sobota, 7 września 2013

Robert Lewandowski (2)

Hej! Dziś jednopart o Lewym dla Anonimowej czytelniczki mego nudnego bloga <333 

Końcówka maja. Dzisiaj w pracy ( a pracuję jako kelnerka w jednej z Sopockich kawiarni) wszyscy są strasznie podenerwowani. Niosłam akurat filiżankę kawy do stolika w którym moja koleżanka przyjęła zamówienie. Gdy doszłam do tego miejsca nie mogłam uwierzyć  w to co widzę. Przy stoliku siedział Robert Lewandowski!!
- Dzień dobry…Przyniosłam kawę…taką jaką Pan zamawiał…- powiedziałam z rumieńcem na twarzy. On nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Cały czas tępo gapił się w okno.
-Przepraszam…słyszy mnie Pan?
- Co? Słucham? A tak…przepraszam…Dziękuje.
- Czy mogłabym poprosić Pana o autograf?
- Niech Pani mi da spokój!! W dupie mam te wasze prośby o autografy!!- wrzasnął.
Ze łzami w oczach, poszłam do łazienki. Zrobiło mi się przykro…Za kogo on się uważa? Nie miał prawa się tak zachowywać. Gdy wyszłam z toalety jego już nie było przy tamtym stoliku. Kilka godzin później. Gdy skończyłam pracę, miałam ochotę przejść się na plażę, a że było to po drodze do mojego mieszkania spełniłam swoje chęci. Szłam po ciepłym piasku, trzymając w dłoniach buty. Patrzyłam się na morze, ludzi którzy byli szczęśliwi…Ja też byłam kiedyś ze swoim narzeczonym szczęśliwa…No właśnie…Byłam. Idąc poczułam że na kogoś wpadłam.
-Przepraszam.
-Nic się nie stałoo…To Pani…- przede mną stał ten sam Lewandowski co sprawił mi przykrość w kawiarni.
-Przepraszam…- chciałam go ominąć lecz, on był silniejszy. Złapał mnie za nadgarstek.
- Przepraszam za to co zrobiłem w kawiarni… Byłem zły…Nie chciałem sprawić Pani przykrości…Nadal chce Pani ten autograf? – spojrzał na mnie uśmiechnięty.
W dupie mam ten twój autograf!! – wypaliłam bez zastanowienia i poszłam przed siebie. On jednak szybko mnie dogonił.
- A może jednak??
-Nie! Nie chcę autografu!
- To może w ramach przeprosin dasz się gdzieś zaprosić?
-Nie!
-Ta kawiarnia…Pracujesz tam?
-Nie wydaje mi się żebyśmy przeszli na TY!
Wypowiedziawszy to poszłam przed siebie. Usłyszałam jak wołał za mną że ma na imię Robert. Ale mnie to mało obchodziło.
Następny dzień.
Dziś gdy przyszłam na drugą zmianę do pracy przy jednym ze stolików ujrzałam Lewandowskiego. Po kilku minutach gdy przebrałam się w ubranie w którym my kelnerki miałyśmy obsługiwać klientów, zobaczyłam jak Lewy macha w moją stronę. Za wczorajsze byłam na niego wściekła. Pokazałam mu środkowy palec i zabrałam się do przyjmowania zamówień z innych stolików. W końcu doszłam to tego nieszczęsnego stolika…
- Ładnie dziś wyglądasz.
- A ty nie! Co podać?
- Swój  numer.- powiedział z radosnym uśmiechem.
- Takie rzeczy to po pracy.
- A o której kończysz?
Zaklęłam w myślach…
- O 20…
- W takim razie przyjdę dziś po ciebie.
- A może byś się tak mnie spytał o zdanie??? Co?? Bo jeśli myślisz że jak jesteś sławny i bogaty i możesz decydować za innych to się mylisz!
Wykrzyczałam i zajęłam się swoją pracą. Robert siedział do zamknięcia kawiarni. Ja nie zwracałam na niego szczególnej uwagi. Po pracy gdy kierowałam się w swoją stronę szanowny Lewandowski nie chciał mnie przepuścić mówiąc że zrobi wszystko żeby tylko ze mną porozmawiać. Nagle zauważyłam moją dawna przyjaciółkę, a w dzisiejszych czasach wroga numer jeden. Złapałam go za rękę, dając buziaka w policzek. Kazałam mu iść. Szliśmy cały czas trzymając się za ręce. Ona mnie na szczęście nie zauważyła. Gdy byliśmy już na opustoszałej plaży, puściłam rękę Roberta i usiadłam na piasku. Lewy usiadł obok mnie.
- Co się dzieje?? Wytłumaczysz mi tą akcje?
- Nie twoja sprawa…
- No ale może chcę wiedzieć.
- Nie! – krzyknęłam i zaczęłam płakać. Poczułam jego dłoń głaskającą mnie po włosach. Nie wytrzymałam. Czułam że muszę wyżalić się komuś…Komukolwiek…O tym co wydarzyło się kilka lat temu. Opowiedziałam wprost Robertowi że, zrobiłam tak bo zobaczyłam moją dawną przyjaciółkę która odbiła mi mojego narzeczonego zachodząc z nim w ciąże. On zaczął mnie pocieszać. Zaraz też zaczął swoją historię. O tym jak jego narzeczona z którą miał się ożenić, miesiąc przed ślubem się od niego wyprowadziła mówiąc że nie chce sobie marnować życia z kimś kogo nie kocha. Zrobiło mi się go żal…Oparłam swoją głowę na jego ramieniu mówiąc że będzie dobrze…Musi! Po kilkunastu godzinach Lewy odprowadził mnie do mojego mieszkania. Pocałowałam go w policzek, i udałam się do swojego mieszkania. Całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Zastanawiałam się co Marlena robi tu w Sopocie? Po tylu latach? I czemu Robertowi zależało na porozmawianiu ze mną? Może chciał się komuś wyżalić?? Albo mu się spodobałam?? Nie…ja?? Hahaha…uśmiechnęłam się sama do siebie, przekręciłam się na drugi bok i zasnęłam. Następny dzień. Dziś stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewała w najgorszych snach…Do kawiarni weszła Marlena z małym chłopczykiem trzymając go za rękę, a obok nich wszedł Alan…Mój dawny Alan…Mój były narzeczony…Chciałam wybuchnąć płaczem ale zacisnęłam zęby i powiedziałam że będę silna. Podeszłam do ich stolika. Byli równie zdziwieni moją obecnością jak ja kilka minut ich obecnością. Nie wiedzieli jak mają się zachowywać. Zaczęli mówić że powinniśmy się kiedyś spotkać i obgadać dawne czasy. Jak oni mogli?? Czy oni nie rozumieli powagi sytuacji?? W tej chwili to lokalu wszedł Robert. Ucieszona że przyszedł podeszłam i złożyłam na jego ustach soczysty pocałunek. Był nieco zdziwiony ale, szepnęłam mu do ucha że potem mu wytłumaczę. Oni byli w totalnym szoku. Podeszłam z powrotem do ich stolika i zapytałam się czy coś zamawiają bo jak nie to żegnam na zawsze z mojego życia. Marlena wzięła chłopca za rękę, powiedziała ŻEGNAJ i wyszła. Alan spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i uczynił to samo co jego partnerka. Wieczorem po pracy poszłam z Robertem do pewnego klubu troszkę zaszaleć. Nieco za dużo wypiliśmy bo około 4 rano znaleźliśmy się u niego w pokoju hotelowym. Co się tam działo…tłumaczyć nie będę. Rano gdy się obudziłam nałożyłam koszulę Lewego która leżała obok łóżka i wyszłam na balkon. Po kilku minutach poczułam lekkie pocałunki składane na mojej szyi. Odwróciłam się i zobaczyłam Roberta. Później przy śniadaniu zapytał się czy nie chciałabym wyjechać z nim do Dortmundu. Powiedziałam mu że to trochę za wcześnie. Czuję coś do niego…ale jednak za wcześnie. Przez kolejne tygodnie codziennie spotykaliśmy się, chodziliśmy po plaży trzymając się za ręce. Czasem wchodząc na różne plotkarskie portale widziałam zdjęcia moje i Roberta. Pod nimi komentarze…Niektóre miłe, niektóre wręcz przeciwnie. Ale szczerze? Nie przejmowałam się tym. Dzisiaj Robert wylatuje do Dortmundu. Już za nim tęsknię. Kocham go. Wiem to. Ale nie chcę na razie się do niego przeprowadzać. Czekam aż on przeprowadzi się do mnie J


Rok później.


A jednak! Przeprowadziłam się do Dortmundu. Mieszkam od tygodnia z Robertem. Kochamy się, i że tak się brzydko wyrażę…w dupie mamy to co sądzą o nas inni. 




Pytanie!! Podoba się?? :)
PROŚBA! Osoby które zamawiają z anonima niech piszą swoje imię pod zamówieniem. Dobrze?? 
Miałabym również prośbę abyście pomogły mi troszkę rozpowszechnić mego bloga... Ja już naprawdę reklamuję się ze wszystkich stron na czym popadnie, a was aż tak dużo tu nie ma...Ale cieszę się że przynajmniej jest was kilka i  cały czas komentujecie :) Kocham was za to <33 
Pozdrawiam i do następnego Olka :*

6 komentarzy:

  1. Cudne opowiadanie !!!:-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejaaaaaa...

    Epickie :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie ! Po prostu uwielbiam Twoje historie ! Dobrze, że na koniec wszystko dobrze się ułożyło, bo już się bałam, że Robert przez cały czas będzie taki opryskliwy jak na początku : D Ale, co źle sie zaczyna, dobrze się kończy :D Czekam niecierpliwie, na kolejną historię : D Pozdrawiam ciepło :*

    Zapraszam w wolnej chwili na : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham! Jak tylko będę dodawać nowy rozdział to polecę Twojego bloga! Czekam z niecierpliwością na kolejną historię! Pozdrawiam, Mania ;**

    OdpowiedzUsuń