niedziela, 8 grudnia 2013

Zlatan Ibrahimović

Hejo :) Historia dla czytelniczki piszącej z Anonima <3
Zostawiam was z tą historią i lecę uczyć się z geografii :(
Papa :) Buziaczki :*



Szłam ulicami mojego miasta. W pewnym momencie podeszła do mnie cyganka. Od razu chciałam zrobić krok w tył i sobie pójść w drugą stronę, lecz ona złapała mnie za rękę.
-Stój! Nie bój się. Nie chce ci zrobić krzywdy, ani nie chcę od ciebie pieniędzy. Widzę w twoich oczach dużo planów...Daj dłoń.
-A daj mi spokój kobieto! Idź se wróżyć gdzie indziej!
-No daj...Cyganka prawdę ci powie....i pieniędzy też nie chce! Po prostu daj dłoń.
Nie wiem co mnie podkusiło ale wystawiłam rękę.
-Hmm...Czeka cię kariera! Dużo pieniędzy...ładne mieszkanie...Wyjedziesz stąd!
-Aha, i co jeszcze tam widzisz? Mogę już iść??
-Widzę...mężczyznę...dużo starszego od ciebie...Uważaj on jest żonaty! Ma dzieci...
-Hahaha...ale ty śmieszna jesteś! Ja z żonatym facetem? Miałabym dzieciom ojca zabierać? Po za tym ja mam chłopaka który mnie kocha!  Dobra, dzięki za te twoje wróżby papa! Cyganeczko!
-Uważaj! Nie śmiej się! Mówię to co widzę. Widzę to w twoich oczach. Jesteś nieszczęśliwa, szukasz swojego miejsca na ziemi. Niedługo go znajdziesz! Uważaj na tego mężczyznę!
Mówiła coś jeszcze dalej ale już jej nie słuchałam. Bo i po co? Szłam właśnie na spotkanie z moim chłopakiem-Danielem. A przez tą cyganichę byłam tylko spóźniona. Gdy weszłam do kawiarni poczułam zdenerwowanie. Tylko niby czemu??
-Hej skarbie!-podeszłam do niego i dałam mu buziaka.
-Cześć...Posłuchaj...musimy poważnie porozmawiać.
-No dobrze. To mów.
-Bo...ja ...
-No mów! Daniel coś ty znów wymyślił co? Hmm? Przeskrobałeś coś? -uśmiechałam się do niego bo, myślałam że to tylko taka słodka gadka.
-Ja nie wyobrażam sobie przyszłości z tobą!
-Co...?
-Nie kocham cie już. Nie chce z tobą być. To co między nami było...to...to się wypaliło.
-Wyjdź stąd...-powiedziałam ledwo słyszalnie.
On wyszedł bez żadnych wyjaśnień. Po prostu poszedł. Ja wyszłam zaraz za nim. Usiadłam na ławce w parku i zaczęłam płakać. Pozwoliłam żeby po moich policzkach ciekły łzy...Czułam się bezsilna. Następnego dnia gdy, przyszłam do pracy mój szef chciał mnie widzieć u siebie w gabinecie. Aha...Czyli kolejny pech?
Nie. Tym razem było szczęście. Mój szef powiedział że dostaję możliwość wyjechania do Paryża. Ja jako że z całej firmy znałam francuski zostałam wytypowana do wyjazdu na szkolenie które miało by trwać pół roku. Zgodziłam się. Bo co? Miałam przepuścić taką szansę? No nie...nie ja.

Kilka tygodni później.
Byłam właśnie w samolocie, lecącym do Paryża. Zaczęłam obmyślać wszystko co wydarzyło się dotychczas w moim życiu. Rozstanie z Danielem, wyjazd...Wszystko przez tą cygankę! Przez nią rozstałam się z Danielem...A może to po prostu moja wina? Robiłam coś nie tak...Ale co?...Jeszcze tylko żebym miała romans z żonatym facetem! O nie! Na pewno nie! Obmyślając zasnęłam.

Tydzień później.
Tu jest pięknie! Paryż to cudowne miasto! A w pracy wszyscy wydają się być mili. Dostałam nawet służbowe mieszkanie które jest naprawdę ładne, i wystrojone w taki sposób w jaki zawsze marzyłam wystroić nasz dom...Nasz...Mój i Daniela...Aj! Nie! Jego już nie ma! Ten rozdział jest już zamknięty!
Dzisiaj rano idąc do pracy wpadłam na jakiegoś wysokiego faceta.
-Uważaj może co?-zaczęłam po francusku.
-Najmocniej przepraszam-spojrzał mi się w oczy. Były cudowne...
-Aleee...nic się nie stało...Nie powinnam tak na pana naskoczyć...przepraszam.
-To ja przepraszam. Nie lubię wersji "pan" Zlatan jestem- wyciągnął do mnie dłoń.
-Miło mi...Pan nie...Ty nie jesteś francuzem?
-Nie. Ja jes...
-O matko!-spojrzałam na zegarek i się przeraziłam. Byłam prawie spóźniona.
-Co się stało? Pomóc?
-Jestem prawie spóźniona.
-Może mógłbym cię podwieźć?
-Mógłbyś?
Tak-uśmiechnął się szeroko.
Zabujałam się w jego oczach, uśmiechu...Gdy byłam już pod firmą, na pożegnanie cmoknęłam go w policzek. On w odpowiedzi ładnie się uśmiechnął i dał mi swój numer. Kilka dni później się z nim spotkałam. Potem za dwa tygodnie. Aż w końcu zaczęliśmy się spotykać regularnie, o określonych godzinach i miejscach. Pewnego dnia stało się coś....Coś...Te coś miało nazwę łóżko...Ta....wiadome chyba o co chodzi. Najgorsze jednak było to, że kilka dni później widziałam go z jakąś kobietą i dwójką dzieci na mieście.Wyglądali na szczęśliwych....A ja? Ja znów czułam się zraniona.
Następnego dnia gdy Zlatan chciał się ze mną spotkać odmówiłam. Przyjechał do mieszkania. Nie wpuściłam go. Zadzwoniłam i wszystko mu wyjaśniłam, że wiem że on ma mnie tylko jako zabawkę. Mężczyzna...uważaj...żonaty...dzieci...Przecież ja bym nigdy na to nie pozwoliła! To tylko jakiś zły sen! Co to ma być? A jednak...pokochałam tego starszego, żonatego ojca tamtych dzieci...Zlatana...Ku*wa...spodobał mi się! A najgorsze że sama to zaczęłam! Jestem sobie winna...


Rok później.
Dzisiaj wyjeżdżam na stałe do Paryża. Dostałam umowę o stałą pracę. Jak dostanę awans to będę nawet miała służbowy samochód a, mieszkanie też mogę sobie zostawić. Wszystko było tak jak powiedziała cyganka...No prawie. Ładne mieszkanie, praca, pieniądze...tylko...Zlatan...Nie wiem co się z nim dzieje. Nie widziałam go ponad rok...Ciekawe czy nadal wyrywa młode dziewczyny ? Kilka dni później idąc tą samą drogą co wtedy(kiedy się spotkaliśmy ze Zlatanem) wpadłam na wysokiego mężczyznę. Tak...To było on...
-Hej...-zaczął.
-Cześć! Jak tam? Co u żony? Jak u dzieciaków?
-Szczerze? Coraz gorzej. Moja żona zginęła w wypadku samochodowym, z dziećmi nie umiem dać sobie rady...A u ciebie?
-No ja właśnie wróciłam z Polski, i przeprowadziłam się na stałe tu. Przykro mi z powodu twojej żony...
-Takie niestety jest życie...
-Zlatan? Mogę ci jakoś pomóc?
-W sumie...miałabym małą prośbę.
-Mów!-uśmiechnęłam się do niego.
-Jutro mam mecz, a moje dzieci nie mają z kim zostać bo, opiekunka się rozchorowała...i...
-Mam z nimi zostać?
-A mogłabyś ?
-Tak!-uśmiechnęłam się.-Z przyjemnością bo, bardzo lubię dzieci.
Następnego dnia, spędziłam cały dzień z dziećmi Zlatana. Musze przyznać że się z tymi szkrabami polubiłam. Oglądaliśmy wspólnie mecz w którym Zlatan, strzelił bramkę i dedykował ją swojej zmarłej małżonce. Zrobiło mi się przykro. Gdyby nie ja...to może wszystko byłoby inaczej? Może gdyby ta cyganka wtedy mnie nie zaczepiła to...
-Tatuś!!-moje rozmyślenia przerwał krzyk dzieci.
-Moje kochane dzieciaczki-wziął oboje na ręce.
-Oglądaliśmy twojego mecza! Wiesz?-zaczęły na przemian się przekrzykiwać.
-Naprawdę? To super!
Podeszłam do niego i powiedziałam:
-To ja już może pójdę...Nie będę wam przeszkadzać...
-Nie przeszkadzasz. Zostań. Oczywiście jeśli chcesz.
-A mogę?
-Tak.
Nasze twarze zbliżyły się do siebie. A ja po chwili zatopiłam się w jego czułych ustach.

I tak od paru miesięcy jestem jego narzeczoną, i zastępczą mamą jego dzieci. Jednak cyganki czasem mówią prawdę...Ale lepiej ich nie słuchać i nie brać sobie tego do serca.  Koniec.

7 komentarzy:

  1. Zaskakuje mnie to, ile pomysłów na historię masz w głowie, zazdroszczę, za każdym razem udaje Ci się mnie czymś zaskoczyć, świetnie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownyyyyy ,ale super to wymyśliłaś :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :) Dziękuje:) z każdym rozdziałem zaskakujesz coraz bardziej :P

    OdpowiedzUsuń
  4. świetna historia! :)
    Oryginalny pomysł.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejka jakie to cudaśne że :o *,* Tak strasznie mi się podoba sposób jaki piszesz te rozdziały ;) zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń