niedziela, 20 listopada 2016

Erik Durm

Witamy was lekko spóźnione :) Zostawiamy Durma i lecimy się uczyć. W sobotę następny <3 Buziaki :*  Za błędy z góry przepraszamy :) :) :) 

Wskazówki zegarka wybiły godzinę dwudziestą trzecią. Pożegnałem się z kolegą i wyszedłem z mieszkania Reusa. Nałożyłem kaptur na głowę, a ręce schowałem do kieszeni. Ta listopadowa noc nie należała do ciepłych. Wręcz przeciwnie. Było cholernie zimno. Szedłem przez ulice Dortmundu i nagle zza zakrętu wyjechał samochód. Gdybym był dziesięć centymetrów bliżej auta, leżałbym plackiem na ulicy. Z samochodu wyszła młoda dziewczyna.
-Mogłaś mnie zabić kretynko!- wykrzyczałem.
-Ale nie zabiłam!-spojrzała na mnie, a ja dokładnie się jej przyglądałem.
-Ty masz w ogóle prawo jazdy?? - zadałem jej pytanie.
-Nie interesuj się, bo dostaniesz kociej mordy! - odpyskowała i udała się do samochodu.
-O nie, nie. Poczekaj! Ja jeszcze nie skończyłem!- powiedziałem i ustałem obok drzwi samochodu.
-Ale ja już muszę jechać!
-Ty? Dziecko. Ty nie umiesz jeździć! Chciałaś mnie zabić! Kto Ci dał auto??- powiedziałem, a ona przekręciła oczami.
-Samochód ukradłam od faceta mojej matki żeby zrobić jej i jemu na złość. Nie mam prawka, nie jestem nawet pełnoletnia. Przepraszam jeśli chciałam Cię zabić. Wracaj do domu, bo jest zimno. - jej drobna rączka odepchnęła mnie od samochodu, a sama wsiadła do auta. Gdy odjechała zostałem sam na środku ulicy.
-Dziwna dziewucha...Oby tylko nie zrobiła sobie krzywdy ani nikomu innemu. - pokręciłem głową i udałem się do swojego mieszkania. Otworzyłem drzwi, a z sypialni wyszła moja dziewczyna.
-Czemu Cię nie było tak długo? - Laura podeszła do mnie i mocno się do mnie przytuliła.
-Długa historia...
-Opowiesz mi rano. Teraz chodź. -uśmiechnęła się i pociągnęła w stronę sypialni.
-Kocham Cię wariatko. -pocałowałem ją i podreptałem za nią.

Tydzień później.
Chodziłem po galerii handlowej w poszukiwaniu idealnego prezentu urodzinowego dla Laury. Wychodząc ze sklepu z biżuterią poczułem w kieszeni wibrujący telefon.
-Co dręczy mojego kochanego Piszczusia? -zapytałem śmiejąc się do telefonu.
-Ewa z Sarą poleciały do Polski i tak sobie myślę, że może byś wpadł z chłopakami?
-Laura pojechała do siostry, więc idealnie mi pasuje. Jak się napije w trzy dupy to nikt mnie nie wyrzuci z domu. Przyjdę. - powiedziałem śmiejąc się.
-To zgarniaj Reusa i reszte, a ja lecę do sklepu po jakieś trunki. -polak rozłączył się, a ja wróciłem do domu.

Kilka godzin później.
Wstałem z kanapy i skierowałem się do wyjścia.
-A Ty gdzie?? - podchmielony Goetze zapytał zdziwiony.
-Lecę do domu. Dla mnie już koniec picia na dzisiaj. Siema chłopaki!-pomachałem im i poszedłem do wyjścia.
Gdy wyszedłem na zewnątrz poczułem mroźny wiatr. Z nieba powoli sypały płatki śniegu. Nałożyłem kaptur i ruszyłem w stronę swojego mieszkania.
-Jak się przespaceruje to może wytrzeźwieje?-powiedziałem sam do siebie i ruszyłem powolnym krokiem. Pomyślałem, że mogę skrócić sobie drogę i iść przez park. Wtedy dostrzegłem ją. Dziewczyna, która prawie mnie rozjechała siedziała na ławce. Podszedłem bliżej.
-Wiesz która jest godzina? -zapytałem siadając obok.
-A co to za różnica? -spojrzała w moje oczy, a ja dostrzegłem jej łzy, które powoli spływały po twarzy.
-Jest ciemno i zimno. Idź do domu, bo inaczej będziesz chora.
-Nikogo to nie zainteresuje...
-Mnie interesuje. Odprowadzić Cię? -zapytałem z troską.
-Jakoś nie mam ochoty wracać do domu...-powiedziała i odwróciła twarz.
-Siedzieć tu nie będziesz. Chodź. -wstałem i złapałem ją za rękę. Po kilkunastu minutach byliśmy już u mnie w mieszkaniu.
-Dam Ci koc i będziesz spała na kanapie w salonie. -powiedziałem do dziewczyny.
-Nie chce...-szepnęła i oparła się o ścianę.
-Wolisz siedzieć w parku i marznąć? -zapytałem rzucając koc na kanapę.
Pokręciła przecząco głową.
-Jak potrzebujesz skorzystać z łazienki to jest tam. -wskazałem ruchem głowy. Zostawiłem ją samą w salonie, a sam poszedłem do sypialni.

Następnego dnia.
Obudziłem się z bólem głowy. Wstałem i poszedłem do kuchni napić się wody. Dziewczyna siedziała przy stole w kuchni.
-Wyspałaś się? -zapytałem siadając obok niej.
-Tak. Dziękuje. -powiedziała.
-Spoko...Jestem do usług. - odpowiedziałem i napiłem się wody.
-Jesteś dziwny.
-Bo?
-Nie znasz mnie, a zaprosiłeś mnie do swojego domu...Nikt normalny by tego nie zrobił...-powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach.
-Powiedziałaś, że nie masz gdzie iść. To co miałem zrobić?
-Nie wiem.-uśmiechnęła się nieśmiało. - Lepiej będzie jak już pójdę.- wstała z miejsca, a ja złapałem ją za nadgarstek.
-A masz gdzie wracać? -zapytałem patrząc w jej duże oczy.
-Wczoraj kłóciłam się z matką i wyrzuciła mnie z domu, ale dzisiaj już jej pewnie przeszła złość na mnie. Pójdę już. Jeszcze raz dzięki. -powiedziała i po kilku minutach wyszła z mieszkania.

Kilka dni później.
Siedzialem w autobusie i gapiłem się w okno. Myślałem o Laurze i o tym jak bardzo ją kocham. Byliśmy ze sobą już dość długo i coraz bardziej zastanawiałem się nad oświadczynami.
Z nieba zaczęły spadać płatki śniegu. Pogoda była taka sama jak kilka dni temu, gdy wracałem od Piszczka. W mojej głowie pojawiły się myśli dotyczące tej nieznajomej dziewczyny. Najpierw mało mnie nie rozjechała, potem spotkałem ją w parku i zabrałem do swojego mieszkania. Obca mi zupełnie małolata spała pod moim dachem. Nawet nie wiem jak się nazywa. Nie wiem o niej nic.
-Haloo! Durm! Wracamy na ziemię!- Reus pomachał mi przed oczami.
-Jestem, jestem. -powiedziałem i porzuciłem swoje rozmyślenia.
-No właśnie widzę. Coś Ty taki? Za Laurą tęsknisz?-dopytywał.
-To też. -powiedziałem z lekkim uśmiechem na ustach, gdy pomyślałem o ukochanej.
-To o czym jeszcze myślisz?
-O wszystkim i o niczym. -rzuciłem i powróciłem do gapienia się w okno. Po kilku godzinach drogi dojechaliśmy do Monachium, gdzie mieliśmy rozegrać mecz.

Tydzień później.
Wstałem i poszedłem do kuchni. Moja ukochana przygotowywała śniadanie. Pocałowałem ją lekko w usta i przytuliłem.
-Siadaj. Zaraz będziemy jeść. -powiedziała zadowolona.
-Wiesz, że Cię kocham?-zapytałem.
-Wiem. -odpowiedziała i pocałowała mnie.
Po zjedzonym śniadaniu postanowiłem trochę pobiegać. Nie miałem dzisiaj treningu, więc pomyślałem że sam sobie pobiegam. Po 30 minutach byłem już w parku i biegałem między drzewkami. Zatrzymałem się obok ławki na której spotkałem tamtą dziewczynę. Usiadłem na moment, a po chwili zauważyłem i ją.
-Nie powinnaś być w szkole?-zapytałem patrząc na nią.
-Byłam, ale się zmyłam. -powiedziała patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.
-Spotykamy się już trzeci raz. Nocowałaś u mnie, a ja nawet nie wiem jak się nazywasz. -spojrzałem na nią z rozbawieniem.
-Nie pytałeś. -odpowiedziała.
-Ja jestem Erik.
-Durm. -dodała roześmiana.
-Oglądasz mecze?- zapytałem.
-Nie, ale mój ojciec oglądał.-powiedziała.
-Mogłabyś mi wytłumaczyć czemu jeździłaś po nocy cudzym samochodem? I czemu ostatnio siedziałaś tu w nocy? -spojrzałem pytająco.
-Mój ojciec pół roku temu zmarł. Moja matka po trzech miesiącach od jego śmierci przyprowadziła sobie nowego faceta. Cały czas są między nami o to kłótnie...Nie podoba mi się to, że po tak krótkim czasie matka znalazła sobie kogoś na miejsce ojca...Wtedy w nocy się z nią pokłóciłam...Wyszłam z domu i odjechałam jego samochodem, bo akurat zostawił kluczyki w środku. Nie wiem co chciałam przez to pokazać. Wiem, że to było głupie. Nie zastanawiałam się nad tym co robię. A ostatnio podczas kłótni wyrzuciła mnie z domu. Chciałam iść do mojego chłopaka, ale on też ma mnie w dupie...-westchnęła ciężko, a między nami zapanowała cisza.
-Powinnaś zrozumieć matkę. Każdy ma prawo kochać. Nikt nie chce być samotny...-powiedziałem patrząc w jej oczy.
-Nie jesteś na moim miejscu.-powiedziała.
-Wiem, ale nie możesz obwiniać swojej matki o to, że się zakochała. A z drugiej strony Twój chłopak to niezły frajer. Mam nadzieję, że już z nim nie jesteś?-zapytałem.
-Zerwałam z nim. A Ty? Masz kogoś?-spojrzała pytająco.
-Mam. -powiedziałem z uśmiechem.
Siedząc z tą młodą dziewczyną nie zwróciłem uwagi, że minęły dwie godziny. Rozmawialiśmy o wielu sprawach. Po jakimś czasie postanowiliśmy się rozejść w swoje strony.

24 grudnia
Nałożyłem kurtkę i wyszedłem z mieszkania. Miałem iść do sklepu, ale najpierw musiałem iść w umówione miejsce.
-Heej! - dziewczyna przytuliła mnie na przywitanie.
-Cześć. Patrzę, że humor dopisuje. -powiedziałem patrząc w jej duże oczy, które wręcz błyszczały z radości.
-Tak. Pogodziłam się na dobre z mamą. Zerwała z tym swoim facetem i teraz skupi się na relacjach ze mną. To wszystko dzięki Tobie. Powiedziałam jej o wszystkim co mi leżało na sercu i szczerze z nią porozmawiałam.
-No widzisz. Mówiłem, że będzie dobrze.-powiedziałem i poczochrałem jej grzywkę.
-Jeszcze raz Ci dziękuje. Za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Jesteś dla mnie zupełnie obcy, a pomogłeś mi i uświadomiłeś wiele rzeczy, gdy ostatnio rozmawialiśmy przez telefon. Naprawdę dziękuje. Tu masz coś ode mnie. -wręczyła mi duże plastikowe pudełko.
-Co to jest?
-Świąteczne pierniczki. Mam nadzieję, że będą smakowały Tobie i Twojej dziewczynie. - pocałowała mnie lekko w policzek i po kilku minutach rozmowy każde z nas poszło w swoją stronę.

Kilka godzin później.
Ubrany w elegancki garnitur przyglądałem się mojej dziewczynie. Mieliśmy za chwilę jechać do jej rodziców, ale najpierw chciałem coś zrobić.
-Laura...Poczekaj.
-Erik coś się stało? Masz dziwną minę...-powiedziała z troską.
-Kochanie...Kocham Cię. Zostań moją żoną. -powiedziałem z radością.
-Erik...-wyszeptała zaskoczona.
-Tak?
-Posłuchaj...nie mogę...-odwróciła głowę, aby na mnie nie patrzeć.
-Laura...zrobiłem coś nie tak?-zapytałem.
-Nie. To nie chodzi o Ciebie. Ja nie wiem czy Ty jesteś właśnie tym jedynym...Ja muszę mieć pewność...
-Ale przecież jesteśmy ze sobą tak długo...Kochamy się...Co jest nie tak? Czemu nie jesteś pewna?-dopytywałem.
-Nie umiem Ci na to odpowiedzieć. - powiedziała i wstała z kanapy.
-Nie chcesz założyć ze mną rodziny?-zapytałem z nadzieją, że może sobie tylko żartuje i zaraz wpadnie w moje ramiona.
-Przykro mi...Lepiej będzie jeśli sama pojadę do moich rodziców. - usiadłem
na kanapę i po chwili usłyszałem zamykające się drzwi.

31 grudnia
Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Spojrzałem na telefon. Sto nieodebranych połączeń. Wstałem i poszedłem do łazienki. Po tygodniowym piciu wyglądałem okropnie. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Przez chwilę udawałem, że mnie nie ma, ale osoba za drzwiami zawzięcie dzwoniła dzwonkiem. Nałożyłem dresy i poszedłem otworzyć.
-Jak Ty wyglądasz??- dziewczyna spojrzała zszokowana.
-Po co tu przyszłaś?-zapytałem.
-Jesteś pijany!
-Nie jestem pijany...Na lekkim kacu...
-Ty to nazywasz lekkim kacem??-zapytała i wepchnęła się do środka.
-Pokłóciłaś się z matką i nie masz gdzie spać? -zapytałem wkurzony.
-Przyszłam tu żeby zobaczyć co się z Tobą dzieje! Dzwoniłam do Ciebie, a Ty nawet nie raczyłeś odebrać!! -wrzasnęła.
-Laura się wyprowadziła...Zostawiła mnie...
Jak to? Kiedy? - zapytała z niedowierzaniem i usiadła na krześle w kuchni. Stałem oparty o blat i opowiedziałem jej po kolei co się sało. O odrzuconych zaręczynach i o tym jak Laura przyjechała w święta po swoje rzeczy.
-Przestań się zadręczać. Idź się umyj, a ja tu posprzątam. A ta głupia Laura niech się buja na drzewo! -powiedziała i ruszyła do sypialni aby w niej posprzątać. Po godzinie wyszedłem z łazienki. Mieszkanie lśniło z czystości.
-Jak spędzasz Sylwestra? -zapytałem siadając przy stole w kuchni.
-Idę do koleżanki na nockę. Do mojej mamy przyjechała jej siostra. Wysiedziałam się z mamą i ciocią całe święta, więc niech teraz się nagadają same. A Ty? -zapytała z troską.
-Nie wiem...Rodzice byli u mnie i chcieli mnie do siebie zabrać, ale wolałem tu zostać... Posiedzę sam przed telewizorem. -westchnąłem ciężko.
-Masz. Zjedz. -podsunęła mi talerz pod nos.
-Co to?
-Zupa pomidorowa. Średnio umiem gotować, ale może się nie otrujesz. - uśmiechnęła się lekko.
Popatrzyłem na nią i zabrałem się za jedzenie zupy.
-Nie przejmuj się...Będzie dobrze. Dzisiaj kończy się rok, a razem z nim Twoje zmartwienia. -poklepała mnie po ramieniu.
-Dziękuje. -wyszeptałem.
-Nie ma za co. Zrobiłam coś dla Ciebie tak samo jak Ty zrobiłeś dla mnie. -uśmiechnęła się szeroko.
-Jesteś aniołem.
-Jestem gówniarą, która prawie Cię zabiła, awanturowała się z matką i uciekała ze szkoły. -dopowiedziała.
-Ale masz dobre serce...-powiedziałem i przytuliłem ją lekko.
-Muszę iść. -powiedziała i wyszła z kuchni. Nałożyła kurtkę i buty po czym uśmiechnęła się do mnie szczerze.- Szczęśliwego Nowego roku. - powiedziała i cmoknęła mnie w policzek.

1 stycznia
Siedziałem przed telewizorem i jadłem ciastka. Oglądałem jakieś bezsensowne programy, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi.
-Przyszłaś sprawdzić czy nie mam bałaganu? -zapytałem z rozbawieniem.
-Przyszłam, bo chcę Ci złożyć życzenia na nowy rok. - powiedziała i stała w korytarzu patrząc mi w oczy.
Między nami panowała cisza, którą przerwał dzwonek do drzwi.
-Co tu robisz?-zapytałem, gdy zobaczyłem Laurę.
-Przyszłam, bo zostawiłam u Ciebie parę swoich rzeczy...
-To zabieraj je i bujaj się na drzewo!-moja młodsza koleżanka zwróciła się ze złością do Laury, która w ciągu trzech minut zabrała wszystkie swoje rzeczy i zniknęła z mojego mieszkania. My natomiast zasiedliśmy razem przed telewizorem i jedliśmy razem ciastka.
-Ile z nią byłeś?-zapytała.
-Pięć lat. - odpowiedziałem.
-To sporo...
-Jak już tak liczymy te lata...To ile Ty masz lat?-popatrzyłem na nią roześmiany.
-Ja?? Za miesiąc będę miała osiemnaście. - zaczęła się śmiać i włożyła ciastko do buzi.
-No to nieźle. - powiedziałem rozbawiony.
-Ale co?
-Nic.
-Jak to nic?
-No nic.
Oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Po chwili spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Moja dłoń dotykała jej policzka. Jej oczy zabłyszczały. Powoli przybliżałem się do niej. Lekko pocałowałem ją w usta, a ona odskoczyła, gdy zadzwonił jej telefon.
-Halo? Dobrze mamo. Tak mamo. Za pół godziny. Okej. - powiedziała i schowała telefon do kieszeni.
-Mama?
-Tak...Wygląda na to, że moja wizyta dobiega końca. - wstaliśmy obydwoje z kanapy i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.

Czerwiec
Siedziałem w parku na ławce. Poczułem jak ktoś zasłania mi oczy.
-Jak się czuje zwycięzca Ligi Mistrzów?-moja dziewczyna spojrzała na mnie uśmiechnięta i pocałowała mnie w usta.
-Doskonale. A wiesz czemu? Bo to wszystko dzięki Tobie!-przytuliłem ją mocno do siebie.
-A co ja takiego zrobiłam?
-Prawie mnie zabiłaś. Nie pamiętasz?- oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Nie przeszkadza Ci, że jestem tyle młodsza od Ciebie?-zapytała patrząc mi w oczy.
-Nie. Jesteś wspaniałą dziewczyną, która sprawia że jestem bardzo szczęśliwy. - powiedziałem i po chwili nasze usta się złączyły.

3 komentarze: