Ludzie mówią że miłość przychodzi sama i kiedy chce. Dla
mnie była to bzdura. Do czasu…
Wprowadziłam się na nowe osiedle. Naprzeciwko mojego
mieszkania mieszka młoda, ładna brunetka. Ostatnio na schodach rozmawiałyśmy ze
sobą i umówiłyśmy się na kawę. Dowiedziałam się że ma na imię Sandra. Po kilku
dniach przyszła do mnie na kawę i ciasto. Rozmawiałyśmy do późnej nocy.
Śmiałyśmy się i gadałyśmy o różnych bzdurach. Potem ja wpadłam do niej, ona do
mnie, potem poszłyśmy razem na zakupy. Można powiedzieć że się
zaprzyjaźniłyśmy. Pewnego razu mój kuzyn na moje urodziny dał mi dwa bilety na
mecz Reprezentacji Polski w piłce nożnej. Pomyślałam sobie że wezmę Sandrę. Gdy
poszłam do jej mieszkania i z uśmiechem powiedziałam że chcę żeby poszła ze mną
na mecz, jej twarz zbladła a po policzkach spływały gorzkie łzy. Chciałam się
dowiedzieć jaki jest powód jej płaczu.
- Sandra…Kochana co się dzieje??
- Booo…tam jest…ten…znasz tego młodego bramkarza?...-
chlipnęła.
- Yyy…czekaj jak mu tam…Lewandowski? Nie! Lewandowski to ten
napastnik…Czekaj Tytoń??
- Nie! Szczęsny…
- Aaa…To ten co dostał czerwoną kartkę na Euro??
- Tak… To mój były!! Najpierw byliśmy parą. Potem coś się
zaczęło między nami psuć. Rozstaliśmy się. Po mistrzostwach błagał mnie o to
żebym do niego wróciła. Zgodziłam się…Nadal go kochałam. Prosił żebym z nim
wyjechała do Londynu. Że on będzie grał w Arsenalu, ja będę studiować. Będziemy
mieszkać razem. Później kupimy dom za Londynem i zamieszkamy tam z naszymi
dziećmi…Ja mu w to wszystko uwierzyłam… A teraz po roku czasu kazał mi się
wyprowadzić bo powiedział że ma inną kobietę…Tą głupią piosenkarkę Marinę-
wybuchła ogromnym płaczem.
Wtedy przez myśl przewinęło mi sto sposobów na to jak
mogłabym tego mężczyznę zrujnować. W mej głowie utkwił jeden pomysł na zemstę.
Przytuliłam przyjaciółkę i obiecałam jej ze nigdy już nikt jej nie skrzywdzi.
Nikt. Nigdy!! A na pewno nie ten głupi bramkarzyk!!!!
Początek czerwca .
Sandra nie dała się przekonać. Poszłam na ten mecz z Elizą -koleżanką z którą studiuje. Okazało się
że bardzo dobrze zna jednego z tych młodych piłkarzy. Daniela Łukasika. ( młody piłkarz z Legii Warszawy
jakbyście nie wiedziały J) Powiedziała że jest jej sąsiadem czy coś. Dla mnie się
to bardzo fajnie złożyło. Poprosiłam ją o jego numer telefonu. Niepewnie się zgodziła.
Na drugi dzień poszłam na trening reprezentacji. Zawołałam tego całego Łukasika
i pomachałam mu ręką w moją stronę. Większość jego kolegów zaczęła gwizdać i się
śmiać. Mi to wcale nie przeszkadzało…Po prostu od dziecka lubiłam być w centrum
uwagi. Podszedł do mnie i uważnie mi się przyjrzał.
- Ye…Chcesz autograf??
- Po pierwsze to dzień dobry, po drugie nie chce, a po
trzecie musimy pogadać.
- Alee…nie wydaje mi się żebyśmy mieli o czym gadać.
- Mamy, mamy.
Zapewniałam go i siłą zmusiłam żeby się ze mną umówił na
kawę. Po wielu namowach prośbach błaganiach, moich udawanych łez zgodził się. Uff…Jak
to dobrze! Jeden cel zaliczony! Po paru dniach po kolejnym meczu spotkałam się
z Danielem. Omówiłam z nim jedną sprawę, i zadałam kilka pytań zaczął się śmiać
ale potem zauważył że mówię na poważnie i zgodził się… Oczywiście nie za darmo,
tylko za zgrzewkę Tymbarka. Dla mnie było to dosyć dziwne dorosły facet a woli
pić Tymbarka od piwa…No ale każdy jest jaki jest. Tydzień później zorganizował
imprezę u siebie w mieszkaniu. Ja oczywiście byłam zaproszona. Poznałam tam
prawie całą reprezentację. Lecz mnie obchodziła tylko jedna osoba…Jeden
mężczyzna. Siedział w czarnej koszulce zawzięcie rozmawiając z Lewandowskim.
Czekałam aż tylko się od siebie odkleją. Czekałam, czekałam aż się doczekałam.
Robuś podreptał do łazienki. Pewnym krokiem usiadłam obok Szczęsnego i zaczęłam
rozmowę. Całkiem sympatycznie mi się z nim rozmawiało. W sumie z bliska to nie
dziwie się że Sandra się w nim zakochała…Przystojny, wysportowany, sympatyczny…Gadałam
z nim dobrą godzinkę. Ocknęliśmy się dopiero gdy połowa gości wyszła a Eliza,
która również była zaproszona bo przyjaźniła się w jakiś sposób z Danielem
poprosiła mnie do kuchni.
-Czy ty oszalałaś???
-Ale o co Ci chodzi?
-Podrywasz Szczęsnego? Życie Ci nie miłe? Dziewczyno…on jest
zajęty.
- Moja sprawa, moje życie tobie nic do tego.
Wyszłam i znów powróciłam na miejsce koło Wojciecha. W
pewnym momencie spojrzałam się na zegarek i powiedziałam że muszę już iść. Pożegnałam
się z Danielem, Elizą, resztą gości a na końcu z Wojtkiem. Zdziwiony że już
wychodzę powiedział że też już na niego pora. Wyszliśmy więc obydwoje. Rozmawialiśmy,
śmialiśmy się, opowiadaliśmy o swoich marzeniach, planach na przyszłość. Szliśmy
pieszo całą drogę aż pod mój blok. Zaprosiłam go do środka bo zaczęły lekko
spadać krople deszczu. Weszliśmy do mojego mieszkania. Zaproponowałam mu coś do
picia. Usiadł wygodnie w moim salonie i zaczął przeglądać mój album ze
zdjęciami który leżał na stoliku. Usiadłam obok niego. Chyba zbyt blisko…Czułam
zapach jego perfum, w pewnym momencie dotknął przez przypadek dłonią mojego
uda. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Rzuciłam się na niego namiętnie go całując. Jemu
się to najwidoczniej podobało, bo zapytał gdzie mam sypialnię. Zadowolona z
przebiegu wydarzeń zaprowadziłam go do mojego pokoju przy okazji zdejmując z
niego koszulkę. Rano gdy się obudziłam on słodko pochrapywał obok mnie. Wzięłam
prysznic, ubrałam się, i poszłam do kuchni zaparzyć kawę. Gdy zlewałam wodę do
kubka, poczułam że ktoś przytula mnie do siebie od tyłu całując w szyję.
Obróciłam się i wpiłam się w jego usta. Po śniadaniu które oboje zjedliśmy w
skupieniu nie odzywając się do siebie Wojtek wstał pocałował mnie w czoło i
poszedł na korytarz ubierając kurtkę i buty. Podeszłam do niego i popatrzyłam
mu smutno w oczy.
- Jesteś z siebie zadowolony? Przeleciałeś i możesz już iść
co nie?
- To nie tak...Po prostu muszę już iść. Obiecuję Ci że spotkamy
się jeszcze w tym tygodniu.
Obietnicy dotrzymał. Spotkaliśmy się. Oczywiście zakończyło się
to w mojej sypialni. Sytuacja powtarzała się kilka razy. Pewnego dnia po jednej
z naszych nocy usiadł na brzegu łóżka i powiedział że ma dziewczynę. Odpowiedziałam
że mi to wcale nie przeszkadza. Zaśmiał się łobuzersko i zaczął mnie całować. No
w sumie tak było naprawdę…Mi to wcale nie przeszkadzało…Wręcz przeciwnie. Tak
miało być. Po kilku tygodniach naszej znajomości zaproponował mi wyjazd za
Warszawę na cały weekend. Ja się oczywiście ogromnie ucieszyłam. Pojechaliśmy i
spędziliśmy tam naprawdę miłe i można by powiedzieć romantyczne trzy dni. W
ostatnim dniu pobytu szepnął mi do ucha coś czego nie chciałam słyszeć z jego
ust…CHYBA SIĘ W TOBIE ZAKOCHAŁEM…Co?? Okej…Miałam go w sobie rozkochać ale…niech
on sobie nie myśli że…Nie wiedząc co mu odpowiedzieć pocałowałam go w usta. Po
powrocie do miasta miałam masę nauki bo kończył się rok akademicki. Pewnego
dnia zaczytana w książkę zapukała do moich drzwi Sandra. Otworzyłam jej i zaraz
zaczęłyśmy sobie opowiadać co wydarzyło się w naszych ostatnich tygodniach.
- I co tam u ciebie?? Ostatnio chyba gdzieś wyjeżdżałaś prawda??
- Tak…Kiedyś Ci wszystko opowiem ale nie teraz.
Nie chciałam jej o niczym
mówić. Wolałam żeby dowiedziała się już po fakcie. Po tym jak mój plan
zakończy się triumfem. Mijały dni…Wojtek przyjechał do mnie z dużym bukietem
kwiatów i powiedział że wyjeżdża do Londynu. Niedługo zaczną się mu treningi i
Liga Angielska. Z lekką łzą na policzku mocno wtuliłam się w jego ramiona.
Połowa sierpnia.
Wreszcie doczekałam się zasłużonych wakacji. Siedziałam na
kanapie w salonie i przełączałam raz po raz kanały telewizyjne. Dostałam smsa
od Wojtka. Od Wojtka?? Ale jak? No faktycznie! Klepnęłam się głośno w czoło.
Mecz z Danią…Napisał że będzie u mnie za godzinę. Popatrzyłam się w lustro
wiszące w sypialni…Tak…Chyba dzisiaj nadszedł ten dzień. Usłyszałam dzwonek do
drzwi. Otworzyłam. Do mojego mieszkania wszedł uśmiechnięty Wojtek trzymający bukiet
róż w ręku.
- Stęskniłem się za Tobą…- pocałował mnie czule w usta.-
Wiesz co? Chyba jestem wariatem. Rozstałem się z Mariną…Nie kocham jej. Tylko
ty jesteś dla mnie ważna! Tylko z tobą chce się pobrać, mieć dzieci i przy
tobie umierać. Słyszysz mnie?? Co się dzieje źle się czujesz??
- Wojtek…Ty nic nie rozumiesz!! To wszystko to była tylko
jedna wielka gra! Chciałam Cię w sobie rozkochać, żebyś zostawił tą piosenkarkę…Żebyś
czuł się zraniony tak jak się czuła Sandra…Sandra? Dziwisz się że ją znam?
Mieszka naprzeciwko mnie. Jest moją przyjaciółką! A ja nigdy nie pozwolę na to
żeby ktoś krzywdził moich przyjaciół! Rozumiesz nigdy! Nigdy!!!- mówiłam cały
czas przez łzy które szybko spływały po moich policzkach.
-Co?...Jak mogłaś?? Kocham Cię…a ty…-nie dokończył bo
przerwałam mu w połowie zdania.
- Idź już. Zniknij z mojego życia…Nie chcę mieć już z tobą
nic do czynienia. Nie chce krzywdzić ani Ciebie ani siebie….Proszę wyjdź…
Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem. Na jego twarzy
zobaczyłam ból, rozpacz, skrzywdzenie, pogardę? Być może…W końcu go zraniłam.
Walnął bukiet kwiatów na podłogę, wychodząc z mieszkania. Zostałam sama. Osunęłam
się na podłogę i zaczęłam głośno płakać…Czemu? Bo osiągnęłam to czego
chciałam?? Bo się w nim zakochałam?...Ale nie mogę żywić do niego tego uczucia
bo przecież miałam go zranić….a nie okazywać mu moją miłość. Do mieszkania
weszła Sandra. Opowiedziałam jej wszystko. Zaczęła na mnie krzyczeć że nie
powinnam tego robić, nie powinnam się dla niej poświęcać, nie powinnam
udowadniać że mam okropny charakter…Przytuliła mnie mocno i powiedziała że tym
razem to ona poświęci się dla mnie…Przez kilka dni nie wychodziłam z mieszkania.
Siedziałam i beczałam nad tym jaka jestem porąbana i jak pomieszałam sobie w
życiu. Aż do tego dnia. Dnia w którym miał się odbyć mecz z Danią. Poszłam na
ten mecz. Kupiłam bilet tak drogi że siedziałam praktycznie obok ławki
rezerwowych. Poszłam na stadion półtorej godziny przed meczem. Usiadłam na
swoje miejsce i czekałam aż piłkarze wejdą na murawę ostatni raz potrenować
przed spotkaniem. Zobaczył mnie. Szedł obok Lewandowskiego. Patrzył na mnie z
wielką złością. Nic nie powiedziałam. Po moim policzku spłynęła łza. Otarłam ją
i głową skinęłam żeby poszedł bo trener ich woła. Po długim siedzeniu trybuny
zaczęły się robić bardziej zapełnione. Mecz się zaczął. W pierwszej połowie w
bramce bronił Boruc. W drugiej ujrzałam Wojtka. Początek drugiej połowy jak
dotąd remis 0-0. Nagle Szczęsny dostaje żółtą kartkę i jest rzut karny. Jestem
zdenerwowana. Przed strzałem Wojciech ostatni raz spogląda w moją stronę i
broni karnego!!! Kibice szaleją z radości. Ja…Ja wybucham płaczem… Nie potrafię
powstrzymać łez. Wojtek patrzy w moją stronę i ręką pokazuje żebym otarła łzy z
policzka. W pewnym momencie kibice znów zaczynają krzyczeć. Kuba Błaszczykowski
strzela bramkę!! Mecz się kończy wygraną Polski. Po meczu wracam do domu. Już
miałam wchodzić do wanny aby wziąć odprężającą kąpiel gdy ktoś dzwoni dzwonkiem
do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam tam Sandrę z Wojtkiem…Zamurowało mnie to. W
ciągu kilku minut gdy cały czas stoimy w drzwiach, w końcu odzywa się Sandra.
-No…mówiłam że się dla ciebie poświęcę?? Pogadajcie sobie…Tylko
żeby to nie trwało pięć minut i nie polegało na kłótni bo, nie po to tyle go
błagałam żeby tu chciał przyjść.
Uśmiecha się i idzie w stronę swoich drzwi. Zapraszam Wojtka
do środka. Chce coś powiedzieć ale on zamyka mi usta czułym pocałunkiem.
- Nic nie mów…Rozmawiałem z Sandrą…wszystko mi wybaczyła…Marina
powiedziała że i tak między nami byłaby tylko przyjaźń…Kocham Cię! Nic tego nie
zmieni rozumiesz? Nic…Nawet gdybyś zrobiła mi taki numer jeszcze z pięć razy…To
i tak Ci to wybaczam. Rozumiesz? Wiem że mi się zasłużyło…Zachowałem się jak
skończony sku*wysyn co do Sandry ale obiecuje nigdy już tego nie zrobię. Nie
bój się…Kocham Cię…Nigdy Cię nie skrzywdzę! Rozumiesz nigdy!!! Nigdy!!!
Zamykam mu usta gorącym pocałunkiem. Idziemy do sypialni.
Pierwszy raz kocham się z nim tak inaczej…Bardziej z miłości…
Kilkanaście lat później….
Dzisiaj znów to sobie wszystko przypomniałam. Dziś. W
pierwsze urodziny naszej już trzeciej córki…Tak trzeciej. Ja i Wojtek mamy
trójkę dzieci. Szczególniej córek. Mój mąż chciałby jeszcze syna ale to na
razie nie teraz. Najstarsza ma już 7 lat i ma imię Natalia, młodsza ma 4 lata i
ma na imię Magda, i najmłodsza córeczka ma na imię Sandra. Wszystko idzie w
dobrym kierunku. Czasem na wspomnienia o tym jak zraniłam mojego męża żeby
zemścić się na tym co zrobił mojej przyjaciółce po policzku spływa mi jedna łza…Tylko
jedna…
- Kochanie wszystko w porządku??
- Tak. Nie martw się o mnie. Już naprawdę wszystko jest tak
jak powinno być.
Pogładziłam Wojtka po policzku i wyszliśmy do ogrodu gdzie
wszyscy nasi przyjaciele świętowali urodziny naszej Sandrusi.
Uff...skończyłam. Przepraszam najmocniej że nie dodałam rozdziału wczoraj ale nie mogłam. W opowiadaniu moment środowego meczu...Ja wymarzyłam sobie właśnie taki wynik :) Choć realnie może być w ogóle inaczej :( A wy jaki wynik obstawiacie?? :) Zapraszam do komentowania ! Pozdrawiam gorąco Olka. <3
Świetny... Dziękuje za jednoparta :-* ...Madzia :-*
OdpowiedzUsuńŚwietna historia <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :-)
Pozdrawiam i zapraszani do mnie, mile widziany komentarz :-*
Fantastyczne <3
OdpowiedzUsuńMartyna z ''Ciach'' :***
Kurde fajny..;*
OdpowiedzUsuńTo jest boskie!
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytałam, bo coraz bardziej lubię Wojtka :)
Zapraszam do mnie http://robert-eliza-story.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
Super! Fajnie że napisałaś o Wojtku. Czekam na następne historie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam