sobota, 5 listopada 2016

Dariusz Formella

Witajcie! :) Dodajemy Darka, który tupał nogą i nie chciał się napisać, dlatego wyszło coś takiego xDD Może wam się spodoba :) Jeżeli będziecie zawiedzione opowiadaniem to bądźcie cierpliwe :D Następne opowiadania będą lepsze (tak nam się wydaje) :D Buziaki <3 




Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Wstałam z łóżka i odebrałam telefon.
-Haloo?-powiedziałam zaspana do słuchawki.
-Hej kochana. Słuchaj musisz mi pomóc. Mój tata jest w szpitalu...Ja muszę jechać do domu, pomóc mamie.-usłyszałam moją przyjaciółkę Aldonę.
-Jasne. Jedź. -powiedziałam, nieświadoma na co się właśnie zgodziłam.
-Kochana jesteś! Zaraz Ci podeślę adres. -powiedziała, a ja nagle obudziłam się do życia.
-Chwila! Moment!! Jaki adres??-zapytałam zdziwiona.
-No domu panny młodej. Miałam dzisiaj robić zdjęcia na ślubie i na weselu, ale nie mogę, bo muszę jechać...
-A ja już się cieszyłam, że chociaż jedna sobota wolna od tego latania z aparatem...-westchnęłam.
-Zrób to dla mnie. Proszę. Mogę za Ciebie jechać na chrzciny robić zdjęcia w następną niedzielę. Hm?? - próbowała mnie przekonać.
-Spoko. Pojadę. -mruknęłam.
Zakończyłam rozmowę z Aldoną i poszłam się umyć. Po godzinie 15 ubrałam się w ciemne spodnie i białą koszulę z czarnymi wzorkami i wpuściłam ją w spodnie. Na stopy nałożyłam czarne trampki, a włosy związałam w kucyka. Nałożyłam kilka bransoletek na nadgarstek i poszłam się lekko umalować. Gdy byłam już gotowa zabrałam swój plecak w którym miałam lustrzankę i inne potrzebne rzeczy i wyszłam z kawalerki zamykając ją na klucz. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu panny młodej. 40 minut później byłam w małym miasteczku za Poznaniem. Podjechałam pod dom w którym miałam zrobić zdjęcia Izabeli, która miała dzisiejszego dnia swój najlepszy dzień w życiu. Zapukałam do drzwi, a miły grubszy pan wpuścił mnie do środka. Ze schodów schodziła akurat wysoka blondynka. Była ładna, a jej duże pełne usta i spory biust na pewno powaliły Pana Młodego na kolana. Przywitałam się z nią i objaśniłam sytuację.
-Aldona nie mogła dzisiaj przyjechać z powodu pewnych problemów rodzinnych...Przyjechałam w jej zastępstwie. -uśmiechnęłam się życzliwie.
-Fotograf nawalił, Darka nie ma...Mamo. ..-blondynka zaniosła się płaczem i spojrzała na swoją rodzicielkę.
-Izuś uspokój się. Darek zaraz przyjedzie, a ta Pani na pewno robi świetne zdjęcia. Nie płacz, bo się makijaż rozmaże!-rudowłosa kobieta zaczęła ją pocieszać.
Darek...I wszystko jasne. Też kiedyś znałam pewnego Darka...Wolę jednak nie przypominać sobie o człowieku przez którego bardzo cierpiałam...
-Nie zawiedzie się Pani na mnie. Proszę nie płakać. Wszystko będzie dobrze.-uśmiechnęłam się do niej.
-Słyszysz Iza? Nie zamartwiaj się. - jej matka przytuliła ją do siebie.
W tym momencie drzwi się otworzyły, a do domu ktoś wszedł. Odwróciłam głowę...Zrobiło mi się słabo...
-Gdzieś Ty był?? Dzwoniłam tyle razy!-blondynka zaczęła krzyczeć.
-Musiałem jechać w jedno miejsce...-powiedział zmieszany, gdy mnie zauważył.
-Dzisiaj?? W taki ważny dzień?? Darek! Ty jesteś nienormalny!-Iza pobiegła na górę i po chwili usłyszałam głośnie trzaśnięcie drzwiami.
-Pójdę do niej.-rudowłosa kobieta pobiegła za córką po schodach.
-Co Ty chłopie odstawiasz? Poważny jesteś? Ty chcesz rodzinę z moją córką zakładać? A może Ty chciałeś zwiać? Rozmyśliłeś się czy co? -ojciec panny młodej był strasznie zły.Młody chłopak nic nie odpowiedział.  Po chwili jego przyszły teść skierował się w stronę drzwi i wyszedł z domu. Zostaliśmy tylko my.
-Narozrabiałeś...-powiedziałam i spojrzałam na jego twarz.
-Ta...A Ty? Co Ty tu w ogóle robisz?? Przyjechałaś się zemścić po tych kilku latach??-zapytał.
-Przyjechałam do pracy.-powiedziałam i wyjęłam z plecaka aparat. Po chwili drzwi się otworzyły, a do domu weszło dużo osób.

Jakiś czas później.
-Ja...Ja Dariusz...-Formella wymawiał powoli słowa przysięgi małżeńskiej. Podeszłam bliżej z aparatem i zrobiłam zdjęcie jak ślubuję swojej narzeczonej wierność. Szkoda, że on nie wie co to znaczy być wiernym...
-Darek...-Iza szepnęła do niego, a ten patrzył się na mnie jak sroka w gnat, i nic nie mówił. Wycofałam się trochę tak, aby na mnie nie patrzył.
-Ja Dariusz biorę sobie Ciebie Izabelo za żonę...
Po mszy młodzi wyszli przed kościół. Podeszłam z lustrzanką i zaczęłam robić im zdjęcia. Byłam na wielu ślubach, ale nigdy nie widziałam czegoś takiego. Pani Młoda uśmiechająca się sztucznie do zdjęć, jej mąż rozglądający się dookoła z widocznym grymasem na twarzy. Przyzwyczaiłam się raczej do radości jaką ludzie tryskali po wyjściu z kościoła po ślubie. U nich widziałam obojętność. Stali obok siebie jak dwoje obcych sobie ludzi. Kilka godzin później byłam już na sali weselnej. Wiadomo jak wygląda moja praca. Chodzenie z aparatem po sali i cykanie zdjęć ludziom, którzy się bawią. Chciałam nie patrzeć na Darka, jednak było to niemożliwe. W końcu to on i jego Iza byli bohaterami tego dnia. Robiłam zdjęcia dzieciom, które tańczyły na parkiecie. Kucnęłam, ale po chwili się wyprostowałam. Wtedy nagle przed oczami zobaczyłam Darka.
-Idziemy na jednego?-zapytał.
-Nie piję.
-Wódki się ze mną na moim ślubie nie napijesz?-zapytał zawiedziony.
-Jestem w pracy. - powiedziałam i wyminęłam go.
Odliczałam czas do końca mojego pobytu na weselu. W pewnym momencie pomyślałam, że na chwilę się wymknę. Wyszłam przed budynek i usiadłam na jednej z ławek.
-Zmieniłaś się.- podniosłam głowę do góry i zobaczyłam Darka.
-Wracaj na salę. Iza nie może zostać sama...-powiedziałam, a on usiadł obok mnie.
-Wśród 300 zaproszonych gości nie będzie się czuła samotna.-mruknął.
-Chyba mocno ją kochasz skoro się z nią żenisz. Zawsze powtarzałeś, że nikt Cię nie zaciągnie do ołtarza przed 30, a tu proszę. Za miesiąc dopiero 21 wiosna stuknie.- popatrzyłam na niego z ironicznym uśmiechem.
-W ciąży jest. Jak się jej rodzice dowiedzieli to nie było innej opcji. Ona mi się nawet nie podoba.-popatrzył na mnie z rozpaczą jaka malowała się na jego twarzy.
-Przykro mi...Albo w sumie...nie. Jednak nie jest mi przykro. - uśmiechnęłam się i weszłam do budynku zostawiając go samego...

Pół roku później.
Wróciłam do domu i zrobiłam sobie ciepłą herbatę. Trzymałam kubek z gorącym napojem i patrzyłam się na płatki śniegu, które było widać za oknem.
-Zima, zima, zima...Pada pada śnieg.-zaczęłam sobie nucić i wspominać dzieciństwo w którym uwielbiałam lepić bałwana. Byłam dorosła, pracowałam sama na siebie, ale dalej miałam w sobie coś z dziecka. Chciałam wybiec na zewnątrz i zatopić się w śniegu. Uśmiechnęłam się sama do siebie i usłyszałam wibrujący telefon. Podeszłam do szafki i wzięłam go do ręki, po czym przesunęłam zieloną strzałkę.
-Słucham?
-Dzień dobry. Z tej strony Izabela Formella. Była Pani na moim weselu i robiła tam zdjęcia.
-Tak...Coś z nimi nie tak?-zapytałam.
-Ależ skąd! Są świetne! Pomyślałam sobie, że mogłaby Pani robić zdjęcia na chrzcinach naszej córki.
-Urodziła Pani? Gratulacje...-powiedziałam z lekką złością, która ogarnęła mnie na słowo "córka".
-Tak. Za dwa tygodnie chcemy ochrzcić Marysię...Pasowałoby Pani?-zapytała, a ja poczułam jeszcze większą złość.
-Odezwę się do Pani jutro. Ja...muszę kończyć. Do usłyszenia. -powiedziałam i rzuciłam telefon na kanapę, która robiła również za moje łóżko. Poszłam do kuchni i wyjęłam z szuflady moją ulubioną mleczną czekoladę, którą zawsze trzymałam na "gorsze dni". Otworzyłam słodycz i usiadłam w pokoju na dywanie. Zajadałam się czekoladą, żeby poprawić sobie humor, ale z moich oczu i tak popłynęły słone łzy...

3 lata wcześniej.
Ubrana w granatową sukienkę zaczęłam przyjmować pierwszych gości.
-Kochana! Życzę Ci aby spełniły się wszystkie Twoje marzenia! Żebyś zawsze była taka szczęśliwa jaka jesteś teraz. -Luiza, moja kuzynka podarowała mi prezent z okazji mojej osiemnastki i mocno mnie przytuliła.
-Dziękuję kochana!-ucałowałam ją i zaczęłam witać się z innymi. Godzinę po rozpoczęciu imprezy przyszedł mój kolega Wojtek.
-Nie za wcześnie przyszedłeś?-zapytałam sarkastycznie.
-Przestań marudzić. Lepiej późno niż wcale!-blondyn zaśmiał się.
-Jasne! Ciesze się, że jesteś.
-No to wszystkiego dobrego! Żebyś miała dobrą pracę, żebyś z Darkiem miała dużo dzieci i wszystkiego co najlepsze!-mój kolega pocałował mnie w policzek.
-Dzięki Wojtuś, ale aż tak dużo dzieci to ja nie chce. -zaśmiałam się.
-Tak, wiemy. Twoim marzeniem jest mieć córkę i nazwać ją Marysia.-moja koleżanka Daria podeszła do nas i zaczęła się śmiać.
-A potem zamieszkamy razem z Darkiem za miastem i będziemy żyć długo i szczęśliwie.-Wojtek zaczął mnie naśladować.
-Przestańcie. -zaśmiałam się i udałam obrażoną.
-Przecież dobrze wiesz, że my Ci właśnie tego życzymy. Spełnienia Twoich marzeń. -Daria przytuliła mnie do siebie.
-No właśnie. Pójdę Darka poszukać. -odsunęłam się od koleżanki i ruszyłam na poszukiwania mojego chłopaka. Nigdzie jednak nie mogłam go znaleźć.
-No nic. Sam się znajdzie.-powiedziałam sama do siebie i poszłam w stronę sali, w której odbywała się moja urodzinowa impreza. W ostatnim momencie jednak się cofnęłam i zawróciłam się. Mój pęcherz zawołał, że musi do toalety. Wchodząc do łazienki usłyszałam dziwne odgłosy.
-O tak...- w tych jękach i okrzykach usłyszałam głos mojego ukochanego.
Nie zastanawiając się otworzyłam drzwi od kabiny i zaniosłam się płaczem.
-Jak mogliście?? Ty?? Jak Ci nie wstyd pieprzyć moją kuzynkę w tak ważnym dla mnie dniu?? A Tobie nie jest wstyd? Luiza jak mogłaś? A tak mi życzyłaś żeby mi się spełniły moje marzenia tak?? Pie*dolcie się dalej!! Nienawidzę was!!- wybiegłam z płaczem. Błąkałam się do rana. Gdy było już jasno wróciłam do domu.
-Dziecko kochane gdzie Ty byłaś??- mama rzuciła mi się na szyję.
-Jak Ty wyglądasz?? Ktoś Ci zrobił krzywdę? - ojciec przyglądał się mojej twarzy, która była cała czerwona od płaczu.
-Wszystko wam opowiem. Tylko dajcie mi na razie spokój. -wyszeptałam i poszłam do swojego pokoju, aby udać się do krainy Morfeusza.


                                                                                ***
Obudziłam się z bólem głowy. Dywan to nie jest dobre miejsce do spania. Usiadłam na łóżku. Zamknęłam oczy. Znowu miałam ten sen...Sen, który nie był zwykłym snem. To co mi się śniło wydarzyło się naprawdę. Darek, który sprawił, że straciłam zaufanie do ludzi znowu pojawił się w moim życiu...

Miesiąc później.
Zamknęłam powieki i oparłam głowę o kierownicę.
-Co ja tu robię...-wyszeptałam i po chwili sięgnęłam po swój plecak i wysiadłam z auta.
Stałam pod drzwiami z bijącym sercem.
-Dzień dobry. Ja jestem fotografem i miałam robić zdjęcia na chrzcinach Marysi. - powiedziałam drżącym głosem w stronę rudowłosej, która otworzyła mi wejściowe drzwi.
-Tak...Pamiętam panią...Chrzciny jednak się nie odbędą...-kobieta wpuściła mnie do środka, a na jej twarzy gościła złość.
-Coś się stało? -zapytałam.
-Mąż mojej córki...Zniknął. Przepadł. Nie ma go od wczoraj.- rudowłosa zaprosiła mnie do salonu i usiadła na kanapie obok mnie.
-To jest akurat do niego podobne...- wyszeptałam pod nosem, bo przypomniałam sobie momenty w których Darek pokazywał swoją gorszą stronę.
-Słucham?- kobieta przyjrzała mi się uważnie.
-Noo...Jak był ślub to też się spóźnił, więc może jeszcze jest nadzieja że przyjdzie...-ze sztucznym uśmiechem próbowałam  uspokoić teściową Darka.

Wieczorem wróciłam do domu. Izabela stwierdziła, że jej dziecko może być ochrzczone bez ojca. Zrobiłam zdjęcia, zjadłam obiad na który mnie zaprosili i postanowiłam wracać do domu. Maszerując po schodach myślałam o Darku. Cieszyłam się, że go dzisiaj nie spotkałam. Wchodząc na piętro na którym mieszkałam zauważyłam Darka stojącego pod moimi drzwiami.
-Co tu robisz??? -zdziwiona popatrzyłam na niego.
-Przygarniesz mnie?-zapytał spuszczając głowę w dół.
-Chyba sobie żartujesz! Bujaj się na drzewo! Masz żonę! Córkę, która dzisiaj miała swój ważny dzień, a Ciebie przy niej nie było!- podniosłam głos i wyjęłam klucze z torebki.
-Błagam Cię...Będę spał na podłodze, mogę nawet w wannie...-Darek złapał mnie za rękę i patrzył błagalną miną.
-Nie. -zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Zdjęłam kurtkę , buty i rzuciłam się na swoje łóżko. Skierowałam oczy na okno z którego było widać spadające płatki śniegu na ulicę.
-Pada...I jest zimno...-mruknęłam.
Schowałam twarz w dłonie.
-Będę tego żałować. -wstałam i podeszłam do wejściowych drzwi. Otworzyłam je.
-Dalej tu stoisz??-zapytałam lodowato Darka, który siedział na schodach.
-Siedzę...-mruknął.
-Tyle to ja widzę. - burknęłam - Właź. - otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do swojego mieszkania.
-Nawet nie wiesz ile dla mnie robisz. -piłkarz powoli zdejmował kurtkę, a ja podeszłam do szafy i wyjęłam z niej koc, który rzuciłam mu pod nogi.
-Śpisz na podłodze. -burknęłam.
-Mogę nawet spać u Twych stóp...
-Na takie rzeczy to sobie trzeba zasłużyć. -usiadłam na łóżku. On usiadł na fotelu w kącie.
-Czemu Cię dzisiaj nie było? Albo może inaczej. Gdzie byłeś?? -zapytałam patrząc na niego.
-Chodziłem po mieście cały dzień. Ja nie chcę mieszkać ani z nią, ani z jej rodzicami!- Formella spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam prawdziwą rozpacz.
-A mała? Ona się dla Ciebie nie liczy?? - spojrzałam w jego oczy i oczekiwałam szczerej odpowiedzi.
-Liczy, ale...
-Ale co?
-Ja nawet nie wiem czy ona jest moja...
-Jak to nie wiesz??
-No nie wiem...Nawet sama Iza tego nie wie...-Darek patrzył na mnie i oczekiwał, że zacznę mu współczuć.
-To nie jest mój problem. Kładź się w kuchni. Nie chce żebyś mnie oglądał jak śpię. -ruchem głowy wskazałam mu kuchnię.
-A poduszka...? Jakaś? Mała? -w odpowiedzi na jego pytanie rzuciłam w niego małą poduszeczką.
-Dziękuję. Jesteś dobrą, ciepłą osobą...Zasługujesz na fajnego faceta. - spojrzałam w jego oczy, które tym razem były przepełnione szczerością.
-Zejdź mi z oczu. -mruknęłam i skierowałam się do łazienki, a po kilku minutach znalazłam się w łóżku.

Dwa tygodnie później.
Od dwóch tygodni nie widziałam się z Darkiem. Dzisiaj jednak miało się to zmienić, bowiem zmierzałam do domu jego małżonki. Gdy zapukałam do drzwi ich domostwa usłyszałam dosyć wulgarne słowa i drzwi gwałtownie się otworzyły.
-Wynoś się! Więcej nie wracaj! - blondynka wyrzuciła walizkę przed dom, a bezradny Darek wyszedł z domu tak jak mu rozkazała.
-Dzień dobry. Proszę, niech Pani wejdzie. - tym razem blondynka spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się szeroko tak jakby wcale nie była zdenerwowana.
Dałam jej płytkę ze zdjęciami, odebrałam swoje wynagrodzenie i czym prędzej wyszłam z jej domu pakując się do auta. Jadąc zauważyłam Darka.
-Będę tego żałować...-wyszeptałam i zatrzymałam się.
-Dzięki...-mruknął siadając po chwili  na miejscu pasażera.
-Co zrobiłeś? - zapytałam.
-No właśnie chodzi o to że nic...
-Masz gdzie spać?
-Zadzwonię do kolegów. Może się znajdzie dla mnie miejsce.
-Jak chcesz to moja podłoga w kuchni jest wolna. - uśmiechnęłam się lekko.
-Dzięki. Może jednak nie skorzystam.- powiedział rozbawiony.
-Jak chcesz. - mruknęłam i pojechaliśmy dalej.

Tydzień później.
Siedziałam na wannie i wycierałam swoje mokre włosy. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi narzuciłam na siebie dres i podreptałam do drzwi.
-Wiesz co ta małpa zrobiła?? Najpierw wyrzuciła mnie z domu, a teraz poleciała do gazet i powiedziała, że to ja ją zostawiłem. Na dzisiejszym treningu to mnie większość albo unikała albo zabijała wzrokiem.
-No to wytłumacz kolegom jak jest...
-Tłumaczyłem. Gorzej z tym, że trener mi nie wierzy...Ostatnio przyszedłem na kacu trenować...-Formella usiadł na moje łóżko.
-To po co piłeś?? No bo chyba nie z miłości do Izy...-popatrzyłam na niego, a on podniósł się ze swojego miejsca.
-Wiesz...Jesteś jedyną osobą, której mogę się wyżalić...-patrzył mi głęboko w oczy, a ja zrobiłam krok w tył.
-Czuję się zaszczycona naprawdę...-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
-Ja...Chciałbym cofnąć czas...-Darek lekko mnie pocałował w usta. Po chwili pocałunku jednak się opamiętałam i odepchnęłam go.
-Idź już...-odwróciłam głowę w drugą stronę tak aby na niego nie patrzeć.
-Żona mnie wyrzuciła z domu...Koledzy się odwrócili...A Ty...Ty dalej jesteś dla mnie ważna...
-Wyjdź...-wyszeptałam.
-Ja wyjdę...Jak zmienisz zdanie to powiedz...
Pocałował mnie lekko w policzek i wyszedł. Oblizałam usta. Dalej czułam na nich smak jego ust...Bez namysłu otworzyłam drzwi.
-Darek...-Formella był na schodach, ale w ciągu sekundy znalazł się w moim mieszkaniu.
Moja miłość do niego odżyła w dniu kiedy go spotkałam. Nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że będę tego żałować. Mimo to zaczęłam go całować.
-Wybacz mi...-wyszeptał mi do ucha, gdy oderwał się od moich ust.
-Wybaczę...I co dalej?-spojrzałam w jego oczy.
-Rozwiodę się. Zmienię klub. Wyniesiemy się stąd. Będziemy żyli długo i szczęśliwie w domku za miastem.-Darek zaśmiał się i ponownie zaczął mnie całować.
-A Marysia?? Będzie się wychowywać bez taty? Nie chce zabierać dziecku ojca...
- Będę się z nią widywał, płacił alimenty. Z resztą Iza na pewno szybko znajdzie jej nowego tatusia.
-Darek...-ujęłam jego twarz w swoje dłonie.
-Tak?
-Nie wiem czy dobrze robimy...
-Nie myśl o tym. Za to co Ci zrobiłem, zasługujesz na wszystko co najlepsze. - Darek pocałował mnie w czoło.
-Zwariowałam...
-Bo?-Popatrzył na mnie zdziwiony.
-Bo rozbijam Twoje małżeństwo jeszcze bardziej niż jest rozbite, zabieram dziecku ojca, wybaczam Ci choć przyrzekłam sobie, że tego nie zrobię i... nadal Cię kocham...-przytuliłam się do niego, a on pogłaskał mnie po włosach. 

4 komentarze:

  1. ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby tupał nogą a wyszedł świetnie ;) bardzo mi się podoba ten rozdział, czekam na następne ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Najwspanialszy! Świetnie wymyśliłaś tę historię :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń