poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Wojciech Szczęsny

Hej! Tą o to historię dedykuje mojej przyjaciółce która zamawiała z anonima ! Madzia<333 Miłej lektury!

Ludzie mówią że miłość przychodzi sama i kiedy chce. Dla mnie była to bzdura. Do czasu…
Wprowadziłam się na nowe osiedle. Naprzeciwko mojego mieszkania mieszka młoda, ładna brunetka. Ostatnio na schodach rozmawiałyśmy ze sobą i umówiłyśmy się na kawę. Dowiedziałam się że ma na imię Sandra. Po kilku dniach przyszła do mnie na kawę i ciasto. Rozmawiałyśmy do późnej nocy. Śmiałyśmy się i gadałyśmy o różnych bzdurach. Potem ja wpadłam do niej, ona do mnie, potem poszłyśmy razem na zakupy. Można powiedzieć że się zaprzyjaźniłyśmy. Pewnego razu mój kuzyn na moje urodziny dał mi dwa bilety na mecz Reprezentacji Polski w piłce nożnej. Pomyślałam sobie że wezmę Sandrę. Gdy poszłam do jej mieszkania i z uśmiechem powiedziałam że chcę żeby poszła ze mną na mecz, jej twarz zbladła a po policzkach spływały gorzkie łzy. Chciałam się dowiedzieć jaki jest powód jej płaczu.
- Sandra…Kochana co się dzieje??
- Booo…tam jest…ten…znasz tego młodego bramkarza?...- chlipnęła.
- Yyy…czekaj jak mu tam…Lewandowski? Nie! Lewandowski to ten napastnik…Czekaj Tytoń??
- Nie! Szczęsny…
- Aaa…To ten co dostał czerwoną kartkę na Euro??
- Tak… To mój były!! Najpierw byliśmy parą. Potem coś się zaczęło między nami psuć. Rozstaliśmy się. Po mistrzostwach błagał mnie o to żebym do niego wróciła. Zgodziłam się…Nadal go kochałam. Prosił żebym z nim wyjechała do Londynu. Że on będzie grał w Arsenalu, ja będę studiować. Będziemy mieszkać razem. Później kupimy dom za Londynem i zamieszkamy tam z naszymi dziećmi…Ja mu w to wszystko uwierzyłam… A teraz po roku czasu kazał mi się wyprowadzić bo powiedział że ma inną kobietę…Tą głupią piosenkarkę Marinę- wybuchła ogromnym płaczem.
Wtedy przez myśl przewinęło mi sto sposobów na to jak mogłabym tego mężczyznę zrujnować. W mej głowie utkwił jeden pomysł na zemstę. Przytuliłam przyjaciółkę i obiecałam jej ze nigdy już nikt jej nie skrzywdzi. Nikt. Nigdy!! A na pewno nie ten głupi bramkarzyk!!!!

Początek czerwca .
Sandra nie dała się przekonać. Poszłam na ten mecz z  Elizą -koleżanką z którą studiuje. Okazało się że bardzo dobrze zna jednego z tych młodych piłkarzy. Daniela  Łukasika. ( młody piłkarz z Legii Warszawy jakbyście nie wiedziały J) Powiedziała że jest jej sąsiadem czy coś. Dla mnie się to bardzo fajnie złożyło. Poprosiłam ją o jego numer telefonu. Niepewnie się zgodziła. Na drugi dzień poszłam na trening reprezentacji. Zawołałam tego całego Łukasika i pomachałam mu ręką w moją stronę. Większość jego kolegów zaczęła gwizdać i się śmiać. Mi to wcale nie przeszkadzało…Po prostu od dziecka lubiłam być w centrum uwagi. Podszedł do mnie i uważnie mi się przyjrzał.
- Ye…Chcesz autograf??
- Po pierwsze to dzień dobry, po drugie nie chce, a po trzecie musimy pogadać.
- Alee…nie wydaje mi się żebyśmy mieli o czym gadać.
- Mamy, mamy.
Zapewniałam go i siłą zmusiłam żeby się ze mną umówił na kawę. Po wielu namowach prośbach błaganiach, moich udawanych łez zgodził się. Uff…Jak to dobrze! Jeden cel zaliczony! Po paru dniach po kolejnym meczu spotkałam się z Danielem. Omówiłam z nim jedną sprawę, i zadałam kilka pytań zaczął się śmiać ale potem zauważył że mówię na poważnie i zgodził się… Oczywiście nie za darmo, tylko za zgrzewkę Tymbarka. Dla mnie było to dosyć dziwne dorosły facet a woli pić Tymbarka od piwa…No ale każdy jest jaki jest. Tydzień później zorganizował imprezę u siebie w mieszkaniu. Ja oczywiście byłam zaproszona. Poznałam tam prawie całą reprezentację. Lecz mnie obchodziła tylko jedna osoba…Jeden mężczyzna. Siedział w czarnej koszulce zawzięcie rozmawiając z Lewandowskim. Czekałam aż tylko się od siebie odkleją. Czekałam, czekałam aż się doczekałam. Robuś podreptał do łazienki. Pewnym krokiem usiadłam obok Szczęsnego i zaczęłam rozmowę. Całkiem sympatycznie mi się z nim rozmawiało. W sumie z bliska to nie dziwie się że Sandra się w nim zakochała…Przystojny, wysportowany, sympatyczny…Gadałam z nim dobrą godzinkę. Ocknęliśmy się dopiero gdy połowa gości wyszła a Eliza, która również była zaproszona bo przyjaźniła się w jakiś sposób z Danielem poprosiła mnie do kuchni.
-Czy ty oszalałaś???
-Ale o co Ci chodzi?
-Podrywasz Szczęsnego? Życie Ci nie miłe? Dziewczyno…on jest zajęty.
- Moja sprawa, moje życie tobie nic do tego.
Wyszłam i znów powróciłam na miejsce koło Wojciecha. W pewnym momencie spojrzałam się na zegarek i powiedziałam że muszę już iść. Pożegnałam się z Danielem, Elizą, resztą gości a na końcu z Wojtkiem. Zdziwiony że już wychodzę powiedział że też już na niego pora. Wyszliśmy więc obydwoje. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, opowiadaliśmy o swoich marzeniach, planach na przyszłość. Szliśmy pieszo całą drogę aż pod mój blok. Zaprosiłam go do środka bo zaczęły lekko spadać krople deszczu. Weszliśmy do mojego mieszkania. Zaproponowałam mu coś do picia. Usiadł wygodnie w moim salonie i zaczął przeglądać mój album ze zdjęciami który leżał na stoliku. Usiadłam obok niego. Chyba zbyt blisko…Czułam zapach jego perfum, w pewnym momencie dotknął przez przypadek dłonią mojego uda. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Rzuciłam się na niego namiętnie go całując. Jemu się to najwidoczniej podobało, bo zapytał gdzie mam sypialnię. Zadowolona z przebiegu wydarzeń zaprowadziłam go do mojego pokoju przy okazji zdejmując z niego koszulkę. Rano gdy się obudziłam on słodko pochrapywał obok mnie. Wzięłam prysznic, ubrałam się, i poszłam do kuchni zaparzyć kawę. Gdy zlewałam wodę do kubka, poczułam że ktoś przytula mnie do siebie od tyłu całując w szyję. Obróciłam się i wpiłam się w jego usta. Po śniadaniu które oboje zjedliśmy w skupieniu nie odzywając się do siebie Wojtek wstał pocałował mnie w czoło i poszedł na korytarz ubierając kurtkę i buty. Podeszłam do niego i popatrzyłam mu smutno w oczy.
- Jesteś z siebie zadowolony? Przeleciałeś i możesz już iść co nie?
- To nie tak...Po prostu muszę już iść. Obiecuję Ci że spotkamy się jeszcze w tym tygodniu.
Obietnicy dotrzymał. Spotkaliśmy się. Oczywiście zakończyło się to w mojej sypialni. Sytuacja powtarzała się kilka razy. Pewnego dnia po jednej z naszych nocy usiadł na brzegu łóżka i powiedział że ma dziewczynę. Odpowiedziałam że mi to wcale nie przeszkadza. Zaśmiał się łobuzersko i zaczął mnie całować. No w sumie tak było naprawdę…Mi to wcale nie przeszkadzało…Wręcz przeciwnie. Tak miało być. Po kilku tygodniach naszej znajomości zaproponował mi wyjazd za Warszawę na cały weekend. Ja się oczywiście ogromnie ucieszyłam. Pojechaliśmy i spędziliśmy tam naprawdę miłe i można by powiedzieć romantyczne trzy dni. W ostatnim dniu pobytu szepnął mi do ucha coś czego nie chciałam słyszeć z jego ust…CHYBA SIĘ W TOBIE ZAKOCHAŁEM…Co?? Okej…Miałam go w sobie rozkochać ale…niech on sobie nie myśli że…Nie wiedząc co mu odpowiedzieć pocałowałam go w usta. Po powrocie do miasta miałam masę nauki bo kończył się rok akademicki. Pewnego dnia zaczytana w książkę zapukała do moich drzwi Sandra. Otworzyłam jej i zaraz zaczęłyśmy sobie opowiadać co wydarzyło się w naszych ostatnich tygodniach.
- I co tam u ciebie?? Ostatnio chyba gdzieś wyjeżdżałaś prawda??
- Tak…Kiedyś Ci wszystko opowiem ale nie teraz.
Nie chciałam jej o niczym  mówić. Wolałam żeby dowiedziała się już po fakcie. Po tym jak mój plan zakończy się triumfem. Mijały dni…Wojtek przyjechał do mnie z dużym bukietem kwiatów i powiedział że wyjeżdża do Londynu. Niedługo zaczną się mu treningi i Liga Angielska. Z lekką łzą na policzku mocno wtuliłam się w jego ramiona.


Połowa sierpnia.
Wreszcie doczekałam się zasłużonych wakacji. Siedziałam na kanapie w salonie i przełączałam raz po raz kanały telewizyjne. Dostałam smsa od Wojtka. Od Wojtka?? Ale jak? No faktycznie! Klepnęłam się głośno w czoło. Mecz z Danią…Napisał że będzie u mnie za godzinę. Popatrzyłam się w lustro wiszące w sypialni…Tak…Chyba dzisiaj nadszedł ten dzień. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam. Do mojego mieszkania wszedł uśmiechnięty Wojtek trzymający bukiet róż w ręku.
- Stęskniłem się za Tobą…- pocałował mnie czule w usta.- Wiesz co? Chyba jestem wariatem. Rozstałem się z Mariną…Nie kocham jej. Tylko ty jesteś dla mnie ważna! Tylko z tobą chce się pobrać, mieć dzieci i przy tobie umierać. Słyszysz mnie?? Co się dzieje źle się czujesz??
- Wojtek…Ty nic nie rozumiesz!! To wszystko to była tylko jedna wielka gra! Chciałam Cię w sobie rozkochać, żebyś zostawił tą piosenkarkę…Żebyś czuł się zraniony tak jak się czuła Sandra…Sandra? Dziwisz się że ją znam? Mieszka naprzeciwko mnie. Jest moją przyjaciółką! A ja nigdy nie pozwolę na to żeby ktoś krzywdził moich przyjaciół! Rozumiesz nigdy! Nigdy!!!- mówiłam cały czas przez łzy które szybko spływały po moich policzkach.
-Co?...Jak mogłaś?? Kocham Cię…a ty…-nie dokończył bo przerwałam mu w połowie zdania.
- Idź już. Zniknij z mojego życia…Nie chcę mieć już z tobą nic do czynienia. Nie chce krzywdzić ani Ciebie ani siebie….Proszę wyjdź…
Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem. Na jego twarzy zobaczyłam ból, rozpacz, skrzywdzenie, pogardę? Być może…W końcu go zraniłam. Walnął bukiet kwiatów na podłogę, wychodząc z mieszkania. Zostałam sama. Osunęłam się na podłogę i zaczęłam głośno płakać…Czemu? Bo osiągnęłam to czego chciałam?? Bo się w nim zakochałam?...Ale nie mogę żywić do niego tego uczucia bo przecież miałam go zranić….a nie okazywać mu moją miłość. Do mieszkania weszła Sandra. Opowiedziałam jej wszystko. Zaczęła na mnie krzyczeć że nie powinnam tego robić, nie powinnam się dla niej poświęcać, nie powinnam udowadniać że mam okropny charakter…Przytuliła mnie mocno i powiedziała że tym razem to ona poświęci się dla mnie…Przez kilka dni nie wychodziłam z mieszkania. Siedziałam i beczałam nad tym jaka jestem porąbana i jak pomieszałam sobie w życiu. Aż do tego dnia. Dnia w którym miał się odbyć mecz z Danią. Poszłam na ten mecz. Kupiłam bilet tak drogi że siedziałam praktycznie obok ławki rezerwowych. Poszłam na stadion półtorej godziny przed meczem. Usiadłam na swoje miejsce i czekałam aż piłkarze wejdą na murawę ostatni raz potrenować przed spotkaniem. Zobaczył mnie. Szedł obok Lewandowskiego. Patrzył na mnie z wielką złością. Nic nie powiedziałam. Po moim policzku spłynęła łza. Otarłam ją i głową skinęłam żeby poszedł bo trener ich woła. Po długim siedzeniu trybuny zaczęły się robić bardziej zapełnione. Mecz się zaczął. W pierwszej połowie w bramce bronił Boruc. W drugiej ujrzałam Wojtka. Początek drugiej połowy jak dotąd remis 0-0. Nagle Szczęsny dostaje żółtą kartkę i jest rzut karny. Jestem zdenerwowana. Przed strzałem Wojciech ostatni raz spogląda w moją stronę i broni karnego!!! Kibice szaleją z radości. Ja…Ja wybucham płaczem… Nie potrafię powstrzymać łez. Wojtek patrzy w moją stronę i ręką pokazuje żebym otarła łzy z policzka. W pewnym momencie kibice znów zaczynają krzyczeć. Kuba Błaszczykowski strzela bramkę!! Mecz się kończy wygraną Polski. Po meczu wracam do domu. Już miałam wchodzić do wanny aby wziąć odprężającą kąpiel gdy ktoś dzwoni dzwonkiem do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam tam Sandrę z Wojtkiem…Zamurowało mnie to. W ciągu kilku minut gdy cały czas stoimy w drzwiach, w końcu odzywa się Sandra.
-No…mówiłam że się dla ciebie poświęcę?? Pogadajcie sobie…Tylko żeby to nie trwało pięć minut i nie polegało na kłótni bo, nie po to tyle go błagałam żeby tu chciał przyjść.
Uśmiecha się i idzie w stronę swoich drzwi. Zapraszam Wojtka do środka. Chce coś powiedzieć ale on zamyka mi usta czułym pocałunkiem.
- Nic nie mów…Rozmawiałem z Sandrą…wszystko mi wybaczyła…Marina powiedziała że i tak między nami byłaby tylko przyjaźń…Kocham Cię! Nic tego nie zmieni rozumiesz? Nic…Nawet gdybyś zrobiła mi taki numer jeszcze z pięć razy…To i tak Ci to wybaczam. Rozumiesz? Wiem że mi się zasłużyło…Zachowałem się jak skończony sku*wysyn co do Sandry ale obiecuje nigdy już tego nie zrobię. Nie bój się…Kocham Cię…Nigdy Cię nie skrzywdzę! Rozumiesz nigdy!!! Nigdy!!!
Zamykam mu usta gorącym pocałunkiem. Idziemy do sypialni. Pierwszy raz kocham się z nim tak inaczej…Bardziej z miłości…



Kilkanaście lat później….
Dzisiaj znów to sobie wszystko przypomniałam. Dziś. W pierwsze urodziny naszej już trzeciej córki…Tak trzeciej. Ja i Wojtek mamy trójkę dzieci. Szczególniej córek. Mój mąż chciałby jeszcze syna ale to na razie nie teraz. Najstarsza ma już 7 lat i ma imię Natalia, młodsza ma 4 lata i ma na imię Magda, i najmłodsza córeczka ma na imię Sandra. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Czasem na wspomnienia o tym jak zraniłam mojego męża żeby zemścić się na tym co zrobił mojej przyjaciółce po policzku spływa mi jedna łza…Tylko jedna…
- Kochanie wszystko w porządku??
- Tak. Nie martw się o mnie. Już naprawdę wszystko jest tak jak powinno być.

Pogładziłam Wojtka po policzku i wyszliśmy do ogrodu gdzie wszyscy nasi przyjaciele świętowali urodziny naszej Sandrusi. 




Uff...skończyłam. Przepraszam najmocniej że nie dodałam rozdziału wczoraj ale nie mogłam. W opowiadaniu moment środowego meczu...Ja wymarzyłam sobie właśnie taki wynik :) Choć realnie może być w ogóle inaczej :( A wy jaki wynik obstawiacie?? :)  Zapraszam do komentowania ! Pozdrawiam gorąco Olka. <3

6 komentarzy:

  1. Świetny... Dziękuje za jednoparta :-* ...Madzia :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna historia <3
    Czekam na nn :-)
    Pozdrawiam i zapraszani do mnie, mile widziany komentarz :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczne <3


    Martyna z ''Ciach'' :***

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest boskie!
    Z chęcią przeczytałam, bo coraz bardziej lubię Wojtka :)
    Zapraszam do mnie http://robert-eliza-story.blogspot.com
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Fajnie że napisałaś o Wojtku. Czekam na następne historie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń