Tak jak mówiłam dodaję drugi. :) Z dedykacją dla Weroooo... <3
Do następnych!
P.S.Miałabym prośbę jeśli czytacie tą historię to nie zapomnijcie przeczytać poprzedniej o Marco ponieważ, ona również jest dodana z dzisiaj :) :* Miłego czytania!
Dzisiaj są 18 urodziny mojego brata. Przyjechał nawet ten jego durny kumpel z Niemiec-Mariusz. Strasznie go nie lubię. Jest za bardzo pewny siebie i uważa się za najlepszego na świecie. Nie cierpię takich osób. Dla mnie każdy człowiek jest taki sam. Nie ma lepszych. Ideały istnieją tylko w meksykańskich telenowelach i głupich romantycznych filmach. Nie wiem czemu mój brat kumpluje się z tym debilem. Ba! Nie kumpluję. On się z nim przyjaźni! I to od dobrych kilkunastu lat! Zawsze się ze mnie naśmiewał i uważał za głupią tylko dlatego bo jestem rok od nich młodsza. Wyjrzałam przez okno. Pod nasz dom podjechała taksówka. Z racji tego że byłam sama w domu bo mama była na zakupach, tata w pracy a brat pojechał przygotowywać wszystko na wieczór ( impreza z okazji 18-stki) musiałam zejść na dół i wpuścić tego barana do nas do domu. Zeszłam na dół w piżamie( piżama była w misie) i rozczochranych włosach. Nie uszło to oczywiście jego uwadze.
- Cześć! Ooo...Jak ładnie wyglądasz! Patelnia ci na głowę spadła czy teraz taka moda na fryzurę? -zapytał z cwanym uśmieszkiem.
-Witaj. Wejdź proszę do środka. No wiesz, taka moda na fryzurę o ósmej rano- odburknęłam.
-A przepraszam! Zapomniałem że ty lubisz sobie pospać do południa. -znów próbował mnie wnerwić.
-Rozgość się w salonie. Ja idę zmienić moją modną fryzurę i ubranie.
Pobiegłam na górę. Uczesałam włosy, ubrałam się, gdy zeszłam na dół w salonie byli już moja mama, brat i Mariusz.
Następny dzień.
Obudziłam się z mocnym bólem głowy. Spałam w tej samej sukience w której byłam wczoraj na urodzinach mojego brata. Obok mnie spała Justyna- moja przyjaciółka (oczywiście w ubraniu) która również była na urodzinach. Zeszłam na dół. W kuchni wyjęłam mleko z lodówki i zaczęłam pić nie biorąc szklanki.
-Wiesz że to nie higieniczne pic tak prosto z butelki?- powiedział idiota Stępiński. Z racji tego że byłam zamyślona a on, prawie to wykrzyczał wylałam prawie całą butelkę na siebie.
-A mamusia nie nauczyła mówić dzień dobry??
- Nie, ale nauczyła pić ze szklanki.
- Gówno mnie obchodzi co cię nauczyła mama a czego nie. Wystarczy że nie szanujesz innych ludzi! I wiesz co? Lepiej będzie jak się nie będziesz do mnie odzywał!.
-Mała...wyluzuj, bo okresu dostaniesz- powiedział nadal z siebie zadowolony.
Wyszłam nie słuchając go. W duchu modliłam się tylko o to żeby już stąd pojechał do tych swoich Niemiec! Niestety nie które słowa są czasem wypowiedziane w złą godzinę...
Ten sam dzień, wieczór.
Do mojego pokoju wparował mój brat.
-Siostra! Wstawaj! Mariusz w drodze na lotnisko miał wypadek musisz ze mną jechać!
-Ale dlaczego akurat ja?
-Nie wiem. Dostał jakiegoś wstrząsu! Nie pamięta nikogo oprócz ciebie.
W totalnym szoku ubrałam się i wyszłam z domu. Pojechałam z moim bratem do szpitala. Weszłam do sali Mariusza sama. Gdy mnie zobaczył zaczął wygadywać różne głupoty.
- Kochanie! Jak dobrze że jesteś! Dlaczego wcześniej nie przyjechałaś??
- Yyy...no bo...czasu nie miałam...
- Ale teraz już mnie nie zostawisz prawda? Będziesz ze mną? I będziesz zawsze ze mną aż po grób?-pytał z nadzieją w głosie.
-Tak...teraz już Cię nie zostawię...
-To dobrze! Bardzo Cię kocham! Przytulisz mnie?
-Co??? To znaczy...tak przytulę...
Wtulił się we mnie jak małe dziecko przytula się do mamy.. Ten wstrząs był chyba poważny skoro przecież nigdy mnie nie lubił a , teraz mówi takie rzeczy.
Następnego dnia, cały czas siedziałam z Mariuszem. Patrzył na mnie jak w obrazek. Gdy przyjechała jego obecna dziewczyna rzucił w nią krzesłem i powiedział że kocha tylko mnie. Szczerze? Przeraziło mnie to.
Jednak po kilku dniach wszystko wróciło do normy.. Mariuszek jak był nie miły taki właśnie jest teraz. Zapomniał o tym co się wydarzyło w ciągu tych kilku dni...Zapomniał...albo udawał że nie pamięta. Mi jednak było przykro. Starałam się, cały czas przy nim była a w jednej chwili stałam się dla niego nikim. Zwykłą wredną dziewuchą. Po dwóch dniach dostałam bukiet kwiatów. W bileciku było napisane "Dziękuje ci za wszystkie dni w których byłaś ze mną, przepraszam za wszystkie docinki z mojej strony. Nigdy nie miałem odwagi powiedzieć ci że cię kocham bo, ty zawsze uważałaś mnie za nadętego dupka. Przepraszam i dziękuje M." Gdy to przeczytałam uświadomiłam sobie że nie mogę stracić chłopaka który mnie kocha. Szybko wsiadłam na rower i pojechałam na dworzec autobusowy z którego Mariusz miał pojechać na lotnisko do Warszawy. Zobaczyłam go stojącego w kolejce do autobusu. Gdy miał już wsiadać krzyknęłam jego imię. Odwrócił się i podbiegł do mnie. Patrzył mi się w oczy a ja wyszeptałam mu ciche POCAŁUJ MNIE. Zaczął mnie namiętnie całować. Po paru minutach zaczął padać deszcz nam jednak to nie przeszkodziło w pocałunku. Przytuleni obiecaliśmy sobie miłość aż po grób.
KONIEC.
niedziela, 29 września 2013
Marco Reus (2)
Witam was tej słonecznej niedzieli! Historia z dedykacją dla Ola <33 !
P.S. Nowa historia pojawi się jeszcze dziś. Tak jak pisałyście będę się starać dodawać 2 razy w tygodniu! Miłego czytanka ! :*
Szłam ulicami Leverkusen. Ubrana w czarną koronkową sukienkę kierowałam się do pobliskiego klubu w którym byłam umówiona z moimi trzema przyjaciółkami : Steffi, Tanją i Ullą. Po paru godzinach świetnie się bawiłyśmy. W pewnym momencie podszedł do mnie wysoki blondyn i poprosił mnie do tańca. Zgodziłam się. Bardzo miło mi się z nim tańczyło. Po krótkiej rozmowie z nim, wróciłam do stolika przy którym siedziały moje przyjaciółki. Gdy usiadłam Ulla krzyknęła:
- Tańczyłaś z tym piłkarzem???- zapytała.
-Z jakim piłkarzem?
-No z tym blondynem...To piłkarz Marco Reus!
- Ahaa...A gdzie on niby gra??
- No jak to gdzie??? W Borussi Dortmund!!! Jak można tego nie wiedzieć?? Przecież tam gra ten słodziaśny blondyn z Polski...Mmmm...Piscek!! I ten drugi...Baścikowski! Albo ten...trzeci...Robert! Ach...Nic tylko się przeprowadzić do Polski! Ale u nas tez są niezłe ciacha np. Sahin, Hummels, Bender...
Ulla kontynuowała swój monolog dotyczący piłkarzy, ja zamiast jej słuchać myślałam o Marco. Moje rozmyślenia przerwał właśnie on. Ponownie prosił mnie o to żebym z nim zatańczyła. Z lekkim zawahaniem się zgodziłam. Przetańczyłam z nim całą noc. Rano gdy się obudziłam , zwróciłam uwagę że nie jestem u siebie w domu. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Spojrzałam w prawo i ujrzałam leżącego obok mnie nagiego Reusa. Wzięłam moją sukienkę, bieliznę które leżały porozrzucane na podłodze. Ubrałam się i po cichu wyszłam z pokoju hotelowego w którym zatrzymał się piłkarz. Wróciłam do domu i jeszcze raz próbowałam sobie przypomnieć to co wydarzyło się minionej nocy. Tak...teraz już pamiętam. Strasznie sobie z dziewczynami przypiłam. No tak, alkohol robi swoje. Przespałam się z tym piłkarzem...Zła na siebie położyłam się i zasnęłam.
2 miesiące później.
Byłam dzisiaj u lekarza. Stało się coś czego najbardziej nie chciałam. Zaszłam w ciążę...na dodatek z tym piłkarzem...Szybko włączyłam komputer i wpisałam w wyszukiwarkę jego imię i nazwisko. W jednym z portali plotkarskich przeczytałam że ma dziewczynę. No to fajnie... Jestem w ciąży z zajętym facetem. Gorzej być nie mogło! Zapłakana nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam do Steffi. Ta widząc mnie w takim stanie zaparzyła mi ziół na uspokojenie. Opowiedziałam jej o tamtej nocy i o ciąży. Powiedziała że pojedzie ze mną do Dortmundu i pomoże mi porozmawiać z Marco. Parę dni później byliśmy już w drodze na stadion BVB. Steffi wzięła sprawy w swoje ręce. Wyciągnęła mnie siłą z auta i zaprowadziła na trening "pszczółek". Ze zdenerwowaniem podeszłam do ich trenera Jurgena Kloppa i poprosiłam żeby na chwilkę zawołał Marco Reusa, ponieważ jest to dla mnie bardzo ważne. On z uśmiechem na twarzy się zgodził. Po chwili przybiegł Marco.
-Tak trenerze? Ooo....To ty...Coś się stało?
-Marco...musimy porozmawiać.
-Dobrze, ale nie teraz. Wiesz, mam trening- odparł z uśmiechem. Jestem tylko ciekawa czy jak się dowie o ciąży to też się będzie tak cieszył. Po skończonym treningu Marco zaprosił mnie na kawę do pobliskiej kawiarni. Długo siedzieliśmy w ciszy. W końcu się odezwałam.
-Marco...posłuchaj... ja...jestem z tobą w ciąży!
- Co? Naprawdę? Ze mną tak? Znaczy...no tak ze mną...pamiętam! Po prostu jestem w szoku.
-Wiem. Dla mnie to tez było zaskoczenie. Posłuchaj sprawa wygląda tak. Myśl sobie o mnie co chcesz, ale gdybym mogła cofnąć czas to bym cofnęła dzień w którym Cię poznałam. Wiem że ty może tego dziecka nie chcesz bo, robisz karierę i masz narzeczoną ale ja tego dziecka nie usunę! Chcę urodzić!
-Oczywiście że urodzisz! Zrobiłem ci to dziecko, będę jego ojcem a, moją narzeczoną się nie przejmuj. Muszę ponieść konsekwencje tego co zrobiłem.
Byłam w szoku. Do tej pory myślałam że się będzie wypierał i.t.p. Ale jednak się pomyliłam...
Kilkanaście tygodni później.
Jestem w 6 miesiące ciąży. Obecnie mieszkam u Marco w Dortmundzie. Jest mi ciężko z myślą że muszę mu siedzieć na głowie. Ale Marco sam chciał żebym z nim zamieszkała. Tydzień temu poznałam rodziców Marco. Wydaje mi się że mnie polubili. Sytuacja między nami jest dziwna. Czasem próbujemy ze sobą normalnie i otwarcie porozmawiać, ale jest między nami jakaś bariera. Bądź co bądź Marco jest mi obcy. Chociaż w sumie nie taki obcy. Mieszkam u niego a za trzy miesiące urodzę mu dziecko. Co raz częściej zastanawiam się jak to będzie gdy już urodzę. Czy dalej będę mieszkać u Marco? Czy może będę mieszkać z moimi rodzicami? Siedziałam na kanapie w salonie gładząc się po brzuchu. Marco wypędził mnie z kuchni mówiąc że nie mogę się przemęczać i kazał mi odpoczywać gdy on będzie przygotowywał kolację. W pewnym momencie krzyknęłam.
-Marco!
-Co się stało?? Zaczęło się?? Rodzisz? Teraz? Już? Poczekaj...yy..
-Marco...uspokój się. To dopiero 6 miesiąc. Po prostu Cię zawołałam bo poczułam kopanie. Reus uśmiechnął się szeroko po czym usiadł i dotknął dłonią mojego brzucha. W tym akurat momencie dzidziuś znów zaczął kopać.
-Będzie z niego dobry piłkarz! - zaśmiał się.
Dzień porodu.
Mam straszne bóle. Zadzwoniłam po Marco który jest akurat na treningu. Po 15 minutach Marco przyjechał. Godzinę później byłam już na sali porodowej. Marco powiedział że chce być przy porodzie. Przez cały czas gdy rodziłam naszego synka Reus trzymał ,mnie za rękę. Gdy pielęgniarka położyła mi Thomasa (naszego synka) obok mnie Marco pocałował mnie w czoło i powiedział ciche "Kocham Cię". Tak...pierwszy raz to powiedział! Na drugi dzień przyjechali moi rodzice zobaczyć wnuka. Tata co prawda nie był zadowolony z mojej ciąży i tego że Marco jest ojcem dziecka ale, gdy zobaczył wnuka był mega szczęśliwy. Wieczorem przyjechali rodzice Marco. Byli bardzo wzruszeni gdy zobaczyli jak mały jest podobny do tatusia. Dzień później małego Reusika odwiedzili piłkarze BVB.
Kilka tygodni później.
Dzisiaj był mecz Borussi. Przegrali 2:1 ale, Marco strzelił bramkę i zadedykował ją Thomasowi. Gdy to zobaczyłam z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nie wiem czemu ale się popłakałam. Wieczorem akurat gdy usypiałam synka, przyszedł Marco. Złożyłam lekkiego buziaka na policzku Marco po szepnęłam mu do ucha że dla mnie i naszego syna zawsze jest zwycięzcą. On na to przytulił mnie do siebie i powiedział że jestem kimś naprawdę ważnym w jego życiu. Kilka dni później gdy rozwieszałam pranie Marco przyszedł i zapytał.
-Słuchaj...może byśmy tak...No i wesz...Thomas jest już całkiem spory i...
-Marco! Mów co wymyśliłeś !- powiedziałam rozbawiona jego zachowaniem.
- No bo pomyślałem że tobie też się należy chwila odpoczynku. Cały czas siedzisz w domu, sprzątasz, gotujesz, zajmujesz się dzieckiem. Może chciałabyś pójść sobie na jakieś zakupy?
-No w sumie...to tak...ale skoro ty masz cały czas treningi to kto się zajmie Thomasem??
-Moja mama już się zgodziła! - powiedział z entuzjazmem.
-Aha...czyli ja się dowiaduję ostatnia?
-To nie tak..Bo wiesz...Ja jeszcze tak myślałem że może byśmy tak jutro spędzili razem wieczór??
- No w sumie...dlaczego nie?
-Ok.
Marco pocałował mnie w policzek i poszedł do pokoju Thomasa.
Dzisiaj byłam na zakupach. Kupiłam sobie miętową sukienkę i czarne szpilki. Przy okazji poszłam do fryzjera. Ścięłam sobie włosy i przefarbowałam się na ciemny blond. Wieczorem ubrana w moje nowe nabytki pojechałam z Marco do eleganckiej restauracji. Gdy zjedliśmy kolację, poszliśmy na spacer. Spacerowaliśmy po nocnym Dortmundzie. W pewnym momencie Marco się zatrzymał, ukląkł przede mną i wyjął małe czerwone pudełeczko.
-Wyjdziesz za mnie? Ja wiem że mogłabyś mieć każdego bo, jesteś bardzo atrakcyjną kobietą i możesz nie czuć tego co ja ale...wiedz że bardzo mocno Cię kocham i nawet jeśli nie chcesz zostać moją żoną to będę się o ciebie starał.
Stałam przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć. Dlatego bez namysłu krzyknęłam:
-Tak!! Tak! Marco kocham cię ! Wyjdę za ciebie!
Wsunął mi pierścionek na palec po czym namiętnie pocałował.
5 lat później.
Dzisiaj Marco ma urodziny. Ja obecnie jestem w ciąży po raz trzeci. Rok po naszym ślubie urodziłam córeczkę której daliśmy na imię Cathy. Marco ma nadzieję że tym razem znów urodzę chłopczyka. Thomas mówi że w przyszłości chce zostać bramkarzem i chce bronić strzały tatusia.
P.S. Nowa historia pojawi się jeszcze dziś. Tak jak pisałyście będę się starać dodawać 2 razy w tygodniu! Miłego czytanka ! :*
Szłam ulicami Leverkusen. Ubrana w czarną koronkową sukienkę kierowałam się do pobliskiego klubu w którym byłam umówiona z moimi trzema przyjaciółkami : Steffi, Tanją i Ullą. Po paru godzinach świetnie się bawiłyśmy. W pewnym momencie podszedł do mnie wysoki blondyn i poprosił mnie do tańca. Zgodziłam się. Bardzo miło mi się z nim tańczyło. Po krótkiej rozmowie z nim, wróciłam do stolika przy którym siedziały moje przyjaciółki. Gdy usiadłam Ulla krzyknęła:
- Tańczyłaś z tym piłkarzem???- zapytała.
-Z jakim piłkarzem?
-No z tym blondynem...To piłkarz Marco Reus!
- Ahaa...A gdzie on niby gra??
- No jak to gdzie??? W Borussi Dortmund!!! Jak można tego nie wiedzieć?? Przecież tam gra ten słodziaśny blondyn z Polski...Mmmm...Piscek!! I ten drugi...Baścikowski! Albo ten...trzeci...Robert! Ach...Nic tylko się przeprowadzić do Polski! Ale u nas tez są niezłe ciacha np. Sahin, Hummels, Bender...
Ulla kontynuowała swój monolog dotyczący piłkarzy, ja zamiast jej słuchać myślałam o Marco. Moje rozmyślenia przerwał właśnie on. Ponownie prosił mnie o to żebym z nim zatańczyła. Z lekkim zawahaniem się zgodziłam. Przetańczyłam z nim całą noc. Rano gdy się obudziłam , zwróciłam uwagę że nie jestem u siebie w domu. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Spojrzałam w prawo i ujrzałam leżącego obok mnie nagiego Reusa. Wzięłam moją sukienkę, bieliznę które leżały porozrzucane na podłodze. Ubrałam się i po cichu wyszłam z pokoju hotelowego w którym zatrzymał się piłkarz. Wróciłam do domu i jeszcze raz próbowałam sobie przypomnieć to co wydarzyło się minionej nocy. Tak...teraz już pamiętam. Strasznie sobie z dziewczynami przypiłam. No tak, alkohol robi swoje. Przespałam się z tym piłkarzem...Zła na siebie położyłam się i zasnęłam.
2 miesiące później.
Byłam dzisiaj u lekarza. Stało się coś czego najbardziej nie chciałam. Zaszłam w ciążę...na dodatek z tym piłkarzem...Szybko włączyłam komputer i wpisałam w wyszukiwarkę jego imię i nazwisko. W jednym z portali plotkarskich przeczytałam że ma dziewczynę. No to fajnie... Jestem w ciąży z zajętym facetem. Gorzej być nie mogło! Zapłakana nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam do Steffi. Ta widząc mnie w takim stanie zaparzyła mi ziół na uspokojenie. Opowiedziałam jej o tamtej nocy i o ciąży. Powiedziała że pojedzie ze mną do Dortmundu i pomoże mi porozmawiać z Marco. Parę dni później byliśmy już w drodze na stadion BVB. Steffi wzięła sprawy w swoje ręce. Wyciągnęła mnie siłą z auta i zaprowadziła na trening "pszczółek". Ze zdenerwowaniem podeszłam do ich trenera Jurgena Kloppa i poprosiłam żeby na chwilkę zawołał Marco Reusa, ponieważ jest to dla mnie bardzo ważne. On z uśmiechem na twarzy się zgodził. Po chwili przybiegł Marco.
-Tak trenerze? Ooo....To ty...Coś się stało?
-Marco...musimy porozmawiać.
-Dobrze, ale nie teraz. Wiesz, mam trening- odparł z uśmiechem. Jestem tylko ciekawa czy jak się dowie o ciąży to też się będzie tak cieszył. Po skończonym treningu Marco zaprosił mnie na kawę do pobliskiej kawiarni. Długo siedzieliśmy w ciszy. W końcu się odezwałam.
-Marco...posłuchaj... ja...jestem z tobą w ciąży!
- Co? Naprawdę? Ze mną tak? Znaczy...no tak ze mną...pamiętam! Po prostu jestem w szoku.
-Wiem. Dla mnie to tez było zaskoczenie. Posłuchaj sprawa wygląda tak. Myśl sobie o mnie co chcesz, ale gdybym mogła cofnąć czas to bym cofnęła dzień w którym Cię poznałam. Wiem że ty może tego dziecka nie chcesz bo, robisz karierę i masz narzeczoną ale ja tego dziecka nie usunę! Chcę urodzić!
-Oczywiście że urodzisz! Zrobiłem ci to dziecko, będę jego ojcem a, moją narzeczoną się nie przejmuj. Muszę ponieść konsekwencje tego co zrobiłem.
Byłam w szoku. Do tej pory myślałam że się będzie wypierał i.t.p. Ale jednak się pomyliłam...
Kilkanaście tygodni później.
Jestem w 6 miesiące ciąży. Obecnie mieszkam u Marco w Dortmundzie. Jest mi ciężko z myślą że muszę mu siedzieć na głowie. Ale Marco sam chciał żebym z nim zamieszkała. Tydzień temu poznałam rodziców Marco. Wydaje mi się że mnie polubili. Sytuacja między nami jest dziwna. Czasem próbujemy ze sobą normalnie i otwarcie porozmawiać, ale jest między nami jakaś bariera. Bądź co bądź Marco jest mi obcy. Chociaż w sumie nie taki obcy. Mieszkam u niego a za trzy miesiące urodzę mu dziecko. Co raz częściej zastanawiam się jak to będzie gdy już urodzę. Czy dalej będę mieszkać u Marco? Czy może będę mieszkać z moimi rodzicami? Siedziałam na kanapie w salonie gładząc się po brzuchu. Marco wypędził mnie z kuchni mówiąc że nie mogę się przemęczać i kazał mi odpoczywać gdy on będzie przygotowywał kolację. W pewnym momencie krzyknęłam.
-Marco!
-Co się stało?? Zaczęło się?? Rodzisz? Teraz? Już? Poczekaj...yy..
-Marco...uspokój się. To dopiero 6 miesiąc. Po prostu Cię zawołałam bo poczułam kopanie. Reus uśmiechnął się szeroko po czym usiadł i dotknął dłonią mojego brzucha. W tym akurat momencie dzidziuś znów zaczął kopać.
-Będzie z niego dobry piłkarz! - zaśmiał się.
Dzień porodu.
Mam straszne bóle. Zadzwoniłam po Marco który jest akurat na treningu. Po 15 minutach Marco przyjechał. Godzinę później byłam już na sali porodowej. Marco powiedział że chce być przy porodzie. Przez cały czas gdy rodziłam naszego synka Reus trzymał ,mnie za rękę. Gdy pielęgniarka położyła mi Thomasa (naszego synka) obok mnie Marco pocałował mnie w czoło i powiedział ciche "Kocham Cię". Tak...pierwszy raz to powiedział! Na drugi dzień przyjechali moi rodzice zobaczyć wnuka. Tata co prawda nie był zadowolony z mojej ciąży i tego że Marco jest ojcem dziecka ale, gdy zobaczył wnuka był mega szczęśliwy. Wieczorem przyjechali rodzice Marco. Byli bardzo wzruszeni gdy zobaczyli jak mały jest podobny do tatusia. Dzień później małego Reusika odwiedzili piłkarze BVB.
Kilka tygodni później.
Dzisiaj był mecz Borussi. Przegrali 2:1 ale, Marco strzelił bramkę i zadedykował ją Thomasowi. Gdy to zobaczyłam z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nie wiem czemu ale się popłakałam. Wieczorem akurat gdy usypiałam synka, przyszedł Marco. Złożyłam lekkiego buziaka na policzku Marco po szepnęłam mu do ucha że dla mnie i naszego syna zawsze jest zwycięzcą. On na to przytulił mnie do siebie i powiedział że jestem kimś naprawdę ważnym w jego życiu. Kilka dni później gdy rozwieszałam pranie Marco przyszedł i zapytał.
-Słuchaj...może byśmy tak...No i wesz...Thomas jest już całkiem spory i...
-Marco! Mów co wymyśliłeś !- powiedziałam rozbawiona jego zachowaniem.
- No bo pomyślałem że tobie też się należy chwila odpoczynku. Cały czas siedzisz w domu, sprzątasz, gotujesz, zajmujesz się dzieckiem. Może chciałabyś pójść sobie na jakieś zakupy?
-No w sumie...to tak...ale skoro ty masz cały czas treningi to kto się zajmie Thomasem??
-Moja mama już się zgodziła! - powiedział z entuzjazmem.
-Aha...czyli ja się dowiaduję ostatnia?
-To nie tak..Bo wiesz...Ja jeszcze tak myślałem że może byśmy tak jutro spędzili razem wieczór??
- No w sumie...dlaczego nie?
-Ok.
Marco pocałował mnie w policzek i poszedł do pokoju Thomasa.
Dzisiaj byłam na zakupach. Kupiłam sobie miętową sukienkę i czarne szpilki. Przy okazji poszłam do fryzjera. Ścięłam sobie włosy i przefarbowałam się na ciemny blond. Wieczorem ubrana w moje nowe nabytki pojechałam z Marco do eleganckiej restauracji. Gdy zjedliśmy kolację, poszliśmy na spacer. Spacerowaliśmy po nocnym Dortmundzie. W pewnym momencie Marco się zatrzymał, ukląkł przede mną i wyjął małe czerwone pudełeczko.
-Wyjdziesz za mnie? Ja wiem że mogłabyś mieć każdego bo, jesteś bardzo atrakcyjną kobietą i możesz nie czuć tego co ja ale...wiedz że bardzo mocno Cię kocham i nawet jeśli nie chcesz zostać moją żoną to będę się o ciebie starał.
Stałam przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć. Dlatego bez namysłu krzyknęłam:
-Tak!! Tak! Marco kocham cię ! Wyjdę za ciebie!
Wsunął mi pierścionek na palec po czym namiętnie pocałował.
5 lat później.
Dzisiaj Marco ma urodziny. Ja obecnie jestem w ciąży po raz trzeci. Rok po naszym ślubie urodziłam córeczkę której daliśmy na imię Cathy. Marco ma nadzieję że tym razem znów urodzę chłopczyka. Thomas mówi że w przyszłości chce zostać bramkarzem i chce bronić strzały tatusia.
niedziela, 22 września 2013
Jakub Błaszczykowski (2)
Hej! :) Dzisiaj taka smutna historia, i bez happy endu...Mam nadzieję że mnie za to nie zabijecie :)
Ważna sprawa! Czy chcecie żebym dodawała po dwie historie w tygodniu, czy jedną ?? Na odpowiedzi czekam w komentarzach :) Jednopart dla Aleksandra Germanotta <33
Ważna sprawa! Czy chcecie żebym dodawała po dwie historie w tygodniu, czy jedną ?? Na odpowiedzi czekam w komentarzach :) Jednopart dla Aleksandra Germanotta <33
Drogi
Jakubie…!
„Grudniowy wieczór. Sobota. Spotkanie klasowe po latach.
Wszyscy sobie opowiadają o
swoich mężach, żonach, dzieciach. Ja? Siedzę i słucham tego
wszystkiego popijając kolorowego drinka. Nie mam się czym chwalić…W pewnym
momencie wchodzisz TY.
Moja dawna miłość. Sławny piłkarz, dobry mąż…a przede
wszystkim ojciec. Wszyscy cię miło witają. Tylko nie ja. Siedzę i patrzę jak
nasi znajomi na ciebie naskakują, chwalą. Przez chwilę przyglądam się tej
sytuacji. Po paru minutach każdy rozchodzi się w swoją stronę. Podchodzisz do
mnie. Przytulasz mnie jak dawną znajomą. Twój szczery uśmiech powala mnie na
kolana. Rozmawiamy, wspominamy dawne czasy. Wspominamy jak zawsze ode mnie
ściągałeś na sprawdzianach z polskiego. Po chwili większość osób się dosiada i
nie mamy jak pogadać. A przecież mamy tyle do obgadania. Po zakończonej
imprezie dajesz mi swój numer. Mówisz że jesteś w Truskolasach do poniedziałku.
Następnego dnia spotykamy się w małej kawiarni w Częstochowie gdzie ja obecnie
mieszkam. Wspominamy, śmiejemy się, w końcu rozpoczynasz najtrudniejszy dla
mnie temat. Mąż. Jestem z nim rozwiedziona od dwóch lat. Nigdy nam się nie
układało…Bo jak miało się układać skoro przez całe moje do tych czasowe życie
kochałam i kocham jedną osobę. Ciebie. Ale nie miałam odwagi ci nigdy
powiedzieć że nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem. A gdy już miałam odwagę w
twoim życiu pojawiła się twoja obecna żona-Agata. Ładna blondynka. Widziałam ją
w telewizji jak było Euro2012. Na mojej twarzy pojawia się blady uśmiech i
szepcze cicho że jestem rozwiedziona. Mam ochotę wybiec z tego miejsca i
krzyknąć głośno że cię kocham!!!!! Że cierpię z miłości do ciebie… Po jakimś
czasie nasze spotkanie się kończy. Dajesz mi adres i mówisz żebym do ciebie
przyjechała do Dortmundu bo Agata chce mnie poznać…
Kilka miesięcy później.
Mój świat runął do góry nogami. Wyszłam od lekarza. Mam
raka…Nie wyjdę z tego. Zostało mi kilka miesięcy życia. Jadę do mojego rodzinnego domu.
Rozmawiam z rodzicami. Oni mnie pocieszają ale te ich pocieszenie nic mi nie
da…Wracam do swojego mieszkania. Pakuję
się. Następnego dnia lecę do Dortmundu. Zatrzymuje się w hotelu. Idę na stadion
BVB. Siadam na trybunach. Zauważasz mnie. Podczas przerwy idziesz uśmiechnięty
w moją stronę. Witasz się ze mną i pytasz się co się stało że jestem smutna i
dlaczego nie powiedziałam mu że przyjeżdżam. Wybucham płaczem. Mówię ci o
wszystkim. O tym że niedługo umrę i że
przez całe życie cię kochałam i kocham
do tej pory. Nic nie mówisz. Wstajesz, każesz czekać. Mówisz coś do trenera, i
idziesz w stronę szatni. Klopp krzyczy coś w twoją stronę lecz ty go nie
słuchasz. Po paru minutach bierzesz mnie za rękę i prowadzisz do srebrnego
opla. Jedziesz cały czas przed siebie. Stajesz. Każesz mi wysiąść. Przywiozłeś
mnie na piękną zieloną polanę. Patrzysz mi w oczy. Całujesz mnie namiętnie i
przytulasz. Zaczynasz płakać. Ja z resztą też. Oboje płaczemy. Błagam cię abyś
był ze mną do końca mojego życia. Obiecujesz że będziesz. Odwozisz mnie pod
hotel. Na drugi dzień rano słyszę pukanie do drzwi. Otwieram i widzę ciebie z
walizkami. Mówisz że żona cię wyrzuciła z domu po tym jak jej powiedziałeś że
teraz musisz być ze mną. Całuje cię. Zdejmujesz ze mnie piżamę. Kochasz mnie
tak jak nikt nigdy tego nie robił. Wtulam się w twoje ramiona, zasypiam.
Kilka tygodni później .
Jestem w szpitalu. Czuję jak ten rak wyżera mnie od środka.
Powoli się budzę. Śpisz na krześle. Dotykam twojego policzka. Przebudzasz się.
Pytasz mnie czy wszystko w porządku. Mówię że tak żebyś pojechał odpocząć. Ty
jednak odmawiasz. Cały czas jesteś przy mnie. Źle się czuję proszę żebyś
zawołał pielęgniarkę. Szybko wybiegasz i wracasz z lekarzem. Wiozą mnie na
jakąś specjalną salę. Lekarz mówi mi wprost że to są ostatnie moje dni życia.
Po moim policzku powoli spływają łzy. Mówię żebyś mnie przytulił. Kładziesz się
obok mnie na szpitalnym łóżku. Przytulasz mnie. W pewnym momencie dzwoni do
ciebie telefon. Każe ci wyjść i odebrać. Z niesmakiem wychodzisz. Wyjmuję
pamiętnik spod łóżka i zaczynam pisać dla ciebie ten list. Moją ostatnią wolą
jest to żebyś po mojej śmierci wrócił do Agaty i Oliwki żebyś był szczęśliwy.
Życie jest zbyt piękne żebyś marnował go na opłakiwanie mnie. Pamiętaj Kuba że
zawsze cię kochałam i gdy będę już tam na górze będę się tobą opiekować i
czuwać nad tobą. Na końcu mojego listu chciałabym abyś przeprosił ode mnie swoją żonę. To wspaniała kobieta a
ja psuje jej życie. Psuje życie wam wszystkim… Dziękuje Ci że byłeś ze mną do końca. Naprawdę
bardzo ci dziękuje….Pamiętaj o mnie. Kuba !!!! Kocham cię!! Na zawsze w moim
sercu…”
niedziela, 15 września 2013
Wojciech Szczęsny (2)
Tą historię napisała moja przyjaciółka Magda. Mam nadzieje że nie jesteście złe, ale naprawdę zależało jej na tym aby udostępnić historię napisaną przez nią. Tego jednoparta dedykuję Karolina Szczęsna <3 :* Pozdrawiam! Całuski :*
* Dominik- chodzi tu o młodego piłkarza Legii Warszawy Dominika Furmana.
* Dominik- chodzi tu o młodego piłkarza Legii Warszawy Dominika Furmana.
Majowy wieczór. Twój wieczór panieński. Czekałaś przed
klubem na swoje przyjaciółki Lenę i Asię. Po 5 minutach zobaczyłaś jak twoje
przyjaciółki idą w twoją stronę. Przywitałyście się i weszłyście do klubu.
Zabawa trwała w najlepsze. Wlewałyście w siebie litry alkoholu. Nagle podszedł
do ciebie wysoki mężczyzna. Poprosił cię do tańca. Tańczyłaś tylko z nim, przez
cały wieczór. Zabawa trwała w najlepsze lecz w pewnym momencie film ci się
urwał. Obudziłaś się i zobaczyłaś obok siebie leżącego Wojtka Szczęsnego. Nie
mogłaś w tą uwierzyć. Osoba którą podziwiałaś jak byłaś nastolatką leży obok
ciebie nago. Nie to nie może być prawda. To tylko zły sen. On mi tego nie
wybaczy, mówiłaś to sobie w myślach. Dominik* mi tego nie wybaczy. Jeszcze do tego
Wojtek. Kiedyś byś się cieszyła że twój były powód westchnień leży obok ciebie,
ale teraz , gdy za miesiąc wychodzisz za mąż. Twoje rozmyślenia przerwał
dzwonek telefonu. To był Dominik. Zdenerwowana zaczęłaś chodzić po pokoju tak
głośno że obudziłaś chrapiącego Wojtka.
- Jaki miły widok od samego rana. – powiedział chłopak a ty
dopiero spostrzegłaś się że masz na sobie tylko bieliznę. Szybko wzięłaś swoje
ciuchy i pobiegłaś do łazienki. Gdy wyszłaś zobaczyłaś leżącego na łóżku Wojtka
. Podeszłaś niepewnie do niego i zaczęłaś rozmowę.
- Wojtek to co się między nami stało , to była pomyłka . Za
dużo wczoraj wypiłam tak samo jak ty. Niedługo wychodzę za mąż. Zależy mi na
moim narzeczonym. Nikt się nie może o tym dowiedzieć , a w szczególności on.
Proszę.
Wojtek nic nie mówiąc kiwnął głową na znak że nikomu nie powie.
Kiedy wróciłaś do domu twoje psiapsi od
razu na ciebie naskoczyły i zaczęły wypytywać gdzie byłaś. Ty spokojnie opowiedziałaś
im tą historie bo wiedziałaś że nikomu nie pisną słowa . Mijały dni , niedługo
miałaś wyjść za mąż. Za człowieka którego kochasz… chyba. Ta noc z Wojtkiem ,
zmieniła twoje całe życie. Nie byłaś pewna uczuć do Furmana. Jednak
postanowiłaś że za niego wyjdziesz , chodź go zdradziłaś . Ten moment zdrady
wspominałaś każdego dnia, nie mogłaś o tym zapomnieć. W nocy nie mogłaś spać, było ci bardzo niedobrze,
wymiotowałaś. Asia z Leną przeczuwały że to nie tylko zatrucie pokarmowe więc
zabrały cie do lekarza. Po wizycie byłaś załamana. Nie wiedziałaś co zrobić.
Pod swoim sercem nosiłaś dziecko najlepszego bramkarza na świecie. Gdyby nie ta
ciąża nikt by się nie dowiedział o nocy spędzonej ze Szczęsnym, a teraz.
Dominik będzie wiedział że go zdradziłaś, bo nie chcieliście przed ślubem mieć
bardzo bliskich stosunków. Twoje życie to jedna wielka katastrofa. Twój płacz
przerwał dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Niepewnie
odebrałaś.
- Hej. Tu Wojtek.
Słuchaj musimy się spotkać.
- Wojtek . Nie chce się z tobą spotkać. Prosiłam cię żebyś
zapomniał o tej nocy. Cześć
- Poczekaj. Chce ci tylko oddać portfel. Może spotkamy się w
kawiarni „Late”. O 16:00.
- Ok. Na razie .
Nie miałaś wcale ochoty na to spotkanie. Bałaś się go. Nie
wiedziałaś czy powiedzieć Wojtkowi o ciąży. Nadeszła ta wyczekiwana godzina.
Czekałaś w kawiarni. Kidy zobaczyłaś idącego w twoją stronę Wojtka, zaczęły
pocić ci się ręce.
- Hej. Co tam u ciebie słychać. Jak tam przed ślubem.- jego
twarz posmutniała przy ostatnim słowie które wypowiedział.
- Hej.- powiedziałaś chłodno- Przyszłam tu po portfel a nie
na pogaduchy.
Chłopak oddał ci portfel. Kiedy chciałaś wychodzić złapał
cię za rękę i powiedział ciche – Kocham Cię.
Stałaś jak słup soli. Patrzyłaś na niego wielkimi oczami a
on czekał na twoją odpowiedz. Gdy zrozumiał że nie stać cię nawet na jedno
słowo zaczął dalej mówić.
- Nie mogę przestać o
tobie myśleć. Nie mogę spać ani jeść. Wciąż myślę o tobie . Kocham Cię. Wiem że
krótką się znamy ale ja wiem że to ty jesteś miłością mojego życia. Błagam
powiedz coś.
- Ja też cię kocham.- dopiero teraz to zrozumiałaś że nie
kochasz Dominika. Czujesz tylko do niego przyjaźń , bo opiekował się tobą jak
miałaś poważny wypadek. Po chwili
dodałaś - Ale nie mogę zrobić tego Dominikowi. On tyle dla mnie zrobił , a ja
go zdradziłam i do tego spodziewam się dziecka. – Szczęsny był zdezorientowany.
Nie rozumiał , co ma z tym wspólnego dziecko. Po chwili dodałaś.
- Twojego dziecka.- W oczach chłopaka było widać szczęście.
- Naprawdę ? To świetnie! Tak bardzo się cieszę!
Ty jednak zgasiłaś jego entuzjazm.
- Nie ma się z czego cieszyć. - Mówiłaś
przez łzy.
- Dlaczego?- Mina chłopaka była poważna.
- Nigdy nie będziemy razem. To nie możliwe . Nie zrobię tego
Dominikowi i nie ucieknę sprzed ołtarza. Rozumiesz. Jutro wychodzę za mąż. Mój
los jest już przesądzony.
- Co zrobisz z dzieckiem?!!!
- Nie wiem. Może usunę, albo powiem Dominikowi że w noc poślubna
zaszłam z nim w ciąże. Nie wiem. Naprawdę , nie wiem.
- Nie pozwolę Ci usunąć naszego dziecka. Będę o nie walczył.
Rozumiesz!!!
Nic nie odpowiadając wyszłaś z kawiarni . Po chwili na twoim
policzku znalazła się jedna samotna łza. Szłaś przed siebie. Nawet nie wiesz
kiedy znalazłaś się w domu. Asia zauważyła że coś z tobą nie tak.
Rozmawiałyście bardzo długo, a ty nadal nie wiedziałaś co zrobić z dzieckiem.
Twoje rozmyślenia zakończyły się kiedy powędrowałaś do krainy Morfeusza.
Obudziłaś się bardzo wcześnie. Za 4 godziny miałaś zostać Panią Furman. Nie
chciałaś tego ślubu. Kochałaś Wojtka a nie Dominika . Spojrzałaś na wyświetlacz telefonu. Było 8
nieodebranych połączeń od Wojtka i parę sms-ów. Jeden sms zmartwił cię ale i
ucieszył . Było w nim napisane że nie pozwoli on na ten ślub i że powstrzyma cię,
tylko w jaki sposób? Zaczęłaś szykować się na ślub. Wyglądałaś pięknie.
Podjechałaś z druhnami czarno limuzyną pod kościół. Szłaś w stronę Dominika gdy
nagle ktoś pociągnął cię za rękę. Zanim
się spostrzegłaś tajemnicza osoba wzięła cie na ręce i pobiegła z Tobą na
rękach w stronę białego audi. Dopiero teraz zauważyłaś że to Wojtek. Dominik
biegł w twoją stronę i coś krzyczał ale nie zrozumiałaś go. Szczęsny z piskiem
opon ruszył z pod kościoła. Zaczęłaś się na niego wydzierać żeby cię zawiózł do
kościoła ale jak gadanie do słupa. Dopiero po chwili usiadłaś spokojnie i
czekałaś gdzie ten młot cie zawiezie. Po 15 minutach jazdy zobaczyłaś że twój
oprawca zatrzymał samochód. Wybiegłaś jak oparzona by od niego uciec bo z chęcią
byś go zabiła … tylko za co? Za to że odprowadził cie od pomysłu popełnienia pewnie
najgorszej decyzji w życiu. Nagle ustałaś. Odwróciłaś się w stronę Wojtka i
powolnym krokiem podeszłaś do niego. Kiedy stałaś naprzeciwko niego ,on podszedł
do ciebie i złożył na twoich ustach namiętny pocałunek.
Dwa lata później.
Dziś jest wyjątkowy dzień.
Urodziny waszego synka Marcina. Razem z Wojtkiem ( twoim mężem)
tworzycie piękny związek. Oczywiście nie mogło zabraknąć Leny z jej narzeczonym
Michałem i jej dużego brzuszka ciążowego. Aśka, jak to na Aśkę przystało miała ze dwudziestu
facetów w czasie tych dwóch lat , ale jej życie odmienił nie kto inny jak przyjaciel Wojtka- Robert Lewandowski i pewnie jeszcze się zmieni kiedy Asiula urodzi przepiękną
dziewczynkę. Jeśli chodzi o Furmana wybaczył ci zdradę i jesteście dobrymi
przyjaciółmi.
Sergio Ramos
Witajcie! Dzisiaj dodaję dwie historyjki!! Teraz łapcie Ramosa a za chwilę wrzucam Wojtusia nr.2 :)
Jednopart dla Iga Maliszewska <333
Jednopart dla Iga Maliszewska <333
Co chce jak najszybciej zrobić zraniony człowiek?? Najczęściej
od razu zapomnieć…Ja też tak chciałam. Po tym jak mój były wyznał mi już że nie
chce mieć ze mną nic do czynienia bo ma nową, od razu poszłam do pierwszej
lepszej knajpy się napić. Utopić smutki w kieliszku wódki…czy jak to tam się
mówi u nas w Polsce…No właśnie jestem w Hiszpanii od przeszło pięciu lat…i
oprócz dobrej pracy nie mam nic. Czasem myślę że lepiej byłoby wrócić do Polski…do
tej mojej małej miejscowości w górach. Tylko po co? Siedziałam przy barze pijąc
i płacząc jednocześnie. W pewnej chwili usłyszałam śmiechy. Odwróciłam się i
zobaczyłam piłkarzy Realu Madryt którzy właśnie wchodzili do lokalu. Mało mnie
to szczerze zainteresowało. Po krótkim zapatrzeniu na nich znowu zaczęłam
wlewać w siebie alkohol. Kilku z nich nawet przysiadło obok mnie. Udawałam
zamyśloną, tylko po to żeby się na nich nie spojrzeć. Po kilku godzinach urwał
mi się film…Chyba zasnęłam…Chyba…Nie pamiętam.
Następny dzień.
Obudziłam się z silnym bólem głowy. No tak…za dużo się wypiło.
Usiadłam na brzegu łóżka i dokładnie się rozejrzałam. Nie byłam u siebie w
mieszkaniu. Znajdowałam się w dużym pokoju o fioletowych ścianach. Ubrana tylko
w bieliznę, i jakąś ciemną męską koszulkę. Z niepokojem wyszłam z pokoju. Weszłam
do dużej kuchni. Przy stole siedział jakiś mężczyzna czytając gazetę i pijąc
kawę. Niepewnie weszłam i się przywitałam.
- Cześć…
- Cześć! Jak się spało?
- No tak nawet dobrze. A mogę wiedzieć co ja tu robię?
- Haha…Tak… Upiłaś się wczoraj i zasnęłaś przy barze. Chciałem
Cię odwieść do domu ale nie wiem gdzie mieszkasz. Zabrałem Cię stamtąd i
przywiozłem do swojego mieszkania. Tak w ogóle…Sergio jestem.
Sergio…Sergio Ramos! Tak!
To na pewno on. Wystawił dłoń w moją
stronę. Lekko ją uścisnęłam i odpowiedziałam mu swoim imieniem. Po chwili
położył mi na stół tabletki na ból głowy i wodę do popicia. Szybko wzięłam i
popiłam. Ból mojej czachy dawał się we znaki. Zaraz po tym mój wybawiciel podał
mi pyszne śniadanie. Po posiłku poszłam się ubrać w swoje ubrania. Gdy chciałam
się już pożegnać z Ramosem i wyjść on, powiedział że mnie odwiezie bo jedzie na
trening. Posłusznie na niego poczekałam i pojechałam razem z nim. Gdy odwiózł
mnie do domu podał mi swój numer i powiedział że jeśli będę miała jeszcze
kiedyś jakiś problem to żebym dzwoniła i mu o wszystkim powiedziała. Podziękowałam
mu za wszystko i pobiegłam do mego mieszkania.
Kilka tygodni później.
Dziś mam urodziny. Zawsze spędzałam je w towarzystwie mojego
ukochanego…Dziś niestety nie mogę. Pomimo że mieszkam w Madrycie już kilka lat
nie mam nikogo z kim mogłabym się zaprzyjaźnić. Do głowy wpadła mi tylko jedna
osoba. Zadzwoniłam do Ramosa. Zapytałam czy mógłby do mnie przyjechać, bo
jestem zupełnie sama a mam dziś urodziny. Po godzinie czasu do mojego
mieszkania wparowali prawie wszyscy piłkarze Realu i ich partnerki. Byłam na
niego zła ale, z drugiej strony szczęśliwa. Wszyscy razem świetnie spędziliśmy
czas. W pewnym momencie Sergio był już mocno pijany i powiedział że jestem jego
dziewczyną. Wszyscy zaczęli mi gratulować. Robiłam dobrą minę do złej gry. Był
pijany zdarza się…Jutro pewnie o wszystkim zapomni. Nad ranem gdy wszyscy
poszli został tylko Ramos. Położyłam go w mojej sypialni, a sama się przespałam
na kanapie w salonie. Rano zrobiłam mu śniadanie. Zakłopotany usiadł przy
stole. Zaczął mnie przepraszać za swoje zachowanie. Ja wszystko zrozumiałam no
bo, różne głupoty robi się po alkoholu. On spojrzał mi się w oczy i powiedział
że naprawdę chce żebym była jego dziewczyną. Powiedziałam że na razie nie chcę
ponieważ, dopiero co rozstałam się z moim byłym. On pokiwał głową na tak i
powiedział że będzie posłusznie czekać. Co jakiś czas starał się do mnie
zbliżyć. Zapraszał mnie do restauracji, na spacery, ostatnio zaprosił mnie na
swój mecz. Poszłam. Byłam cały czas podenerwowana. W pewnym momencie Sergio
wyleciał z boiska za faul, którego moim zdaniem nie było. Byłam wściekła na
sędziego. Po meczu gdy byłam w domu zadzwonił do mnie Ramos. Zapytał czy może
przyjechać. Zgodziłam się. Był smutny. Zrobiło mi się go żal. Przytuliłam go
lekko. Stwierdziłam że to ten czas. Czas żeby mu powiedzieć że mi na nim
zależy. Powiedziałam mu że coś do niego czuje. Że chce być z nim. Sama z siebie
się rozpłakałam. Ramos przytulił mnie, pocałował i powiedział że będzie mnie chronić
i nigdy mnie nie skrzywdzi. Słowa dotrzymał. Od dwóch lat jesteśmy parą. Kocham
go, jestem tego pewna. Bardzo go kocham. Ostatnio był ze mną u rodziny w
Polsce. Rodzicom się bardzo spodobał. Cieszę się z tego. A najbardziej cieszę się
z tych dwóch czerwonych kresek na teście
ciążowym J
sobota, 7 września 2013
Robert Lewandowski (2)
Hej! Dziś jednopart o Lewym dla Anonimowej czytelniczki mego nudnego bloga <333
Końcówka maja. Dzisiaj w pracy ( a pracuję jako kelnerka w
jednej z Sopockich kawiarni) wszyscy są strasznie podenerwowani. Niosłam akurat
filiżankę kawy do stolika w którym moja koleżanka przyjęła zamówienie. Gdy
doszłam do tego miejsca nie mogłam uwierzyć
w to co widzę. Przy stoliku siedział Robert Lewandowski!!
- Dzień dobry…Przyniosłam kawę…taką jaką Pan zamawiał…-
powiedziałam z rumieńcem na twarzy. On nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Cały
czas tępo gapił się w okno.
-Przepraszam…słyszy mnie Pan?
- Co? Słucham? A tak…przepraszam…Dziękuje.
- Czy mogłabym poprosić Pana o autograf?
- Niech Pani mi da spokój!! W dupie mam te wasze prośby o
autografy!!- wrzasnął.
Ze łzami w oczach, poszłam do łazienki. Zrobiło mi się
przykro…Za kogo on się uważa? Nie miał prawa się tak zachowywać. Gdy wyszłam z
toalety jego już nie było przy tamtym stoliku. Kilka godzin później. Gdy
skończyłam pracę, miałam ochotę przejść się na plażę, a że było to po drodze do
mojego mieszkania spełniłam swoje chęci. Szłam po ciepłym piasku, trzymając w
dłoniach buty. Patrzyłam się na morze, ludzi którzy byli szczęśliwi…Ja też
byłam kiedyś ze swoim narzeczonym szczęśliwa…No właśnie…Byłam. Idąc poczułam że
na kogoś wpadłam.
-Przepraszam.
-Nic się nie stałoo…To Pani…- przede mną stał ten sam
Lewandowski co sprawił mi przykrość w kawiarni.
-Przepraszam…- chciałam go ominąć lecz, on był silniejszy.
Złapał mnie za nadgarstek.
- Przepraszam za to co zrobiłem w kawiarni… Byłem zły…Nie chciałem
sprawić Pani przykrości…Nadal chce Pani ten autograf? – spojrzał na mnie
uśmiechnięty.
W dupie mam ten twój autograf!! – wypaliłam bez
zastanowienia i poszłam przed siebie. On jednak szybko mnie dogonił.
- A może jednak??
-Nie! Nie chcę autografu!
- To może w ramach przeprosin dasz się gdzieś zaprosić?
-Nie!
-Ta kawiarnia…Pracujesz tam?
-Nie wydaje mi się żebyśmy przeszli na TY!
Wypowiedziawszy to poszłam przed siebie. Usłyszałam jak
wołał za mną że ma na imię Robert. Ale mnie to mało obchodziło.
Następny dzień.
Dziś gdy przyszłam na drugą zmianę do pracy przy jednym ze
stolików ujrzałam Lewandowskiego. Po kilku minutach gdy przebrałam się w
ubranie w którym my kelnerki miałyśmy obsługiwać klientów, zobaczyłam jak Lewy
macha w moją stronę. Za wczorajsze byłam na niego wściekła. Pokazałam mu
środkowy palec i zabrałam się do przyjmowania zamówień z innych stolików. W
końcu doszłam to tego nieszczęsnego stolika…
- Ładnie dziś wyglądasz.
- A ty nie! Co podać?
- Swój numer.-
powiedział z radosnym uśmiechem.
- Takie rzeczy to po pracy.
- A o której kończysz?
Zaklęłam w myślach…
- O 20…
- W takim razie przyjdę dziś po ciebie.
- A może byś się tak mnie spytał o zdanie??? Co?? Bo jeśli
myślisz że jak jesteś sławny i bogaty i możesz decydować za innych to się mylisz!
Wykrzyczałam i zajęłam się swoją pracą. Robert siedział do
zamknięcia kawiarni. Ja nie zwracałam na niego szczególnej uwagi. Po pracy gdy
kierowałam się w swoją stronę szanowny Lewandowski nie chciał mnie przepuścić
mówiąc że zrobi wszystko żeby tylko ze mną porozmawiać. Nagle zauważyłam moją
dawna przyjaciółkę, a w dzisiejszych czasach wroga numer jeden. Złapałam go za
rękę, dając buziaka w policzek. Kazałam mu iść. Szliśmy cały czas trzymając się
za ręce. Ona mnie na szczęście nie zauważyła. Gdy byliśmy już na opustoszałej
plaży, puściłam rękę Roberta i usiadłam na piasku. Lewy usiadł obok mnie.
- Co się dzieje?? Wytłumaczysz mi tą akcje?
- Nie twoja sprawa…
- No ale może chcę wiedzieć.
- Nie! – krzyknęłam i zaczęłam płakać. Poczułam jego dłoń
głaskającą mnie po włosach. Nie wytrzymałam. Czułam że muszę wyżalić się komuś…Komukolwiek…O
tym co wydarzyło się kilka lat temu. Opowiedziałam wprost Robertowi że,
zrobiłam tak bo zobaczyłam moją dawną przyjaciółkę która odbiła mi mojego
narzeczonego zachodząc z nim w ciąże. On zaczął mnie pocieszać. Zaraz też
zaczął swoją historię. O tym jak jego narzeczona z którą miał się ożenić, miesiąc
przed ślubem się od niego wyprowadziła mówiąc że nie chce sobie marnować życia
z kimś kogo nie kocha. Zrobiło mi się go żal…Oparłam swoją głowę na jego
ramieniu mówiąc że będzie dobrze…Musi! Po kilkunastu godzinach Lewy odprowadził
mnie do mojego mieszkania. Pocałowałam go w policzek, i udałam się do swojego mieszkania.
Całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Zastanawiałam się co Marlena robi tu w
Sopocie? Po tylu latach? I czemu Robertowi zależało na porozmawianiu ze mną? Może
chciał się komuś wyżalić?? Albo mu się spodobałam?? Nie…ja?? Hahaha…uśmiechnęłam
się sama do siebie, przekręciłam się na drugi bok i zasnęłam. Następny dzień.
Dziś stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewała w najgorszych snach…Do
kawiarni weszła Marlena z małym chłopczykiem trzymając go za rękę, a obok nich
wszedł Alan…Mój dawny Alan…Mój były narzeczony…Chciałam wybuchnąć płaczem ale zacisnęłam
zęby i powiedziałam że będę silna. Podeszłam do ich stolika. Byli równie
zdziwieni moją obecnością jak ja kilka minut ich obecnością. Nie wiedzieli jak
mają się zachowywać. Zaczęli mówić że powinniśmy się kiedyś spotkać i obgadać
dawne czasy. Jak oni mogli?? Czy oni nie rozumieli powagi sytuacji?? W tej chwili
to lokalu wszedł Robert. Ucieszona że przyszedł podeszłam i złożyłam na jego
ustach soczysty pocałunek. Był nieco zdziwiony ale, szepnęłam mu do ucha że
potem mu wytłumaczę. Oni byli w totalnym szoku. Podeszłam z powrotem do ich
stolika i zapytałam się czy coś zamawiają bo jak nie to żegnam na zawsze z
mojego życia. Marlena wzięła chłopca za rękę, powiedziała ŻEGNAJ i wyszła. Alan
spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i uczynił to samo co jego partnerka. Wieczorem
po pracy poszłam z Robertem do pewnego klubu troszkę zaszaleć. Nieco za dużo
wypiliśmy bo około 4 rano znaleźliśmy się u niego w pokoju hotelowym. Co się
tam działo…tłumaczyć nie będę. Rano gdy się obudziłam nałożyłam koszulę Lewego
która leżała obok łóżka i wyszłam na balkon. Po kilku minutach poczułam lekkie
pocałunki składane na mojej szyi. Odwróciłam się i zobaczyłam Roberta. Później
przy śniadaniu zapytał się czy nie chciałabym wyjechać z nim do Dortmundu. Powiedziałam
mu że to trochę za wcześnie. Czuję coś do niego…ale jednak za wcześnie. Przez kolejne
tygodnie codziennie spotykaliśmy się, chodziliśmy po plaży trzymając się za
ręce. Czasem wchodząc na różne plotkarskie portale widziałam zdjęcia moje i
Roberta. Pod nimi komentarze…Niektóre miłe, niektóre wręcz przeciwnie. Ale
szczerze? Nie przejmowałam się tym. Dzisiaj Robert wylatuje do Dortmundu. Już
za nim tęsknię. Kocham go. Wiem to. Ale nie chcę na razie się do niego
przeprowadzać. Czekam aż on przeprowadzi się do mnie J
Rok później.
A jednak! Przeprowadziłam się do Dortmundu. Mieszkam od
tygodnia z Robertem. Kochamy się, i że tak się brzydko wyrażę…w dupie mamy to
co sądzą o nas inni.
Pytanie!! Podoba się?? :)
PROŚBA! Osoby które zamawiają z anonima niech piszą swoje imię pod zamówieniem. Dobrze??
Miałabym również prośbę abyście pomogły mi troszkę rozpowszechnić mego bloga... Ja już naprawdę reklamuję się ze wszystkich stron na czym popadnie, a was aż tak dużo tu nie ma...Ale cieszę się że przynajmniej jest was kilka i cały czas komentujecie :) Kocham was za to <33
Pozdrawiam i do następnego Olka :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)