Końcówka maja. Dzisiaj w pracy ( a pracuję jako kelnerka w
jednej z Sopockich kawiarni) wszyscy są strasznie podenerwowani. Niosłam akurat
filiżankę kawy do stolika w którym moja koleżanka przyjęła zamówienie. Gdy
doszłam do tego miejsca nie mogłam uwierzyć
w to co widzę. Przy stoliku siedział Robert Lewandowski!!
- Dzień dobry…Przyniosłam kawę…taką jaką Pan zamawiał…-
powiedziałam z rumieńcem na twarzy. On nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Cały
czas tępo gapił się w okno.
-Przepraszam…słyszy mnie Pan?
- Co? Słucham? A tak…przepraszam…Dziękuje.
- Czy mogłabym poprosić Pana o autograf?
- Niech Pani mi da spokój!! W dupie mam te wasze prośby o
autografy!!- wrzasnął.
Ze łzami w oczach, poszłam do łazienki. Zrobiło mi się
przykro…Za kogo on się uważa? Nie miał prawa się tak zachowywać. Gdy wyszłam z
toalety jego już nie było przy tamtym stoliku. Kilka godzin później. Gdy
skończyłam pracę, miałam ochotę przejść się na plażę, a że było to po drodze do
mojego mieszkania spełniłam swoje chęci. Szłam po ciepłym piasku, trzymając w
dłoniach buty. Patrzyłam się na morze, ludzi którzy byli szczęśliwi…Ja też
byłam kiedyś ze swoim narzeczonym szczęśliwa…No właśnie…Byłam. Idąc poczułam że
na kogoś wpadłam.
-Przepraszam.
-Nic się nie stałoo…To Pani…- przede mną stał ten sam
Lewandowski co sprawił mi przykrość w kawiarni.
-Przepraszam…- chciałam go ominąć lecz, on był silniejszy.
Złapał mnie za nadgarstek.
- Przepraszam za to co zrobiłem w kawiarni… Byłem zły…Nie chciałem
sprawić Pani przykrości…Nadal chce Pani ten autograf? – spojrzał na mnie
uśmiechnięty.
W dupie mam ten twój autograf!! – wypaliłam bez
zastanowienia i poszłam przed siebie. On jednak szybko mnie dogonił.
- A może jednak??
-Nie! Nie chcę autografu!
- To może w ramach przeprosin dasz się gdzieś zaprosić?
-Nie!
-Ta kawiarnia…Pracujesz tam?
-Nie wydaje mi się żebyśmy przeszli na TY!
Wypowiedziawszy to poszłam przed siebie. Usłyszałam jak
wołał za mną że ma na imię Robert. Ale mnie to mało obchodziło.
Następny dzień.
Dziś gdy przyszłam na drugą zmianę do pracy przy jednym ze
stolików ujrzałam Lewandowskiego. Po kilku minutach gdy przebrałam się w
ubranie w którym my kelnerki miałyśmy obsługiwać klientów, zobaczyłam jak Lewy
macha w moją stronę. Za wczorajsze byłam na niego wściekła. Pokazałam mu
środkowy palec i zabrałam się do przyjmowania zamówień z innych stolików. W
końcu doszłam to tego nieszczęsnego stolika…
- Ładnie dziś wyglądasz.
- A ty nie! Co podać?
- Swój numer.-
powiedział z radosnym uśmiechem.
- Takie rzeczy to po pracy.
- A o której kończysz?
Zaklęłam w myślach…
- O 20…
- W takim razie przyjdę dziś po ciebie.
- A może byś się tak mnie spytał o zdanie??? Co?? Bo jeśli
myślisz że jak jesteś sławny i bogaty i możesz decydować za innych to się mylisz!
Wykrzyczałam i zajęłam się swoją pracą. Robert siedział do
zamknięcia kawiarni. Ja nie zwracałam na niego szczególnej uwagi. Po pracy gdy
kierowałam się w swoją stronę szanowny Lewandowski nie chciał mnie przepuścić
mówiąc że zrobi wszystko żeby tylko ze mną porozmawiać. Nagle zauważyłam moją
dawna przyjaciółkę, a w dzisiejszych czasach wroga numer jeden. Złapałam go za
rękę, dając buziaka w policzek. Kazałam mu iść. Szliśmy cały czas trzymając się
za ręce. Ona mnie na szczęście nie zauważyła. Gdy byliśmy już na opustoszałej
plaży, puściłam rękę Roberta i usiadłam na piasku. Lewy usiadł obok mnie.
- Co się dzieje?? Wytłumaczysz mi tą akcje?
- Nie twoja sprawa…
- No ale może chcę wiedzieć.
- Nie! – krzyknęłam i zaczęłam płakać. Poczułam jego dłoń
głaskającą mnie po włosach. Nie wytrzymałam. Czułam że muszę wyżalić się komuś…Komukolwiek…O
tym co wydarzyło się kilka lat temu. Opowiedziałam wprost Robertowi że,
zrobiłam tak bo zobaczyłam moją dawną przyjaciółkę która odbiła mi mojego
narzeczonego zachodząc z nim w ciąże. On zaczął mnie pocieszać. Zaraz też
zaczął swoją historię. O tym jak jego narzeczona z którą miał się ożenić, miesiąc
przed ślubem się od niego wyprowadziła mówiąc że nie chce sobie marnować życia
z kimś kogo nie kocha. Zrobiło mi się go żal…Oparłam swoją głowę na jego
ramieniu mówiąc że będzie dobrze…Musi! Po kilkunastu godzinach Lewy odprowadził
mnie do mojego mieszkania. Pocałowałam go w policzek, i udałam się do swojego mieszkania.
Całą noc nie mogłam zmrużyć oka. Zastanawiałam się co Marlena robi tu w
Sopocie? Po tylu latach? I czemu Robertowi zależało na porozmawianiu ze mną? Może
chciał się komuś wyżalić?? Albo mu się spodobałam?? Nie…ja?? Hahaha…uśmiechnęłam
się sama do siebie, przekręciłam się na drugi bok i zasnęłam. Następny dzień.
Dziś stało się coś czego nigdy bym się nie spodziewała w najgorszych snach…Do
kawiarni weszła Marlena z małym chłopczykiem trzymając go za rękę, a obok nich
wszedł Alan…Mój dawny Alan…Mój były narzeczony…Chciałam wybuchnąć płaczem ale zacisnęłam
zęby i powiedziałam że będę silna. Podeszłam do ich stolika. Byli równie
zdziwieni moją obecnością jak ja kilka minut ich obecnością. Nie wiedzieli jak
mają się zachowywać. Zaczęli mówić że powinniśmy się kiedyś spotkać i obgadać
dawne czasy. Jak oni mogli?? Czy oni nie rozumieli powagi sytuacji?? W tej chwili
to lokalu wszedł Robert. Ucieszona że przyszedł podeszłam i złożyłam na jego
ustach soczysty pocałunek. Był nieco zdziwiony ale, szepnęłam mu do ucha że
potem mu wytłumaczę. Oni byli w totalnym szoku. Podeszłam z powrotem do ich
stolika i zapytałam się czy coś zamawiają bo jak nie to żegnam na zawsze z
mojego życia. Marlena wzięła chłopca za rękę, powiedziała ŻEGNAJ i wyszła. Alan
spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i uczynił to samo co jego partnerka. Wieczorem
po pracy poszłam z Robertem do pewnego klubu troszkę zaszaleć. Nieco za dużo
wypiliśmy bo około 4 rano znaleźliśmy się u niego w pokoju hotelowym. Co się
tam działo…tłumaczyć nie będę. Rano gdy się obudziłam nałożyłam koszulę Lewego
która leżała obok łóżka i wyszłam na balkon. Po kilku minutach poczułam lekkie
pocałunki składane na mojej szyi. Odwróciłam się i zobaczyłam Roberta. Później
przy śniadaniu zapytał się czy nie chciałabym wyjechać z nim do Dortmundu. Powiedziałam
mu że to trochę za wcześnie. Czuję coś do niego…ale jednak za wcześnie. Przez kolejne
tygodnie codziennie spotykaliśmy się, chodziliśmy po plaży trzymając się za
ręce. Czasem wchodząc na różne plotkarskie portale widziałam zdjęcia moje i
Roberta. Pod nimi komentarze…Niektóre miłe, niektóre wręcz przeciwnie. Ale
szczerze? Nie przejmowałam się tym. Dzisiaj Robert wylatuje do Dortmundu. Już
za nim tęsknię. Kocham go. Wiem to. Ale nie chcę na razie się do niego
przeprowadzać. Czekam aż on przeprowadzi się do mnie J
Rok później.
A jednak! Przeprowadziłam się do Dortmundu. Mieszkam od
tygodnia z Robertem. Kochamy się, i że tak się brzydko wyrażę…w dupie mamy to
co sądzą o nas inni.
Pytanie!! Podoba się?? :)
PROŚBA! Osoby które zamawiają z anonima niech piszą swoje imię pod zamówieniem. Dobrze??
Miałabym również prośbę abyście pomogły mi troszkę rozpowszechnić mego bloga... Ja już naprawdę reklamuję się ze wszystkich stron na czym popadnie, a was aż tak dużo tu nie ma...Ale cieszę się że przynajmniej jest was kilka i cały czas komentujecie :) Kocham was za to <33
Pozdrawiam i do następnego Olka :*
Cudne opowiadanie !!!:-D
OdpowiedzUsuńCiekawe .;)
OdpowiedzUsuńJejaaaaaa...
OdpowiedzUsuńEpickie :***
Świetnie ! Po prostu uwielbiam Twoje historie ! Dobrze, że na koniec wszystko dobrze się ułożyło, bo już się bałam, że Robert przez cały czas będzie taki opryskliwy jak na początku : D Ale, co źle sie zaczyna, dobrze się kończy :D Czekam niecierpliwie, na kolejną historię : D Pozdrawiam ciepło :*
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili na : http://this-could-be-paradisee.blogspot.com/ :D
Kocham, kocham i jeszcze raz kocham! Jak tylko będę dodawać nowy rozdział to polecę Twojego bloga! Czekam z niecierpliwością na kolejną historię! Pozdrawiam, Mania ;**
OdpowiedzUsuńFajneee :)
OdpowiedzUsuń