie i przestałam o nim myśleć...
Kilka dni później.
Zaprowadziłam syna do przedszkola i wracałam do domu. Mroźne powietrze sprawiało, że chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Nie lubiłam zimy. Jeszcze bardziej nie lubiłam świąt Bożego Narodzenia. Spędzałam je sama z synem za każdym razem. Miałam rodzinę, ale od kiedy urodził się Christian wszyscy się ode mnie odwrócili. Z rozmyśleń wyrwał mnie mężczyzna na którego wpadłam.
-Znowu na Ciebie wpadam.-popatrzyłam na chłopaka, którego ostatnio spotkałam w ten sam sposób.
Chciałam odejść, ale zatrzymał mnie.
-Modliłem się żeby znowu Cię spotkać. Bóg mnie wysłuchał.-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Mnie Bóg chyba nie kocha...Przepraszam, ale muszę iść. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
-Nie idź. Zaczekaj. - powiedział błagalnie.
-Naprawdę muszę iść. My się nawet nie znamy...
-Jestem Erik. Już moje imię znasz. Gdzie Ci się tak spieszy? Jest ósma rano. -powiedział, a uśmiech nie znikał mu z twarzy.
-Idę do domu.
-Do domu? To ostro zabalowałaś jak tak.-zaśmiał się.
-Odprowadzałam syna do przedszkola.
-Masz syna? Jak ma na imię?
-Kim Ty w ogóle jesteś?-zapytałam, gdy zorientowałam się, że idzie obok mnie i próbuję nawiązać rozmowę.
-Jestem Erik, gram w piłkę nożną i śnisz mi się od dnia w którym Cię zobaczyłem.
-Dobrze Erik. Wysłuchałam Cię, a teraz życzę Ci miłego dnia i szybkiego powrotu do domu.-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i poszłam w swoją stronę. O dziwo nie poszedł za mną. Ucieszyłam się z tego powodu. Następnego dnia zaprowadzałam syna do przedszkola. Gdy wracałam spotkałam chłopaka, którego widziałam wczoraj.
-Hej.-powiedział ze szczerym uśmiechem.
-Śledzisz mnie??-zapytałam zdziwiona.
-Nie no coś Ty...Po prostu miałem nadzieję, że znowu się zobaczymy...
-Czego Ty chcesz ode mnie????-zapytałam. Miałam go dość.
-Umówisz się ze mną?-zapytał z miłym uśmiechem.
-A po co?
-Jak się ze mną umówisz to dam Ci spokój. Inaczej codziennie będziesz mnie spotykała, bo nie będę umiał sobie Ciebie odpuścić.
-A ja może mam męża co?-zapytałam z pewnością siebie, że może zaraz sobie da spokój.
-Nie masz obrączki. Z resztą nie wyglądasz na mężatkę.-powiedział z radością.-To co pójdziesz ze mną na kolację?
-Już Ty sobie nie planuj nie wiadomo czego. Jedyne co mogę Ci zaoferować to spacer. I to będzie nasze ostatnie spotkanie rozumiesz?-pogroziłam mu palcem.
-A jak Ci się spodobam?-zapytał.
-Nie podobasz mi się wcale i to się nie zmieni. - skłamałam.
-To kiedy na ten spacer?
-Jutro. Dzisiaj nie mam czasu.
-Nie mogę się doczekać jutra.-powiedział zadowolony.
-Pójdę raz i będę miała spokój...-powiedziałam pod nosem i skierowałam się do swojego mieszkania.
Następnego dnia.
Stałam i marzłam w miejscu gdzie miałam spotkać Erika. Spojrzałam w telefon.
-Jeszcze 5 minut i idę.-powiedziałam zła sama do siebie.
-Nie idź...Jestem.-odwróciłam się i zobaczyłam Erika.
-Po co Ci te kwiatki??-zapytałam.
-To dla Ciebie.-powiedział uśmiechnięty.
-Nie lubię kwiatków...-powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Mam je wyrzucić?-zapytał ze smutkiem.
-Niee...Daj, wezmę...-powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-Pójdziemy może na kawę?-zaproponował.
-Nie...-powiedziałam cicho.
-Przecież widzę, że Ci zimno. Chodź idziemy.-powiedział i poszedł w stronę galerii handlowej.
-Jeszcze trzy tygodnie i święta.-powiedział zadowolony kiedy chodziliśmy koło sklepów, które były przystrojone na zbliżające się Boże Narodzenie.
-Ta...Święta i po świętach...-powiedziałam pod nosem.
-Nie lubisz świąt??-zapytał zdziwiony.
-Nienawidzę...-wyszeptałam.
-Ale Twój syn chyba lubi?
-No lubi...
-Jesteś strasznie tajemnicza...-powiedział.
-Nie lubię mówić o sobie...
-A co lubisz?-zapytał rozbawiony.
Popatrzyłam na niego i pierwszy raz się do niego uśmiechnęłam szczerze.
-Lubię spędzać czas z synkiem i jeść gorzką czekoladę.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Ja lubię grać w piłkę. To moje całe życie. Nie wyobrażam sobie co miałbym robić, gdybym teraz nie był piłkarzem.
-Ja o piłce nie wiem nic...Nawet nie wiem co to faul...a spalony to już w ogóle...
-W Twoim domu nikt nie oglądał meczy?? Tata albo brat?
-Możemy zmienić temat?-zapytałam chłodno.
-Jasne...Jeśli powiedziałem coś nie tak...to przepraszam...
Uśmiechnęłam się do niego lekko i spuściłam głowę. Poszliśmy na kawę. Nie zwróciłam uwagi kiedy mijały kolejne godziny, a miał być tylko spacer...
Trzy tygodnie później.
Erik miał być tylko zwykłym znajomym z którym raz się spotkam i nic więcej się nie wydarzy. Było jednak inaczej. Piłkarz sprawiał, że coraz częściej się uśmiechałam. Zaprzyjaźnił się nawet z moim synem. Przygotowywałam obiad, gdy poczułam jego dotyk.
-Chciałbym żebyś gdzieś ze mną pojechała...-powiedział.
-Gdzie?-zapytałam spokojna.
-Chcę żebyś poznała moich rodziców.- na te słowa łyżka, którą miałam w ręku upadła na podłogę.
-Nie...Erik nie...-powiedziałam zdenerwowana.
-Dlaczego? Jesteś kimś ważnym dla mnie. Chcę żebyś ich poznała!
-Erik...Ile my się znamy? Nie, po prostu nie.
-Za kilka dni święta...Jak je spędzasz?
-Będę tu z Christianem. Nigdzie się stąd nie wybieram.-powiedziałam szczerze.
-Twoja rodzina do Ciebie przyjedzie?
-Nie.
-No właśnie. Jedź ze mną do moich rodziców!-powiedział.
-Erik nigdzie z Tobą nie pojadę!-powiedziałam wściekła na chłopaka.
-Przecież jesteśmy ze sobą tak blisko...Kochamy się...-powiedział obejmując mnie czule.
-To jest błąd, że jesteśmy razem.-powiedziałam.
-Dlaczego?-zapytał oburzony.
-Ja nie jestem dla Ciebie...-powiedziałam.
-Jak to nie? Nie przeszkadza mi Twój synek! Ja chce być razem z wami.-mówił przepełniony szczerością.
-Ale Ty o mnie nic nie wiesz!-krzyknęłam.
-Do jasnej cholery nic mi nie chcesz o sobie opowiadać! Jak mam coś o Tobie wiedzieć??-zapytał wściekły.
-Wyjdź...Idź już. Po prostu wyjdź i więcej tu nie przychodź.-otworzyłam mu drzwi od mieszkania i kazałam mu wychodzić.
Opuścił moje mieszkanie, a ja zalałam się łzami. Synek podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Mamusiu...Czemu płaczesz?-zapytał Christian.
-Nie ważne skarbie. Kocham Cię. Pamiętaj o tym.-powiedziałam przez łzy.
-Kocham Cię mamo.-powiedział i zaczął wycierać moje łzy swoimi małymi rączkami.
Następnego dnia.
Stałam i patrzyłam na śnieg, który padał za oknem. Jutro Boże Narodzenie...Usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Przestraszona poszłam otworzyć.
-Musimy porozmawiać!!-Erik wszedł do mojego mieszkania wściekły.
-O czym?-powiedziałam ledwo słyszalnie.
-O tym!-rzucił mi na stół zdjęcia na których byłam...
-Skąd to masz?
-Nie ważne skąd! To jest prawda??
Milczałam. Czułam jak łzy zaraz zaczną spływać po moich czerwonych ze wstydu policzkach.
-Jesteś...prostytutką? Powiedz mi! Cholera jasna powiedz mi!-krzyczał wściekły.
-Robiłam to dla Christiana...-powiedziałam i wybuchnęłam płaczem.
-Dlaczego mnie oszukałaś?? Mówiłaś, że sprzątasz biurowce w nocy, dlatego przychodzi opiekunka do małego, a Ty...Ty się puszczałaś!- krzyczał rozwścieczony.
-Nic nie rozumiesz! Jak zaszłam w ciążę miałam 18 lat...Rodzice nie chcieli mnie znać. Wyrzucili mnie z domu, nikt nie chciał mi pomóc. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Musiałam sobie jakoś radzić. Robiłam to dla syna, żeby niczego mu nie brakowało...-mówiłam wycierając łzy rękawem.
-Jesteś zwykłą dziwką!-powiedział i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami...
Boże Narodzenie.
Siedziałam na łóżku w piżamie i z lekkim uśmiechem na ustach przyglądałam się jak mój mały synek otwiera prezent świąteczny. Był taki szczęśliwy jak ja kiedyś...
-Mamusiu...A czemu Ty nic nigdy nie dostajesz?-zapytał.
-Bo Ty jesteś moim największym prezentem! Twój uśmiech kochanie.-przytuliłam syna i pocałowałam go w czoło. Usłyszałam pukanie do drzwi, gdy je otworzyłam byłam strasznie zdziwiona.
-Jeśli przyszedłeś mnie wyzwać to żegnam...-powiedziałam bezsilna i chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale był silniejszy.
-Niee...Przyszedłem dać Christianowi prezent...-powiedział, a ja wpuściłam go do środka.
-Wujeeeeeek!-mój syn był jeszcze bardziej szczęśliwy, gdy zobaczył Erika.
-Hej mały!-wziął go na ręce i pocałował w głowę.
Rozczulił mnie ten widok. Głośno westchnęłam i poszłam do łazienki, aby nikt nie widział moich łez. Po chwili wyszłam i poszłam zrobić coś do jedzenia. Erik ustał obok mnie i przyglądał mi się.
-Przepraszam...-wyszeptał.
-Nie masz za co mnie przepraszać. Jestem zwykłą dziwką...-powiedziałam nie patrząc na niego.
-Jesteś cudowną osobą...Poświęciłaś się dla swojego dziecka...
-Jasne...Na pewno tak uważasz.-powiedziałam nie wierząc w jego słowa.
-Chce te święta spędzić z wami...
-Z dziwką? I jej dzieciakiem?-powiedziałam dławiąc się łzami.
-To nasze Święta, nasze Święta, ze mną jesteś Ty, a z Tobą ja...A z nami Twój syn, którego traktuję jak swojego. Kocham Cię...Pomogę Ci i wyjdziesz z tego gówna.- powiedział przytulając mnie do siebie.
-Nie zostawisz mnie??-zapytałam płacząc.
-Kochanie...Nigdy Cię nie zostawię! Kocham Cię!- powiedział całując moje mokre policzki.
-Ja też was kocham.-Christian przyszedł i wszyscy zaczęliśmy się przytulać.
Pięć lat później.
Siedziałam i patrzyłam jak Christian rozpakowuje prezenty razem ze swoją młodszą siostrą.
-Nie rozpakujesz swojego?-mój mąż wyszeptał mi do ucha.
-Nie muszę. Ty jesteś moim prezentem. Moim skarbem...Kocham Cię Erik...-powiedziałam i pocałowałam męża.
-Ja Ciebie też kochanie.-powiedział przytulając mnie do siebie.
-Znowu na Ciebie wpadam.-popatrzyłam na chłopaka, którego ostatnio spotkałam w ten sam sposób.
Chciałam odejść, ale zatrzymał mnie.
-Modliłem się żeby znowu Cię spotkać. Bóg mnie wysłuchał.-powiedział uśmiechając się do mnie.
-Mnie Bóg chyba nie kocha...Przepraszam, ale muszę iść. - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
-Nie idź. Zaczekaj. - powiedział błagalnie.
-Naprawdę muszę iść. My się nawet nie znamy...
-Jestem Erik. Już moje imię znasz. Gdzie Ci się tak spieszy? Jest ósma rano. -powiedział, a uśmiech nie znikał mu z twarzy.
-Idę do domu.
-Do domu? To ostro zabalowałaś jak tak.-zaśmiał się.
-Odprowadzałam syna do przedszkola.
-Masz syna? Jak ma na imię?
-Kim Ty w ogóle jesteś?-zapytałam, gdy zorientowałam się, że idzie obok mnie i próbuję nawiązać rozmowę.
-Jestem Erik, gram w piłkę nożną i śnisz mi się od dnia w którym Cię zobaczyłem.
-Dobrze Erik. Wysłuchałam Cię, a teraz życzę Ci miłego dnia i szybkiego powrotu do domu.-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i poszłam w swoją stronę. O dziwo nie poszedł za mną. Ucieszyłam się z tego powodu. Następnego dnia zaprowadzałam syna do przedszkola. Gdy wracałam spotkałam chłopaka, którego widziałam wczoraj.
-Hej.-powiedział ze szczerym uśmiechem.
-Śledzisz mnie??-zapytałam zdziwiona.
-Nie no coś Ty...Po prostu miałem nadzieję, że znowu się zobaczymy...
-Czego Ty chcesz ode mnie????-zapytałam. Miałam go dość.
-Umówisz się ze mną?-zapytał z miłym uśmiechem.
-A po co?
-Jak się ze mną umówisz to dam Ci spokój. Inaczej codziennie będziesz mnie spotykała, bo nie będę umiał sobie Ciebie odpuścić.
-A ja może mam męża co?-zapytałam z pewnością siebie, że może zaraz sobie da spokój.
-Nie masz obrączki. Z resztą nie wyglądasz na mężatkę.-powiedział z radością.-To co pójdziesz ze mną na kolację?
-Już Ty sobie nie planuj nie wiadomo czego. Jedyne co mogę Ci zaoferować to spacer. I to będzie nasze ostatnie spotkanie rozumiesz?-pogroziłam mu palcem.
-A jak Ci się spodobam?-zapytał.
-Nie podobasz mi się wcale i to się nie zmieni. - skłamałam.
-To kiedy na ten spacer?
-Jutro. Dzisiaj nie mam czasu.
-Nie mogę się doczekać jutra.-powiedział zadowolony.
-Pójdę raz i będę miała spokój...-powiedziałam pod nosem i skierowałam się do swojego mieszkania.
Następnego dnia.
Stałam i marzłam w miejscu gdzie miałam spotkać Erika. Spojrzałam w telefon.
-Jeszcze 5 minut i idę.-powiedziałam zła sama do siebie.
-Nie idź...Jestem.-odwróciłam się i zobaczyłam Erika.
-Po co Ci te kwiatki??-zapytałam.
-To dla Ciebie.-powiedział uśmiechnięty.
-Nie lubię kwiatków...-powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Mam je wyrzucić?-zapytał ze smutkiem.
-Niee...Daj, wezmę...-powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-Pójdziemy może na kawę?-zaproponował.
-Nie...-powiedziałam cicho.
-Przecież widzę, że Ci zimno. Chodź idziemy.-powiedział i poszedł w stronę galerii handlowej.
-Jeszcze trzy tygodnie i święta.-powiedział zadowolony kiedy chodziliśmy koło sklepów, które były przystrojone na zbliżające się Boże Narodzenie.
-Ta...Święta i po świętach...-powiedziałam pod nosem.
-Nie lubisz świąt??-zapytał zdziwiony.
-Nienawidzę...-wyszeptałam.
-Ale Twój syn chyba lubi?
-No lubi...
-Jesteś strasznie tajemnicza...-powiedział.
-Nie lubię mówić o sobie...
-A co lubisz?-zapytał rozbawiony.
Popatrzyłam na niego i pierwszy raz się do niego uśmiechnęłam szczerze.
-Lubię spędzać czas z synkiem i jeść gorzką czekoladę.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Ja lubię grać w piłkę. To moje całe życie. Nie wyobrażam sobie co miałbym robić, gdybym teraz nie był piłkarzem.
-Ja o piłce nie wiem nic...Nawet nie wiem co to faul...a spalony to już w ogóle...
-W Twoim domu nikt nie oglądał meczy?? Tata albo brat?
-Możemy zmienić temat?-zapytałam chłodno.
-Jasne...Jeśli powiedziałem coś nie tak...to przepraszam...
Uśmiechnęłam się do niego lekko i spuściłam głowę. Poszliśmy na kawę. Nie zwróciłam uwagi kiedy mijały kolejne godziny, a miał być tylko spacer...
Trzy tygodnie później.
Erik miał być tylko zwykłym znajomym z którym raz się spotkam i nic więcej się nie wydarzy. Było jednak inaczej. Piłkarz sprawiał, że coraz częściej się uśmiechałam. Zaprzyjaźnił się nawet z moim synem. Przygotowywałam obiad, gdy poczułam jego dotyk.
-Chciałbym żebyś gdzieś ze mną pojechała...-powiedział.
-Gdzie?-zapytałam spokojna.
-Chcę żebyś poznała moich rodziców.- na te słowa łyżka, którą miałam w ręku upadła na podłogę.
-Nie...Erik nie...-powiedziałam zdenerwowana.
-Dlaczego? Jesteś kimś ważnym dla mnie. Chcę żebyś ich poznała!
-Erik...Ile my się znamy? Nie, po prostu nie.
-Za kilka dni święta...Jak je spędzasz?
-Będę tu z Christianem. Nigdzie się stąd nie wybieram.-powiedziałam szczerze.
-Twoja rodzina do Ciebie przyjedzie?
-Nie.
-No właśnie. Jedź ze mną do moich rodziców!-powiedział.
-Erik nigdzie z Tobą nie pojadę!-powiedziałam wściekła na chłopaka.
-Przecież jesteśmy ze sobą tak blisko...Kochamy się...-powiedział obejmując mnie czule.
-To jest błąd, że jesteśmy razem.-powiedziałam.
-Dlaczego?-zapytał oburzony.
-Ja nie jestem dla Ciebie...-powiedziałam.
-Jak to nie? Nie przeszkadza mi Twój synek! Ja chce być razem z wami.-mówił przepełniony szczerością.
-Ale Ty o mnie nic nie wiesz!-krzyknęłam.
-Do jasnej cholery nic mi nie chcesz o sobie opowiadać! Jak mam coś o Tobie wiedzieć??-zapytał wściekły.
-Wyjdź...Idź już. Po prostu wyjdź i więcej tu nie przychodź.-otworzyłam mu drzwi od mieszkania i kazałam mu wychodzić.
Opuścił moje mieszkanie, a ja zalałam się łzami. Synek podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Mamusiu...Czemu płaczesz?-zapytał Christian.
-Nie ważne skarbie. Kocham Cię. Pamiętaj o tym.-powiedziałam przez łzy.
-Kocham Cię mamo.-powiedział i zaczął wycierać moje łzy swoimi małymi rączkami.
Następnego dnia.
Stałam i patrzyłam na śnieg, który padał za oknem. Jutro Boże Narodzenie...Usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Przestraszona poszłam otworzyć.
-Musimy porozmawiać!!-Erik wszedł do mojego mieszkania wściekły.
-O czym?-powiedziałam ledwo słyszalnie.
-O tym!-rzucił mi na stół zdjęcia na których byłam...
-Skąd to masz?
-Nie ważne skąd! To jest prawda??
Milczałam. Czułam jak łzy zaraz zaczną spływać po moich czerwonych ze wstydu policzkach.
-Jesteś...prostytutką? Powiedz mi! Cholera jasna powiedz mi!-krzyczał wściekły.
-Robiłam to dla Christiana...-powiedziałam i wybuchnęłam płaczem.
-Dlaczego mnie oszukałaś?? Mówiłaś, że sprzątasz biurowce w nocy, dlatego przychodzi opiekunka do małego, a Ty...Ty się puszczałaś!- krzyczał rozwścieczony.
-Nic nie rozumiesz! Jak zaszłam w ciążę miałam 18 lat...Rodzice nie chcieli mnie znać. Wyrzucili mnie z domu, nikt nie chciał mi pomóc. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Musiałam sobie jakoś radzić. Robiłam to dla syna, żeby niczego mu nie brakowało...-mówiłam wycierając łzy rękawem.
-Jesteś zwykłą dziwką!-powiedział i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami...
Boże Narodzenie.
Siedziałam na łóżku w piżamie i z lekkim uśmiechem na ustach przyglądałam się jak mój mały synek otwiera prezent świąteczny. Był taki szczęśliwy jak ja kiedyś...
-Mamusiu...A czemu Ty nic nigdy nie dostajesz?-zapytał.
-Bo Ty jesteś moim największym prezentem! Twój uśmiech kochanie.-przytuliłam syna i pocałowałam go w czoło. Usłyszałam pukanie do drzwi, gdy je otworzyłam byłam strasznie zdziwiona.
-Jeśli przyszedłeś mnie wyzwać to żegnam...-powiedziałam bezsilna i chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale był silniejszy.
-Niee...Przyszedłem dać Christianowi prezent...-powiedział, a ja wpuściłam go do środka.
-Wujeeeeeek!-mój syn był jeszcze bardziej szczęśliwy, gdy zobaczył Erika.
-Hej mały!-wziął go na ręce i pocałował w głowę.
Rozczulił mnie ten widok. Głośno westchnęłam i poszłam do łazienki, aby nikt nie widział moich łez. Po chwili wyszłam i poszłam zrobić coś do jedzenia. Erik ustał obok mnie i przyglądał mi się.
-Przepraszam...-wyszeptał.
-Nie masz za co mnie przepraszać. Jestem zwykłą dziwką...-powiedziałam nie patrząc na niego.
-Jesteś cudowną osobą...Poświęciłaś się dla swojego dziecka...
-Jasne...Na pewno tak uważasz.-powiedziałam nie wierząc w jego słowa.
-Chce te święta spędzić z wami...
-Z dziwką? I jej dzieciakiem?-powiedziałam dławiąc się łzami.
-To nasze Święta, nasze Święta, ze mną jesteś Ty, a z Tobą ja...A z nami Twój syn, którego traktuję jak swojego. Kocham Cię...Pomogę Ci i wyjdziesz z tego gówna.- powiedział przytulając mnie do siebie.
-Nie zostawisz mnie??-zapytałam płacząc.
-Kochanie...Nigdy Cię nie zostawię! Kocham Cię!- powiedział całując moje mokre policzki.
-Ja też was kocham.-Christian przyszedł i wszyscy zaczęliśmy się przytulać.
Pięć lat później.
Siedziałam i patrzyłam jak Christian rozpakowuje prezenty razem ze swoją młodszą siostrą.
-Nie rozpakujesz swojego?-mój mąż wyszeptał mi do ucha.
-Nie muszę. Ty jesteś moim prezentem. Moim skarbem...Kocham Cię Erik...-powiedziałam i pocałowałam męża.
-Ja Ciebie też kochanie.-powiedział przytulając mnie do siebie.