Hej. Dzisiaj bez żadnych żali, ogłoszeń ani próśb. Jestem zła. Smutna. Przygnębiona. Wczorajszy mecz Arsenalu... :( Najpierw ten niewykorzystany karny, później mój ukochany Gibbo musiał zejść, jeszcze Wojtek...Ach...Mówiłam kiedyś że nie lubię Bayernu? To teraz to oświadczam. Nienawidzę Bayernu!!!
Następny dodam w niedzielę.
Dedykacja dla Anonimowej czytelniczki <3 :*
Papa :)
Warszawa 2007 rok.
Po cichu otworzyłam drzwi od domu. Starałam się nikogo nie pobudzić. Moi rodzice jednak nie spali.
-Gdzie ty się znów szlajałaś?? - zaczęła oburzona moja mama.
-Znowu byłaś z tym chłopakiem? Ile razy mamy Ci z matką powtarzać że on nie jest dla ciebie?! Przecież to jest zwykły gówniarz z boiska! - ryknął jak zwykle mój ojciec.
-Co wy do niego macie?? No co?? Nieodpowiedni dla mnie? Bo co? Nie jest obrzydliwie bogaty tak jak wy, nie chodzi w markowych ubraniach, jego rodzice nie mają takiej pracy jak wy?? O to wam chodzi? Kocham go!- krzyknęłam zła na nich.
-Dziecko kochane, co ty możesz wiedzieć o miłości ?? Ty nawet gimnazjum nie skończyłaś! Jak skończysz tą szkołę, to wyprowadzisz się do szkoły z internatem. Już to z ojcem postanowiliśmy. Nie masz nic do gadki! Ten chłopak nie jest dla ciebie! - powiedziała mama.
Zła pobiegłam na górę, do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, i zaczęłam płakać. Z kieszeni spodni wyjęłam bransoletkę którą dzisiejszego dnia podarował mi Mateusz. Niedługo wyjeżdża do Poznania. Co ja zrobię? Komu się wyżalę? Jest jedyną osobą której mogę naprawdę zaufać. Kocham go. Chce z nim być do końca życia! Jestem jeszcze młoda, ale wiem czego chce. Niestety moi rodzice tego nie zrozumieją.
Następny dzień.
-Gdzie ty znów wychodzisz?-zapytała mama, kiedy nakładałam kurtkę.
-Ja...do...Oliwii. Wiesz no...miałam jej matmę potłumaczyć...-zaczęłam kłamać.
-Tak? A to czemu nie może przyjść do ciebie?
-No bo... ten...yy...rękę ma złamaną. No i...mi będzie lepiej do niej iść.
-Złamała sobie rękę? Nic mi nie powiedziałaś.
-A kiedy miałam ci powiedzieć? Jak cały czas z ojcem w biurze jesteście??
-No dobra. Zmykaj. Tylko wróć wcześnie.
-Ok.
Poszłam w kierunku parku. Nie szłam do Oliwki. Szłam na spotkanie z Mateuszem. Musiałam mu powiedzieć, co planują moi rodzice.
-Hej. - powiedział mój chłopak, mocno mnie do siebie tuląc.
-Heeeej...-odpowiedziałam, wpadając w ramiona ukochanego.
-Moja mała.-poczochrał mi grzywkę.
-Mateusz...Muszę ci coś powiedzieć.-spojrzałam mu w oczy.
-Słucham. Mów. Co się dzieje??
-Rodzice, chcą mnie wysłać do szkoły z internatem. Do innego miasta. Chcą nas rozdzielić...-zaczęłam płakać.
-Spokojnie...nie płacz. Będziemy kiedyś razem. Obiecuje ci to! Jak będziesz pełnoletnia, to nic Ci już nie będą nakazywać. Będziemy razem. Rozumiesz?-ujął moją twarz w dłonie.
-Tak. Mateusz...Przytul mnie. - wyszeptałam.
Siedzieliśmy na ławce, w parku wtuleni w siebie. Nie chciałam kolejnego ochrzanu od rodziców, dlatego wcześniej wróciłam do domu. Położyłam się na łóżku. W ręku trzymałam bransoletkę od Mateusza. Zasnęłam, myśląc o tym jak trudne, i ciężkie będzie życie bez niego.
Kilka lat później. Wrocław.
Obudziłam się wczesnym rankiem. Jacka już nie było. Kim jest Jacek? Moim narzeczonym. Narzeczonym, którego wybrali mi rodzice. Wstałam, zrobiłam sobie kawę. Z kubkiem gorącej kawy, usiadłam w salonie. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Włączyłam telewizor. Bez sensownie latałam po kanałach. W pewnym momencie zostawiłam na kanale sportowym. Na jego widok, kubek wypadł mi z rąk. Byłam wpatrzona w telewizor. Dopiero potem pozbierałam roztrzaskany kubek. To co tam zobaczyłam...Jest nie do opisania. Tam...Tam był Mateusz! Tak, mój Mateusz Możdżeń, będzie we Wrocławiu na meczu ze Śląskiem. Gdy posprzątałam, i się ubrałam wzięłam do ręki moją szkatułkę którą zawsze trzymałam na dnie szafki nocnej. Otworzyłam pudełko. Zaczęłam przeglądać zawartość. Były tam moje wszystkie zdjęcia, ze szkoły do której chodziłam mieszkając jeszcze w Warszawie. Pod zdjęciami, leżała bransoletka. Ta sama którą kiedyś dał mi Mateusz. Nałożyłam ją na rękę. Zamknęłam szkatułkę, i poszłam włączyć laptopa. Zaczęłam przeglądać różne strony. Chciałam sprawdzić, kiedy będzie ten mecz. Okazało się że dziś wieczorem. Półtorej godziny przed meczem, zaczęłam się ubierać. Chciałam jechać wcześniej. Może uda mi się z nim porozmawiać? W drzwiach, minęłam się z Jackiem.
-Gdzie ty idziesz? - zapytał zdziwiony.
-Na mecz. Mogę chyba wychodzić prawda? Proszę bardzo, dzwoń sobie do moich rodziców i powiedz im że jestem nieposłuszna. Wiem że to robisz. Możesz nawet teraz.- Gdy to powiedziałam, minęłam go i poszłam.
Po kilkunastu minutach, byłam już na trybunach. Wzrokiem szukałam Możdżenia. Zobaczyłam go. Zmienił się. Nawet bardzo. Lech Poznań wygrał ze Śląskiem 2:1. Widziałam jaki był szczęśliwy. Chciałabym móc cieszyć się z nim. Następnego dnia rano, poszłam pod hotel w którym zatrzymali się piłkarze z Poznania. Wsiadali już do autobusu, jednak zdążyłam jeszcze zobaczyć Możdżenia i do niego krzyknąć.
-Mateusz! Mateusz...-krzyknęłam w jego stronę.
Odwrócił się. Zobaczył mnie. Jego oczy zalśniły. Podszedł do mnie.
-To ty? Naprawdę to ty? Dlaczego tak długo się nie odzywałaś? Dzwoniłem do ciebie tyle razy...-powiedział.
-Rodzice zabrali mi telefon, jak wyjeżdżałam...Nie mogłam...Przepraszam.-po moich policzkach, zaczęły spływać słone łzy.
-Spokojnie...Mieszkasz tu? We Wrocławiu? - pytał.
-Tak. Z moim narzeczonym. Nie kocham go. Rodzice na siłę chcą żebym się z nim ożeniła. Ja nie chcę...Mateusz...Ja...-chciałam dokończyć, ale jego trener mi przerwał.
-Możdżeń!! Na ploty przyjedziesz kiedy indziej! Do autobusu! - krzyczał.
-Daj mi swój numer...Spróbuje jutro do ciebie przyjechać. Porozmawiamy dobra?-zapytał.
-Dobra.
Na koniec naszej rozmowy Możdżeń cmoknął mnie w policzek, i pobiegł do autokaru.
Następnego dnia.
Dostałam rano smsa od Mateusza. Dzisiaj do mnie przyjedzie. Ubrałam się i wyszłam do kawiarni w której byliśmy umówieni. Zamówiłam gorącą czekoladę. Czekałam na Mateusza, pół godziny.
-Hej.-powiedział na przywitanie.
-Cześć.-odpowiedziałam drżącym głosem.
-Jak ci się układa w życiu? - zapytał.
-A jak myślisz? Moi rodzice, na siłę zmienili mi szkołę. Zdałam maturę, jestem na studiach...Mam narzeczonego...Ma na imię Jacek...Jest starszy ode mnie o 10 lat...Dla moich rodziców jednak najważniejsze jest to że ma dobrą pracę. Jest prawnikiem...
-Szukałem cię...przez długi czas. Po tym jak się wyprowadziłaś wyjechałem do Poznania. Tyle razy tu byłem. Cholera jasna ! Że my się wcześniej tu nie spotkaliśmy! Posłuchaj...jeszcze mamy czas. Jeżeli tylko chcesz, możemy znów być razem.
-Oczywiście że chcę. Mateusz...pamiętasz jak sobie przysięgaliśmy kiedyś że zawsze będziemy razem?
-Dotrzymamy słowa, skarbie. - mówiąc to pogłaskał mnie po policzku.
Następnego dnia.
Wstałam wcześnie, wyjęłam torbę i zaczęłam się powoli pakować. Dzisiaj wreszcie będę mogła być szczęśliwa. Mateusz powinien zaraz po mnie przyjechać. Jacka na szczęście już nie ma. Gdy wychodziłam na schodach niestety się na niego natknęłam.
-Gdzie ty znów wychodzisz?? Torba ? Wybierasz się gdzieś kochanie?? - zapytał, ściskając mi nadgarstek.
-Puść mnie. Proszę. Przecież ty i tak mnie nie kochasz...
-Za to kocham majątek twoich rodziców słonko.
Wepchnął mnie siłą do mieszkania. Próbowałam wyrwać mu się, ale uderzył mnie mocno w twarz. Zabrał mi wszystkie klucze od mieszkania jakie miałam. Telefon niestety też. Zamknął mnie w mieszkaniu. Nie miałam jak uciec. Bezradna usiadłam na podłodze. Zalałam się łzami.
Kilka dni później.
Przez te kilka dni, nie miałam żadnego kontaktu z Możdżeniem. Jacek nie pozwala mi nawet wyjść z domu. Tak bardzo chciałabym już być z Mateuszem. Nie mogłam. Rano poszłam do kuchni. Jacek siedział przy stole i pił kawę.
-Jacek...Pozwól mi wyjść...Chciałabym iść do fryzjera. Niedługo nasz ślub, a moje włosy wyglądają jak siano...Mogę?
-Jasne. Pojedziemy razem. - powiedział z cwanym uśmieszkiem.
Poszłam do łazienki. Mimowolnie płynęły mi łzy. Mimo to umalowałam się i ubrałam. Gdy byliśmy już u fryzjera, Jackowi zadzwonił telefon.
-Słuchaj muszę jechać natychmiast do pracy. Masz tu klucze. Tylko bez żadnych wycieczek. Jak wrócę masz być w domu. Jasne?- zapytał.
-Tak.
Nie. Nie było jasne. Gdy tylko wyszłam z salonu fryzjerskiego pobiegłam na dworzec autobusowy. Miałam szczęście, bo akurat za pięć minut jechał autobus do Poznania. Gdy tylko byłam już w Poznaniu, zapytałam się pewnego pana jak dojdę na stadion Lecha. Wytłumaczył mi , po czym podziękowałam i poszłam. Akurat kończył im się trening. Zobaczyłam jak Możdżeń wsiada do samochodu.
-Mateusz!- krzyknęłam.
-Co się stało?? Czemu cię nie było? Miałaś być przy tej kawiarni...Czemu ty masz rozciętą wargę? Co on ci zrobił?!
-Mateusz...ja ci wszystko wytłumaczę, tylko proszę...Zabierz mnie stąd. Proszę.
Wtuliłam się w ramiona Możdżenia. Czułam się taka bezpieczna. Po kilkunastu minutach byłam już u Mateusza w mieszkaniu.
-...i wtedy szybko pobiegłam na dworzec.- kończyłam opowiadać jak się tu znalazłam.
-Zabiję go! Nie miał prawa cię dotknąć. Kochanie...Przeprowadź się do mnie. Proszę.
-Mateusz tylko że ja tam wszystko zostawiłam...ja się boję tam jechać...
-Nie bój się. Pojedziemy razem. W razie czego wezmę chłopaków z klubu. Poradzimy sobie. Słyszysz? On cię już nie skrzywdzi. Obiecuję.- pocałował mnie czule.
-Kocham cie. - powiedziałam przytulając się do niego.
Mateusz powoli zaczął zdejmować mi bluzkę.
-Mati...będziesz delikatny? - powiedziałam zawstydzona.
-Nie robiłaś tego z nim?
-Nie...Ja zawsze chciałam z tobą...ale wtedy to jeszcze za młodzi byliśmy.-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Kocham cię.-powiedział, a po chwili zajęliśmy się już tylko sobą.
Rok później.
Mateusz i ja mieszkamy ze sobą. Kocham go. Wreszcie czuję że jestem szczęśliwa. Przeniosłam się ze studiami do Poznania. Jacka widziałam raz. Wtedy gdy pojechałam po swoje rzeczy z Mateuszem. Nie mam kontaktu z rodzicami. Wcale za nimi nie tęsknię. Mam nadzieję że przynajmniej będą chcieli poznać swoją wnuczkę. Zapomniałam dodać że jestem w ciąży i niedługo ja i Mateusz będziemy rodzicami. Koniec.
Mnie też zawiódł wczorajszy mecz... Bayern to zwykłe szuje! Kanonierzy jeszcze im pokażą! A co do opowiadania, to jak zwykle cudne :**
OdpowiedzUsuńO tak! Zgodzę się! Szuje! A Robben to łysa menda !
UsuńDziękuje :) :*
Świetne !!! :*
OdpowiedzUsuńRozdział 2 na http://zemsta-czy-milosc.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam.
Mecz grr . Szanuje Bayern, ale nie gdy grają z BVB :D . Ale zachowanie Robbena ? myślałam, że chociaż on jest choć trochę mądry i dojrzały w tym zespole.
OdpowiedzUsuńArsenal im jeszcze pokaże :D
Rozdział cudowny! <3
Czekam na kolejny ;*
Wiesz ja będę jedyną która choć trochę bd bronic Bayernu mimo ,że ja Kanonierka :D
OdpowiedzUsuńArjen to małpa,taki już jest niestety :( Ale głowa do góry ,rewanż trzeba wygrać!!! ♥
Jednoparcik jak zwykle cudownyyy <33 Czekam na nowy :*
Genialny! Boże jak świetnie że ta ich miłość wszystko przetrwała! <3
OdpowiedzUsuńA co do meczu to jestem tak samo załamana ;c Ale czekamy na rewanż, wtedy Kanonierzy podbiją Allianz!
Czekam na kolejny
Buziaczki ;**
cudnie :*
OdpowiedzUsuńjak zawsze :*
zapraszam :*
http://w-swieciewyobrazni.blogspot.com/2014/02/rozdzia-25.html