Hej!:* Bardzo przepraszamy za opóźnienie , ale niestety brak czasu. Czasem nawet i chęci... Nie wiemy dlaczego, ale jest was coraz mniej.. Dziewczyny, wiecie bardzo dobrze: Komentujesz-Motywujesz!! Nawet jakaś buźka, dwa słowa "jestem, czytam" to naprawdę niewiele, a wiecie jak motywuje??! Bardzo!! Przepraszamy za błędy, ale opowiadanie pisane na szybko..
Buziaki:* i do zobaczenia! :)
Ps. Podsyłamy wam Jamesa. Domyślamy się że większość z was (w tym my, do pewnego czas) nie mają pojęcia jak wygląda nasz główny bohater. A jest na czym oko zawiesić;)^^
-Znowu mi to robisz! Kiedy Cię najbardziej potrzebuję, Ciebie zawsze nie ma. Wszystko jest ważniejsze ode mnie!.... Jasne, wiesz co, rób co chcesz! Cześć.- Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na półkę.
-Znów nie przyjdzie?- Zapytał mój kolega Mike.- Nie musisz odpowiadać, domyślałam się jaka jest odpowiedz.
-Jak zwykle jest ktoś ważniejszy ode mnie. Tym razem to jego przyjaciel, który ma podobno jakiś problem, a tak naprawdę pewnie siedzą w barze i pija piwo.- odpowiedziałam łamiącym się głosem. W moich oczach zaszkliły łzy.
-Ej mała, nie płacz. Nie załamuj się. Wiem, że to jest dla Ciebie bardzo ważne, żeby był przy Tobie.
-To powiedz mi dlaczego za każdym razem, kiedy go zapraszam do teatru, żeby przyszedł zobaczył mnie, moją pracę to on i tak ma zawsze coś ważniejszego do załatwienia.
-To dlaczego z nim jesteś? Za każdym razem zadaję Ci te pytanie i za każdym razem, mówisz mi że go kochasz, ale skarbie miłość musi odwzajemniać także ta druga osoba. Starać się, a nie tylko ta jedna połówka.
-Czy Ty musisz mieć zawsze rację?
-Tak- odpowiedział z uśmiechem na ustach.
-Dobra, dosyć tego użalania się nad sobą, a od Ciebie ktoś przyjdzie? - zapytałam z ciekawością.
-Tak. Bardzo cieszę się że będzie. To świetny facet, na pewno go polubisz.
-Nie wątpię w to.
Dalsze nasze rozmowy, przerwał fakt że zaraz mieliśmy wchodzić na scenę.
Po spektaklu Mike uprzedził mnie, że musi mnie z kimś poznać. Już nawet się domyślałam się z kim. Widać że jest dla niego bardzo ważny. Po około 15 minutach do garderoby przyszedł wysoki mężczyzna w obecności Mike'a. Przedstawił nam sobie, po czym oznajmił że zaraz wychodzimy coś zjeść. Nie chciałam wracać do domu, więc przystałam na propozycję.
Pół godziny później
-No to co zamawiamy?-zapytał mój przyjaciel.
-Zaskocz mnie- odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Okej, a Ty James co chcesz?
-Też zdaję się na twój gust.
-Dobra, to wracam za chwilę.-powiedział i poszedł do baru zamówić jedzenie.
-Czym się zajmujesz?-zapytałam z ciekawością w głosie Jamesa.
-Jestem pływakiem. A Ty zajmujesz się tylko graniem czy czymś jeszcze?
-Oprócz grania w teatrze jestem przedszkolanką. Kocham dzieci i nie wyobrażam sobie, żebym robiła coś innego.
-A ile masz tych dzieciaków?
-Jeśli Ci chodzi w mojej grupie, to ósemkę cudownych dzieci, a jeśli w życiu prywatnym to...
-A jeśli w życiu prywatnym to zero.-odpowiedział mój kochany przyjaciel od serca- i znając jej partnera szybko się to nie zmieni, ponieważ to głupek, który nie widzi co ma, tylko lata gdzieś zamiast przyjść na przedstawienie swojej dziewczyny, No, ale to nie moja sprawa więc się nie wtrącam..
-Dzięki, że przedstawiłeś całą moją sytuację życiową. Na prawdę nie trzeba było- powiedziałam z wyrzutem w stronę Mike'a.
-Oj blondyneczko, nie denerwuj się. Przepraszam. Po prostu wiesz, że nie lubię Kevina.
-Ale nie musisz mówić tego wszystkim znajomym.
-James to coś więcej niż znajomy. Spokojnie, wiesz że Cię kocham i nie chcę dla Ciebie źle.
-Wiem, też Cię kocham.
Reszta wieczoru upłynęła nam w miłej atmosferze. Kurczę, zazdroszczę Mike'owi że ma Jamesa. On jest taki miły, czuły, zabawny. Widać że się kochają. Dlaczego fajni faceci są gejami???
Jakiś czas później
Bardzo zbliżyłam się z Jamesem. Można rzec że to mój przyjaciel. Rozumiemy się bez słów. Nawet Kevin zaczął być zazdrosny, ale jak mu powiedziałam że Magnussen to gej to odpuścił i wszystko było znów po staremu, czyli dalsza olewka mnie.
Już od 10 minut czekałam na Mike'a. Spóźniał się, ale już się do tego powili przyzwyczajałam. Dziś mieliśmy iść na zawody pływackie Jamesa. W życiu bym nie pomyślała że to może być tak emocjonujący sport. Niby to nic takiego. Paru mężczyzn lub kobiet pływa w tą i z powrotem, ale emocję przy dopingowaniu tej właśnie osoby są fantastyczne. Mój przyjaciel, bo teraz bez zwątpienia mogę go tak nazwać zdobył pierwsze miejsce, a kwiaty które podarowano mu wraz z medalem oddał mi. Bardzo miło mi się wtedy zrobiło. Szkoda tylko, że dając mi je, nie myślał, że daje je ukochanej osobie tylko przyjaciółce. Chciałabym być na miejscu Mike'a. Mieć taką osobę przy sobie. Trudno mi w to uwierzyć, ale chyba zakochałam się w geju.
Miesiąc później
*James*
Siedziałem na kanapie i oglądałem jakiś teleturniej. Chciałem choć przez chwilę zapomnieć o blondynce. Dlaczego ona musiała być z tym całym Kevinem? Czy ona nie widzi jaki on jest? On jej nawet wcale nie kocha... Jakbym chciał być na jego miejscu. Mieć tak wspaniałą dziewczynę przy sobie, jednak ona traktuje mnie tylko jak przyjaciela. Jestem w beznadziejnej sytuacji. Nagle ktoś zaczął natarczywie dzwonić dzwonkiem domowym. Spojrzałem przez judasza i zobaczyłem zapłakaną twarz mojej przyjaciółki. Kiedy otworzyłem drzwi, wpadła w moje ramiona.Nie widziałem jej nigdy w takim stanie. Zawsze uśmiechnięta, radosna.
-Ej, mała co się stało?-zapytałem z troską.
-On mnie zdradził. Ta perfidna świnia mi to zrobiła. Zdradzał mnie z kim popadnie... Nawet przespał się z Panią Marisą, naszą garderobianą ,a ona jest starsza od niego o 12 lat.-mówiła płacząc.
-Spokojnie, nie płacz już. On nie był ciebie wart.
-Nie wiem dlaczego tak długo z nim byłam...Wiedziałam jaki jest.. Mimo że go już nawet nie kocham, to boli..
-Nie kochasz go?-zapytałem zaciekawiony.
-Już od jakiegoś czasu przestałam coś do niego czuć, ale byłam z nim z przyzwyczajenia... oraz dlatego że osoba na której mi zależy jest w związku ...
-Wszystko się ułoży, zobaczysz - powiedziałem do niej mało przekonującym tonem. Kiedy powiedziała, że kocha innego, pomyślałem że to może chodzi o mnie, ale kiedy dodała że ten chłopak ma kogoś wszystko prysło jak bańka mydlana.
Następnego dnia
Noc spędziłam u Magnussena. Rano czułam się już trochę lepiej. Postanowiłam że zadzwonię do mojego drugiego przyjaciela.
-Hej-usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
-Hej. Coś się stało? Masz bardzo przygnębiony głos.
-Pokłóciłem się z moją drugą połówką. Nie układa nam się od jakiegoś czasu...
-Czyli nie tylko u mnie, życie uczuciowe jest do bani.
-A co masz na myśli?-zapytał zaciekawiony.
-Nie jestem już z Kevinem. Zdradził mnie...
-Słucham ?!! Co za ....
-Mike'a proszę, nie chcę o nim rozmawiać. To skończony temat. Lepiej powiedz, czy to coś poważnego u Ciebie?
-Chyba to już koniec, ale ja nie chce tego kończyć. Bardzo go kocham...
-Tylko mi się nie załamuj. Coś na to poradzimy. Spotkajmy się jutro o 14:00, pasuje ?
-Tak. To do jutra.
-Papa.
Muszę pogadać z Jamesem. Nie może tak być. Ci dwaj powinni być razem, pomimo tego że wolałabym żeby jeden z nich był hetero. Muszę jednak znaleźć odpowiedni moment do tej rozmowy, nie mogę tak od razu wypalić.
Wieczór
Siedzieliśmy nad basen popijając wino. Na niebie świeciły gwizdy, a muzyka grała w tle. Dlaczego tak nie może być zawsze?!! W pewnym momencie brunet poprosił mnie do tańca. Kołysaliśmy się w rytm muzyki.Nagle chłopak wrzucił mnie do wody. Myślałeś że to jest śmieszne? Oo niedoczekanie twoje, Chciałam go trochę przestraszyć i przez kilka chwil nie wynurzałam się. Po chwili poczułam jak jego silne ramiona oplatają moją talię. Kiedy wypłynęliśmy na powierzchnię zaczęłam się śmiać.
-To aż takie zabawne?
-Tak! Bardzo!-odpowiedziałam nadal się śmiejąc.
-Dla mnie to nie było zabawne. Myślałem, że naprawdę coś Ci się stało.-odpowiedział ze smutną miną.
-Trzeba było mnie nie wrzucać.- mówiąc to, on odgarnął z mojej twarzy kosmyk włosów, a po chwili złączył nasze usta pocałunkiem. Jeju... jak on świetne całuje. Jednak zaraz wróciłam do rzeczywistości i odsunęłam się od chłopaka.
-Co to miało być? -zapytałam z wyrzutem.
-Pocałunek- patrzył na mnie jak na jakąś głupią.
-Jak możesz coś takiego robić? Jak możesz robić to Mike'owi?- popatrzyłam na niego. Na jego twarzy malowało się zdziwienie. Nie czekałam na reakcję, tylko wyszłam z wody. James szybko uczynił to samo i złapał mnie za nadgarstek.
-O czym Ty mówisz? Co ma z tym wspólnego Mike??
-No jak to co?!! Jesteście przecież razem, a Ty zamiast ratować wasz związek to całujesz mnie!! Przecież jesteś gejem!
-Ja nie jestem żadnym gejem!! Jestem w stu procentach hetero! Jak Ci takie coś mogło przyjść do głowy?!!
-No, ale jak to? Przecież on o Tobie mówił , że myślałam że jesteście razem. Mówił że jesteś dla niego bardzo ważny..
-Ważny jako przyjaciel. Znamy się od zerówki. Czy Ty naprawdę myślałaś, że ja jestem gejem? Że ja i Mike? Przecież my nawet się nie całowaliśmy...
-Myślałam, że może nie chcecie się z tym, aż tak obnosić...Przepraszam, głupio wyszło. Pójdę już..
-Nie, poczekaj.. Jeśli Ci teraz czegoś nie powiem to już nigdy nie będę miał na tyle odwagi co teraz..Jedyną osobą,którą kocham jesteś Ty! Tylko Ty!-powiedział z uśmiechem na ustach- Wiem, że kochasz kogoś innego, ale musiałem Ci to powiedzieć bo...
-Też Cię kocham.
-Słucham?
-To Ciebie kocham. Cały czas mi o Ciebie chodziło, ale nie mogłam Ci tego powiedzieć, bo myślałam że jesteś...
Niestety, dalej nie mogłam się wypowiedzieć, bo brunet zamknął mi usta namiętnym pocałunkiem.
Dwa lata później
Do tej pory chce mi się śmiać. A jakie było zdziwienie mojego przyjaciela, kiedy mu powiedziałam o moich wymysłach. Bardzo często mi to wypomina z moim mężem. Tak! Mężem! Od trzech miesięcy jesteśmy małżeństwem, a za kilka następnych pojawi się maleństwo. Mam tylko nadzieję, że będzie miało więcej rozumu niż jego mama.
poniedziałek, 31 października 2016
niedziela, 23 października 2016
Chad le Clos
Cześć. 😊 Mamy nadzieję, że wybaczycie nam ten jeden dzień spóźnienia, oraz błędy, które mogą się znaleźć. Oddajemy opowiadanie w wasze ręce. CZYTAJCIE, KOMENTUJCIE XD
Buziaki i do następnego ❤❤❤
Piłam herbatę i oglądałam telewizję. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że jest idealna godzina aby przejść się na spacer. Gdy byłam już kilka metrów od domu usłyszałam głos, który sprawił że zrobiło mi się słabo...
Buziaki i do następnego ❤❤❤
Piłam herbatę i oglądałam telewizję. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że jest idealna godzina aby przejść się na spacer. Gdy byłam już kilka metrów od domu usłyszałam głos, który sprawił że zrobiło mi się słabo...
-Znalazłem Cię.-powiedział.
-Ty...Co tu robisz?- zapytałam przestraszona.
-Myślałaś, że tak po prostu pozwolę Ci odejść?? Dobrze wiem co ukrywasz. Domyśliłem się wszystkiego!- moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej.
-Chcesz z tym iść na policję??-zapytałam ledwo słyszalnie.
-Najpierw chce z Tobą porozmawiać! Wyjaśnimy sobie wszystko!-złapał mnie za rękę po czym wróciliśmy do mojego mieszkania...
***
Dwa lata wcześniej.
Wyjęłam na stół dwa talerzyki i sztućce. Czekałam na powrót mojego chłopaka z basenu. Spędzał tam dużo czasu. W końcu był pływakiem, jeździł na Mistrzostwa, zdobywał medale. Byłam z niego naprawdę dumna. Usłyszałam głos mojego ukochanego.
-Jestem!
-Heeeej. -powiedziałam i pocałowałam go na przywitanie.
-No cześć...Kotku idę się przebrać, bo zaraz wychodzę.-powiedział i ruszył w stronę sypialni.
-Wychodzisz??-zapytałam zdziwiona.
-Umówiłem się z chłopakami. Jedno piwo i wracam do domu, obiecuję Ci. -powiedział.
-Jasne. Idź. Znowu przesiedzę sama cały wieczór.-wkurzona usiadłam przy stole.
-Rybko...Nie bądź zła...-Chad usiadł obok mnie i pogłaskał mnie po policzku.
-Idź już...-uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam zadzwonić do przyjaciółki. Godzinę później obie siedziałyśmy u mnie w salonie i piłyśmy wino.
-Nie bądź taka smutna...-przyjaciółka odłożyła kieliszek na stolik i spojrzała na mnie z troską.
-A jaka mam być? On mi nawet nie mówi gdzie idzie i o której wróci...-powiedziałam wkurzona i wypiłam duszkiem cały kieliszek po czym wypełniłam go winem.
-Dziewczyno! Czas się obudzić! - rzuciła we mnie poduszką.
-Ale o co Ci chodzi?
-Przecież to jest proste jak budowa cepa!-przyjaciółka patrzyła na mnie z politowaniem - On Cię zdradza!
-Chad?? No co Ty...Przecież się kochamy...-próbowałam bronić mojego chłopaka przed oskarżeniami z jej strony.
-Kochać, a być wiernym to nie jest to samo. -brunetka wzięła kieliszek do ręki i upiła łyk wina, a mi w głowie zaroiło się od różnych myśli...
Tydzień później.
Szłam ulicą i rozmawiałam przez telefon z moją mamą. Po drugiej stronie ulicy zobaczyłam znajomą kurtkę.
-Mamuś...Ja kończę...Potem zadzwonię...-przerwałam połączenie z rodzicielką i schowałam telefon do torebki. Dość szybkim krokiem szłam w stronę męskiej granatowej kurtki, a raczej w stronę kogoś kto ją na sobie miał. Przez 60 sekund w mojej głowie zdążyły się pojawić myśli na temat mojego ukochanego. Byłam pewna, że to on. Wszystko może byłoby normalne, gdyby nie fakt że szedł za rękę z wysoką blondynką...Para po chwili jednak zniknęła mi z pola widzenia. Zdenerwowana wróciłam do domu. Zdjęłam szybko buty i wyjęłam telefon, aby zadzwonić do Chada, jednak on wyszedł z kuchni trzymając w ręku dużą drewnianą łyżkę.
-Co Ty tu robisz??-zapytałam zdziwiona.
-No właśnie gotuje dla nas obiad. Nie poszedłem na basen, bo pomyślałem że jeden raz mogę nie iść.-podszedł i pocałował mnie delikatnie w czoło.
-Czyli dzisiaj nigdzie nie wychodziłeś?-zapytałam podejrzliwie.
-Nieee...Godzinę temu wstałem w łóżka.-uśmiechnął się rozbawiony, a mi kamień spadł z serca.
Poczułam się głupio. Jak w ogóle mogłam pomyśleć, że on mnie zdradza?? Przyjaciółka mi pewnie zazdrości, że mam takiego faceta obok siebie. Z rozmyśleń wyrwał mnie Chad:
-Halo! Wracamy na ziemię.-pomachał mi ręką przed oczami.
-Jestem. Zamyśliłam się.-powiedziałam z lekkim uśmiechem i poszłam z nim do kuchni przygotować posiłek.
Jakiś czas później.
Pomagałam ukochanemu pakować ostatnią walizkę. Smutna przytuliłam się mocno do niego. Nie chciałam żeby wyjeżdżał. Niestety przygotowania do Mistrzostw Świata zbliżały się wielkimi krokami.
-Tydzień szybko minie...-szepnął mi do ucha.
-Jeszcze nie pojechałeś na te cholerne zgrupowanie, a ja już chcę żebyś wrócił.-pocałowałam go i jeszcze mocniej wtuliłam się w jego ramiona.
-Dasz radę skarbie.-pocałował mnie w czoło.
Następnego dnia już go nie było. Siedziałam w kuchni i jadłam owsiankę. Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer do siostry.
-Hej. Nie chcesz mnie odwiedzić?-zapytałam na wstępnie naszej rozmowy.
-Cześć...A po co?-zapytała ze zdziwieniem w głosie.
-Jak to po co? Jesteśmy siostrami, wiesz takie dwie dziewczynki co mają tych samych rodziców. Po za tym mówiłaś, że będziesz miała urlop. - powiedziałam.
-Słuchaj...Ja mam już plany...-powiedziała cicho - W ogóle to nie mam czasu. Musze kończyć. Zadzwonię do Ciebie jutro. Pa.
Zdziwiona jej zachowaniem odłożyłam telefon na stół. Po chwili jednak wybrałam numer do przyjaciółki.
-Dlaczego nie?-zapytałam po 5 minutach rozmowy.
-Ostatnio źle się czuje. Siedzę w domu i nigdzie nie wychodzę. Innym razem do Ciebie wpadnę. Trzymaj się!
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon. Wkurzona dokończyłam śniadanie. Fajnie, że jak ja kogoś potrzebuję to nikogo nie ma...Zrobiło mi się smutno.
-Na smutek najlepsze jest ciasto. - powiedziałam sama do siebie i poszłam się ogarnąć. Po piętnastu minutach kierowałam się w stronę sklepu w którym miałam kupić potrzebne składniki do ciasta. Wychodząc z zakupami widziałam znowu granatową męską kurtkę. Taką, którą miał mój chłopak...
-Niemożliwe...Przecież jest na zgrupowaniu...-mruknęłam i poszłam w stronę swojego domu. Po chwili jednak usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam głowę i ujrzałam mojego ukochanego...
Tydzień później.
Wyjęłam mięso z piekarnika, gdy usłyszałam otwierające się drzwi. Uśmiechnęłam się i wyszłam na korytarz.
-Kochany!-rzuciłam mu się na szyję.
-Jestem skarbie. Tak bardzo tęskniłem.-mówił patrząc mi w oczy.
-Ja za Tobą bardziej. Chodź. Zrobiłam Twoje ulubione danie.-powiedziałam zadowolona.
Po zjedzonym obiedzie poszliśmy do sypialni. Gdy mój chłopak zasnął po miłosnych uniesieniach, poszłam do kuchni. Siedząc przy stole zastanawiałam się nad tym co było między nim, a mną przez ostatnie lata. Po moich rozmyśleniach udałam się do sypialni gdzie po cichu zaczęłam się pakować...
***
Dwa lata później.
Siedziałam i patrzyłam na niego jak nerwowo chodzi po mieszkaniu. W pewnym momencie głośno uderzył pięścią w stół.
-Cholera jasna!! Dlaczego???!! Powiedz mi dlaczego?-zapytał ze łzami w oczach.
-O to samo powinnam się zapytać Ciebie...-powiedziałam ze spokojem w głosie.
-Miałaś się nigdy o tym nie dowiedzieć...Zawsze kochałem tylko Ciebie!
-Kochałeś mnie, ale w wolnej chwili dymałeś moją siostrę??-zapytał patrząc prosto w jego oczy.
-Ona mną omotała. Uwierz mi...-powiedział zbliżając się do mnie, a ja gwałtownie się cofnęłam.
-Nie podchodź do mnie...Nie umiałam zrozumieć tego jak dwie najważniejsze osoby w moim życiu mogły zrobić mi coś tak okropnego...Dlatego to zrobiłam...Chciałam Cię ukarać...-powiedziałam siadając na kanapie.
-Wiem, że postąpiłem źle, ale jak mogłaś zrobić coś takiego? Zachowałem się jak ostatni cham. Debil ze mnie. Tylko czemu zrobiłaś akurat to?-zapytał patrząc na mnie.
-Chciałam żebyś cierpiał. Tak jak ja. Wiedziałam, że jak się okaże na Mistrzostwach, że brałeś doping to poniesiesz konsekwencje...Jak wróciłeś ze zgrupowania...Zgrupowania. Dobre sobie. Jak wróciłeś od mojej siostry to już o wszystkim wiedziałam...Wrzuciłam Ci to świństwo wszędzie gdzie się dało...Przepraszam...-powiedziałam i schowałam twarz w dłonie.
-Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? - zapytał, a ja podniosłam głowę.-Dalej Cię kocham.
-Nie wierzę.
-Spróbuj...-dotknął mojej dłoni.
-Jeśli chcesz to się do wszystkiego przyznam...Pójdę za kraty i będziesz czuł satysfakcję...Taką jaką ja czułam dwa lata temu...
-Chciałem, żebyś tylko mi się przyznała...
-Nic więcej ode mnie nie chcesz?
-Odpowiedz mi na jedno pytanie...Kochasz jeszcze mnie?
-A jak myślisz?-spojrzałam na niego, a on przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem...
Miesiąc później.
Siedziałam wygodnie na kanapie i piłam ciepłe kakao. Gdy sięgałam po pilot od telewizora, usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Godzina 22...Kogo niesie?-mruknęłam sama do siebie i poszłam w stronę wejściowych drzwi.
-Stoję u Twych drzwi, czy otworzysz mi? - Chad stał z bukietem kwiatów, a na jego twarzy gościł uśmiech.
-Przecież już otworzyłam...-wyszeptałam.
-To wpuść mnie do środka. Proszę. - spojrzał na mnie błagalnie, a ja się zgodziłam.
Usiedliśmy razem na kanapie. Przez dziesięć minut panowała grobowa cisza. W końcu jednak pływak przerwał milczenie.
-Bardzo mocno Cię kocham. Gdy byłem ostatnio u Ciebie...Jak już trzymałem Cię w swoich ramionach...Nie wytrzymałem. Przypomniałem sobie wiele rzeczy, dlatego wyszedłem bez słowa z mieszkania. -powiedział patrząc mi w oczy.
-A ja?? Ja nie pamiętam tego co zrobiłeś??-zapytałam ze złością w głosie.
-Właśnie po to tu jestem. Posłuchaj...-dotknął mojej dłoni - Nie umiem bez Ciebie żyć. Szukałem Cię, więc teraz gdy już Cię odnalazłem nie wyobrażam sobie, że nie będziemy razem! Wybaczmy sobie...Zapomnijmy...Błagam...-jego oczy się zaszkliły. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie i zaczęłam całować jego usta.
-Kocham...Bardzo Cię kocham. -mówiłam między pocałunkami.
-Jesteś całym moim światem. - ukochany popatrzył w moje oczy i kolejny raz poczułam jego usta na swoich.
***
Dwa lata wcześniej.
Wyjęłam na stół dwa talerzyki i sztućce. Czekałam na powrót mojego chłopaka z basenu. Spędzał tam dużo czasu. W końcu był pływakiem, jeździł na Mistrzostwa, zdobywał medale. Byłam z niego naprawdę dumna. Usłyszałam głos mojego ukochanego.
-Jestem!
-Heeeej. -powiedziałam i pocałowałam go na przywitanie.
-No cześć...Kotku idę się przebrać, bo zaraz wychodzę.-powiedział i ruszył w stronę sypialni.
-Wychodzisz??-zapytałam zdziwiona.
-Umówiłem się z chłopakami. Jedno piwo i wracam do domu, obiecuję Ci. -powiedział.
-Jasne. Idź. Znowu przesiedzę sama cały wieczór.-wkurzona usiadłam przy stole.
-Rybko...Nie bądź zła...-Chad usiadł obok mnie i pogłaskał mnie po policzku.
-Idź już...-uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam zadzwonić do przyjaciółki. Godzinę później obie siedziałyśmy u mnie w salonie i piłyśmy wino.
-Nie bądź taka smutna...-przyjaciółka odłożyła kieliszek na stolik i spojrzała na mnie z troską.
-A jaka mam być? On mi nawet nie mówi gdzie idzie i o której wróci...-powiedziałam wkurzona i wypiłam duszkiem cały kieliszek po czym wypełniłam go winem.
-Dziewczyno! Czas się obudzić! - rzuciła we mnie poduszką.
-Ale o co Ci chodzi?
-Przecież to jest proste jak budowa cepa!-przyjaciółka patrzyła na mnie z politowaniem - On Cię zdradza!
-Chad?? No co Ty...Przecież się kochamy...-próbowałam bronić mojego chłopaka przed oskarżeniami z jej strony.
-Kochać, a być wiernym to nie jest to samo. -brunetka wzięła kieliszek do ręki i upiła łyk wina, a mi w głowie zaroiło się od różnych myśli...
Tydzień później.
Szłam ulicą i rozmawiałam przez telefon z moją mamą. Po drugiej stronie ulicy zobaczyłam znajomą kurtkę.
-Mamuś...Ja kończę...Potem zadzwonię...-przerwałam połączenie z rodzicielką i schowałam telefon do torebki. Dość szybkim krokiem szłam w stronę męskiej granatowej kurtki, a raczej w stronę kogoś kto ją na sobie miał. Przez 60 sekund w mojej głowie zdążyły się pojawić myśli na temat mojego ukochanego. Byłam pewna, że to on. Wszystko może byłoby normalne, gdyby nie fakt że szedł za rękę z wysoką blondynką...Para po chwili jednak zniknęła mi z pola widzenia. Zdenerwowana wróciłam do domu. Zdjęłam szybko buty i wyjęłam telefon, aby zadzwonić do Chada, jednak on wyszedł z kuchni trzymając w ręku dużą drewnianą łyżkę.
-Co Ty tu robisz??-zapytałam zdziwiona.
-No właśnie gotuje dla nas obiad. Nie poszedłem na basen, bo pomyślałem że jeden raz mogę nie iść.-podszedł i pocałował mnie delikatnie w czoło.
-Czyli dzisiaj nigdzie nie wychodziłeś?-zapytałam podejrzliwie.
-Nieee...Godzinę temu wstałem w łóżka.-uśmiechnął się rozbawiony, a mi kamień spadł z serca.
Poczułam się głupio. Jak w ogóle mogłam pomyśleć, że on mnie zdradza?? Przyjaciółka mi pewnie zazdrości, że mam takiego faceta obok siebie. Z rozmyśleń wyrwał mnie Chad:
-Halo! Wracamy na ziemię.-pomachał mi ręką przed oczami.
-Jestem. Zamyśliłam się.-powiedziałam z lekkim uśmiechem i poszłam z nim do kuchni przygotować posiłek.
Jakiś czas później.
Pomagałam ukochanemu pakować ostatnią walizkę. Smutna przytuliłam się mocno do niego. Nie chciałam żeby wyjeżdżał. Niestety przygotowania do Mistrzostw Świata zbliżały się wielkimi krokami.
-Tydzień szybko minie...-szepnął mi do ucha.
-Jeszcze nie pojechałeś na te cholerne zgrupowanie, a ja już chcę żebyś wrócił.-pocałowałam go i jeszcze mocniej wtuliłam się w jego ramiona.
-Dasz radę skarbie.-pocałował mnie w czoło.
Następnego dnia już go nie było. Siedziałam w kuchni i jadłam owsiankę. Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer do siostry.
-Hej. Nie chcesz mnie odwiedzić?-zapytałam na wstępnie naszej rozmowy.
-Cześć...A po co?-zapytała ze zdziwieniem w głosie.
-Jak to po co? Jesteśmy siostrami, wiesz takie dwie dziewczynki co mają tych samych rodziców. Po za tym mówiłaś, że będziesz miała urlop. - powiedziałam.
-Słuchaj...Ja mam już plany...-powiedziała cicho - W ogóle to nie mam czasu. Musze kończyć. Zadzwonię do Ciebie jutro. Pa.
Zdziwiona jej zachowaniem odłożyłam telefon na stół. Po chwili jednak wybrałam numer do przyjaciółki.
-Dlaczego nie?-zapytałam po 5 minutach rozmowy.
-Ostatnio źle się czuje. Siedzę w domu i nigdzie nie wychodzę. Innym razem do Ciebie wpadnę. Trzymaj się!
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon. Wkurzona dokończyłam śniadanie. Fajnie, że jak ja kogoś potrzebuję to nikogo nie ma...Zrobiło mi się smutno.
-Na smutek najlepsze jest ciasto. - powiedziałam sama do siebie i poszłam się ogarnąć. Po piętnastu minutach kierowałam się w stronę sklepu w którym miałam kupić potrzebne składniki do ciasta. Wychodząc z zakupami widziałam znowu granatową męską kurtkę. Taką, którą miał mój chłopak...
-Niemożliwe...Przecież jest na zgrupowaniu...-mruknęłam i poszłam w stronę swojego domu. Po chwili jednak usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam głowę i ujrzałam mojego ukochanego...
Tydzień później.
Wyjęłam mięso z piekarnika, gdy usłyszałam otwierające się drzwi. Uśmiechnęłam się i wyszłam na korytarz.
-Kochany!-rzuciłam mu się na szyję.
-Jestem skarbie. Tak bardzo tęskniłem.-mówił patrząc mi w oczy.
-Ja za Tobą bardziej. Chodź. Zrobiłam Twoje ulubione danie.-powiedziałam zadowolona.
Po zjedzonym obiedzie poszliśmy do sypialni. Gdy mój chłopak zasnął po miłosnych uniesieniach, poszłam do kuchni. Siedząc przy stole zastanawiałam się nad tym co było między nim, a mną przez ostatnie lata. Po moich rozmyśleniach udałam się do sypialni gdzie po cichu zaczęłam się pakować...
***
Dwa lata później.
Siedziałam i patrzyłam na niego jak nerwowo chodzi po mieszkaniu. W pewnym momencie głośno uderzył pięścią w stół.
-Cholera jasna!! Dlaczego???!! Powiedz mi dlaczego?-zapytał ze łzami w oczach.
-O to samo powinnam się zapytać Ciebie...-powiedziałam ze spokojem w głosie.
-Miałaś się nigdy o tym nie dowiedzieć...Zawsze kochałem tylko Ciebie!
-Kochałeś mnie, ale w wolnej chwili dymałeś moją siostrę??-zapytał patrząc prosto w jego oczy.
-Ona mną omotała. Uwierz mi...-powiedział zbliżając się do mnie, a ja gwałtownie się cofnęłam.
-Nie podchodź do mnie...Nie umiałam zrozumieć tego jak dwie najważniejsze osoby w moim życiu mogły zrobić mi coś tak okropnego...Dlatego to zrobiłam...Chciałam Cię ukarać...-powiedziałam siadając na kanapie.
-Wiem, że postąpiłem źle, ale jak mogłaś zrobić coś takiego? Zachowałem się jak ostatni cham. Debil ze mnie. Tylko czemu zrobiłaś akurat to?-zapytał patrząc na mnie.
-Chciałam żebyś cierpiał. Tak jak ja. Wiedziałam, że jak się okaże na Mistrzostwach, że brałeś doping to poniesiesz konsekwencje...Jak wróciłeś ze zgrupowania...Zgrupowania. Dobre sobie. Jak wróciłeś od mojej siostry to już o wszystkim wiedziałam...Wrzuciłam Ci to świństwo wszędzie gdzie się dało...Przepraszam...-powiedziałam i schowałam twarz w dłonie.
-Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? - zapytał, a ja podniosłam głowę.-Dalej Cię kocham.
-Nie wierzę.
-Spróbuj...-dotknął mojej dłoni.
-Jeśli chcesz to się do wszystkiego przyznam...Pójdę za kraty i będziesz czuł satysfakcję...Taką jaką ja czułam dwa lata temu...
-Chciałem, żebyś tylko mi się przyznała...
-Nic więcej ode mnie nie chcesz?
-Odpowiedz mi na jedno pytanie...Kochasz jeszcze mnie?
-A jak myślisz?-spojrzałam na niego, a on przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem...
Miesiąc później.
Siedziałam wygodnie na kanapie i piłam ciepłe kakao. Gdy sięgałam po pilot od telewizora, usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Godzina 22...Kogo niesie?-mruknęłam sama do siebie i poszłam w stronę wejściowych drzwi.
-Stoję u Twych drzwi, czy otworzysz mi? - Chad stał z bukietem kwiatów, a na jego twarzy gościł uśmiech.
-Przecież już otworzyłam...-wyszeptałam.
-To wpuść mnie do środka. Proszę. - spojrzał na mnie błagalnie, a ja się zgodziłam.
Usiedliśmy razem na kanapie. Przez dziesięć minut panowała grobowa cisza. W końcu jednak pływak przerwał milczenie.
-Bardzo mocno Cię kocham. Gdy byłem ostatnio u Ciebie...Jak już trzymałem Cię w swoich ramionach...Nie wytrzymałem. Przypomniałem sobie wiele rzeczy, dlatego wyszedłem bez słowa z mieszkania. -powiedział patrząc mi w oczy.
-A ja?? Ja nie pamiętam tego co zrobiłeś??-zapytałam ze złością w głosie.
-Właśnie po to tu jestem. Posłuchaj...-dotknął mojej dłoni - Nie umiem bez Ciebie żyć. Szukałem Cię, więc teraz gdy już Cię odnalazłem nie wyobrażam sobie, że nie będziemy razem! Wybaczmy sobie...Zapomnijmy...Błagam...-jego oczy się zaszkliły. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie i zaczęłam całować jego usta.
-Kocham...Bardzo Cię kocham. -mówiłam między pocałunkami.
-Jesteś całym moim światem. - ukochany popatrzył w moje oczy i kolejny raz poczułam jego usta na swoich.
sobota, 15 października 2016
Marco Reus
Heeej ❤ Dzisiaj opowiadanie o Marco. Czekamy na wasze komentarze i życzymy dużo ciepełka w te jesienne dni. 😊😊
Buziaki 😘
Przeglądałem książeczki dla dzieci nie mając zielonego pojęcia, która nada się na prezent dla mojego siostrzeńca. Usłyszałem zza pleców miły głos. Odwróciłem się i ujrzałem ładną blondynkę, która wpatrywała się na mnie z serdecznym uśmiechem.
-Może w czymś pomóc?
-Szukam książeczki dla siostrzeńca...
-O księżniczkach raczej mu się nie spodoba.
Blondynka zabrała książkę, którą trzymałem w rękach i nie zwróciłem uwagi, że jest dla dziewczynek.
Po 3 minutach płaciłem już przy kasie za książkę, którą wybrała dla mnie tajemnicza blondynka pracująca w księgarni. Gdy wychodziłem pożegnała mnie słodkim uśmiechem. Czułem, że to nie było nasze ostatnie spotkanie.
Dwa dni później.
Stałem przed lusterkiem i poprawiałem sobie fryzurę.
-Wystroiłem się jak woźny w dniu nauczyciela...-powiedziałem sam do siebie i wyszedłem z domu.
Po 15 minutach byłem już w księgarni. Dyskretnie się rozglądałem, ale nigdzie nie widziałem mojej blondynki. Stałem przy regale z książkami kucharskimi i udawałem, że jestem zainteresowany kupić jedną z nich.
-Nie myślałam, że piłkarze lubią gotować. - odwróciłem się i powitałem ją szczerym uśmiechem.
-Pani tak zawsze?
-Co zawsze?
-Zachodzi klientów od tyłu.
Blondynka stała rozbawiona i patrzyła na mnie śmiejąc się. Po chwili już znałem jej imię i próbowałem umówić się z nią na spotkanie.
Dwa lata później.
Wstałem z łóżka i podreptałem do kuchni. Moja blondynka stała przy kuchennym blacie i rozrabiała ciasto na naleśniki.
-Jesteś piękna, kochana i wspaniała.- mówiłem i całowałem ją w szyję.
-A Ty jesteś najlepszym chłopakiem na świecie.-odwróciła się do mnie i pocałowała w usta. Byłem w niej zakochany do szaleństwa. Dałbym jej gwiazdkę z nieba jeśli tylko by chciała. Tego samego dnia, wieczorem w sypialni rozsypałem płatki kwiatków i zapaliłem dużo malutkich świeczek.
-Marco dobrze się czujesz?-blondynka zapytała, gdy weszła do pokoju.
-Kocham Cię. Zostań moją żoną. -powiedziałem i otworzyłem pudełeczko z pierścionkiem.
-Jesteś pewny, że chcesz być moim mężem?-zapytała.
-Niczego nigdy bardziej nie chciałem.-powiedziałem, a blondynka mocno mnie pocałowała.
-Kocham Cię. -wyszeptała cicho.
Pół roku później.
Wróciłem zmęczony z treningu. Opadłem ciężko na kanapę.
-Marcooo. Zrobiłam dzisiaj listę gości na nasze wesele. Spójrz.-narzeczona usiadła obok mnie.
-Kotek...Jestem zmęczony...Później na to zerknę ok? -zapytałem.
-A nie możesz teraz?
-Dobrze. Daj to.-lekko wkurzony spojrzałem na listę.
-Chyba zwariowałaś...
-Dlaczego??-zapytała.
-Ja nie chcę tylu ludzi na naszym ślubie.-spojrzałem w jej niebieskie oczy.
-Marco, ale to nie moja wina, że mam dużą rodzinę!
-Rozumiem, ale nie musisz chyba wszystkich zapraszać?
-Muszę. -odparła.
-Pewnie, że tak! Przecież to ja za wszystko zapłacę!-wkurzony wyszedłem z domu. Spacerowałem po Dortmundzie i zastanawiałem się czy aby na pewno jestem z odpowiednią osobą. Na niebie powoli robiło się ciemno. Stwierdziłem, że wolę napić się piwa niż wracać do domu. Pół godziny później siedziałem przy barze i piłem już drugi kufel piwa.
-Zajęte?- odwróciłem głowę i spojrzałem na drobną brunetkę wskazującą na krzesełko obok.
-Jasne. Siadaj. -powiedziałem uśmiechając się do niej. Zamówiła drinka i za jednym zamachem wypiła prawie wszystko. Patrzyłem na nią ze zdziwieniem.
-Często tu przychodzisz?- zapytała.
-Ja?? Niee...Jestem tu pierwszy raz...Pokłóciłem się z narzeczoną...
-Ja narzeczonego dzisiaj straciłam...Po dwóch latach powiedział, że mu się znudziłam...
-Musi być kretynem jeśli powiedział coś takiego do takiej dziewczyny jak Ty. -spojrzałem na nią, a ona lekko się uśmiechnęła.
-Jest kretynem. Zmarnowałam sobie dwa lata...
-Jeszcze całe życie przed Tobą. -powiedziałem.
-Za to Ty musisz korzystać z życia. Jak już będziesz miał żonę to skończą się wypady na piwo.
Oboje parsknęliśmy śmiechem. Po dwóch godzinach wyszliśmy z baru. Odprowadziłem nową znajomą pod jej dom.
-Dziękuje. Poprawiłeś mi humor.-brunetka uśmiechnęła się do mnie.
-Nie ma za co. Ja Tobie też dziękuje. Dzięki Tobie ten wieczór mogę zaliczyć do udanych...
Brunetka podeszła do mnie i pocałowała mnie namiętnie.
-Chyba już pójdę...-powiedziałem i poszedłem do domu.
Wszedłem najciszej jak umiałem. Na schodach spotkałem jednak narzeczoną.
-Czemu wróciłeś tak późno?? Gdzie Ty w ogóle byłeś?- blondynka strzelała pytaniami jak z armaty.
-Chodziłem po mieście, a potem poszedłem do Mario...
-Martwiłam się o Ciebie...Nie odbierałeś telefonu...-narzeczona przytuliła się do mnie, a ja dalej czułem na swoich ustach pocałunek brunetki...
Tydzień później.
Siedziałem w samochodzie i czekałem na moją ukochaną. W każdej wolnej chwili odpływałem myślami do tego momentu kiedy drobna brunetka mocno mnie pocałowała.
-Jestem. -blondynka wsiadła do samochodu i pocałowała mnie w policzek na przywitanie.
-Cześć. -odpowiedziałem.
-Marcooo...Wszystko ok? Dziwny jesteś ostatnio...-narzeczona spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Wszystko dobrze. Po prostu jestem zmęczony po treningu...
-Na pewno?
-Tak. Mario z Ann robią imprezę jutro. Pójdziemy?- zapytałem, przy okazji zmieniając temat.
-Ja jutro nie mogę. Koleżanka mnie do siebie zaprosiła.
-A ja mam iść sam?- zapytałem.
-No nie wiem...Rób co chcesz.-odparła obojętnie.
Wkurzyłem się. Poszedłem na imprezę sam. Posiedziałem godzinę ze znajomymi i postanowiłem wracać. Nie wiem czemu, ale zamiast iść do siebie poszedłem pod dom brunetki. Miałem ochotę zapukać do jej drzwi, ale w ostatnim momencie się rozmyśliłem. Poszedłem do baru w którym ją poznałem. Gdy wszedłem od razu ją zauważyłem. Siedziała sama.
-Mówiłaś, że nie zjawiasz się tu często. -usiadłem obok niej.
-Od kiedy Cię poznałam przychodzę tu codziennie z nadzieją , że Cię spotkam...-patrzyła mi prosto w oczy.
-Dzisiaj mnie widzisz.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się z tego powodu cieszę...-brunetka patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem. Jej oczy błyszczały. Miała w sobie coś co mnie do niej strasznie przyciągało. Tego wieczoru oboje wypiliśmy za dużo...Rano obudziłem się obok brunetki. Domyśliłem się co mogło się wydarzyć w nocy. Po cichu ubrałem się i wyszedłem z jej domu, nie budząc jej. Gdy wróciłem, w drzwiach przywitała mnie moja blondynka, którą minionej nocy zdradziłem...
-Nieźle zabalowałeś u Mario skoro u niego nocowałeś. -narzeczona podeszła i mocno się do mnie przytuliła.
-Taa...-powiedziałem cicho i powoli się od niej odsuwałem. -Idę pod prysznic.
-A może pójdziemy razem?-blondynka pocałowała mnie.
-Wolałbym sam.-oderwałem się i poszedłem do łazienki. Czułem, że zrobiłem coś strasznego. Tylko pytanie czy żałowałem? No właśnie...Chyba nie.
Dwa miesiące później.
Siedziałem na łóżku i czułem delikatne pocałunki na swoich plecach. Odwróciłem się i pocałowałem brunetkę w usta.
-Marco...Zerwij z nią zaręczyny...-popatrzyła mi prosto w oczy.
-Nie mogę...
-Dlaczego? Przecież nie będziesz tu do mnie cały czas przychodzić. Jak się z nią ożenisz to dalej będziesz ją ze mną zdradzał? - wstała i ustała przy oknie.
-Nie wiem...-podrapałem się po głowie.
-Marco. Ja się zakochałam. Chcę żebyś był tylko mój. Rozumiesz?-zapytała.
-To nie jest możliwe...Ja wiem, że bardzo Cię zranie tym co teraz powiem, ale...Ja kocham moją narzeczoną...
-A ja? Ja byłam kim? Laską, którą można przelecieć raz w tygodniu? -w jej oczach dostrzegłem łzy
-Dobrze wiedziałaś jak jest.. Wiedziałaś od samego początku, że się z nią ożenie...-bezsilnie próbowałem dać coś na swoje usprawiedliwienie.
-Ale jak do mnie przychodziłeś, całowałeś, dotykałeś...Miałam nadzieję, że coś między nami jednak będzie!-wybuchnęła płaczem, a ja nie mogłem nic zrobić...
-Ja się po prostu pogubiłem...-wyszeptałem.
-Wyjdź. Nie masz już tu czego szukać. -powiedziała z żalem w głosie.
Dwa tygodnie później.
Siedziałem przy stole w kuchni i jadłem śniadanie z narzeczoną. Byłem szczęśliwy. Między nami już nie dochodziło do kłótni. Czułem, że dobrze zrobiłem zrywając z brunetką.
-Dobra. Ja lecę do pracy. Widzimy się wieczorem.-upiła ostatni łyk kawy i pocałowała mnie w policzek.
-Kochanie...-zatrzymałem ją łapiąc za nadgarstek.
-Tak?
-Wiesz, że Cię kocham?-zapytałem.
-Wiem, bo ja Ciebie też. -jeszcze raz mnie pocałowała i ruszyła w stronę drzwi.
Ten dzień miałem wolny od treningu. Zrobiłem, więc wszystko co do tej pory robi zawsze moja narzeczona. Posprzątałem, zrobiłem pranie i przygotowałem obiad. Zadowolony czekałem na narzeczoną w kuchni z ciepłym posiłkiem na stole.
-Zrobiłeś obiad? -zapytała cicho stojąc w drzwiach.
-Stało się coś? Jesteś smutna...Kochanie...Co jest?-próbowałem dowiedzieć się co jest powodem jej smutku na twarzy.
-Zjedz to sam. Ja idę się spakować.-powiedziała i poszła do sypialni. Ruszyłem za nią.
-Jak mogłeś? Myślałeś, że się nie dowiem? Jesteś zwykłą świnią...-blondynka zdjęła pierścionek zaręczynowy i położyła go na łóżku.
-Kochanie...Ja się pogubiłem, źle było między nami...Kłóciliśmy się, ale ja już wiem, że tylko Ciebie kocham. Tylko Ciebie chce. Nikogo więcej!-chciałem ją przytulić, ale odepchnęła mnie.
-Za późno...To koniec. Sam do tego doprowadziłeś- wyszeptała.
Rok później.
Wracałem z porannego treningu. W pewnym momencie moim oczom ukazała się drobna postać.
-Cześć...-powiedziałem.
-Cześć. Nie mam czasu z Tobą rozmawiać.-brunetka chciała mnie wyminąć, ale zatrzymałem ją.
-Porozmawiamy chwilę?-zapytałem.
-O czym? Między nami wszystko skończone. Mam przy sobie kogoś kto mnie kocha i nie bawi się moim uczuciami. O Tobie już powoli zapomniałam...-popatrzyła na mnie z żalem i poszła.
Wróciłem do domu i usiadłem przy stole w kuchni. Zakryłem twarz dłońmi. W pewnym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Stała w nich moja była narzeczona.
- Cześć. Wyprowadzam się z Dortmundu i znalazłam przy pakowaniu parę rzeczy, które dostałam od Ciebie. Chcę Ci je oddać, bo nic już od Ciebie nie chcę. Nie chcę też niczego co mogłoby mi Ciebie przypominać...-postawiła karton przed drzwiami i poszła.
Nie miałem siły jej prosić o rozmowę. Po naszym rozstaniu dzwoniłem, prosiłem o wybaczenie. Nic to jednak nie dało. Byłem szczęśliwy. Nie doceniłem jednak tego co miałem. Zraniłem dwie osoby, a teraz siedzę sam w pustym domu...Widocznie sobie na to zasłużyłem...
Buziaki 😘
Przeglądałem książeczki dla dzieci nie mając zielonego pojęcia, która nada się na prezent dla mojego siostrzeńca. Usłyszałem zza pleców miły głos. Odwróciłem się i ujrzałem ładną blondynkę, która wpatrywała się na mnie z serdecznym uśmiechem.
-Może w czymś pomóc?
-Szukam książeczki dla siostrzeńca...
-O księżniczkach raczej mu się nie spodoba.
Blondynka zabrała książkę, którą trzymałem w rękach i nie zwróciłem uwagi, że jest dla dziewczynek.
Po 3 minutach płaciłem już przy kasie za książkę, którą wybrała dla mnie tajemnicza blondynka pracująca w księgarni. Gdy wychodziłem pożegnała mnie słodkim uśmiechem. Czułem, że to nie było nasze ostatnie spotkanie.
Dwa dni później.
Stałem przed lusterkiem i poprawiałem sobie fryzurę.
-Wystroiłem się jak woźny w dniu nauczyciela...-powiedziałem sam do siebie i wyszedłem z domu.
Po 15 minutach byłem już w księgarni. Dyskretnie się rozglądałem, ale nigdzie nie widziałem mojej blondynki. Stałem przy regale z książkami kucharskimi i udawałem, że jestem zainteresowany kupić jedną z nich.
-Nie myślałam, że piłkarze lubią gotować. - odwróciłem się i powitałem ją szczerym uśmiechem.
-Pani tak zawsze?
-Co zawsze?
-Zachodzi klientów od tyłu.
Blondynka stała rozbawiona i patrzyła na mnie śmiejąc się. Po chwili już znałem jej imię i próbowałem umówić się z nią na spotkanie.
Dwa lata później.
Wstałem z łóżka i podreptałem do kuchni. Moja blondynka stała przy kuchennym blacie i rozrabiała ciasto na naleśniki.
-Jesteś piękna, kochana i wspaniała.- mówiłem i całowałem ją w szyję.
-A Ty jesteś najlepszym chłopakiem na świecie.-odwróciła się do mnie i pocałowała w usta. Byłem w niej zakochany do szaleństwa. Dałbym jej gwiazdkę z nieba jeśli tylko by chciała. Tego samego dnia, wieczorem w sypialni rozsypałem płatki kwiatków i zapaliłem dużo malutkich świeczek.
-Marco dobrze się czujesz?-blondynka zapytała, gdy weszła do pokoju.
-Kocham Cię. Zostań moją żoną. -powiedziałem i otworzyłem pudełeczko z pierścionkiem.
-Jesteś pewny, że chcesz być moim mężem?-zapytała.
-Niczego nigdy bardziej nie chciałem.-powiedziałem, a blondynka mocno mnie pocałowała.
-Kocham Cię. -wyszeptała cicho.
Pół roku później.
Wróciłem zmęczony z treningu. Opadłem ciężko na kanapę.
-Marcooo. Zrobiłam dzisiaj listę gości na nasze wesele. Spójrz.-narzeczona usiadła obok mnie.
-Kotek...Jestem zmęczony...Później na to zerknę ok? -zapytałem.
-A nie możesz teraz?
-Dobrze. Daj to.-lekko wkurzony spojrzałem na listę.
-Chyba zwariowałaś...
-Dlaczego??-zapytała.
-Ja nie chcę tylu ludzi na naszym ślubie.-spojrzałem w jej niebieskie oczy.
-Marco, ale to nie moja wina, że mam dużą rodzinę!
-Rozumiem, ale nie musisz chyba wszystkich zapraszać?
-Muszę. -odparła.
-Pewnie, że tak! Przecież to ja za wszystko zapłacę!-wkurzony wyszedłem z domu. Spacerowałem po Dortmundzie i zastanawiałem się czy aby na pewno jestem z odpowiednią osobą. Na niebie powoli robiło się ciemno. Stwierdziłem, że wolę napić się piwa niż wracać do domu. Pół godziny później siedziałem przy barze i piłem już drugi kufel piwa.
-Zajęte?- odwróciłem głowę i spojrzałem na drobną brunetkę wskazującą na krzesełko obok.
-Jasne. Siadaj. -powiedziałem uśmiechając się do niej. Zamówiła drinka i za jednym zamachem wypiła prawie wszystko. Patrzyłem na nią ze zdziwieniem.
-Często tu przychodzisz?- zapytała.
-Ja?? Niee...Jestem tu pierwszy raz...Pokłóciłem się z narzeczoną...
-Ja narzeczonego dzisiaj straciłam...Po dwóch latach powiedział, że mu się znudziłam...
-Musi być kretynem jeśli powiedział coś takiego do takiej dziewczyny jak Ty. -spojrzałem na nią, a ona lekko się uśmiechnęła.
-Jest kretynem. Zmarnowałam sobie dwa lata...
-Jeszcze całe życie przed Tobą. -powiedziałem.
-Za to Ty musisz korzystać z życia. Jak już będziesz miał żonę to skończą się wypady na piwo.
Oboje parsknęliśmy śmiechem. Po dwóch godzinach wyszliśmy z baru. Odprowadziłem nową znajomą pod jej dom.
-Dziękuje. Poprawiłeś mi humor.-brunetka uśmiechnęła się do mnie.
-Nie ma za co. Ja Tobie też dziękuje. Dzięki Tobie ten wieczór mogę zaliczyć do udanych...
Brunetka podeszła do mnie i pocałowała mnie namiętnie.
-Chyba już pójdę...-powiedziałem i poszedłem do domu.
Wszedłem najciszej jak umiałem. Na schodach spotkałem jednak narzeczoną.
-Czemu wróciłeś tak późno?? Gdzie Ty w ogóle byłeś?- blondynka strzelała pytaniami jak z armaty.
-Chodziłem po mieście, a potem poszedłem do Mario...
-Martwiłam się o Ciebie...Nie odbierałeś telefonu...-narzeczona przytuliła się do mnie, a ja dalej czułem na swoich ustach pocałunek brunetki...
Tydzień później.
Siedziałem w samochodzie i czekałem na moją ukochaną. W każdej wolnej chwili odpływałem myślami do tego momentu kiedy drobna brunetka mocno mnie pocałowała.
-Jestem. -blondynka wsiadła do samochodu i pocałowała mnie w policzek na przywitanie.
-Cześć. -odpowiedziałem.
-Marcooo...Wszystko ok? Dziwny jesteś ostatnio...-narzeczona spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Wszystko dobrze. Po prostu jestem zmęczony po treningu...
-Na pewno?
-Tak. Mario z Ann robią imprezę jutro. Pójdziemy?- zapytałem, przy okazji zmieniając temat.
-Ja jutro nie mogę. Koleżanka mnie do siebie zaprosiła.
-A ja mam iść sam?- zapytałem.
-No nie wiem...Rób co chcesz.-odparła obojętnie.
Wkurzyłem się. Poszedłem na imprezę sam. Posiedziałem godzinę ze znajomymi i postanowiłem wracać. Nie wiem czemu, ale zamiast iść do siebie poszedłem pod dom brunetki. Miałem ochotę zapukać do jej drzwi, ale w ostatnim momencie się rozmyśliłem. Poszedłem do baru w którym ją poznałem. Gdy wszedłem od razu ją zauważyłem. Siedziała sama.
-Mówiłaś, że nie zjawiasz się tu często. -usiadłem obok niej.
-Od kiedy Cię poznałam przychodzę tu codziennie z nadzieją , że Cię spotkam...-patrzyła mi prosto w oczy.
-Dzisiaj mnie widzisz.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się z tego powodu cieszę...-brunetka patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem. Jej oczy błyszczały. Miała w sobie coś co mnie do niej strasznie przyciągało. Tego wieczoru oboje wypiliśmy za dużo...Rano obudziłem się obok brunetki. Domyśliłem się co mogło się wydarzyć w nocy. Po cichu ubrałem się i wyszedłem z jej domu, nie budząc jej. Gdy wróciłem, w drzwiach przywitała mnie moja blondynka, którą minionej nocy zdradziłem...
-Nieźle zabalowałeś u Mario skoro u niego nocowałeś. -narzeczona podeszła i mocno się do mnie przytuliła.
-Taa...-powiedziałem cicho i powoli się od niej odsuwałem. -Idę pod prysznic.
-A może pójdziemy razem?-blondynka pocałowała mnie.
-Wolałbym sam.-oderwałem się i poszedłem do łazienki. Czułem, że zrobiłem coś strasznego. Tylko pytanie czy żałowałem? No właśnie...Chyba nie.
Dwa miesiące później.
Siedziałem na łóżku i czułem delikatne pocałunki na swoich plecach. Odwróciłem się i pocałowałem brunetkę w usta.
-Marco...Zerwij z nią zaręczyny...-popatrzyła mi prosto w oczy.
-Nie mogę...
-Dlaczego? Przecież nie będziesz tu do mnie cały czas przychodzić. Jak się z nią ożenisz to dalej będziesz ją ze mną zdradzał? - wstała i ustała przy oknie.
-Nie wiem...-podrapałem się po głowie.
-Marco. Ja się zakochałam. Chcę żebyś był tylko mój. Rozumiesz?-zapytała.
-To nie jest możliwe...Ja wiem, że bardzo Cię zranie tym co teraz powiem, ale...Ja kocham moją narzeczoną...
-A ja? Ja byłam kim? Laską, którą można przelecieć raz w tygodniu? -w jej oczach dostrzegłem łzy
-Dobrze wiedziałaś jak jest.. Wiedziałaś od samego początku, że się z nią ożenie...-bezsilnie próbowałem dać coś na swoje usprawiedliwienie.
-Ale jak do mnie przychodziłeś, całowałeś, dotykałeś...Miałam nadzieję, że coś między nami jednak będzie!-wybuchnęła płaczem, a ja nie mogłem nic zrobić...
-Ja się po prostu pogubiłem...-wyszeptałem.
-Wyjdź. Nie masz już tu czego szukać. -powiedziała z żalem w głosie.
Dwa tygodnie później.
Siedziałem przy stole w kuchni i jadłem śniadanie z narzeczoną. Byłem szczęśliwy. Między nami już nie dochodziło do kłótni. Czułem, że dobrze zrobiłem zrywając z brunetką.
-Dobra. Ja lecę do pracy. Widzimy się wieczorem.-upiła ostatni łyk kawy i pocałowała mnie w policzek.
-Kochanie...-zatrzymałem ją łapiąc za nadgarstek.
-Tak?
-Wiesz, że Cię kocham?-zapytałem.
-Wiem, bo ja Ciebie też. -jeszcze raz mnie pocałowała i ruszyła w stronę drzwi.
Ten dzień miałem wolny od treningu. Zrobiłem, więc wszystko co do tej pory robi zawsze moja narzeczona. Posprzątałem, zrobiłem pranie i przygotowałem obiad. Zadowolony czekałem na narzeczoną w kuchni z ciepłym posiłkiem na stole.
-Zrobiłeś obiad? -zapytała cicho stojąc w drzwiach.
-Stało się coś? Jesteś smutna...Kochanie...Co jest?-próbowałem dowiedzieć się co jest powodem jej smutku na twarzy.
-Zjedz to sam. Ja idę się spakować.-powiedziała i poszła do sypialni. Ruszyłem za nią.
-Jak mogłeś? Myślałeś, że się nie dowiem? Jesteś zwykłą świnią...-blondynka zdjęła pierścionek zaręczynowy i położyła go na łóżku.
-Kochanie...Ja się pogubiłem, źle było między nami...Kłóciliśmy się, ale ja już wiem, że tylko Ciebie kocham. Tylko Ciebie chce. Nikogo więcej!-chciałem ją przytulić, ale odepchnęła mnie.
-Za późno...To koniec. Sam do tego doprowadziłeś- wyszeptała.
Rok później.
Wracałem z porannego treningu. W pewnym momencie moim oczom ukazała się drobna postać.
-Cześć...-powiedziałem.
-Cześć. Nie mam czasu z Tobą rozmawiać.-brunetka chciała mnie wyminąć, ale zatrzymałem ją.
-Porozmawiamy chwilę?-zapytałem.
-O czym? Między nami wszystko skończone. Mam przy sobie kogoś kto mnie kocha i nie bawi się moim uczuciami. O Tobie już powoli zapomniałam...-popatrzyła na mnie z żalem i poszła.
Wróciłem do domu i usiadłem przy stole w kuchni. Zakryłem twarz dłońmi. W pewnym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Stała w nich moja była narzeczona.
- Cześć. Wyprowadzam się z Dortmundu i znalazłam przy pakowaniu parę rzeczy, które dostałam od Ciebie. Chcę Ci je oddać, bo nic już od Ciebie nie chcę. Nie chcę też niczego co mogłoby mi Ciebie przypominać...-postawiła karton przed drzwiami i poszła.
Nie miałem siły jej prosić o rozmowę. Po naszym rozstaniu dzwoniłem, prosiłem o wybaczenie. Nic to jednak nie dało. Byłem szczęśliwy. Nie doceniłem jednak tego co miałem. Zraniłem dwie osoby, a teraz siedzę sam w pustym domu...Widocznie sobie na to zasłużyłem...
sobota, 8 października 2016
Thomas Vermaelen
Heeej❤❤ Dzisiaj nie będziemy się rozpisywać. Łapcie Thomasa, a następne opowiadanie za tydzień ☺
Buziaki 😘😘
P.S. Komentarze mile widziane ☺
Ubrana w miętowy kombinezon przemierzałam dzielnicę Londynu. Wybierałam się na parapetówkę do koleżanki. Na imprezie poznałam dużo fajnych osób. Między innymi Thomasa. Przystojnego faceta, który gra w AS Roma. To jakiś dawny kolega mojej koleżanki.
-Naprawdę nie wiesz co to spalony??-zapytał gdy rozmawialiśmy.
-No nie wiem. Nie interesuje mnie to.-powiedziałam z rozbawieniem.
-Oj chyba muszę Cię zaprowadzić na mój trening. Wszystko bym Ci wytłumaczył.
-Jeśli Twoi koledzy są tacy przystojni jak Ty to mogę przyjść i popatrzeć jak biegacie- powiedziałam do nowego kolegi.
Rozmawialiśmy całą noc. Umówiliśmy się. Kilka dni później spacerowaliśmy razem po mieście.
-Jestem głodny. Idziemy gdzieś?-zapytał.
-Mam ochotę na coś niezdrowego...i wypiłabym piwo.-powiedziałam szczerze.
-Jedno mogę z Tobą wypić. Jedno!-pokazał palcem.
Dwie godziny później wyszliśmy z nocnego klubu.
-Która jest godzina??-zapytał Thomas.
-Nie wiem...Ale ciemno jest.-powiedziałam podchmielona.
-23:30??!! Ja mam trening rano...Ja muszę iść...-powiedział i ruszył przed siebie.
-Ale Thomas...Ty mieszkasz tam!-powiedziałam wskazując inną drogę.
-O faktycznie! Co ja bym zrobił bez Ciebie...-powiedział i objął mnie ramieniem.
-Siedziałbyś pewnie w domu i smacznie spał, a tak musisz mnie odprowadzić do domu, a potem sam wracać do siebie...-bełkotałam.
-Albo będę spał u Ciebie!-powiedział zadowolony.
-Mam tylko jedno łóżko...
-Ooo...to szkoda...
-Ale możemy spać razem! Z przyjemnością zobaczę jak wyglądasz nago...-powiedziałam i pocałowałam go w usta.
-Jesteś pijana...Nie chcę Cię wykorzystać...-powiedział patrząc mi w oczy.
-Nie piernicz głupot tylko chodź do mnie, bo mam mega ochotę na seks.-powiedziałam i szybko ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
Następnego dnia
Obudziłam się i rozejrzałam po pokoju. Byłam w swoim mieszkaniu i w swoim łóżku. Na podłodze leżały spodnie Thomasa...No właśnie. Gdzie on był?? Wstałam i nałożyłam na siebie szlafrok. Poszłam do kuchni, a tam zobaczyłam Vermaelena, który robił śniadanie. Usiadłam przy stole i przez chwile mu się przyglądałam.
-Piłkarz, wysportowany, przystojny, miły, dobry w łóżku...-zaczęłam wymieniać jego zalety.
-I co jeszcze?-zapytał rozbawiony.
-No i sam...Właśnie. Czemu jesteś sam??-zapytałam.
-Nie chcę być z byle kim. Ja muszę do kobiety coś poczuć. Chociaż mam czasami chęć mieć kogoś przy sobie...Ale tylko w łóżku.-powiedział i poruszał śmiesznie brwiami.
-I to jest właśnie mój problem. Ja chce tylko seksu, a każdy facet, którego poznam chce od razu klękać i się oświadczać. Zakładanie rodziny to nie dla mnie.-powiedziałam ze szczerością.
-Eee nie teraz. W życiu trzeba się wyszaleć. Na rodzinę przyjdzie pora. - powiedział.
-Dokładnie!- przyznałam mu rację.
-Nie chcę chodzić na razie na obiadki do przyszłych teściów i kupować kwiatków...-powiedział.
-To co robimy?-zapytałam podchodząc bliżej.
-Co masz na myśli?
-Ja, Ty i łóżko. Tylko przyjaźń. Nie będziemy parą.-powiedziałam.
-Okej.-powiedział.
-No to chodź...-powiedziałam całując go.
-Nie teraz. Za pół godziny mam trening. Wieczorem wpadnę.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
2 miesiące później.
Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć drzwi.
-No witaj. Co dzisiaj robimy??- Thomas zabawnie poruszał brwiami i wszedł do mieszkania.
-Włączę jakiś film i posiedzimy... -powiedziałam i podreptałam do kuchni.
-Miałem na myśli coś innego. -powiedział i klepnął mnie w tyłek.
-Spadaj, mam okres. Dzisiaj nie poruchasz. -uśmiechnęłam się do niego i patrzyłam na jego zawiedzioną minę.
-O matko...A ja już się tak napaliłem...
-Twój problem. -powiedziałam i poszłam do pokoju z miską ciastek w ręku.
-To co oglądamy?? Ee..nie! Tylko nie komedie romantyczne!-powiedział z błagalną miną.
-Co proponujesz?-zapytałam.
-Meczyk?-uśmiechnął się szeroko.
-Eee...nuda...-powiedziałam.
-No dobra. To włącz te swoje melodramaty.- machnął ręką na znak, że wszystko mu jedno i włożył ciastko do buzi.
Dwie godziny później.
Siedziałam i wycierałam łzy rękawem.
-No co Ty?? Płaczesz??-zapytał zdziwiony.
-Daj mi spokój...-powiedziałam odsuwając się od niego.
-Serio?? Ryczysz? Ale wszystko się dobrze skończyło. Są razem przecież. A po za tym to tylko film.-powiedział i patrzył na mnie z troską.
-Właśnie. Tylko film. Nigdy nie przeżyję takiej miłości. -powiedziałam wstając z kanapy.
-Dlaczego nie?-zapytał
-Miłości nie ma.-powiedziałam ze szczerością w głosie.
-Miłości nie widać. Nie można jej zobaczyć gołym okiem, ale prawdziwa miłość istnieje.-powiedział patrząc na mnie.
-To skoro tak wierzysz w miłość, to dlaczego nikogo sobie nie szukasz??
-Tego się nie szuka. To samo przychodzi.-powiedział i przytulił mnie po przyjacielsku.
-Brzuch mnie boli...Mam Ci pościelić na kanapie czy będziesz spał ze mną w jednym łóżku?-zapytałam.
-Wracam do siebie. Weź tabletkę, połóż się. Zobaczymy się w tygodniu.-cmoknął mnie czule w policzek i wyszedł z mieszkania.
Tydzień później.
Poszłam do mieszkania Thomasa. Otworzył mi drzwi ubrany tylko w krótkie spodenki.
-Ooo to ja się już nie będę ubierał...-spojrzał na mnie zadowolony i poruszał śmiesznie brwiami.
-A może tak "Cześć"??-zapytałam.
-Cześć. Mogę Cię zjeść?-zapytał całując mnie lekko.
-Zanim zjesz mnie, ja chcę zjeść to co dla nas ugotowałeś.-powiedziałam lekko go odpychając.
-Chodź do kuchni.-powiedział i zaprowadził mnie do pomieszczenia w którym cudownie pachniało.
-Coś Ty upichcił??-zapytałam zdziwiona.
-Siadaj do stołu. Zaraz Ci podam.-powiedział.
-Thomas...To było przepyszne!-powiedziałam, gdy po 10 minutach na moim talerzu już nic nie było.
-Pyszny to będzie deser!-powiedział i wstał od stołu.
-A ten deser to będzie u Ciebie w sypialni??-zapytałam.
-Nie. Zboczuszek jesteś. W lodówce jest deser. Najpierw zjemy, a potem ja zjem Ciebie.-powiedział.
Miesiąc później.
Umalowałam usta szminką i skierowałam się do drzwi. W ostatnim momencie zawróciłam się do pokoju. Z szuflady wyjęłam szalik z napisem "AS Roma" i wrzuciłam go do torebki. Pół godziny później siedziałam na trybunach i czekałam na pierwszy gwizdek sędziego. Thomas wszedł na boisko w drugiej połowie na ostatnie 15 minut. Po meczu siedziałam w samochodzie i czekałam aż przyjdzie.
-Siema. - powiedział siadając na miejscu pasażera.
-Siema. Dużo dzisiaj biegałeś.-uśmiechnęłam się do niego ironicznie.
-Możesz mi dać spokój??-zapytał wkurzony.
-Dobra, dobra. - powiedziałam i wzniosłam ręce w geście kapitulacji.
-Zawieź mnie do mojego mieszkania. - warknął.
-Mieliśmy jechać do mnie...-powiedziałam zaskoczona.
-Nie mam ochoty u Ciebie siedzieć. Co ja jestem męska dziwka??- zapytał wściekły.
-Thomas to nie moja wina, że przegraliście. Może postarałbyś się być milszy dla mnie?? Nic Ci chyba nie zrobiłam!
-Zatrzymaj się. Dojdę sobie sam do domu.- powiedział zły.
-O co Ci chodzi??-zapytałam wkurzona.
-Jak Ci się chce bzykać to wtedy do mnie dzwonisz. Mam tego dość. Zatrzymaj się! Chce wysiąść!-wrzasnął.
-Proszę bardzo. Droga wolna.-powiedziałam z udawanym spokojem.
Wróciłam do domu. Byłam zła na niego. "Męska dziwka". Nie mogłam zrozumieć jego zachowania. Przecież tylko łóżko nas łączyło. Nie chcieliśmy od siebie nic więcej. Działaliśmy na zasadzie, że jak mamy ochotę to do siebie dzwonimy, a jak nie to nie...Wkurzona poszłam się umyć. Gdy miałam się już kłaść do łóżka, dostałam wiadomość:
"Przepraszam za dzisiaj...Nie powinienem się tak zachowywać. Jesteś na mnie zła???
P.S. Jutro wino u mnie? :)"
-Ech...No i co ja mam z Tobą zrobić Thomas?? Pomyślałam i położyłam się spać. Rano zadzwoniłam do przyjaciela i chwilę z nim rozmawiałam. Umówiliśmy się na wieczór, że do niego pójdę.
Następnego dnia.
Leżałam w jego łóżku i czekałam aż wróci z łazienki.
-To co? Jeszcze raz?-zapytałam posyłając mu swój uwodzicielski uśmiech.
-Jeszcze zdążymy.-powiedział rozbawiony i położył się obok mnie.
-Będziemy tak bezczynnie leżeć?-zapytałam niezadowolona.
-Nie, chciałbym porozmawiać.-powiedział i usiadł na łóżku.
-O czym?? Coś ze mną nie tak? Źle Ci ze mną?? -zapytałam.
-Nie chodzi o to...-powiedział.
-Aaaa...no dobra. Ostatni raz nie ogoliłam tamtego miejsca! Następnym razem wygolę wszystko!-powiedziałam.
-O to też mi nie chodzi.-powiedział roześmiany.
-No to o co??
-Chciałbym żebyśmy zerwali nasz układ.
-Dlaczego?-zapytałam zdziwiona (wszystko było okej, czego on chciał?).
-Chcę żebyśmy byli razem cały czas, a nie tylko w piątek wieczorem w łóżku. - powiedział patrząc mi w oczy.
-Thomas...Czy Ty mi proponujesz związek??-zapytałam zdziwiona.
-Tak. Chce żebyś była moją kobietą. W przyszłości żoną, matką moich dzieci.-powiedział nie odrywając wzroku ode mnie.
-Ja nie chcę...Nie nadaję się do zakładania rodziny. Sama wychowywałam się tylko z wiecznie zapracowaną matką, która nie miała dla mnie czasu. Zajmowała się mną opiekunka...Nie znam się na dzieciach...Ja nie umiałabym być matką...Żoną?? Ja nie potrafię z kimś mieszkać, być z kimś na dłużej...-powiedziałam szczerze.
-Czyli Twoja odpowiedź brzmi "NIE"??-zapytał smutny.
-Thomas...Nigdy niczego Ci nie obiecywałam. Wierzę, że znajdziesz kobietę przy której będziesz szczęśliwy.-położyłam mu dłoń na ramieniu.
-Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz...-powiedział odwracając głowę.
-Masz rację. Pójdę.- pozbierałam swoje ubrania z podłogi i ruszyłam w stronę łazienki. Po dziesięciu minutach opuściłam mieszkanie Vermaelena...
Trzy miesiące później.
Zapukałam niepewnie do mieszkania Thomasa.
-Mogę wejść??-zapytałam.
-Wejdź, ale tylko na chwilę, bo zaraz lecę na trening.-powiedział obojętnie.
-Thomas...Strasznie mi głupio...Ta sytuacja...Ten nasz "układ"...To nie powinno się nigdy zdarzyć...-mówiłam nie wiedząc jak mam z nim po tym wszystkim rozmawiać.
-Nie powinno, ale się zdarzyło.-powiedział patrząc na mnie.
-Co teraz?-zapytałam patrząc nieśmiało.
-Wróciłem do mojej byłej narzeczonej...Nie musisz już się tłumaczyć. Zamierzam być szczęśliwy, a Ty dalej bądź wolna jak ptak bez zobowiązań. Życzę Ci wszystkiego dobrego.-powiedział z obojętnością w oczach.
-Spotkamy się jeszcze kiedyś?? Będziemy mogli chociaż raz normalnie porozmawiać?-zapytałam z nadzieją w głosie.
-Nie spotkamy się. Nie pójdę też już nigdy z Tobą do łóżka. Przecież łączył nas tylko seks...To teraz nie łączy nas już nic.
-Rozumiem...Wszystkiego dobrego...-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i wyszłam z jego mieszkania.
Chodziłam po mieście zastanawiając się czego tak naprawdę chce od życia. Wróciłam do domu i usiadłam na kanapie.
-Damy sobie radę kochanie...Zmienię swoje życie, zachowanie. Postaram się być dla Ciebie najlepszą mamą...i tatą. Jestem z Tobą maluszku. Mama zrobi dla Ciebie wszystko, a tatę...Może kiedyś poznasz...-powiedziałam głaskając się po brzuszku w którym nosiłam swoje maleństwo...Moje i Thomasa....
Buziaki 😘😘
P.S. Komentarze mile widziane ☺
Ubrana w miętowy kombinezon przemierzałam dzielnicę Londynu. Wybierałam się na parapetówkę do koleżanki. Na imprezie poznałam dużo fajnych osób. Między innymi Thomasa. Przystojnego faceta, który gra w AS Roma. To jakiś dawny kolega mojej koleżanki.
-Naprawdę nie wiesz co to spalony??-zapytał gdy rozmawialiśmy.
-No nie wiem. Nie interesuje mnie to.-powiedziałam z rozbawieniem.
-Oj chyba muszę Cię zaprowadzić na mój trening. Wszystko bym Ci wytłumaczył.
-Jeśli Twoi koledzy są tacy przystojni jak Ty to mogę przyjść i popatrzeć jak biegacie- powiedziałam do nowego kolegi.
Rozmawialiśmy całą noc. Umówiliśmy się. Kilka dni później spacerowaliśmy razem po mieście.
-Jestem głodny. Idziemy gdzieś?-zapytał.
-Mam ochotę na coś niezdrowego...i wypiłabym piwo.-powiedziałam szczerze.
-Jedno mogę z Tobą wypić. Jedno!-pokazał palcem.
Dwie godziny później wyszliśmy z nocnego klubu.
-Która jest godzina??-zapytał Thomas.
-Nie wiem...Ale ciemno jest.-powiedziałam podchmielona.
-23:30??!! Ja mam trening rano...Ja muszę iść...-powiedział i ruszył przed siebie.
-Ale Thomas...Ty mieszkasz tam!-powiedziałam wskazując inną drogę.
-O faktycznie! Co ja bym zrobił bez Ciebie...-powiedział i objął mnie ramieniem.
-Siedziałbyś pewnie w domu i smacznie spał, a tak musisz mnie odprowadzić do domu, a potem sam wracać do siebie...-bełkotałam.
-Albo będę spał u Ciebie!-powiedział zadowolony.
-Mam tylko jedno łóżko...
-Ooo...to szkoda...
-Ale możemy spać razem! Z przyjemnością zobaczę jak wyglądasz nago...-powiedziałam i pocałowałam go w usta.
-Jesteś pijana...Nie chcę Cię wykorzystać...-powiedział patrząc mi w oczy.
-Nie piernicz głupot tylko chodź do mnie, bo mam mega ochotę na seks.-powiedziałam i szybko ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
Następnego dnia
Obudziłam się i rozejrzałam po pokoju. Byłam w swoim mieszkaniu i w swoim łóżku. Na podłodze leżały spodnie Thomasa...No właśnie. Gdzie on był?? Wstałam i nałożyłam na siebie szlafrok. Poszłam do kuchni, a tam zobaczyłam Vermaelena, który robił śniadanie. Usiadłam przy stole i przez chwile mu się przyglądałam.
-Piłkarz, wysportowany, przystojny, miły, dobry w łóżku...-zaczęłam wymieniać jego zalety.
-I co jeszcze?-zapytał rozbawiony.
-No i sam...Właśnie. Czemu jesteś sam??-zapytałam.
-Nie chcę być z byle kim. Ja muszę do kobiety coś poczuć. Chociaż mam czasami chęć mieć kogoś przy sobie...Ale tylko w łóżku.-powiedział i poruszał śmiesznie brwiami.
-I to jest właśnie mój problem. Ja chce tylko seksu, a każdy facet, którego poznam chce od razu klękać i się oświadczać. Zakładanie rodziny to nie dla mnie.-powiedziałam ze szczerością.
-Eee nie teraz. W życiu trzeba się wyszaleć. Na rodzinę przyjdzie pora. - powiedział.
-Dokładnie!- przyznałam mu rację.
-Nie chcę chodzić na razie na obiadki do przyszłych teściów i kupować kwiatków...-powiedział.
-To co robimy?-zapytałam podchodząc bliżej.
-Co masz na myśli?
-Ja, Ty i łóżko. Tylko przyjaźń. Nie będziemy parą.-powiedziałam.
-Okej.-powiedział.
-No to chodź...-powiedziałam całując go.
-Nie teraz. Za pół godziny mam trening. Wieczorem wpadnę.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
2 miesiące później.
Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć drzwi.
-No witaj. Co dzisiaj robimy??- Thomas zabawnie poruszał brwiami i wszedł do mieszkania.
-Włączę jakiś film i posiedzimy... -powiedziałam i podreptałam do kuchni.
-Miałem na myśli coś innego. -powiedział i klepnął mnie w tyłek.
-Spadaj, mam okres. Dzisiaj nie poruchasz. -uśmiechnęłam się do niego i patrzyłam na jego zawiedzioną minę.
-O matko...A ja już się tak napaliłem...
-Twój problem. -powiedziałam i poszłam do pokoju z miską ciastek w ręku.
-To co oglądamy?? Ee..nie! Tylko nie komedie romantyczne!-powiedział z błagalną miną.
-Co proponujesz?-zapytałam.
-Meczyk?-uśmiechnął się szeroko.
-Eee...nuda...-powiedziałam.
-No dobra. To włącz te swoje melodramaty.- machnął ręką na znak, że wszystko mu jedno i włożył ciastko do buzi.
Dwie godziny później.
Siedziałam i wycierałam łzy rękawem.
-No co Ty?? Płaczesz??-zapytał zdziwiony.
-Daj mi spokój...-powiedziałam odsuwając się od niego.
-Serio?? Ryczysz? Ale wszystko się dobrze skończyło. Są razem przecież. A po za tym to tylko film.-powiedział i patrzył na mnie z troską.
-Właśnie. Tylko film. Nigdy nie przeżyję takiej miłości. -powiedziałam wstając z kanapy.
-Dlaczego nie?-zapytał
-Miłości nie ma.-powiedziałam ze szczerością w głosie.
-Miłości nie widać. Nie można jej zobaczyć gołym okiem, ale prawdziwa miłość istnieje.-powiedział patrząc na mnie.
-To skoro tak wierzysz w miłość, to dlaczego nikogo sobie nie szukasz??
-Tego się nie szuka. To samo przychodzi.-powiedział i przytulił mnie po przyjacielsku.
-Brzuch mnie boli...Mam Ci pościelić na kanapie czy będziesz spał ze mną w jednym łóżku?-zapytałam.
-Wracam do siebie. Weź tabletkę, połóż się. Zobaczymy się w tygodniu.-cmoknął mnie czule w policzek i wyszedł z mieszkania.
Tydzień później.
Poszłam do mieszkania Thomasa. Otworzył mi drzwi ubrany tylko w krótkie spodenki.
-Ooo to ja się już nie będę ubierał...-spojrzał na mnie zadowolony i poruszał śmiesznie brwiami.
-A może tak "Cześć"??-zapytałam.
-Cześć. Mogę Cię zjeść?-zapytał całując mnie lekko.
-Zanim zjesz mnie, ja chcę zjeść to co dla nas ugotowałeś.-powiedziałam lekko go odpychając.
-Chodź do kuchni.-powiedział i zaprowadził mnie do pomieszczenia w którym cudownie pachniało.
-Coś Ty upichcił??-zapytałam zdziwiona.
-Siadaj do stołu. Zaraz Ci podam.-powiedział.
-Thomas...To było przepyszne!-powiedziałam, gdy po 10 minutach na moim talerzu już nic nie było.
-Pyszny to będzie deser!-powiedział i wstał od stołu.
-A ten deser to będzie u Ciebie w sypialni??-zapytałam.
-Nie. Zboczuszek jesteś. W lodówce jest deser. Najpierw zjemy, a potem ja zjem Ciebie.-powiedział.
Miesiąc później.
Umalowałam usta szminką i skierowałam się do drzwi. W ostatnim momencie zawróciłam się do pokoju. Z szuflady wyjęłam szalik z napisem "AS Roma" i wrzuciłam go do torebki. Pół godziny później siedziałam na trybunach i czekałam na pierwszy gwizdek sędziego. Thomas wszedł na boisko w drugiej połowie na ostatnie 15 minut. Po meczu siedziałam w samochodzie i czekałam aż przyjdzie.
-Siema. - powiedział siadając na miejscu pasażera.
-Siema. Dużo dzisiaj biegałeś.-uśmiechnęłam się do niego ironicznie.
-Możesz mi dać spokój??-zapytał wkurzony.
-Dobra, dobra. - powiedziałam i wzniosłam ręce w geście kapitulacji.
-Zawieź mnie do mojego mieszkania. - warknął.
-Mieliśmy jechać do mnie...-powiedziałam zaskoczona.
-Nie mam ochoty u Ciebie siedzieć. Co ja jestem męska dziwka??- zapytał wściekły.
-Thomas to nie moja wina, że przegraliście. Może postarałbyś się być milszy dla mnie?? Nic Ci chyba nie zrobiłam!
-Zatrzymaj się. Dojdę sobie sam do domu.- powiedział zły.
-O co Ci chodzi??-zapytałam wkurzona.
-Jak Ci się chce bzykać to wtedy do mnie dzwonisz. Mam tego dość. Zatrzymaj się! Chce wysiąść!-wrzasnął.
-Proszę bardzo. Droga wolna.-powiedziałam z udawanym spokojem.
Wróciłam do domu. Byłam zła na niego. "Męska dziwka". Nie mogłam zrozumieć jego zachowania. Przecież tylko łóżko nas łączyło. Nie chcieliśmy od siebie nic więcej. Działaliśmy na zasadzie, że jak mamy ochotę to do siebie dzwonimy, a jak nie to nie...Wkurzona poszłam się umyć. Gdy miałam się już kłaść do łóżka, dostałam wiadomość:
"Przepraszam za dzisiaj...Nie powinienem się tak zachowywać. Jesteś na mnie zła???
P.S. Jutro wino u mnie? :)"
-Ech...No i co ja mam z Tobą zrobić Thomas?? Pomyślałam i położyłam się spać. Rano zadzwoniłam do przyjaciela i chwilę z nim rozmawiałam. Umówiliśmy się na wieczór, że do niego pójdę.
Następnego dnia.
Leżałam w jego łóżku i czekałam aż wróci z łazienki.
-To co? Jeszcze raz?-zapytałam posyłając mu swój uwodzicielski uśmiech.
-Jeszcze zdążymy.-powiedział rozbawiony i położył się obok mnie.
-Będziemy tak bezczynnie leżeć?-zapytałam niezadowolona.
-Nie, chciałbym porozmawiać.-powiedział i usiadł na łóżku.
-O czym?? Coś ze mną nie tak? Źle Ci ze mną?? -zapytałam.
-Nie chodzi o to...-powiedział.
-Aaaa...no dobra. Ostatni raz nie ogoliłam tamtego miejsca! Następnym razem wygolę wszystko!-powiedziałam.
-O to też mi nie chodzi.-powiedział roześmiany.
-No to o co??
-Chciałbym żebyśmy zerwali nasz układ.
-Dlaczego?-zapytałam zdziwiona (wszystko było okej, czego on chciał?).
-Chcę żebyśmy byli razem cały czas, a nie tylko w piątek wieczorem w łóżku. - powiedział patrząc mi w oczy.
-Thomas...Czy Ty mi proponujesz związek??-zapytałam zdziwiona.
-Tak. Chce żebyś była moją kobietą. W przyszłości żoną, matką moich dzieci.-powiedział nie odrywając wzroku ode mnie.
-Ja nie chcę...Nie nadaję się do zakładania rodziny. Sama wychowywałam się tylko z wiecznie zapracowaną matką, która nie miała dla mnie czasu. Zajmowała się mną opiekunka...Nie znam się na dzieciach...Ja nie umiałabym być matką...Żoną?? Ja nie potrafię z kimś mieszkać, być z kimś na dłużej...-powiedziałam szczerze.
-Czyli Twoja odpowiedź brzmi "NIE"??-zapytał smutny.
-Thomas...Nigdy niczego Ci nie obiecywałam. Wierzę, że znajdziesz kobietę przy której będziesz szczęśliwy.-położyłam mu dłoń na ramieniu.
-Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz...-powiedział odwracając głowę.
-Masz rację. Pójdę.- pozbierałam swoje ubrania z podłogi i ruszyłam w stronę łazienki. Po dziesięciu minutach opuściłam mieszkanie Vermaelena...
Trzy miesiące później.
Zapukałam niepewnie do mieszkania Thomasa.
-Mogę wejść??-zapytałam.
-Wejdź, ale tylko na chwilę, bo zaraz lecę na trening.-powiedział obojętnie.
-Thomas...Strasznie mi głupio...Ta sytuacja...Ten nasz "układ"...To nie powinno się nigdy zdarzyć...-mówiłam nie wiedząc jak mam z nim po tym wszystkim rozmawiać.
-Nie powinno, ale się zdarzyło.-powiedział patrząc na mnie.
-Co teraz?-zapytałam patrząc nieśmiało.
-Wróciłem do mojej byłej narzeczonej...Nie musisz już się tłumaczyć. Zamierzam być szczęśliwy, a Ty dalej bądź wolna jak ptak bez zobowiązań. Życzę Ci wszystkiego dobrego.-powiedział z obojętnością w oczach.
-Spotkamy się jeszcze kiedyś?? Będziemy mogli chociaż raz normalnie porozmawiać?-zapytałam z nadzieją w głosie.
-Nie spotkamy się. Nie pójdę też już nigdy z Tobą do łóżka. Przecież łączył nas tylko seks...To teraz nie łączy nas już nic.
-Rozumiem...Wszystkiego dobrego...-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i wyszłam z jego mieszkania.
Chodziłam po mieście zastanawiając się czego tak naprawdę chce od życia. Wróciłam do domu i usiadłam na kanapie.
-Damy sobie radę kochanie...Zmienię swoje życie, zachowanie. Postaram się być dla Ciebie najlepszą mamą...i tatą. Jestem z Tobą maluszku. Mama zrobi dla Ciebie wszystko, a tatę...Może kiedyś poznasz...-powiedziałam głaskając się po brzuszku w którym nosiłam swoje maleństwo...Moje i Thomasa....
sobota, 1 października 2016
Raphael Varane
Witajcie ❤ Przepraszamy za opóźnienie, ale mamy dużo nauki i obie byłyśmy przeziębione, a złe samopoczucie nie pomaga w pisaniu. Katar, ból gardła itp. Zrozumcie nas :) Dodatkowo jedna z nas kompletnie oszalała!! ( no zakochała się no XDDD)
Czekamy na wasze komentarze, które uwielbiamy czytać ❤ Nie wiemy kiedy dodamy kolejne opowiadanie, ale będzie to środa albo sobota. Ta historia nam się osobiście średnio podoba, ale następne będą lepsze! Postaramy się ☺Trzymajcie się! Dużo ciepełka, dobrej herbatki i uśmiechu na twarzy w te jesienne dni ☺
Buziaki 😚😚
Wracałem właśnie samochodem z moim synem. On z przedszkola, a ja z treningu. Życie samotnego ojca jest ciężkie, ale jakoś dajemy sobie we dwóch radę.
-Tato, a gdzie jest moja mamusia?
Od pewnego czasu, mały zadawał mi coraz częściej te pytanie. Spowodowane było to tym, że większość dzieci z jego klasy odbierają mamy, a jego albo ja, albo babcia lub też opiekunka.
-Synku, mówiłem Ci już że mamusia jest w niebie z aniołkami.
-A moich kolegów z klasy mamusie są tutaj, z nimi, a mojej mamy ze mną nie ma.- powiedział pięcioletni David.
-Wiesz tak czasami bywa, że albo mamusia albo tatuś nie jest z nami bo jest w niebie.
-Kevin tes mi mówił, że jego mama jest w niebie, ale jego tata całuje się telaz z inną Panią i mówią mu że to jest jego mama taka zastępcza. Dlaczego ja nie mam takiej zastępczej?
-David posłuchaj. Tata Kevina znalazł sobie inną Panią, którą kocha.
-A Ty dlaczego nikogo nie masz?
-Bo nie znalazłem odpowiedniej kobiety. Najważniejszy jesteś dla mnie Ty.- powiedziałem do syna.
- No ale tato ja niedługo będę już duży. Musisz sobie znaleźć Panią, któlą pokochasz! Wies nawet mam pomysł. W telewizji widziałem jak jest jakiś poltal landkowy i tam mosna spotkać miłość swojego zycia. Tato zalozymy Ci takie konto!!- powiedział mój uradowany syn.
-Kochany Ty to chyba że dużo telewizji oglądasz. Od dziś koniec z kablówką.
Dalsze nasze rozmowy przerwał fakt, że dojechaliśmy do domu.
Jakiś czas później
Wybrałem się dziś z małym na zakupy. A to trzeba kupić nowe buty, kurtkę i oczywiście nową piłkę. Kiedy byliśmy w jednym ze sklepów spostrzegłem że nie ma obok mnie Davida. Rozglądałem się, szukałem po całym sklepie, ale nigdzie go nie było. Przestraszyłem się i zacząłem biegać po całej galerii i go szukać. Po około 10 minutach moich poszukiwań zobaczyłem go siedzącego na ławce z jakąś kobieta. Szybko do nich podszedłem i przytuliłem syna.
-Nigdy więcej nie odchodź ode mnie! Tak się o Ciebie bałem.-powiedziałem tuląc go do siebie.
-Przepraszam. Zobaczyłem takiego dużego misia i poszedłem za nim, a potem to już nie wiedziałem gdzie jestem. Ta Pani mi pomogła.
-Dziękuję Pani bardzo. - zwróciłem się do rudowłosej kobiety. Była bardzo ładna. Delikatne rysy twarzy, szczupła.
-Tu nie ma za co dziękować. Trzeba dzieciaka bardziej pilnować. Jak można swojego bachora zgubić??-rudowłosa patrzyła na mnie z wyrzutem.
-Bachora??-uniosłem brwi do góry.
-Trzymaj się mały. Współczuje ojca, który nie umie się zająć własnym dzieciakiem. -ruda pogłaskała Davida po głowie i odeszła zostawiając nas samych.
-Syneczku...co ta pani do Ciebie mówiła?-zapytałem.
-Pytała jak mam na imię i kim są moi lodzice...To jej powiedziałem...Tateee a co to znaczy bachol??
-Nie ważne.
-Ta ciocia mówiła, że dzieci są głupie...
-Wiesz co? A może pójdziemy na lody?-zapytałem zmieniając temat.
-Taak-odpowiedział z uśmiechem na ustach.
I gorąca czekolada.-powiedziałem z uśmiechem na ustach.
-Tak! - malec wydał z siebie okrzyk radości.
Tydzień później.
Otworzyłem lodówkę w celu sprawdzenia jej zawartości.
-Tato co na obiad? -syn spojrzał na mnie pytająco.
-A na co masz ochotę? Może naleśniki? -podniosłem brwi do góry.
-Nie, bo znowu zlobisz spalonee...-David zrobił zniesmaczoną minę.
-To co? Pizza?-zapytałem.
-TAAAAAK! Kocham Cię Pizzo!- moje dziecko krzyczało uradowane i pobiegło na korytarz nałożyć buciki.
Po dwudziestu minutach byliśmy już w naszej ulubionej pizzeri i czekaliśmy na jedzenie.
-Ciocia!!!- David odszedł od stoliczka i podbiegł do rudowłosej dziewczyny.
-Hej smyku! Tata znowu Cię zgubił? - dziewczyna pogłaskała mojego syna po głowie i spojrzała na mnie.
-David chodź. - złapałem syna za rękę i zaprowadziłem go do naszego stolika. Ona usiadła dwa stoliki dalej z jakąś dziewczyną. Nie chciałem aby moje jedyne dziecko z nią rozmawiało. Jak można przy małym chłopcu mówić, że nie lubi się dzieci? W dodatku nazywać je bachorami? Patrząc na nią czułem napływ złych emocji. Gdy jednak spojrzała w naszą stronę, nasze oczy się spotkały, a moja złość minęła w mgnieniu oka...
Dwa tygodnie później.
Czekamy na wasze komentarze, które uwielbiamy czytać ❤ Nie wiemy kiedy dodamy kolejne opowiadanie, ale będzie to środa albo sobota. Ta historia nam się osobiście średnio podoba, ale następne będą lepsze! Postaramy się ☺Trzymajcie się! Dużo ciepełka, dobrej herbatki i uśmiechu na twarzy w te jesienne dni ☺
Buziaki 😚😚
Wracałem właśnie samochodem z moim synem. On z przedszkola, a ja z treningu. Życie samotnego ojca jest ciężkie, ale jakoś dajemy sobie we dwóch radę.
-Tato, a gdzie jest moja mamusia?
Od pewnego czasu, mały zadawał mi coraz częściej te pytanie. Spowodowane było to tym, że większość dzieci z jego klasy odbierają mamy, a jego albo ja, albo babcia lub też opiekunka.
-Synku, mówiłem Ci już że mamusia jest w niebie z aniołkami.
-A moich kolegów z klasy mamusie są tutaj, z nimi, a mojej mamy ze mną nie ma.- powiedział pięcioletni David.
-Wiesz tak czasami bywa, że albo mamusia albo tatuś nie jest z nami bo jest w niebie.
-Kevin tes mi mówił, że jego mama jest w niebie, ale jego tata całuje się telaz z inną Panią i mówią mu że to jest jego mama taka zastępcza. Dlaczego ja nie mam takiej zastępczej?
-David posłuchaj. Tata Kevina znalazł sobie inną Panią, którą kocha.
-A Ty dlaczego nikogo nie masz?
-Bo nie znalazłem odpowiedniej kobiety. Najważniejszy jesteś dla mnie Ty.- powiedziałem do syna.
- No ale tato ja niedługo będę już duży. Musisz sobie znaleźć Panią, któlą pokochasz! Wies nawet mam pomysł. W telewizji widziałem jak jest jakiś poltal landkowy i tam mosna spotkać miłość swojego zycia. Tato zalozymy Ci takie konto!!- powiedział mój uradowany syn.
-Kochany Ty to chyba że dużo telewizji oglądasz. Od dziś koniec z kablówką.
Dalsze nasze rozmowy przerwał fakt, że dojechaliśmy do domu.
Jakiś czas później
Wybrałem się dziś z małym na zakupy. A to trzeba kupić nowe buty, kurtkę i oczywiście nową piłkę. Kiedy byliśmy w jednym ze sklepów spostrzegłem że nie ma obok mnie Davida. Rozglądałem się, szukałem po całym sklepie, ale nigdzie go nie było. Przestraszyłem się i zacząłem biegać po całej galerii i go szukać. Po około 10 minutach moich poszukiwań zobaczyłem go siedzącego na ławce z jakąś kobieta. Szybko do nich podszedłem i przytuliłem syna.
-Nigdy więcej nie odchodź ode mnie! Tak się o Ciebie bałem.-powiedziałem tuląc go do siebie.
-Przepraszam. Zobaczyłem takiego dużego misia i poszedłem za nim, a potem to już nie wiedziałem gdzie jestem. Ta Pani mi pomogła.
-Dziękuję Pani bardzo. - zwróciłem się do rudowłosej kobiety. Była bardzo ładna. Delikatne rysy twarzy, szczupła.
-Tu nie ma za co dziękować. Trzeba dzieciaka bardziej pilnować. Jak można swojego bachora zgubić??-rudowłosa patrzyła na mnie z wyrzutem.
-Bachora??-uniosłem brwi do góry.
-Trzymaj się mały. Współczuje ojca, który nie umie się zająć własnym dzieciakiem. -ruda pogłaskała Davida po głowie i odeszła zostawiając nas samych.
-Syneczku...co ta pani do Ciebie mówiła?-zapytałem.
-Pytała jak mam na imię i kim są moi lodzice...To jej powiedziałem...Tateee a co to znaczy bachol??
-Nie ważne.
-Ta ciocia mówiła, że dzieci są głupie...
-Wiesz co? A może pójdziemy na lody?-zapytałem zmieniając temat.
-Taak-odpowiedział z uśmiechem na ustach.
I gorąca czekolada.-powiedziałem z uśmiechem na ustach.
-Tak! - malec wydał z siebie okrzyk radości.
Tydzień później.
Otworzyłem lodówkę w celu sprawdzenia jej zawartości.
-Tato co na obiad? -syn spojrzał na mnie pytająco.
-A na co masz ochotę? Może naleśniki? -podniosłem brwi do góry.
-Nie, bo znowu zlobisz spalonee...-David zrobił zniesmaczoną minę.
-To co? Pizza?-zapytałem.
-TAAAAAK! Kocham Cię Pizzo!- moje dziecko krzyczało uradowane i pobiegło na korytarz nałożyć buciki.
Po dwudziestu minutach byliśmy już w naszej ulubionej pizzeri i czekaliśmy na jedzenie.
-Ciocia!!!- David odszedł od stoliczka i podbiegł do rudowłosej dziewczyny.
-Hej smyku! Tata znowu Cię zgubił? - dziewczyna pogłaskała mojego syna po głowie i spojrzała na mnie.
-David chodź. - złapałem syna za rękę i zaprowadziłem go do naszego stolika. Ona usiadła dwa stoliki dalej z jakąś dziewczyną. Nie chciałem aby moje jedyne dziecko z nią rozmawiało. Jak można przy małym chłopcu mówić, że nie lubi się dzieci? W dodatku nazywać je bachorami? Patrząc na nią czułem napływ złych emocji. Gdy jednak spojrzała w naszą stronę, nasze oczy się spotkały, a moja złość minęła w mgnieniu oka...
Dwa tygodnie później.
Wracałem z treningu i rozmyślałem nad swoim życiem. Bycie samotnyn ojcem wcale nie było przyjemne. Nie potrafiłem jednak znaleźć kobiety, która mogłaby zastąpić matkę mojemu synowi. Czułem się bezsilny. Gdy byłem już w domu, opadłem zmęczony na kanapę.
-Tatooo pobawimy się? -pięciolatek wskoczył mi na kolana.
-Synku...tata jest zmęczony...
-Tateee plissss-David patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-A co chcesz robić? -zapytałem.
-Eeemm...na plac zabaw!!
-Nie. David, nie. Nie ma mowy. Nigdzie nie ide...
-Szkoda...-malec zrobił smutną minę.
-No dobra. Idziemy.-wstałem z kanapy i patrzyłem na syna, któremu na twarzy malował się uśmiech radości.
15 minut później.
Szedłem z synem na plac zabaw. On mega szczęśliwy, a ja trochę mniej.
W pewnym momencie, syn wyrwał mi się i pobiegł. Ruszyłem za nim. Moje dziecko stało przytulone do nogi jakiejś kobiety. Spojrzałem na jej włosy. Tego rudzielca byłem w stanie rozpoznać na końcu świata.
-Chodź synku. Idziemy na plac zabaw.- chciałem złapać syna za rękę, ale był zbyt mocno wtulony w kobietę.
- Ciocia ma zepsute autooo...pomożemy jej??-mały zapytał z nadzieją w głosie.
-Fajnie by było jakbyś zajrzał w tego pie*dolonego grata, bo jak się zaraz wku*wie to go rozwalę. - powiedziała rudowłosa.
-Fajnie by było jakbyś nie używała takich słów przy moim synu. -powiedziałem.
-Jakich?-zapytała zdziwiona.
-Wulgarnych.-odparłem.
-Dobra. Ch*j z tym...Znaczy no...Postaram się. -powiedziała i wzięła mojego syneczka na ręce.
-Zadzwonie po mechanika.-stwierdziłem.
-A nie możesz sam czegoś zrobić??
- Jestem piłkarzem. Codziennie kopię piłkę, nie siedzę dnie i noce w garażu... Nie wiem jak to naprawić. -wzruszyłem ramionami i zadzwoniłem po znajomego mechanika, który pomógł kobiecie. Poł godziny później siedziałem z synem w piaskownicy. Z tyłu usłyszałem pewien głos.
-Cześć tato.-ruda usiadła obok mnie.
-Cześć ciocia. - powiedziałem nie patrząc na nią.
-Dziękuję.
-Nie ma za co dziękować. Trzeba się znać na samochodach jak się chce nimi jeździć. - powiedziałem i odłożyłem małą łopatkę na bok.
-Nie zamieniaj się we mnie. -powiedziała dźgając mnie w bok. - Jakbyś kiedyś czegoś potrzebował to wiesz...dam Ci mój numer...Może będę mogła kiedyś posiedzieć z Davidem?
-A po co? Przecież nie lubisz bachów. - pwiedziałem.
-Ale lubie Ciebie! - powiedziała z uśmiechem.
-A mój syn? Jego nie lubisz??
-Jego akurat lubię. -powiedziała zadowolona.
-I co w związku z tym?- zapytałem.
-Ciocia będzie twoją dziewczyną!! -David klasnął w rączki z radości.
Rudowłosa spojrzała na mnie i poruszyła śmiesznie brwiami.
Rok później.
Usiadłem na krześle w kuchni z kubkiem kawy. Kolejny samotny poranek. Mój syn usiadł obok mnie.
-Tatoo...Tatooo...Gdzie ciocia??
-Nie ma jej...Zostawiła nas...
-Jak to?
Wzruszyłem ramionami, a po chwili poczułem dłoń na swoim ramieniu...
***
-Tatooo! -poczułem jak ktoś usiłuje zerwać ze mnie kołdrę.
-Ty piłkarz! Wstawaj na trening. -rudowłosa usiadła na brzegu łóżka, sadzając sobie małego na kolanach.
-Śniło mi się, że nas zostawiłaś...i że znowu byliśmy sami...-powiedziałem siadając obok nich i mocno do siebie tuląc.
-Eeee no co Ty...Gdzie ja bym znalazła takich trzech jak was dwóch??-kobieta pocałowała mnie czule w usta, a Davida w czoło.
-Tateee skolo znalazłeś sobie dzewczynę jak się zgubiłem to może znowu się zgubie i wtedy znajdziecie dla mnie blata albo siostle?? -malec zapytał, a my zaczęliśmy śmiać.
-Tego akurat nie musimy szukać. Będzie za 7 miesięcy z nami.-rudowłosa dotknęła swojego brzucha i mocno przytuliła do siebie Davida...A ja? Ja właśnie dowiedziałem się, że będę ojcem.
-Tatooo pobawimy się? -pięciolatek wskoczył mi na kolana.
-Synku...tata jest zmęczony...
-Tateee plissss-David patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-A co chcesz robić? -zapytałem.
-Eeemm...na plac zabaw!!
-Nie. David, nie. Nie ma mowy. Nigdzie nie ide...
-Szkoda...-malec zrobił smutną minę.
-No dobra. Idziemy.-wstałem z kanapy i patrzyłem na syna, któremu na twarzy malował się uśmiech radości.
15 minut później.
Szedłem z synem na plac zabaw. On mega szczęśliwy, a ja trochę mniej.
W pewnym momencie, syn wyrwał mi się i pobiegł. Ruszyłem za nim. Moje dziecko stało przytulone do nogi jakiejś kobiety. Spojrzałem na jej włosy. Tego rudzielca byłem w stanie rozpoznać na końcu świata.
-Chodź synku. Idziemy na plac zabaw.- chciałem złapać syna za rękę, ale był zbyt mocno wtulony w kobietę.
- Ciocia ma zepsute autooo...pomożemy jej??-mały zapytał z nadzieją w głosie.
-Fajnie by było jakbyś zajrzał w tego pie*dolonego grata, bo jak się zaraz wku*wie to go rozwalę. - powiedziała rudowłosa.
-Fajnie by było jakbyś nie używała takich słów przy moim synu. -powiedziałem.
-Jakich?-zapytała zdziwiona.
-Wulgarnych.-odparłem.
-Dobra. Ch*j z tym...Znaczy no...Postaram się. -powiedziała i wzięła mojego syneczka na ręce.
-Zadzwonie po mechanika.-stwierdziłem.
-A nie możesz sam czegoś zrobić??
- Jestem piłkarzem. Codziennie kopię piłkę, nie siedzę dnie i noce w garażu... Nie wiem jak to naprawić. -wzruszyłem ramionami i zadzwoniłem po znajomego mechanika, który pomógł kobiecie. Poł godziny później siedziałem z synem w piaskownicy. Z tyłu usłyszałem pewien głos.
-Cześć tato.-ruda usiadła obok mnie.
-Cześć ciocia. - powiedziałem nie patrząc na nią.
-Dziękuję.
-Nie ma za co dziękować. Trzeba się znać na samochodach jak się chce nimi jeździć. - powiedziałem i odłożyłem małą łopatkę na bok.
-Nie zamieniaj się we mnie. -powiedziała dźgając mnie w bok. - Jakbyś kiedyś czegoś potrzebował to wiesz...dam Ci mój numer...Może będę mogła kiedyś posiedzieć z Davidem?
-A po co? Przecież nie lubisz bachów. - pwiedziałem.
-Ale lubie Ciebie! - powiedziała z uśmiechem.
-A mój syn? Jego nie lubisz??
-Jego akurat lubię. -powiedziała zadowolona.
-I co w związku z tym?- zapytałem.
-Ciocia będzie twoją dziewczyną!! -David klasnął w rączki z radości.
Rudowłosa spojrzała na mnie i poruszyła śmiesznie brwiami.
Rok później.
Usiadłem na krześle w kuchni z kubkiem kawy. Kolejny samotny poranek. Mój syn usiadł obok mnie.
-Tatoo...Tatooo...Gdzie ciocia??
-Nie ma jej...Zostawiła nas...
-Jak to?
Wzruszyłem ramionami, a po chwili poczułem dłoń na swoim ramieniu...
***
-Tatooo! -poczułem jak ktoś usiłuje zerwać ze mnie kołdrę.
-Ty piłkarz! Wstawaj na trening. -rudowłosa usiadła na brzegu łóżka, sadzając sobie małego na kolanach.
-Śniło mi się, że nas zostawiłaś...i że znowu byliśmy sami...-powiedziałem siadając obok nich i mocno do siebie tuląc.
-Eeee no co Ty...Gdzie ja bym znalazła takich trzech jak was dwóch??-kobieta pocałowała mnie czule w usta, a Davida w czoło.
-Tateee skolo znalazłeś sobie dzewczynę jak się zgubiłem to może znowu się zgubie i wtedy znajdziecie dla mnie blata albo siostle?? -malec zapytał, a my zaczęliśmy śmiać.
-Tego akurat nie musimy szukać. Będzie za 7 miesięcy z nami.-rudowłosa dotknęła swojego brzucha i mocno przytuliła do siebie Davida...A ja? Ja właśnie dowiedziałem się, że będę ojcem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)