niedziela, 26 stycznia 2014

Nicklas Bendtner

Witam ! Przepraszam za tą nieobecność tydzień temu, ale tak jak każdy mam swoje sprawy prywatne. Mam nadzieję że jeszcze ktoś czyta tego bloga, z którego niestety coraz bardziej wieje nudą...Tak ciężko mi z tym ale, taka jest prawda :(  No cóż, nie będę się użalać nad moja skromną osóbką...Tak więc, czytajcie jeśli chcecie. Pozdrawiam :)  
 Dedyk dla siostry Martysiaaaa16 - Kingi <3
Buziaki :** Olka. 

Była piękna sierpniowa sobota. Najważniejszy dzień w moim życiu. Dzień w którym, miałam wziąć ślub. Kupiłam sobie najpiękniejszą suknię  jaką, tylko mogłam sobie wymarzyć. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Byłam bardzo szczęśliwa, że to już dziś. Jednak coś musiało się zdarzyć. Coś co sprawiło że, dzień który miał być najwspanialszym stał się najgorszym. Mój przyszły małżonek przemyślał sobie wszystko, i najnormalniej wyszedł z kościoła gdy miał odmawiać przysięgę. Zostawił mnie samą pod ołtarzem. Po prostu zwiał... Uciekł sprzed ołtarza. Czułam że zaraz wyjdę z siebie. Do moich oczu napływały łzy. Moja starsza siostra podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Do ucha powiedziała mi coś w rodzaju "nie był ciebie wart". Rozpłakałam się. Nawet nie wiedziałam kiedy, wszyscy goście i rodzina zaczęli do mnie podchodzić i mi współczuć. Byłam im wdzięczna że chcieli mi jakoś pomóc,  wesprzeć. Jednak to nic nie dawało. Zamiast się uspokoić zaczęłam płakać coraz gorzej. Mało myśląc wsiadłam do auta którym mieliśmy jechać na salę weselną. Powiedziałam kierowcy że ma jechać przed siebie. Słyszałam jak rodzice do mnie mówili żebym nie robiła żadnych głupstw, jednak ja ich nie słuchałam. Jechaliśmy w ciszy przez zatłoczony Londyn. Przejeżdżaliśmy akurat obok mojego ukochanego stadionu. Mianowicie stadion na którym się poznaliśmy. Tak. To był mecz Arsenal Londyn- Manchester United. Oboje byliśmy po stronie Kanonierów. Od słowa do słowa, umówiliśmy się na kawę. A potem? Potem zaczęliśmy razem chodzić na mecze Arsenalu, bo obydwoje kochaliśmy ten klub. Ale kochaliśmy również siebie...Bynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Wysiadłam z samochodu i wpatrywałam się w stadion. Znowu zaczęłam płakać. Zakryłam twarz dłońmi. Poczułam że ktoś dotknął mojego ramienia. Odkryłam dłonie. Zauważyłam obok mnie mężczyznę. Rozpoznałam go od razu. Był to piłkarz  Arsenalu. Nicklas Bendtner. Spojrzał się w moje zapłakane oczy i zapytał :
-Dobrze się czujesz?
-Nie.
-A chcesz się napić? Dobrze Ci to zrobi.
Kiwnęłam głową na znak że chce. Po paru minutach siedziałam przy barze pijąc piwo. On siedział obok mnie, aż w końcu się odezwał.
-To może opowiesz mi co robiłaś przed stadionem zapłakana i jeszcze w takim stroju? No wiesz, nie codziennie widuje się kobietę w sukni ślubnej. - powiedział z lekkim uśmiechem.
-A więc tak, miałam wziąć ślub, ale mój narzeczony zostawił mnie przed ołtarzem. Wystarczy?
-Tak...Nic już nie mów. Sam wiem jak to jest być wystawionym do wiatru.
-Opowiesz mi?-zapytałam z nadzieją w głosie.
-Wiesz...może innym razem.
Piliśmy kolejne piwa w ciszy. Piliśmy i piliśmy aż w końcu poczułam że zasypiam.

Obudziłam się w ładnej sypialni. Usiadłam na łóżku. Patrząc po meblach było, widać że mieszka tu ktoś komu nie brakuje forsy. Wyszłam z pokoju. Poczułam zapach czegoś naprawdę smacznego. Szłam za zapachem. Weszłam do kuchni. Przy blacie stał Nicklas krojący pomidory.
-Wyspana?-zapytał po czym wziął z kubka łyk kawy.
-Tak...Za wszystkie czasy. Dostanę kawy?
-Jasne. - uśmiechnął się.
Siadając zauważyłam ze jestem w samej bieliźnie.
-Ej! A gdzie jest moja sukienka?
-Spokojnie...W sypialni w której spałaś. Pomyślałem że, będzie ci tak wygodniej.
-Dobrze pomyślałeś. Ale...jakąś koszulkę mógłbyś mi dać.-uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Ok.-rzucił i zaraz wrócił z koszulką w dłoni.
-Może być ta? -spytał.
Nałożyłam po czym powiedziałam:
-Tak. Idealna.
Choć tak naprawdę nie była dla mnie idealna, tylko z trzy numery za duża. Ale bardzo dobrze się w niej czułam. Zjedliśmy oboje śniadanie, po czym on zapytał czy nie mam ochoty może wracać do domu. Na te słowa z moich oczu pociekło parę łez. Nicklas przytulił mnie i powiedział że mogę tu zostać tak, długo ile będę chciała. Byłam mu wdzięczna. Godzinę później powiedział że jedzie na trening. Zostałam sama w jego dużym mieszkaniu. Pomyślałam że pozmywam naczynia po śniadaniu. Pozmywałam i poszłam pooglądać telewizor. Nie było nic ciekawego, więc go wyłączyłam i zaczęłam się zastanawiać co ze sobą zrobić. Nie miałam pojęcia jak dalej potoczy się moje życie.

Miesiąc później.
Po kilku dniach spędzonych u Nicklasa wróciłam do mojego rodzinnego domu. Zaczynam wszystko od początku. Teraz mam zamiar troszczyć się tylko o siebie. Inni mnie nie interesują. Troszkę w tym egoizmu nieprawdaż? No cóż...Życie. Ostatnio źle się czuję. Chyba pójdę do lekarza...Obawiam się najgorszego.

Następny dzień.
Moje przeczucia niestety się sprawdziły. Jestem w drugim miesiącu ciąży. Idę dzisiaj z Nicklasem na obiad. Może on mi coś poradzi. Przyjechał po mnie do domu. W samochodzie dałam, mu buziaka na przywitanie.
-Hej. - przywitałam się.
-No cześć laska, co tam?
-A dzieje się, dzieje. - odparłam z przygnębieniem.
-A co? Mów, może coś poradzę.
-No...bo...ja...w ciąży jestem...
-Ale my przecież...
-Nie z tobą głupku! - uśmiechnęłam się i pacnęłam go lekko w głowę.
-Haha bolało.-zaczął się śmiać.
-Przepraszam...No nie, nie z tobą tylko z moim niedoszłym mężem.
-Mówiłaś mu o tym?-zapytał.
-Nie, i nie mam zamiaru go widzieć. Zrozum ja...-zaczęłam płakać.
-Spokojnie, choć wysiadamy.

Po zjedzonym obiedzie pojechaliśmy do niego do mieszkania. Nudziło nam się więc zaczęliśmy grać w karty. W pewnym momencie zaczął mnie mocno boleć brzuch. Nicklas wziął mnie do szpitala. Tam zrobili mi wszystkie badania, okazało się że moja ciąża jest zagrożona. Dopiero wtedy zrozumiałam jak bardzo chcę tego dziecka, i nie zależy mi na tym czy będę samotną matką czy nie. Od tej pory najważniejsza była dla mnie ta mała niewinna istotka w moim brzuchu.

Rok później.
Jestem mamą ślicznej dziewczynki o imieniu Sara. Przy jej wychowywaniu pomagają mi rodzice, znajomi, przyjaciel...Tym przyjacielem jest właśnie Nicklas. To on najczęściej mnie odwiedzał w domu pod pretekstem sprawdzenia czy niczego nie potrzebuję, i czy nie mam może na coś zachcianki. To właśnie on jeździł ze mną na badania, i to on był ze mną przy porodzie. Z czystą chęcią nazwę go moim partnerem. Tym bardziej że ostatnio zapytał się czy może nie lepiej byłoby mi się przeprowadzić do niego, bo on ma większe mieszkanie. Zgodziłam się. Tylko nie dlatego, bo obchodzi mnie jego zamieszkanie tylko dlatego, że czuję coś do niego. Coś więcej od przyjaźni. On również czuje to samo. Wiem. Ostatnio mi to powiedział. No bo, jak mężczyzna ci powie KOCHAM CIĘ to chyba coś znaczy co nie? :) Koniec.

12 komentarzy:

  1. Świetne dodaj coś jeszcze <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko dawaj nowy :* Superaśnyyyy ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale romantyczny ten rozdział ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle mi kazałaś czekać,ale uwierz mi,było wart :**** ♥
    Jak jeszcze raz bd wypisywać te głupoty,że niby Twój blog jest nudny to Cię najnormalniej w świcie uduszę :P
    Fantastyczny jest i szybko mi tu nowy dawaj w ramach rekompensaty :****

    OdpowiedzUsuń
  5. zapraszam na nowy rozdział :)
    http://posylamusmiech.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Warto było czekać <33
    Rozdział piękny, cudny aw <3 ♥
    Czekam z niecierpliwością na kolejny ; )
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny <3
    Na początku życie głównej bohaterki zawaliło się, a później pojawił się Nicklas.
    Po prostu świetnie to napisałaś!
    Czekam na następny
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. super :*
    czekam na następny :****

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa historia .;)Czekam na następny .;) .;***

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny rozdział,teraz napisz o Jenkinsonie 😃

    OdpowiedzUsuń
  11. Suuuper, a z tamtego chłopaka to dupek bo jak można zostawić dziewczynę przed ołtarzem??? Brak słów
    Czekam na kolejną historię :) Zapraszam serdecznie na mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Lord Bendtner ❤ awww

    OdpowiedzUsuń