Czekamy na wasze komentarze, które uwielbiamy czytać ❤ Nie wiemy kiedy dodamy kolejne opowiadanie, ale będzie to środa albo sobota. Ta historia nam się osobiście średnio podoba, ale następne będą lepsze! Postaramy się ☺Trzymajcie się! Dużo ciepełka, dobrej herbatki i uśmiechu na twarzy w te jesienne dni ☺
Buziaki 😚😚
Wracałem właśnie samochodem z moim synem. On z przedszkola, a ja z treningu. Życie samotnego ojca jest ciężkie, ale jakoś dajemy sobie we dwóch radę.
-Tato, a gdzie jest moja mamusia?
Od pewnego czasu, mały zadawał mi coraz częściej te pytanie. Spowodowane było to tym, że większość dzieci z jego klasy odbierają mamy, a jego albo ja, albo babcia lub też opiekunka.
-Synku, mówiłem Ci już że mamusia jest w niebie z aniołkami.
-A moich kolegów z klasy mamusie są tutaj, z nimi, a mojej mamy ze mną nie ma.- powiedział pięcioletni David.
-Wiesz tak czasami bywa, że albo mamusia albo tatuś nie jest z nami bo jest w niebie.
-Kevin tes mi mówił, że jego mama jest w niebie, ale jego tata całuje się telaz z inną Panią i mówią mu że to jest jego mama taka zastępcza. Dlaczego ja nie mam takiej zastępczej?
-David posłuchaj. Tata Kevina znalazł sobie inną Panią, którą kocha.
-A Ty dlaczego nikogo nie masz?
-Bo nie znalazłem odpowiedniej kobiety. Najważniejszy jesteś dla mnie Ty.- powiedziałem do syna.
- No ale tato ja niedługo będę już duży. Musisz sobie znaleźć Panią, któlą pokochasz! Wies nawet mam pomysł. W telewizji widziałem jak jest jakiś poltal landkowy i tam mosna spotkać miłość swojego zycia. Tato zalozymy Ci takie konto!!- powiedział mój uradowany syn.
-Kochany Ty to chyba że dużo telewizji oglądasz. Od dziś koniec z kablówką.
Dalsze nasze rozmowy przerwał fakt, że dojechaliśmy do domu.
Jakiś czas później
Wybrałem się dziś z małym na zakupy. A to trzeba kupić nowe buty, kurtkę i oczywiście nową piłkę. Kiedy byliśmy w jednym ze sklepów spostrzegłem że nie ma obok mnie Davida. Rozglądałem się, szukałem po całym sklepie, ale nigdzie go nie było. Przestraszyłem się i zacząłem biegać po całej galerii i go szukać. Po około 10 minutach moich poszukiwań zobaczyłem go siedzącego na ławce z jakąś kobieta. Szybko do nich podszedłem i przytuliłem syna.
-Nigdy więcej nie odchodź ode mnie! Tak się o Ciebie bałem.-powiedziałem tuląc go do siebie.
-Przepraszam. Zobaczyłem takiego dużego misia i poszedłem za nim, a potem to już nie wiedziałem gdzie jestem. Ta Pani mi pomogła.
-Dziękuję Pani bardzo. - zwróciłem się do rudowłosej kobiety. Była bardzo ładna. Delikatne rysy twarzy, szczupła.
-Tu nie ma za co dziękować. Trzeba dzieciaka bardziej pilnować. Jak można swojego bachora zgubić??-rudowłosa patrzyła na mnie z wyrzutem.
-Bachora??-uniosłem brwi do góry.
-Trzymaj się mały. Współczuje ojca, który nie umie się zająć własnym dzieciakiem. -ruda pogłaskała Davida po głowie i odeszła zostawiając nas samych.
-Syneczku...co ta pani do Ciebie mówiła?-zapytałem.
-Pytała jak mam na imię i kim są moi lodzice...To jej powiedziałem...Tateee a co to znaczy bachol??
-Nie ważne.
-Ta ciocia mówiła, że dzieci są głupie...
-Wiesz co? A może pójdziemy na lody?-zapytałem zmieniając temat.
-Taak-odpowiedział z uśmiechem na ustach.
I gorąca czekolada.-powiedziałem z uśmiechem na ustach.
-Tak! - malec wydał z siebie okrzyk radości.
Tydzień później.
Otworzyłem lodówkę w celu sprawdzenia jej zawartości.
-Tato co na obiad? -syn spojrzał na mnie pytająco.
-A na co masz ochotę? Może naleśniki? -podniosłem brwi do góry.
-Nie, bo znowu zlobisz spalonee...-David zrobił zniesmaczoną minę.
-To co? Pizza?-zapytałem.
-TAAAAAK! Kocham Cię Pizzo!- moje dziecko krzyczało uradowane i pobiegło na korytarz nałożyć buciki.
Po dwudziestu minutach byliśmy już w naszej ulubionej pizzeri i czekaliśmy na jedzenie.
-Ciocia!!!- David odszedł od stoliczka i podbiegł do rudowłosej dziewczyny.
-Hej smyku! Tata znowu Cię zgubił? - dziewczyna pogłaskała mojego syna po głowie i spojrzała na mnie.
-David chodź. - złapałem syna za rękę i zaprowadziłem go do naszego stolika. Ona usiadła dwa stoliki dalej z jakąś dziewczyną. Nie chciałem aby moje jedyne dziecko z nią rozmawiało. Jak można przy małym chłopcu mówić, że nie lubi się dzieci? W dodatku nazywać je bachorami? Patrząc na nią czułem napływ złych emocji. Gdy jednak spojrzała w naszą stronę, nasze oczy się spotkały, a moja złość minęła w mgnieniu oka...
Dwa tygodnie później.
Wracałem z treningu i rozmyślałem nad swoim życiem. Bycie samotnyn ojcem wcale nie było przyjemne. Nie potrafiłem jednak znaleźć kobiety, która mogłaby zastąpić matkę mojemu synowi. Czułem się bezsilny. Gdy byłem już w domu, opadłem zmęczony na kanapę.
-Tatooo pobawimy się? -pięciolatek wskoczył mi na kolana.
-Synku...tata jest zmęczony...
-Tateee plissss-David patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-A co chcesz robić? -zapytałem.
-Eeemm...na plac zabaw!!
-Nie. David, nie. Nie ma mowy. Nigdzie nie ide...
-Szkoda...-malec zrobił smutną minę.
-No dobra. Idziemy.-wstałem z kanapy i patrzyłem na syna, któremu na twarzy malował się uśmiech radości.
15 minut później.
Szedłem z synem na plac zabaw. On mega szczęśliwy, a ja trochę mniej.
W pewnym momencie, syn wyrwał mi się i pobiegł. Ruszyłem za nim. Moje dziecko stało przytulone do nogi jakiejś kobiety. Spojrzałem na jej włosy. Tego rudzielca byłem w stanie rozpoznać na końcu świata.
-Chodź synku. Idziemy na plac zabaw.- chciałem złapać syna za rękę, ale był zbyt mocno wtulony w kobietę.
- Ciocia ma zepsute autooo...pomożemy jej??-mały zapytał z nadzieją w głosie.
-Fajnie by było jakbyś zajrzał w tego pie*dolonego grata, bo jak się zaraz wku*wie to go rozwalę. - powiedziała rudowłosa.
-Fajnie by było jakbyś nie używała takich słów przy moim synu. -powiedziałem.
-Jakich?-zapytała zdziwiona.
-Wulgarnych.-odparłem.
-Dobra. Ch*j z tym...Znaczy no...Postaram się. -powiedziała i wzięła mojego syneczka na ręce.
-Zadzwonie po mechanika.-stwierdziłem.
-A nie możesz sam czegoś zrobić??
- Jestem piłkarzem. Codziennie kopię piłkę, nie siedzę dnie i noce w garażu... Nie wiem jak to naprawić. -wzruszyłem ramionami i zadzwoniłem po znajomego mechanika, który pomógł kobiecie. Poł godziny później siedziałem z synem w piaskownicy. Z tyłu usłyszałem pewien głos.
-Cześć tato.-ruda usiadła obok mnie.
-Cześć ciocia. - powiedziałem nie patrząc na nią.
-Dziękuję.
-Nie ma za co dziękować. Trzeba się znać na samochodach jak się chce nimi jeździć. - powiedziałem i odłożyłem małą łopatkę na bok.
-Nie zamieniaj się we mnie. -powiedziała dźgając mnie w bok. - Jakbyś kiedyś czegoś potrzebował to wiesz...dam Ci mój numer...Może będę mogła kiedyś posiedzieć z Davidem?
-A po co? Przecież nie lubisz bachów. - pwiedziałem.
-Ale lubie Ciebie! - powiedziała z uśmiechem.
-A mój syn? Jego nie lubisz??
-Jego akurat lubię. -powiedziała zadowolona.
-I co w związku z tym?- zapytałem.
-Ciocia będzie twoją dziewczyną!! -David klasnął w rączki z radości.
Rudowłosa spojrzała na mnie i poruszyła śmiesznie brwiami.
Rok później.
Usiadłem na krześle w kuchni z kubkiem kawy. Kolejny samotny poranek. Mój syn usiadł obok mnie.
-Tatoo...Tatooo...Gdzie ciocia??
-Nie ma jej...Zostawiła nas...
-Jak to?
Wzruszyłem ramionami, a po chwili poczułem dłoń na swoim ramieniu...
***
-Tatooo! -poczułem jak ktoś usiłuje zerwać ze mnie kołdrę.
-Ty piłkarz! Wstawaj na trening. -rudowłosa usiadła na brzegu łóżka, sadzając sobie małego na kolanach.
-Śniło mi się, że nas zostawiłaś...i że znowu byliśmy sami...-powiedziałem siadając obok nich i mocno do siebie tuląc.
-Eeee no co Ty...Gdzie ja bym znalazła takich trzech jak was dwóch??-kobieta pocałowała mnie czule w usta, a Davida w czoło.
-Tateee skolo znalazłeś sobie dzewczynę jak się zgubiłem to może znowu się zgubie i wtedy znajdziecie dla mnie blata albo siostle?? -malec zapytał, a my zaczęliśmy śmiać.
-Tego akurat nie musimy szukać. Będzie za 7 miesięcy z nami.-rudowłosa dotknęła swojego brzucha i mocno przytuliła do siebie Davida...A ja? Ja właśnie dowiedziałem się, że będę ojcem.
-Tatooo pobawimy się? -pięciolatek wskoczył mi na kolana.
-Synku...tata jest zmęczony...
-Tateee plissss-David patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-A co chcesz robić? -zapytałem.
-Eeemm...na plac zabaw!!
-Nie. David, nie. Nie ma mowy. Nigdzie nie ide...
-Szkoda...-malec zrobił smutną minę.
-No dobra. Idziemy.-wstałem z kanapy i patrzyłem na syna, któremu na twarzy malował się uśmiech radości.
15 minut później.
Szedłem z synem na plac zabaw. On mega szczęśliwy, a ja trochę mniej.
W pewnym momencie, syn wyrwał mi się i pobiegł. Ruszyłem za nim. Moje dziecko stało przytulone do nogi jakiejś kobiety. Spojrzałem na jej włosy. Tego rudzielca byłem w stanie rozpoznać na końcu świata.
-Chodź synku. Idziemy na plac zabaw.- chciałem złapać syna za rękę, ale był zbyt mocno wtulony w kobietę.
- Ciocia ma zepsute autooo...pomożemy jej??-mały zapytał z nadzieją w głosie.
-Fajnie by było jakbyś zajrzał w tego pie*dolonego grata, bo jak się zaraz wku*wie to go rozwalę. - powiedziała rudowłosa.
-Fajnie by było jakbyś nie używała takich słów przy moim synu. -powiedziałem.
-Jakich?-zapytała zdziwiona.
-Wulgarnych.-odparłem.
-Dobra. Ch*j z tym...Znaczy no...Postaram się. -powiedziała i wzięła mojego syneczka na ręce.
-Zadzwonie po mechanika.-stwierdziłem.
-A nie możesz sam czegoś zrobić??
- Jestem piłkarzem. Codziennie kopię piłkę, nie siedzę dnie i noce w garażu... Nie wiem jak to naprawić. -wzruszyłem ramionami i zadzwoniłem po znajomego mechanika, który pomógł kobiecie. Poł godziny później siedziałem z synem w piaskownicy. Z tyłu usłyszałem pewien głos.
-Cześć tato.-ruda usiadła obok mnie.
-Cześć ciocia. - powiedziałem nie patrząc na nią.
-Dziękuję.
-Nie ma za co dziękować. Trzeba się znać na samochodach jak się chce nimi jeździć. - powiedziałem i odłożyłem małą łopatkę na bok.
-Nie zamieniaj się we mnie. -powiedziała dźgając mnie w bok. - Jakbyś kiedyś czegoś potrzebował to wiesz...dam Ci mój numer...Może będę mogła kiedyś posiedzieć z Davidem?
-A po co? Przecież nie lubisz bachów. - pwiedziałem.
-Ale lubie Ciebie! - powiedziała z uśmiechem.
-A mój syn? Jego nie lubisz??
-Jego akurat lubię. -powiedziała zadowolona.
-I co w związku z tym?- zapytałem.
-Ciocia będzie twoją dziewczyną!! -David klasnął w rączki z radości.
Rudowłosa spojrzała na mnie i poruszyła śmiesznie brwiami.
Rok później.
Usiadłem na krześle w kuchni z kubkiem kawy. Kolejny samotny poranek. Mój syn usiadł obok mnie.
-Tatoo...Tatooo...Gdzie ciocia??
-Nie ma jej...Zostawiła nas...
-Jak to?
Wzruszyłem ramionami, a po chwili poczułem dłoń na swoim ramieniu...
***
-Tatooo! -poczułem jak ktoś usiłuje zerwać ze mnie kołdrę.
-Ty piłkarz! Wstawaj na trening. -rudowłosa usiadła na brzegu łóżka, sadzając sobie małego na kolanach.
-Śniło mi się, że nas zostawiłaś...i że znowu byliśmy sami...-powiedziałem siadając obok nich i mocno do siebie tuląc.
-Eeee no co Ty...Gdzie ja bym znalazła takich trzech jak was dwóch??-kobieta pocałowała mnie czule w usta, a Davida w czoło.
-Tateee skolo znalazłeś sobie dzewczynę jak się zgubiłem to może znowu się zgubie i wtedy znajdziecie dla mnie blata albo siostle?? -malec zapytał, a my zaczęliśmy śmiać.
-Tego akurat nie musimy szukać. Będzie za 7 miesięcy z nami.-rudowłosa dotknęła swojego brzucha i mocno przytuliła do siebie Davida...A ja? Ja właśnie dowiedziałem się, że będę ojcem.
Cudne ❤
OdpowiedzUsuńpokrecona, ale świetna historia, haha ❤ uśmiałam się trochę bardzo, choć początek i mały Davidek, który jest w połowie sierotą, mnie trochę zasmucił...:|
OdpowiedzUsuńczekam na kolejną! ❤