środa, 27 lipca 2016
Romelu Lukaku
Hej ;) To znowu my :D Opowiadanie dla anonimowej czytelniczki :D Pozdrawiamy i widzimy się w sobotę ;) Siema! :*
Od tygodnia mieszkam w Liverpoolu. Dokładnie w dzielnicy Everton. Nie mogę się przyzwyczaić do tego środowiska. W Polsce było mi lepiej, ale tam nie miałam pracy, więc przyjechałam tu. Przyjaciółka mojej matki załatwiła mi tu pracę. Byłam zadowolona, że w końcu będę miała swoje pieniądze, ale nie czułam się szczęśliwa z dala od rodziny. Codziennie z niezadowoleniem szłam do pracy, a potem albo zamykałam się w swoim pokoju albo chodziłam bez celu po mieście. Tak było wtedy, ale tego dnia miałam wyjątkowo zły humor. Stałam w kolejce w supermarkecie. Za mną w kolejce stał czarnoskóry facet.
-Mogłaby mnie pani puścić? Śpieszę się.
-Pociąg do Afryki Panu ucieknie?
-Głupia blondynka...-powiedział sam do siebie.
Przy wyjściu z supermarketu szedł tak szybko, że mijając mnie wytrącił moje zakupy z ręki.
-Ty murzyńska pało! Zbieraj to!
-Rasistka!- podszedł i zaczął zbierać moje zakupy.
-Jeszcze tam! - wskazałam palcem na pudełko czekoladowych ciastek
-Na Twoim miejscu nie jadłbym czekoladowych ciastek, bo jeszcze zrobisz się czarna jak ja.
-A wie Pan czemu murzyni jedzą tylko biała czekoladę? Bo nie chcą sobie pogryźć palców! Mi zamiana w murzyna nie grozi! Na szczęście urodziłam się biała.
-Na Pani nieszczęście jest też pani blondynką. Z tego co wiem blondynki rodzą się bez mózgu. A wie Pani ile kosztuje mózg blondynki? Milion! Bo nie używany!
-Cham i prostak! Murzyni do Afryki!
-Głupia blondynka! Która w trawie pasie swoje kozy!
Czarnoskóry działał mi na nerwy. Na szczęście sobie poszedł. Dzisiaj idę do pracy na noc. Nienawidzę chodzić po nocach. Niestety tak już jest jak się pracuje na zmywaku. Wieczorem było jeszcze ciemniej niż zwykle. Cały dzień padał deszcz. Gdy szłam zostałam zaatakowana przez dwóch mężczyzn. Nie miałam szans na to aby się w jakikolwiek sposób obronić. Na szczęście w porę przyszedł mi z pomocą mężczyzna, który miał kaptur na głowie. Szybko odsunął ich ode mnie. Był silny. Zabrał mnie i biegł razem ze mną przez ciemne uliczki uciekając przed tymi, którzy chcieli mi zrobić krzywdę. Gdy byliśmy przy latarni dopiero wtedy mogłam ujrzeć jego twarz. Była czarna. Murzyn.
-Ja pierdziele...Znowu Ty?
-O nie! Nie! Nie! Jakbym wiedział, że to Ty nie uratowałbym Cię przed nimi. Nie wiem jak mogłem Cię nie rozpoznać. Najchętniej wróciłbym tam i Cię odstawił tam gdzie byłaś wiesz?
-Wolałabym być tam niż miałbyś mnie wywieźć do Afryki!
-Nie jestem z Afryki! Nie każdy murzyn jest z afrykańskiej wioski!
-To skąd jesteś?
-Z Belgii. Tylko mam pochodzenie kongijskie.
-A Kongo to niby gdzie jest he? MURZYN Z AFRYKI TO MURZYN Z AFRYKI!
-Rasistka! A Ty niby skąd jesteś?
-Jestem z Polski. - powiedziałam z dumą.
-Polka? Hahaha. Faktycznie masz co sobą reprezentować. Polacy to rasiści, złodzieje i pijacy!
-Wypraszam sobie takie rzeczy na mój temat!
-W dodatku jesteś tępą blondynką!
-Ja jestem tępa?
-Tak Ty.
-A Ty jesteś czarny jak moja pasta do butów. Co łyso Ci teraz co? Murzyńska pało?
-Nie jest mi łyso i nie będzie. Głupim blondynkom się ustępuje.
-Nie jestem głupia! Nie znasz mnie!-powiedziałam.
-Jesteś blondynką, a to znaczy, że jesteś głupia.
-Nie jestem.
-Jesteś.
-Nie jestem.
-Jesteś.
-Nie jestem.
-Jesteś ładna.
-Nie jestem.
-Hahahaha-zaczął się śmiać.
-Ej no...-pierwszy raz tego dnia się uśmiechnęłam. W dodatku do czarnoskórego.
-Jestem Romelu. Murzyn, który kopie piłkę.
-Jesteś piłkarzem?
-A nie wyglądam?
-Nie. - powiedziałam ze śmiechem.
-A Ty kim jesteś? Gdzie pracujesz?- zapytał mnie.
-O cholera...No nie...30 minut spóźnienia...
-Coś nie tak?
-Nie no nic. Właśnie od tego momentu jestem bezrobotna.
-Przestań. Chodź damy rade. Jakoś Ci pomogę. Musisz mieć pracę. W końcu za coś musisz kupować swoje czekoladowe ciastka.
Romelu wziął mnie za rękę i razem poszliśmy do mojej pracy. Zaczął za mnie przepraszać mojego szefa. Dzięki niemu, mój pracodawca się nade mną zlitował i pozwolić mi wrócić do pracy. Najpierw mnie wyzwał, potem obronił przed gwałcicielami, a na koniec dzięki niemu nie straciłam pracy. Chyba musze mu się jakoś odwdzięczyć.
Następnego dnia szukałam jakiś informacji na temat mojego znajomego piłkarza. Jak już znalazłam to popędziłam na stadion Evertonu. Tam gra Romelu.
-Nie mogę Pani wpuścić. Trening jest zamknięty. Nie można tak wpuszczać byle kogo. Przykro mi.
-Ale ja jestem znajomą jednego z piłkarzy!
-Wszyscy tak mówią.
Musiałam czekać 2 godziny aż skończy się ten paskudny trening. Zobaczyłam Romela gdy wychodził. Chciałam do niego podejść, ale odbiegła do niego jakaś dziewczyna. Stwierdziłam, że przyjdę innym razem...Odwróciłam się i szłam przed siebie. Byłam przygnębiona. Czekałam na niego, i nic z tego. Nawet z nim nie porozmawiałam. Pomyślałam, że nie będę tracić czasu. Nie po to tyle czekałam żeby nawet do niego nie podejść! Wróciłam się z powrotem. Szedł akurat w moją stronę.
-Cześć. - powiedziałam z uśmiechem.
-Ooo..Ty? Tu?
-Przyszłam, bo chciałam podziękować.
-Ty? Podziękować? Mi? - zapytał z uśmiechem.
-Przestań....Ta laska, która Cię tak czule obejmowała to Twoja...?
-To moja była. Nie jesteśmy razem, ale przyjaźnimy się. Dowiedziała się, że jest w ciąży i przyszła się podzielić dobrą nowiną.
-To dziwne, że dalej się tak obejmujecie.
-Czemu Cię to dziwi?
-Ja i mój były nie mamy ze sobą żadnego kontaktu. Zdradził mnie z moją przyjaciółką.
-Cham i prostak! Gorszy od murzyna!
-Oj dobra...Przestań. Przepraszam za tamto. Chciałam też podziękować. Murzyni to jednak całkiem w porządku ludzie. - uśmiechnęłam się do niego.
-Pracujesz dzisiaj?
-Tak, ale do pracy idę dopiero za dwie godziny.
-Mam ochotę na lody.
-Ja Ci tej zachcianki nie spełnię...
-Przestań głupia blondynko. Chodź zjemy takie dobre w tamtej kawiarni. Czekoladowe! Prosto z murzyńskiej pały!
Zaczęłam się śmiać. Romelu to miły człowiek. Spokojny, zabawny, czuły. Tylko czarny. Jednak pamiętajmy o tolerancji. Ja nauczyłam się co to tolerancja dopiero przy moim ukochanym Urodziłam mu dwójkę czekoladowych dzieci. Nasi synowie są słodcy i kocham ich pomimo ich ciemnawej skóry, nie jest taka czarna jak ich taty. Historia mojej miłości udowadnia nam, że można być tolerancyjnym. Tylko trzeba chcieć, oraz miłować wszystkich ludzi. Bez względu na ich rodzaj skóry.
poniedziałek, 25 lipca 2016
Carl Jenkinson
W słoneczny poniedziałek wita was Carl, a raczej opowiadanie o nim, o które prosiła nas Jola w Zamówieniach ;) Pozdrawiamy i do środy słoneczka :*
Tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie. Jednak gdy wypijemy za dużo może nam się poprzestawiać w głowie. Doświadczyłam tego w zeszłą sobotę. Wynikiem mojego picia było wylądowanie w łóżku z obcym facetem. Najpierw picie do białego rana, a potem seks z nieznajomym. Na koniec ucieczka w południe z mieszkania nieznajomego tak, aby z nim nie rozmawiać i zapomnieć o wszystkim. Stwierdziłam, że tak będzie łatwiej. Jednak nie pomyślałabym, że los postawi mi tego faceta kolejny raz na drodze.
Piątek, godzina 22:30. Twój okres zbliża się do Ciebie wielkimi krokami. Czujesz że nie wytrzymasz. Ubierasz się i lecisz do sklepu po kolejne 2 pudełka czekoladowych lodów. Za to kocham Londyn. Noc, a tu wszystko otwarte. Jestem w sklepie. Jestem coraz bliżej swojego pragnienia. I co? Nie ma lodów. Co robi kobieta w złości przed okresem z mocnym pragnieniem zjedzenia swoich lodów? Zauważa chłopaka gadającego przez telefon. Stoi tyłem. Nie zauważy gdy podbiorę mu lody, które zapakował do koszyka. Wziął je pierwszy, ale mi są potrzebne bardziej. Niewiele myśląc po cichu zakradłam się i wzięłam lody po czym spokojnym krokiem udałam się aby zapłacić. Jestem już przy kasie. Nagle słyszę za sobą mocne wulgaryzmy. Odwracam głowę. Co widzi moja głowa? Faceta, który przeleciał mnie w zeszłą sobotę i próbuje dojść kto zabrał mu z koszyka lody. Zapłaciłam i jak najprędzej stamtąd wyszłam. Chciałam uciec jak najszybciej do domu razem z moim największym skarbem, który mu ukradłam. Czuję jak ktoś łapie mnie za ramię.
-Aaaa! Ratunku! Pomocy! Zostaw mnie!
-Opanuj się i oddawaj moje lody!
-Nie ma opcji! Ja za nie zapłaciłam, ja je zjem!
-Taka mądra jesteś?
Spojrzał na mnie. Nasze oczy się spotkały. Na jego twarzy namalował się uśmiech.
-Znikasz po upojnej nocy bez słowa, a teraz kradniesz mi lody...Niegrzeczna z Ciebie dziewczynka.
-Chciałabym udawać, że Cię nie znam, ale nie mam już dzisiaj siły na nic.
-Dobra. Trzymaj lody,są Twoje. Numer możesz mi swój dać tak w zamian za lody.
-Numer buta? 37.
-Bardzo zabawna z Ciebie złodziejka. Telefon. Numer telefonu.
-Nie no koleś sory, ale nie.
Odwróciłam się i poszłam. Nie szedł za mną. Nie znałam go. Przespałam się z nim, ale nie chciałam teraz zaczynać z nim jakiejś znajomości. Było miło, ale się skończyło. Taką zasadę miałam od lat.
Dwa tygodnie później.
Dzisiaj muszę stawić się na rodzinnym obiedzie. Nie chcę tam iść. Znowu zacznie się przesłuchanie czy kogoś mam czy nie. Potem będzie przedstawiony scenariusz mojej przyszłości. Mianowicie będę starą panną z kotem. Moi rodzice powtarzają mi to od 4 lat. Właśnie od tylu nie wytrzymał przy mnie żaden facet. Nie szukałam nikogo, bo miłości się nie szuka. Ona sama przychodzi...Gdy przyszłam nie mogliśmy zacząć jeść, bo nie było mojej młodszej siostry. Miała podobno przyjść z narzeczonym. Nikt z naszej rodziny nie zdążył go poznać. To miało być właśnie dzisiaj. Kiedy zobaczyłam przyszłego męża mojej siostry miałam ochotę się spalić jak burak, a potem wybuchnąć śmiechem. Nie zrobiłam tego jednak. Udawałam, że widzę go pierwszy raz. Tak naprawdę widziałam go po raz trzeci. Śmiać mi się chciało gdy słuchałam tych historyjek jak to Carl jest w niej zabójczo zakochany i ona już teraz wie, że nigdy by jej nie zdradził. Po obiedzie pożegnałam się ze wszystkim i poszłam do swojego mieszkania. W domu dopiero zaczęłam bać się o swój dalszy los. Oby ten głupi Carl nie powiedział nikomu nigdy o tym jak naprawdę się poznaliśmy. Wolałam żeby to zostało między nim, a mną. Uważałam, że właśnie tak będzie lepiej. Po pewnym czasie moja siostra co raz bardziej zaangażowała się w swoje wesele. Ja natomiast poznałam kogoś przy kim mogłabym się pokazać na ślubie swojej siostry. Sama przyjść nie mogłam. To logiczne. Ja i Carl udawaliśmy przez cały czas, że wszystko jest w porządku. Nigdy nie było okazji żebyśmy rozmawiali sami. Cieszyłam się z tego powodu. Nie chciałam z nim gadać sama.
Dzień ślubu
Moja siostra jest bardzo zadowolona. Mam jednak wrażenie, że bardziej zależy jej na weselu niż na mężu. Mam przeczucie, że ta para tak naprawdę nic do siebie nie czuje. Nie mogłam jednak nic zrobić, a jeśli mogłam to po prostu nie chciałam. Gdy nadeszła ceremonia czułam dziwną zazdrość. Carl patrzył na mnie w dziwny sposób. Gdy miał składać przysięgę przerwał całą uroczystość.
-Nie. Ja przepraszam bardzo, ale nie. Ja nie mogę. Jestem homoseksualny! Nie kocham Cię! Wolę mężczyzn!
- O czym Ty mówisz?? Carl??
-Wybacz mi.
Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Jak to jest homo? Przecież ze mną spał. Nie rozumiałam nic. Moja siostra o dziwo się nie załamała. Bardziej przejął ją fakt kogo weźmie na podróż poślubną w zastępstwie za Carla. Wiedziałam że tak będzie. Moja młodsza siostra do tej pory nie dorosła. Siedziałam w domu i oglądałam telewizję. Byłam zła, bo wydałam całą swoją wypłatę, żeby dobrze wyglądać na ich ślubie, a on okazał się homo. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie poszłam i otworzyłam.
-Cześć. Jesteś sama? Wpuścisz mnie?
-Ooo kto tu się pojawił. Wchodź.
-Ja nie mogłem inaczej.
-Rozumiem Cię. Miałam kiedyś koleżankę co kochała inaczej i...
-Nie! Nic nie rozumiesz! Nie jestem gejem! Jestem zakochany w Tobie! Nie wiedziałem co powiedzieć to powiedziałem, że wolę facetów,ale wolę tylko Ciebie! Nie potrafiłbym być z Twoją siostrą nie kochając jej. A Ty...Ty jesteś kimś o kim marzę co noc. Jesteś cały czas w mojej głowie. Kocham Cię!
-I co teraz? Co ja mam zrobić?
-Nie wiem co zrobisz, ale będę walczył o Ciebie.
-Nie musisz. Moja siostra i tak ma Cię gdzieś. Nawet się nie przejęła szczególnie tym co się stało. Skoro tyle razy spotykam Cię na swojej życiowej drodze to znaczy, że chyba coś trzeba z tym zrobić...Nie wiem co będzie dalej. Nie wiem jak rodzice na to zareagują, ale pozwólmy na tą miłość. Ty też nie jesteś mi obojętny...Zrozumiałam to dzisiaj, gdy uświadomiłam sobie, że już teraz będziesz tylko jej. Wolę żebyś był mój...Już na zawsze. To chyba miłość, która sama przyszła...
Pocałowałam go mocno w usta, a on przytulił mnie do siebie najmocniej jak potrafił...
Tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie. Jednak gdy wypijemy za dużo może nam się poprzestawiać w głowie. Doświadczyłam tego w zeszłą sobotę. Wynikiem mojego picia było wylądowanie w łóżku z obcym facetem. Najpierw picie do białego rana, a potem seks z nieznajomym. Na koniec ucieczka w południe z mieszkania nieznajomego tak, aby z nim nie rozmawiać i zapomnieć o wszystkim. Stwierdziłam, że tak będzie łatwiej. Jednak nie pomyślałabym, że los postawi mi tego faceta kolejny raz na drodze.
Piątek, godzina 22:30. Twój okres zbliża się do Ciebie wielkimi krokami. Czujesz że nie wytrzymasz. Ubierasz się i lecisz do sklepu po kolejne 2 pudełka czekoladowych lodów. Za to kocham Londyn. Noc, a tu wszystko otwarte. Jestem w sklepie. Jestem coraz bliżej swojego pragnienia. I co? Nie ma lodów. Co robi kobieta w złości przed okresem z mocnym pragnieniem zjedzenia swoich lodów? Zauważa chłopaka gadającego przez telefon. Stoi tyłem. Nie zauważy gdy podbiorę mu lody, które zapakował do koszyka. Wziął je pierwszy, ale mi są potrzebne bardziej. Niewiele myśląc po cichu zakradłam się i wzięłam lody po czym spokojnym krokiem udałam się aby zapłacić. Jestem już przy kasie. Nagle słyszę za sobą mocne wulgaryzmy. Odwracam głowę. Co widzi moja głowa? Faceta, który przeleciał mnie w zeszłą sobotę i próbuje dojść kto zabrał mu z koszyka lody. Zapłaciłam i jak najprędzej stamtąd wyszłam. Chciałam uciec jak najszybciej do domu razem z moim największym skarbem, który mu ukradłam. Czuję jak ktoś łapie mnie za ramię.
-Aaaa! Ratunku! Pomocy! Zostaw mnie!
-Opanuj się i oddawaj moje lody!
-Nie ma opcji! Ja za nie zapłaciłam, ja je zjem!
-Taka mądra jesteś?
Spojrzał na mnie. Nasze oczy się spotkały. Na jego twarzy namalował się uśmiech.
-Znikasz po upojnej nocy bez słowa, a teraz kradniesz mi lody...Niegrzeczna z Ciebie dziewczynka.
-Chciałabym udawać, że Cię nie znam, ale nie mam już dzisiaj siły na nic.
-Dobra. Trzymaj lody,są Twoje. Numer możesz mi swój dać tak w zamian za lody.
-Numer buta? 37.
-Bardzo zabawna z Ciebie złodziejka. Telefon. Numer telefonu.
-Nie no koleś sory, ale nie.
Odwróciłam się i poszłam. Nie szedł za mną. Nie znałam go. Przespałam się z nim, ale nie chciałam teraz zaczynać z nim jakiejś znajomości. Było miło, ale się skończyło. Taką zasadę miałam od lat.
Dwa tygodnie później.
Dzisiaj muszę stawić się na rodzinnym obiedzie. Nie chcę tam iść. Znowu zacznie się przesłuchanie czy kogoś mam czy nie. Potem będzie przedstawiony scenariusz mojej przyszłości. Mianowicie będę starą panną z kotem. Moi rodzice powtarzają mi to od 4 lat. Właśnie od tylu nie wytrzymał przy mnie żaden facet. Nie szukałam nikogo, bo miłości się nie szuka. Ona sama przychodzi...Gdy przyszłam nie mogliśmy zacząć jeść, bo nie było mojej młodszej siostry. Miała podobno przyjść z narzeczonym. Nikt z naszej rodziny nie zdążył go poznać. To miało być właśnie dzisiaj. Kiedy zobaczyłam przyszłego męża mojej siostry miałam ochotę się spalić jak burak, a potem wybuchnąć śmiechem. Nie zrobiłam tego jednak. Udawałam, że widzę go pierwszy raz. Tak naprawdę widziałam go po raz trzeci. Śmiać mi się chciało gdy słuchałam tych historyjek jak to Carl jest w niej zabójczo zakochany i ona już teraz wie, że nigdy by jej nie zdradził. Po obiedzie pożegnałam się ze wszystkim i poszłam do swojego mieszkania. W domu dopiero zaczęłam bać się o swój dalszy los. Oby ten głupi Carl nie powiedział nikomu nigdy o tym jak naprawdę się poznaliśmy. Wolałam żeby to zostało między nim, a mną. Uważałam, że właśnie tak będzie lepiej. Po pewnym czasie moja siostra co raz bardziej zaangażowała się w swoje wesele. Ja natomiast poznałam kogoś przy kim mogłabym się pokazać na ślubie swojej siostry. Sama przyjść nie mogłam. To logiczne. Ja i Carl udawaliśmy przez cały czas, że wszystko jest w porządku. Nigdy nie było okazji żebyśmy rozmawiali sami. Cieszyłam się z tego powodu. Nie chciałam z nim gadać sama.
Dzień ślubu
Moja siostra jest bardzo zadowolona. Mam jednak wrażenie, że bardziej zależy jej na weselu niż na mężu. Mam przeczucie, że ta para tak naprawdę nic do siebie nie czuje. Nie mogłam jednak nic zrobić, a jeśli mogłam to po prostu nie chciałam. Gdy nadeszła ceremonia czułam dziwną zazdrość. Carl patrzył na mnie w dziwny sposób. Gdy miał składać przysięgę przerwał całą uroczystość.
-Nie. Ja przepraszam bardzo, ale nie. Ja nie mogę. Jestem homoseksualny! Nie kocham Cię! Wolę mężczyzn!
- O czym Ty mówisz?? Carl??
-Wybacz mi.
Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Jak to jest homo? Przecież ze mną spał. Nie rozumiałam nic. Moja siostra o dziwo się nie załamała. Bardziej przejął ją fakt kogo weźmie na podróż poślubną w zastępstwie za Carla. Wiedziałam że tak będzie. Moja młodsza siostra do tej pory nie dorosła. Siedziałam w domu i oglądałam telewizję. Byłam zła, bo wydałam całą swoją wypłatę, żeby dobrze wyglądać na ich ślubie, a on okazał się homo. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie poszłam i otworzyłam.
-Cześć. Jesteś sama? Wpuścisz mnie?
-Ooo kto tu się pojawił. Wchodź.
-Ja nie mogłem inaczej.
-Rozumiem Cię. Miałam kiedyś koleżankę co kochała inaczej i...
-Nie! Nic nie rozumiesz! Nie jestem gejem! Jestem zakochany w Tobie! Nie wiedziałem co powiedzieć to powiedziałem, że wolę facetów,ale wolę tylko Ciebie! Nie potrafiłbym być z Twoją siostrą nie kochając jej. A Ty...Ty jesteś kimś o kim marzę co noc. Jesteś cały czas w mojej głowie. Kocham Cię!
-I co teraz? Co ja mam zrobić?
-Nie wiem co zrobisz, ale będę walczył o Ciebie.
-Nie musisz. Moja siostra i tak ma Cię gdzieś. Nawet się nie przejęła szczególnie tym co się stało. Skoro tyle razy spotykam Cię na swojej życiowej drodze to znaczy, że chyba coś trzeba z tym zrobić...Nie wiem co będzie dalej. Nie wiem jak rodzice na to zareagują, ale pozwólmy na tą miłość. Ty też nie jesteś mi obojętny...Zrozumiałam to dzisiaj, gdy uświadomiłam sobie, że już teraz będziesz tylko jej. Wolę żebyś był mój...Już na zawsze. To chyba miłość, która sama przyszła...
Pocałowałam go mocno w usta, a on przytulił mnie do siebie najmocniej jak potrafił...
sobota, 23 lipca 2016
Aaron Ramsey
Cześć! Tak jak pisałyśmy będziemy, a właściwie jesteśmy tu teraz we dwie :D Tego jednoparta pisała Magda :D Zostawiamy wam do komentowania i oceniania ;) Następny w poniedziałek tak jak pisałyśmy ;) Pamiętajcie! Poniedziałki, środy i soboty ;) Wybaczcie nam jeżeli są tam jakieś błędy xd Zrozumcie nas ;)
Opowiadanie dla naszej kochanej Martysiaaaa16 <3
Buziaki :* Ola i Magda ;)
-Mamo , ale jak jutro? -Już od dawna planowałam złożyć Ci nie zapowiedzianą wizytę. Chcę zobaczyć jak mieszkasz i poznać tą twoją wspaniałą dziewczynę, o której tak wiele mówisz. -To super. Widzimy się jutro, pa.- powiedziałem do swojej rodzicielki. -Do zobaczenia Aaronku. Już po mnie. Mama chcę poznać dziewczynę, poprawka wspaniałą dziewczynę, której tak naprawdę nie ma. Kiedyś na kolacji tak na mnie naciskali że powiedziałem że mam ukochaną, co było nieprawdą. Lubię swoje życie takie jakie jest. Bez kobiety, bez zobowiązań. Robię co chcę. Wieczorem miał przyjechać do mnie Nicklas ze swoją dziewczyną. Miałem nadzieję że oni pomogą mi coś wymyślić, bo jeśli nie już jestem trupem u mamusi. -No stary, ale się wkopałeś.- powiedział dusząc śmiech w sobie Nicklas -Na serio? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Lepiej byś mi pomógł coś wykombinować. -Mam! Powiedz mamie że twoja dziewczyna zachorowała albo że wyjechała do rodziców- powiedział dumny z siebie mój przyjaciel. -Odpada. Tak jej powiedziałem ostatnio i przedostatnio jak u mnie była. Jak jej nie będzie, matka się skapnie że jest coś nie tak. - To znajdź sobie dziewczynę. -Tak ? przykładowo : poznaję dziś dziewczynę a jutro przedstawiam ją mojej mamie. Proszę Cię co ona sobie pomyśli... -Aaron ma rację- powiedziała dziewczyna Nicklasa- to musi być ktoś kogo znasz i wiesz że Ci pomoże, a i nie wygada się niewłaściwym osobom. -Ja już chyba mam taką osobę.- mówiąc to zaświeciły mi się oczka- Ty-zwróciłem się do Martyny. -Chyba sobie żartujesz- odpowiedzieli jednocześnie Martyna i Nicklas -No proszeeeee. Ten jeden, jedyny raz. Jeden dzień. Obiecuję trzymać ręce i usta przy sobie. - Ale to moja dziewczyna!! - Zrób to dla mnie. Pożycz dziewczynę swojemu przyjacielowi. Ratuj go w potrzebie. -Dobra. Ten jeden, jedyny raz -Halo! A może ktoś mnie się zapyta o zdanie- powiedziała zdenerwowana blondynka -Oj kochanie pomóż mu. Przecież to też twój przyjaciel. -Okej. Jeden dzień! I ani dnia dłużej. Jeszcze przed przyjazdem Pani Ramsey ustalili wersję zdarzeń. W duchu Aaron modlił się aby wszystko się udało. -Syneczku jak miło Cię widzieć- ucałowała syna w policzek, ale wzrokiem już szukała przyszłej synowej. Kiedy zobaczyła dziewczynę uścisnęła, ucałowała, aż sam Aaron był zdziwiony reakcją matki. Rozmawiali bardzo długo. Pani Marlene coraz to zadawała trudniejsze pytania. Aż w pewnym momencie zapytała się o ślub. Martyna słysząc to, o mało co nie zakrztusiła się herbatą. Spojrzała wymownie na swojego „ukochanego” a on bardzo spokojnie odpowiedział że jeszcze mają czas. Po „przesłuchaniu” Pani Ramsey postanowiła ogłosić że zostaje u swojego syna na tydzień. Po tych słowach i Aaron i Martyna o mało co nie zakrztusili się znów tą nieszczęsną herbatą .Kiedy wyszła do łazienki, blondynka naskoczyła na chłopaka. -Co ty sobie wyobrażasz!? Jaki tydzień??! Miał być dzień! Nie tak się umawialiśmy !! - Wiem przecież. Nie myślałem że moja matka będzie chciała zostać. -Nie wiem jak ty, ale ja się wypisuje. -Martyna...błagam Cię. Już nigdy Cię o nic nie poproszę. Ratuj mnie- mówił to z miną kota ze Shreka -A niby co ja powiem mojemu PRAWDZIWEMU chłopakowi ? - Ja już z nim to załatwię. Zgadzasz się? -Tak. Ostatni raz
Dzięki Bogu Nicklas zgodził się odstąpić swoją dziewczynę na tydzień. Nie był z tego powodu szczęśliwy ale musiał pomóc przyjacielowi . Martyna zgadzając się na to wszystko nie myślała że będzie to ją tyle kosztować. Pierwszej nocy w pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi ich sypialni, nie trudno się domyśleć kto to był. Ramsey który leżał na podłodze szybko wskoczył na łóżko i tak udało im się ominąć katastrofy i tłumaczenia się dlaczego leży na podłodze. Jeszcze inny razem Martyna i Aaron musieli się tłumaczyć Pani Marlene dlaczego jej syn nie pocałował swojej dziewczyny kiedy zszedł na śniadanie. Takich sytuacji było wiele, ale na szczęście zbliżał się koniec wizyty. Ostatniego dnia zostało urządzone przyjęcie na cześć kobiety. Zostały zaproszone jej koleżanki z Londynu i parę znajomych jej syna. Na szczęście na liście gości nie było osób, które wiedziały że Martyna to nie dziewczyna Aarona, a Nicklasa. Przyjęcie trwało w najlepsze. Pani Ramsey poprosiła Aarona o chwile rozmowy.
-Synku, chciałabym Ci powiedzieć że Martyna jest świetną dziewczyną. Szczerze mówiąc, kiedy powiedziałeś mi że masz dziewczynę myślałam że kłamiesz. Chciałabym Cię za to przeprosić i dać Ci coś jeszcze- mówiąc to dała mi pudełeczko -Co to jest ? Pierścionek?- zapytałem zdumiony -Tak . Jest w naszej rodzinie od wielu lat. Nie wiem dlaczego jeszcze się nie oświadczyłeś. Kiedy zapytałam się was kiedy ślub, a ona o mało co nie zakrztusiła się herbatą, widziałam że ona chce tego, ale ty jak zwykle nic nie robisz. Masz przy sobie bardzo piękną , inteligentną i dobrą dziewczynę przy sobie. Wiem że ją kochasz a ona kocha Ciebie, więc zrób to dziś , teraz , na tym przyjęciu. -Ale mamo, jak na tym przyjęciu ? -Jeśli nie zrobisz tego teraz, znając Ciebie jeszcze długo tego nie zrobisz.
Słysząc co mówi jego kochana mama chciał jej wszystko powiedzieć i już miał zaczynać kiedy ona wypchnęła go do salonu i poprosiła wszystkich o uwagę. Aaron przez ten tydzień naprawdę zaczął coś czuć, ale przecież nie mógł jej tego powiedzieć. Była dziewczyną jego najlepszego przyjaciela. No, ale nie ma wyjścia, musi teraz zagrać teatrzyk w którym najchętniej nie brałby udziału . Podszedł do Martyny, uklęknął i zapytał się czy wyjdzie za niego. A ona nie wiedziała co ma zrobić, ale wiedziała że jeśli teraz tego nie zakończy to to będzie się za nią ciągnęło. -Nie Aaron. Nie wyjdę za Ciebie. – mówiąc to miała łzy w oczach- pora to wszystko wyjaśnić -Martyna….. proszę Cię -Nie. Jeśli Ty nie potrafisz tego powiedzieć to ja to zrobię. Tak naprawdę nie jestem jego dziewczyną, a dziewczyną jego najlepszego przyjaciela. Aaron nie chciał Pani smucić i dlatego to wszystko wymyślił. A ja przepraszam że brałam w tym udział. Zapłakana pobiegła na zewnątrz. Chciała stąd uciec, zniknąć. Najlepiej jak byłby to sen . -No biegnij za nią- krzyknęła pani Ramsey -Mamo nie słyszałaś jej. To wszystko to jedne wielkie kłamstwo. Przepraszam - Nie musisz mnie za nic przepraszać i tak Cię kocham. Biegnij za nią, ona go nie kocha tylko Ciebie a ty ją. Nie zepsuj tego. Pobiegł ile miał sił w nogach. Musiał ją znaleźć. Powiedzieć że ją kocha. Miał nadzieję że ona odpowie mu to samo. -Martyna! Zaczekaj! Proszę porozmawiajmy. - My nie mamy o czym rozmawiać. Zrobiłeś ze mnie kretynkę. Po co były te oświadczyny myślałeś że się zgodzę ?! Po co to było ? Żeby tylko uszczęśliwić swoją matkę?! -Nie to nie tak. Fakt te oświadczyny to jej sprawka, ale przez te dni spędzone razem ja naprawdę zacząłem coś do Ciebie czuć. Kocham Cię. I czuję że ty mnie też. - … -Proszę Cię, powiedz coś. - Co ty sobie wyobrażasz ? Myślisz że mówiąc że mnie kochasz wskoczę Ci na ramiona i będziemy żyć długo i szczęśliwie? A pomyślałeś w tym wszystkim o Nicklasu? On Ci pomógł a ty odwalasz takie coś. - To nie moja wina że się w tobie zakochałem! I ty we mnie też!! - To już nie jest ważne czy cię kocham czy nie -Dla mnie jest! Odpowiedz mi! -Tak kocham Cię. Ale to nic nie zmienia. Nie zrobię tego Nicklasowi -On zrozumie. Wytłumaczę mu -Czy ty siebie słyszysz !? Co mu wytłumaczysz? Że odbiłeś mu dziewczynę? Nie rozśmieszaj mnie Nie wiedząc już jak ma ją przekonać pocałował ją. Oderwała się od niego i uderzyła w twarz -Nigdy więcej tak nie rób. Uciekła. Nie widzę się z nią już od trzech tygodni. Nicklas się o wszystkim dowiedział. Kiedy przyszedł do mnie uderzył mnie w twarz (należało mi się) i powiedział że nie jesteśmy już przyjaciółmi. Nie wiem z jakiego powodu bardziej cierpię. Czy z tego że straciłem przyjaciela czy kobietę którą kocham. Miesiąc później. Kiedy leżałem na kanapie zadzwonił dzwonek do drzwi. Jak zobaczyłem kto to nie uwierzyłem był to Nicklas. -Cześć -Cześć. Co cię do mnie sprowadza? -Martyna -Jak to ? - Nie wiem czy jeszcze coś do niej czujesz, ale jeśli tak to radzę Ci się pospieszyć. -O czym ty mówisz? -Martyna wyjeżdża. Na zawsze. Doszliśmy do wniosku że to już nie ma sensu. Od kiedy wróciła była jakaś inna. Smutna, bez chęci do życia. Kiedy porozmawialiśmy szczerze przyznała mi się że Cię kocha, ale nie chce mnie ranić więc rezygnuje z tej miłości. Nadal jestem na Ciebie zły, ale nie chcę żeby ona cierpiała, nie zasługuje na to. -Dziękuje. I przepraszam jeszcze raz. Przeze mnie się to wszystko rozpadło. - Żebyś nie czuł się taki winny, powiem Ci że kiedy ona była u Ciebie poznałem inną, ale nie chciałem jej ranić. Jednak kiedy porozmawialiśmy i powiedzieliśmy o wszystkich tajemnicach to ona powiedziała że ja to inna sytuacja, bo ta moja nowa wybranka nie była jej najlepszą przyjaciółką. Ale chcę żeby była szczęśliwa i życzę wam jak najlepiej -Dzięki stary, za wszystko! - Nie dziękuj, tylko leć za nią Musiałem zdążyć. Kiedy dotarłem na lotnisko szukałem jej wszędzie, ale nie mogłem znaleźć. Byłem załamany. Usiadłem na krzesełku i zacząłem płakać. Za chwilę ktoś do mnie podszedł. To była ona, moja Martyna. - Martyna ….ja… -Ciiii… Kocham Cię , mam nadzieję że Ty mnie jeszcze też. -Oczywiście że tak . Jak mógłbym przestać Cię kochać. Nawet jak bym chciał to by mi się to nie udało . - Bardzo mnie to cieszy.
Opowiadanie dla naszej kochanej Martysiaaaa16 <3
Buziaki :* Ola i Magda ;)
-Mamo , ale jak jutro? -Już od dawna planowałam złożyć Ci nie zapowiedzianą wizytę. Chcę zobaczyć jak mieszkasz i poznać tą twoją wspaniałą dziewczynę, o której tak wiele mówisz. -To super. Widzimy się jutro, pa.- powiedziałem do swojej rodzicielki. -Do zobaczenia Aaronku. Już po mnie. Mama chcę poznać dziewczynę, poprawka wspaniałą dziewczynę, której tak naprawdę nie ma. Kiedyś na kolacji tak na mnie naciskali że powiedziałem że mam ukochaną, co było nieprawdą. Lubię swoje życie takie jakie jest. Bez kobiety, bez zobowiązań. Robię co chcę. Wieczorem miał przyjechać do mnie Nicklas ze swoją dziewczyną. Miałem nadzieję że oni pomogą mi coś wymyślić, bo jeśli nie już jestem trupem u mamusi. -No stary, ale się wkopałeś.- powiedział dusząc śmiech w sobie Nicklas -Na serio? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Lepiej byś mi pomógł coś wykombinować. -Mam! Powiedz mamie że twoja dziewczyna zachorowała albo że wyjechała do rodziców- powiedział dumny z siebie mój przyjaciel. -Odpada. Tak jej powiedziałem ostatnio i przedostatnio jak u mnie była. Jak jej nie będzie, matka się skapnie że jest coś nie tak. - To znajdź sobie dziewczynę. -Tak ? przykładowo : poznaję dziś dziewczynę a jutro przedstawiam ją mojej mamie. Proszę Cię co ona sobie pomyśli... -Aaron ma rację- powiedziała dziewczyna Nicklasa- to musi być ktoś kogo znasz i wiesz że Ci pomoże, a i nie wygada się niewłaściwym osobom. -Ja już chyba mam taką osobę.- mówiąc to zaświeciły mi się oczka- Ty-zwróciłem się do Martyny. -Chyba sobie żartujesz- odpowiedzieli jednocześnie Martyna i Nicklas -No proszeeeee. Ten jeden, jedyny raz. Jeden dzień. Obiecuję trzymać ręce i usta przy sobie. - Ale to moja dziewczyna!! - Zrób to dla mnie. Pożycz dziewczynę swojemu przyjacielowi. Ratuj go w potrzebie. -Dobra. Ten jeden, jedyny raz -Halo! A może ktoś mnie się zapyta o zdanie- powiedziała zdenerwowana blondynka -Oj kochanie pomóż mu. Przecież to też twój przyjaciel. -Okej. Jeden dzień! I ani dnia dłużej. Jeszcze przed przyjazdem Pani Ramsey ustalili wersję zdarzeń. W duchu Aaron modlił się aby wszystko się udało. -Syneczku jak miło Cię widzieć- ucałowała syna w policzek, ale wzrokiem już szukała przyszłej synowej. Kiedy zobaczyła dziewczynę uścisnęła, ucałowała, aż sam Aaron był zdziwiony reakcją matki. Rozmawiali bardzo długo. Pani Marlene coraz to zadawała trudniejsze pytania. Aż w pewnym momencie zapytała się o ślub. Martyna słysząc to, o mało co nie zakrztusiła się herbatą. Spojrzała wymownie na swojego „ukochanego” a on bardzo spokojnie odpowiedział że jeszcze mają czas. Po „przesłuchaniu” Pani Ramsey postanowiła ogłosić że zostaje u swojego syna na tydzień. Po tych słowach i Aaron i Martyna o mało co nie zakrztusili się znów tą nieszczęsną herbatą .Kiedy wyszła do łazienki, blondynka naskoczyła na chłopaka. -Co ty sobie wyobrażasz!? Jaki tydzień??! Miał być dzień! Nie tak się umawialiśmy !! - Wiem przecież. Nie myślałem że moja matka będzie chciała zostać. -Nie wiem jak ty, ale ja się wypisuje. -Martyna...błagam Cię. Już nigdy Cię o nic nie poproszę. Ratuj mnie- mówił to z miną kota ze Shreka -A niby co ja powiem mojemu PRAWDZIWEMU chłopakowi ? - Ja już z nim to załatwię. Zgadzasz się? -Tak. Ostatni raz
Dzięki Bogu Nicklas zgodził się odstąpić swoją dziewczynę na tydzień. Nie był z tego powodu szczęśliwy ale musiał pomóc przyjacielowi . Martyna zgadzając się na to wszystko nie myślała że będzie to ją tyle kosztować. Pierwszej nocy w pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi ich sypialni, nie trudno się domyśleć kto to był. Ramsey który leżał na podłodze szybko wskoczył na łóżko i tak udało im się ominąć katastrofy i tłumaczenia się dlaczego leży na podłodze. Jeszcze inny razem Martyna i Aaron musieli się tłumaczyć Pani Marlene dlaczego jej syn nie pocałował swojej dziewczyny kiedy zszedł na śniadanie. Takich sytuacji było wiele, ale na szczęście zbliżał się koniec wizyty. Ostatniego dnia zostało urządzone przyjęcie na cześć kobiety. Zostały zaproszone jej koleżanki z Londynu i parę znajomych jej syna. Na szczęście na liście gości nie było osób, które wiedziały że Martyna to nie dziewczyna Aarona, a Nicklasa. Przyjęcie trwało w najlepsze. Pani Ramsey poprosiła Aarona o chwile rozmowy.
-Synku, chciałabym Ci powiedzieć że Martyna jest świetną dziewczyną. Szczerze mówiąc, kiedy powiedziałeś mi że masz dziewczynę myślałam że kłamiesz. Chciałabym Cię za to przeprosić i dać Ci coś jeszcze- mówiąc to dała mi pudełeczko -Co to jest ? Pierścionek?- zapytałem zdumiony -Tak . Jest w naszej rodzinie od wielu lat. Nie wiem dlaczego jeszcze się nie oświadczyłeś. Kiedy zapytałam się was kiedy ślub, a ona o mało co nie zakrztusiła się herbatą, widziałam że ona chce tego, ale ty jak zwykle nic nie robisz. Masz przy sobie bardzo piękną , inteligentną i dobrą dziewczynę przy sobie. Wiem że ją kochasz a ona kocha Ciebie, więc zrób to dziś , teraz , na tym przyjęciu. -Ale mamo, jak na tym przyjęciu ? -Jeśli nie zrobisz tego teraz, znając Ciebie jeszcze długo tego nie zrobisz.
Słysząc co mówi jego kochana mama chciał jej wszystko powiedzieć i już miał zaczynać kiedy ona wypchnęła go do salonu i poprosiła wszystkich o uwagę. Aaron przez ten tydzień naprawdę zaczął coś czuć, ale przecież nie mógł jej tego powiedzieć. Była dziewczyną jego najlepszego przyjaciela. No, ale nie ma wyjścia, musi teraz zagrać teatrzyk w którym najchętniej nie brałby udziału . Podszedł do Martyny, uklęknął i zapytał się czy wyjdzie za niego. A ona nie wiedziała co ma zrobić, ale wiedziała że jeśli teraz tego nie zakończy to to będzie się za nią ciągnęło. -Nie Aaron. Nie wyjdę za Ciebie. – mówiąc to miała łzy w oczach- pora to wszystko wyjaśnić -Martyna….. proszę Cię -Nie. Jeśli Ty nie potrafisz tego powiedzieć to ja to zrobię. Tak naprawdę nie jestem jego dziewczyną, a dziewczyną jego najlepszego przyjaciela. Aaron nie chciał Pani smucić i dlatego to wszystko wymyślił. A ja przepraszam że brałam w tym udział. Zapłakana pobiegła na zewnątrz. Chciała stąd uciec, zniknąć. Najlepiej jak byłby to sen . -No biegnij za nią- krzyknęła pani Ramsey -Mamo nie słyszałaś jej. To wszystko to jedne wielkie kłamstwo. Przepraszam - Nie musisz mnie za nic przepraszać i tak Cię kocham. Biegnij za nią, ona go nie kocha tylko Ciebie a ty ją. Nie zepsuj tego. Pobiegł ile miał sił w nogach. Musiał ją znaleźć. Powiedzieć że ją kocha. Miał nadzieję że ona odpowie mu to samo. -Martyna! Zaczekaj! Proszę porozmawiajmy. - My nie mamy o czym rozmawiać. Zrobiłeś ze mnie kretynkę. Po co były te oświadczyny myślałeś że się zgodzę ?! Po co to było ? Żeby tylko uszczęśliwić swoją matkę?! -Nie to nie tak. Fakt te oświadczyny to jej sprawka, ale przez te dni spędzone razem ja naprawdę zacząłem coś do Ciebie czuć. Kocham Cię. I czuję że ty mnie też. - … -Proszę Cię, powiedz coś. - Co ty sobie wyobrażasz ? Myślisz że mówiąc że mnie kochasz wskoczę Ci na ramiona i będziemy żyć długo i szczęśliwie? A pomyślałeś w tym wszystkim o Nicklasu? On Ci pomógł a ty odwalasz takie coś. - To nie moja wina że się w tobie zakochałem! I ty we mnie też!! - To już nie jest ważne czy cię kocham czy nie -Dla mnie jest! Odpowiedz mi! -Tak kocham Cię. Ale to nic nie zmienia. Nie zrobię tego Nicklasowi -On zrozumie. Wytłumaczę mu -Czy ty siebie słyszysz !? Co mu wytłumaczysz? Że odbiłeś mu dziewczynę? Nie rozśmieszaj mnie Nie wiedząc już jak ma ją przekonać pocałował ją. Oderwała się od niego i uderzyła w twarz -Nigdy więcej tak nie rób. Uciekła. Nie widzę się z nią już od trzech tygodni. Nicklas się o wszystkim dowiedział. Kiedy przyszedł do mnie uderzył mnie w twarz (należało mi się) i powiedział że nie jesteśmy już przyjaciółmi. Nie wiem z jakiego powodu bardziej cierpię. Czy z tego że straciłem przyjaciela czy kobietę którą kocham. Miesiąc później. Kiedy leżałem na kanapie zadzwonił dzwonek do drzwi. Jak zobaczyłem kto to nie uwierzyłem był to Nicklas. -Cześć -Cześć. Co cię do mnie sprowadza? -Martyna -Jak to ? - Nie wiem czy jeszcze coś do niej czujesz, ale jeśli tak to radzę Ci się pospieszyć. -O czym ty mówisz? -Martyna wyjeżdża. Na zawsze. Doszliśmy do wniosku że to już nie ma sensu. Od kiedy wróciła była jakaś inna. Smutna, bez chęci do życia. Kiedy porozmawialiśmy szczerze przyznała mi się że Cię kocha, ale nie chce mnie ranić więc rezygnuje z tej miłości. Nadal jestem na Ciebie zły, ale nie chcę żeby ona cierpiała, nie zasługuje na to. -Dziękuje. I przepraszam jeszcze raz. Przeze mnie się to wszystko rozpadło. - Żebyś nie czuł się taki winny, powiem Ci że kiedy ona była u Ciebie poznałem inną, ale nie chciałem jej ranić. Jednak kiedy porozmawialiśmy i powiedzieliśmy o wszystkich tajemnicach to ona powiedziała że ja to inna sytuacja, bo ta moja nowa wybranka nie była jej najlepszą przyjaciółką. Ale chcę żeby była szczęśliwa i życzę wam jak najlepiej -Dzięki stary, za wszystko! - Nie dziękuj, tylko leć za nią Musiałem zdążyć. Kiedy dotarłem na lotnisko szukałem jej wszędzie, ale nie mogłem znaleźć. Byłem załamany. Usiadłem na krzesełku i zacząłem płakać. Za chwilę ktoś do mnie podszedł. To była ona, moja Martyna. - Martyna ….ja… -Ciiii… Kocham Cię , mam nadzieję że Ty mnie jeszcze też. -Oczywiście że tak . Jak mógłbym przestać Cię kochać. Nawet jak bym chciał to by mi się to nie udało . - Bardzo mnie to cieszy.
Ważna informacja!
Hej, hej :D
Od dzisiaj będziemy tu we dwie :D
Dołączyła do mnie moja przyjaciółka, która od bardzo bardzo dawna zawsze mnie wspierała, motywowała i pomagała mi w pisaniu. Dzisiaj ona również będzie wstawiała tu swoją szaloną twórczość :) Większość dodawanych tu od dzisiaj opowiadań będziemy pisać we dwie. Czasem jednak będzie tak, że opowiadania będą pisane tylko przeze mnie, albo tylko przez nią. Opowiadania będziemy dodawać w poniedziałki, środy i soboty ;) To z racji tego, że we dwie możemy szybciej pisać i dodawać ;) Mam nadzieję, że miło powitacie Magdę :D
MagdaLena i Olka9 życzą wam miło spędzonego czasu na naszym blogu ;)
Od dzisiaj będziemy tu we dwie :D
Dołączyła do mnie moja przyjaciółka, która od bardzo bardzo dawna zawsze mnie wspierała, motywowała i pomagała mi w pisaniu. Dzisiaj ona również będzie wstawiała tu swoją szaloną twórczość :) Większość dodawanych tu od dzisiaj opowiadań będziemy pisać we dwie. Czasem jednak będzie tak, że opowiadania będą pisane tylko przeze mnie, albo tylko przez nią. Opowiadania będziemy dodawać w poniedziałki, środy i soboty ;) To z racji tego, że we dwie możemy szybciej pisać i dodawać ;) Mam nadzieję, że miło powitacie Magdę :D
MagdaLena i Olka9 życzą wam miło spędzonego czasu na naszym blogu ;)
środa, 20 lipca 2016
Inigo Martinez
Siema :D Opowiadanie dla Moniki piszącej z anonima ;) Następny w sobotę! Miło mi będzie jeśli każdy kto przeczyta zostawi po sobie komentarz. Chcę wiedzieć czy jest tu jeszcze ktoś kto lubi moje wymysły ;) Pa :***
Kończyłam się malować, gdy do pokoju weszła moja współlokatorka.
-Ty serio chcesz w tym iść?-zapytała.
-A w co mam się ubrać? Nie chce wyzywająco wyglądać...
-Przestań...Nałóż moją czerwoną kieckę. Będziesz fajnie wyglądać. Pierwszy raz w swoim życiu zaszalejesz szara myszko.
Jak powiedziała tak zrobiłam. Wolałam się już z nią nie kłócić. Cały czas się ze mnie śmieje, że siedzę w domu i czytam książki...Za to moja współlokatorka prowadzi baaaardzo imprezowy tryb życia. Pomimo że się od siebie różnimy to przyjaźnimy się już kilka lat.
-Serio nigdy chłopaka nie miałaś? -zapytała zszokowana, gdy siedziałyśmy przy barze.
-A widziałaś żebym się z kimś umawiała?
-Znamy się 2 lata myślałam, że wcześniej może kiedyś kogoś miałaś...
-Nie miałam.
-Jeeejuuuu...Ej ale to trzeba zmienić. Widzisz tego tam? Idź zagadaj do niego.
-Przestań. Jest przystojny, ale nie dla mnie...
-I będziesz czekała tu jak księżniczka aż ktoś sam do Ciebie podejdzie? Mała ogarnij się. Chcesz mieć faceta to trzeba sobie o niego zawalczyć.
-Nie mam zamiaru na nikogo czekać. Po prostu nie mam zamiaru latać tak jak Ty z każdym nieznajomym.
-Jak Ty go nie chcesz to ja go poderwę.
-Zobaczymy czy Cię zechce...
-Zakład?
-O co chcesz się zakładać?
-Która go pierwsza poderwie.
-Tak nie można...Każdy ma uczucia. Uczuciami nie można się bawić...
-Jesteś głupia. Idę.
-Nie. Poczekaj. Ok. O co się zakładamy?
-Jak go poderwiesz pierwsza to sprzątam całe mieszkanie przez 6 miesięcy. Ok?
-Ok.
Nie wiem czemu się na to zgodziłam. Chciałam jej udowodnić, że nie jestem taka beznadziejna na jaką wyglądam. Nigdy nie umiałam nawiązywać nowych znajomości. Miałam trzy koleżanki przez całe swoje życie. Chłopaka nigdy...Zawsze siedziałam w domu zaczytana w książkach. Nie chodziłam na dyskoteki. Zawsze byłam nieśmiała i wstydliwa. Dzisiaj chciałam przełamać swoją nieśmiałość. Wypiłam całą szklankę piwa i podeszłam do faceta, którego obserwowałyśmy przez dłuższą chwilę. Byłam tak zestresowana, że nie pamiętam co dokładnie do niego mówiłam. Pamiętam, że długo z nim gadałam, a potem dał mi swój numer. Kilka dni później zadzwoniłam. Umówiliśmy się w parku.
-Cześć - powiedziałam z bijącym sercem.
-Cześć. Coś się stało? Jesteś jakaś...zestresowana?
-Niee...Wydaje Ci się.
-Ok. Tam dalej jest całkiem fajna kawiarnia. Mają dobrą szarlotkę. Idziemy?
-Dobrze.
Siedziałam z nim tam 2 godziny. Był bardzo miły. Coraz bardziej się przed nim otwierałam. Już nie czułam zawstydzenia. Chciałam z nim cały czas rozmawiać. Spotykaliśmy się 3 miesiące. Coraz mniej bywałam w domu. Częściej za to chodziłam z Inigo do kina, do parku. Zaczęłam nawet chodzić na mecze Realu Sociedad. Tam właśnie grał Inigo. Zaczęliśmy być coraz bardziej sobie bliżsi. Moje urodziny również spędziłam z nim. Dał mi piękny wisiorek. Gdy wróciłam od razu pochwaliłam się nim przyjaciółce.
-Zobacz co Inigo dał mi na urodziny. Piękny prawda?
-Niezły. Widać, że drogi...Ty tak serio z nim? Czy tylko na kasę jego lecisz??
-Jak możesz...Dobrze wiesz, że nie interesują mnie pieniądze!
-Nie no dobrze, dobrze...Trzymaj się go, trzymaj...
-Idę do swojego pokoju...
Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się zachowuje. Czułam jakby była zła, że jestem szczęśliwa. Przecież sama mi kazała do niego wtedy podejść. Myślałam, że będzie się cieszyć z mojego szczęścia...Tym bardziej, że zaczęłam do niego czuć coś więcej niż tylko przyjaźń...
Rok później.
Moja współlokatorka się ode mnie wyprowadziła 2 miesiące temu. Nie chciałam mieszkać sama, więc przeprowadziłam się do Inigo tym bardziej, że oficjalnie zostaliśmy parą. Wszystko było dobrze. Znalazłam faceta, którego pokochałam, a on mnie. Niestety nic nie trwa wiecznie...
Pewnego dnia, gdy przyszłam do domu z zakupami w mieszkaniu Inigo czekał na mnie ze złością w oczach.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Zgadnij kto mnie dzisiaj odwiedził. Twoja była współlokatorka. To prawda że się o mnie założyłaś?
-Inigo...
-Zapytałem!
-Tak, ale ja Cię kocham. Naprawdę! To był zakład, ale zawsze traktowałam naszą znajomość poważnie. Uwierz mi. Jesteś, byłeś moim pierwszym mężczyzną. Myślisz, że dla zakładu poszłabym do łóżka z kimś kogo nie kocham? Za kogoś takiego mnie masz?
Cała zdenerwowana wybiegłam z mieszkania. Dwa dni później wyprowadziłam się od niego,
ale zapomniałam wziąć kilku moich książek. Poszłam do jego mieszkania. Chciałam je od niego odebrać. Drzwi otworzyła mi moja była przyjaciółka. Weszłam do środka.
-Przyszłam po książki...
-Dobrze. Są tam gdzie były. Możesz je zabrać i sobie iść.
-Wytłumacz mi o co tu chodzi...Co ja Ci zrobiłam?
-Nie miałaś nigdy faceta. Nigdy. Ja miałam kilkunastu. Żaden nigdy mnie nie chciał na dłużej. A Ty? Ty raz podeszłaś do tego kolesia. Od razu był Twój. Wiesz jak bardzo przeszkadzało mi Twoje szczęście?
-Tak bardzo, że robiłaś wszystko żeby mi je odebrać...
-Udało mi się!
-Kochasz go?
-Miłość...Dziewczyno w tych czasach nie ma miłości! Nie czytaj lepiej tych swoich książeczek, bo przenosisz się do innego świata.
-Wyjdź stąd. - w drzwiach pojawił się Inigo.
-Przyszłam tylko po książki...-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nie mówię do Ciebie. Chodzi mi o nią. Już teraz wszystko rozumiem. Musimy porozmawiać.
Moja przyjaciółka wyszła z mieszkania Inigo trzaskając za sobą drzwiami. Zostaliśmy sami.
-Mieszka...Mieszkała u mnie, bo powiedziała, że nie ma gdzie. Chciałem jej pomóc. Nic między nami nie było....Uwierz mi..Zapomnijmy o tym wszystkim...Zacznijmy od początku.-powiedział.
Podeszłam do niego, a on mnie przytulił. W tych ramionach spędziłam resztę swojego życia.
Kończyłam się malować, gdy do pokoju weszła moja współlokatorka.
-Ty serio chcesz w tym iść?-zapytała.
-A w co mam się ubrać? Nie chce wyzywająco wyglądać...
-Przestań...Nałóż moją czerwoną kieckę. Będziesz fajnie wyglądać. Pierwszy raz w swoim życiu zaszalejesz szara myszko.
Jak powiedziała tak zrobiłam. Wolałam się już z nią nie kłócić. Cały czas się ze mnie śmieje, że siedzę w domu i czytam książki...Za to moja współlokatorka prowadzi baaaardzo imprezowy tryb życia. Pomimo że się od siebie różnimy to przyjaźnimy się już kilka lat.
-Serio nigdy chłopaka nie miałaś? -zapytała zszokowana, gdy siedziałyśmy przy barze.
-A widziałaś żebym się z kimś umawiała?
-Znamy się 2 lata myślałam, że wcześniej może kiedyś kogoś miałaś...
-Nie miałam.
-Jeeejuuuu...Ej ale to trzeba zmienić. Widzisz tego tam? Idź zagadaj do niego.
-Przestań. Jest przystojny, ale nie dla mnie...
-I będziesz czekała tu jak księżniczka aż ktoś sam do Ciebie podejdzie? Mała ogarnij się. Chcesz mieć faceta to trzeba sobie o niego zawalczyć.
-Nie mam zamiaru na nikogo czekać. Po prostu nie mam zamiaru latać tak jak Ty z każdym nieznajomym.
-Jak Ty go nie chcesz to ja go poderwę.
-Zobaczymy czy Cię zechce...
-Zakład?
-O co chcesz się zakładać?
-Która go pierwsza poderwie.
-Tak nie można...Każdy ma uczucia. Uczuciami nie można się bawić...
-Jesteś głupia. Idę.
-Nie. Poczekaj. Ok. O co się zakładamy?
-Jak go poderwiesz pierwsza to sprzątam całe mieszkanie przez 6 miesięcy. Ok?
-Ok.
Nie wiem czemu się na to zgodziłam. Chciałam jej udowodnić, że nie jestem taka beznadziejna na jaką wyglądam. Nigdy nie umiałam nawiązywać nowych znajomości. Miałam trzy koleżanki przez całe swoje życie. Chłopaka nigdy...Zawsze siedziałam w domu zaczytana w książkach. Nie chodziłam na dyskoteki. Zawsze byłam nieśmiała i wstydliwa. Dzisiaj chciałam przełamać swoją nieśmiałość. Wypiłam całą szklankę piwa i podeszłam do faceta, którego obserwowałyśmy przez dłuższą chwilę. Byłam tak zestresowana, że nie pamiętam co dokładnie do niego mówiłam. Pamiętam, że długo z nim gadałam, a potem dał mi swój numer. Kilka dni później zadzwoniłam. Umówiliśmy się w parku.
-Cześć - powiedziałam z bijącym sercem.
-Cześć. Coś się stało? Jesteś jakaś...zestresowana?
-Niee...Wydaje Ci się.
-Ok. Tam dalej jest całkiem fajna kawiarnia. Mają dobrą szarlotkę. Idziemy?
-Dobrze.
Siedziałam z nim tam 2 godziny. Był bardzo miły. Coraz bardziej się przed nim otwierałam. Już nie czułam zawstydzenia. Chciałam z nim cały czas rozmawiać. Spotykaliśmy się 3 miesiące. Coraz mniej bywałam w domu. Częściej za to chodziłam z Inigo do kina, do parku. Zaczęłam nawet chodzić na mecze Realu Sociedad. Tam właśnie grał Inigo. Zaczęliśmy być coraz bardziej sobie bliżsi. Moje urodziny również spędziłam z nim. Dał mi piękny wisiorek. Gdy wróciłam od razu pochwaliłam się nim przyjaciółce.
-Zobacz co Inigo dał mi na urodziny. Piękny prawda?
-Niezły. Widać, że drogi...Ty tak serio z nim? Czy tylko na kasę jego lecisz??
-Jak możesz...Dobrze wiesz, że nie interesują mnie pieniądze!
-Nie no dobrze, dobrze...Trzymaj się go, trzymaj...
-Idę do swojego pokoju...
Nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się zachowuje. Czułam jakby była zła, że jestem szczęśliwa. Przecież sama mi kazała do niego wtedy podejść. Myślałam, że będzie się cieszyć z mojego szczęścia...Tym bardziej, że zaczęłam do niego czuć coś więcej niż tylko przyjaźń...
Rok później.
Moja współlokatorka się ode mnie wyprowadziła 2 miesiące temu. Nie chciałam mieszkać sama, więc przeprowadziłam się do Inigo tym bardziej, że oficjalnie zostaliśmy parą. Wszystko było dobrze. Znalazłam faceta, którego pokochałam, a on mnie. Niestety nic nie trwa wiecznie...
Pewnego dnia, gdy przyszłam do domu z zakupami w mieszkaniu Inigo czekał na mnie ze złością w oczach.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Zgadnij kto mnie dzisiaj odwiedził. Twoja była współlokatorka. To prawda że się o mnie założyłaś?
-Inigo...
-Zapytałem!
-Tak, ale ja Cię kocham. Naprawdę! To był zakład, ale zawsze traktowałam naszą znajomość poważnie. Uwierz mi. Jesteś, byłeś moim pierwszym mężczyzną. Myślisz, że dla zakładu poszłabym do łóżka z kimś kogo nie kocham? Za kogoś takiego mnie masz?
Cała zdenerwowana wybiegłam z mieszkania. Dwa dni później wyprowadziłam się od niego,
ale zapomniałam wziąć kilku moich książek. Poszłam do jego mieszkania. Chciałam je od niego odebrać. Drzwi otworzyła mi moja była przyjaciółka. Weszłam do środka.
-Przyszłam po książki...
-Dobrze. Są tam gdzie były. Możesz je zabrać i sobie iść.
-Wytłumacz mi o co tu chodzi...Co ja Ci zrobiłam?
-Nie miałaś nigdy faceta. Nigdy. Ja miałam kilkunastu. Żaden nigdy mnie nie chciał na dłużej. A Ty? Ty raz podeszłaś do tego kolesia. Od razu był Twój. Wiesz jak bardzo przeszkadzało mi Twoje szczęście?
-Tak bardzo, że robiłaś wszystko żeby mi je odebrać...
-Udało mi się!
-Kochasz go?
-Miłość...Dziewczyno w tych czasach nie ma miłości! Nie czytaj lepiej tych swoich książeczek, bo przenosisz się do innego świata.
-Wyjdź stąd. - w drzwiach pojawił się Inigo.
-Przyszłam tylko po książki...-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nie mówię do Ciebie. Chodzi mi o nią. Już teraz wszystko rozumiem. Musimy porozmawiać.
Moja przyjaciółka wyszła z mieszkania Inigo trzaskając za sobą drzwiami. Zostaliśmy sami.
-Mieszka...Mieszkała u mnie, bo powiedziała, że nie ma gdzie. Chciałem jej pomóc. Nic między nami nie było....Uwierz mi..Zapomnijmy o tym wszystkim...Zacznijmy od początku.-powiedział.
Podeszłam do niego, a on mnie przytulił. W tych ramionach spędziłam resztę swojego życia.
sobota, 16 lipca 2016
Marcel Schmelzer
Hej, hej :) Słyszałyście o wielkim powrocie Mario do BVB? Co o tym myślicie jeżeli to prawda? ;) Czekam na wasze opinie. Zostawiam wam dzisiaj Marcela ;) Nie zabijcie mnie za to co tutaj napisałam ;) Opowiadanie napisane dla middle of us ♥ <3
Do środy! ;)
Wyjęłam z szafy nowo kupioną czarną sukienkę. Usiadłam na łóżku i kolejny raz tego dnia zaczęłam głośno płakać. Za dwie godziny miałam iść na pogrzeb mojej przyjaciółki. Znałyśmy się ponad osiem lat. Razem chodziłyśmy do liceum, potem wspólne studia... To właśnie ja został matką chrzestną jej córki-Miriam. Dlatego teraz ja miałam się zająć małą. Obiecałam mojej przyjaciółce, że jeśli jej się coś stanie to wezmę Miriam pod swoją opiekę. Jednak nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek stanie się coś tak okropnego. Moja najlepsza przyjaciółka zginęła w wypadku samochodowym, a ja miałam zająć się jej córką. Pogrążona w rozpaczy usłyszałam, że ktoś puka do drzwi.
-Proszę...-powiedziałam zapłakana.
-Ciociu...Kiedy przyjdzie mama?- do pokoju weszła smutna Miriam.
-Kochanie...Ciocia Ci tłumaczyła, że mama nie wróci. Mamusia jest już z aniołkami. Teraz ciocia się Tobą zajmie.
-To teraz ty będziesz moją mamą? - zapytała.
-Tak...znaczy nie. Mamę miałaś jedną. Ja jestem twoją ciocią, ale teraz będziemy mieszkały razem i będę Cię traktowała jak swoją córeczkę. Tylko pamiętaj że mama zawsze była i będzie twoją mamą. Rozumiesz?
-Tak. Kocham Cię ciociu.
-Ja Ciebie też skarbie.
Miesiąc później.
Od tygodnia ja i Miriam mieszkamy w Dortmundzie. Postanowiłam że lepiej będzie jeśli zmienimy miejsce zamieszkania. Właśnie wracałyśmy z zakupów, gdy na schodach natknęłam się na tego blondyna.
-Dzień Dobry Paniom.- powiedział.
-Dzień Dobry...-odpowiedziałam nieśmiało.
-Może pomóc?-zapytał.
-Nie...poradzimy sobie.-odparłam.
-A może jednak?--zapytał z uśmiechem.
-Jak będę potrzebować Pana pomocy to powiem. Ok?-powiedziałam lekko poirytowana.
-Nooo...dobrze, dobrze. W takim razie lepiej już pójdę. Do zobaczenia...
Nazajutrz znowu natknęłam się na blondyna, który mieszka naprzeciwko nas. Jest całkiem przystojny i bardzo wysportowany. Jednak ja nie mam teraz czasu ani ochoty na facetów. Muszę zająć się wychowaniem Miriam. Tylko na niej mi teraz zależy. Mała nie ma ani matki ani ojca. Tego drugiego nawet nie zna. Facet od razu zwiał jak tylko dowiedział się o ciąży mojej przyjaciółki...Nie wiem w sumie nawet jak wyglądał. Nigdy nie zostałam z nim zapoznana. Może to i lepiej. Gdybym wiedziała kim jest nie miałby życia. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi.
-Witam piękną sąsiadkę. Ma może sąsiadeczka pożyczyć cukier? - blondyn wyszczerzył się w moją stronę.
-Tak...Mam...Zaraz panu przyniosę.
-Dziękuje ślicznie. Pani życie mi ratuje. Mamusia moja przyjechała i nie mam cukru do herbatki, bo ja ogólnie herbatki to nie pijam, ale mamusia owszem.
-Dobrze. Do widzenia.
Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Facet mnie ostro denerwuje. Tym że jest. Stara się być miły, ale to na nic. Mam wrażenie jakbym już go kiedyś gdzieś widziała...Po dwóch godzinach znowu zapukał do naszych drzwi.
-Tak?
-Przyszedłem, bo chciałabym podziękować za cukier. Moja mama przywiozła ciasto, a ja sam tego nie zjem. O, ale dziewczynka z chęcią by zjadła ciasta prawda?- powiedział w stronę Miriam i sam wszedł do mieszkania kierując się stronę kuchni.
-Ja to w ogóle chamski jestem nie? Nawet nie zapytałem czy mogę wejść, a już się kieruje. Pani taka nieśmiała chyba co? A Ty jak skarbie masz na imię?
-Miriam.
-O jak ślicznie. Ładna mama to i ładna córka.
-To nie jest moja córka, ale dziękuję za komplement.
-Przepraszam...Może jednak powinienem wyjść?
-Niech Pan zostanie!-krzyknęła mała i w sekundzie zdążyła posadzić naszego gościa w salonie pokazując mu swoje lalki.
-A jak Pan się nazywa?
-Ja mam na imię Marcel.
-Pfu...Brzydkie imię...Marcel to taki pan z "Z jak Zazdrość", który zdradził Monikę z Ullą.
-Miriam ogląda za dużo telewizji. Rozumie pan. Wakacje...Mała nie zna tu nikogo.
-Tak, rozumiem. Nic nie szkodzi.-Odpowiedział z uśmiechem, który działał mi na nerwy.
Od słowa do słowa zaczął opowiadać o swojej piłkarskiej karierze. Wyszedł od nas po 3 godzinach. Chyba koniecznie chce się z nami zaprzyjaźnić...
Następnego dnia przyniósł nam bilety na mecz BVB. Nie miałam szczególnej ochoty tam iść, ale w końcu się zgodziłam. Miriam strasznie go polubiła. Bardziej niż ja. Wieczorem przyszedł do nas i znowu siedział dłużej niż powinien. Zaczął przychodzić coraz częściej. Staliśmy się prawie jak rodzina. My chodziłyśmy na jego mecze dumnie mu kibicując, a on przychodził do nas w niedzielę na obiad. Pewnego razu siedząc w salonie Miriam wyciągnęła album ze zdjęciami. W albumie były zdjęcia jej zmarłej mamy. Marcel po przejrzeniu kilku zdjęć zrobił się blady jak ściana. Wstał i bez pożegnania wyszedł. Nie rozumiałam o co mogło mu chodzić. W nocy nie mogłam spać. Myślałam nad jego zachowaniem i w końcu to zrozumiałam. Rano poszłam do niego.
-Musimy porozmawiać
-Boję się spojrzeć Ci w oczy...
-Marcel! Spójrz na mnie!
-Wiedziałam...Te same oczy...Jesteś ojcem Miriam! To Ty jesteś tym podłym gnojem, który zostawił jej matkę z brzuchem! Od początku wiedziałam, że nie można Ci zaufać! Czułam, że coś mnie od Ciebie odpycha!
-Posłuchaj...Daj mi to wytłumaczyć!
-Nie! Tu nie ma co tłumaczyć. Odsuń się od nas. Nie zbliżaj się....
-Nie odpuszczę! Kocham Cię!
Wybiegłam z jego mieszkania. Nie chciałam na niego patrzeć. Najgorsze było to gdy Miriam nalegała żeby iść do wujka Marcela, albo żeby go zaprosić do nas. Jeszcze te słowa, które wypowiedział...Nie mogłam. Dla mnie to było za dużo. Wyjechałyśmy na miesiąc z Dortmundu. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Nie chciałam tam wracać. Jednak musiałam, bo mała zaczynała szkołę, a ja pracę. Gdy wróciłyśmy Marcela nie było. Wyprowadził się. Po tygodniu dostałam list, w którym przepraszał za krzywdy, które kiedyś wyrządził. Zapewniał, że bardzo kocha swoją córkę, bo dojrzał do roli ojca. Na końcu napisał, że nikogo nie obdarzył uczuciem tak mocnym jak mnie. Nie umiałam inaczej. Następnego dnia poszłam na trening Borussi. Czekałam na niego. Jeszcze raz rozmawialiśmy. Tym razem bez krzyków. Uznaliśmy, że wszystko zostanie tak jak jest. Prawdę Miriam wyznamy w swoim czasie. Jak dorośnie i będzie wiedziała więcej o życiu. A my? My na razie zostaniemy w takich relacjach jakich byliśmy. Nie wszystko na raz. Będziemy przyjaciółmi. Może kiedyś coś z tego wyjdzie, ale na pewno nie teraz.
3 lata później.
Miriam dalej nie zna prawdy. Jest za mała aby zrozumieć to wszystko. Pokłóciłam się z Marcelem. Nie mieliśmy kontaktu przez miesiąc. Kazałam mu zniknąć ze swojego życia raz na zawsze. Jednak miłość jest silniejsza. Nie umieliśmy bez siebie funkcjonować. Wróciliśmy do siebie i razem zaczynamy planowanie do ślubu, który odbędzie się już wkrótce. :)
Do środy! ;)
Wyjęłam z szafy nowo kupioną czarną sukienkę. Usiadłam na łóżku i kolejny raz tego dnia zaczęłam głośno płakać. Za dwie godziny miałam iść na pogrzeb mojej przyjaciółki. Znałyśmy się ponad osiem lat. Razem chodziłyśmy do liceum, potem wspólne studia... To właśnie ja został matką chrzestną jej córki-Miriam. Dlatego teraz ja miałam się zająć małą. Obiecałam mojej przyjaciółce, że jeśli jej się coś stanie to wezmę Miriam pod swoją opiekę. Jednak nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek stanie się coś tak okropnego. Moja najlepsza przyjaciółka zginęła w wypadku samochodowym, a ja miałam zająć się jej córką. Pogrążona w rozpaczy usłyszałam, że ktoś puka do drzwi.
-Proszę...-powiedziałam zapłakana.
-Ciociu...Kiedy przyjdzie mama?- do pokoju weszła smutna Miriam.
-Kochanie...Ciocia Ci tłumaczyła, że mama nie wróci. Mamusia jest już z aniołkami. Teraz ciocia się Tobą zajmie.
-To teraz ty będziesz moją mamą? - zapytała.
-Tak...znaczy nie. Mamę miałaś jedną. Ja jestem twoją ciocią, ale teraz będziemy mieszkały razem i będę Cię traktowała jak swoją córeczkę. Tylko pamiętaj że mama zawsze była i będzie twoją mamą. Rozumiesz?
-Tak. Kocham Cię ciociu.
-Ja Ciebie też skarbie.
Miesiąc później.
Od tygodnia ja i Miriam mieszkamy w Dortmundzie. Postanowiłam że lepiej będzie jeśli zmienimy miejsce zamieszkania. Właśnie wracałyśmy z zakupów, gdy na schodach natknęłam się na tego blondyna.
-Dzień Dobry Paniom.- powiedział.
-Dzień Dobry...-odpowiedziałam nieśmiało.
-Może pomóc?-zapytał.
-Nie...poradzimy sobie.-odparłam.
-A może jednak?--zapytał z uśmiechem.
-Jak będę potrzebować Pana pomocy to powiem. Ok?-powiedziałam lekko poirytowana.
-Nooo...dobrze, dobrze. W takim razie lepiej już pójdę. Do zobaczenia...
Nazajutrz znowu natknęłam się na blondyna, który mieszka naprzeciwko nas. Jest całkiem przystojny i bardzo wysportowany. Jednak ja nie mam teraz czasu ani ochoty na facetów. Muszę zająć się wychowaniem Miriam. Tylko na niej mi teraz zależy. Mała nie ma ani matki ani ojca. Tego drugiego nawet nie zna. Facet od razu zwiał jak tylko dowiedział się o ciąży mojej przyjaciółki...Nie wiem w sumie nawet jak wyglądał. Nigdy nie zostałam z nim zapoznana. Może to i lepiej. Gdybym wiedziała kim jest nie miałby życia. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi.
-Witam piękną sąsiadkę. Ma może sąsiadeczka pożyczyć cukier? - blondyn wyszczerzył się w moją stronę.
-Tak...Mam...Zaraz panu przyniosę.
-Dziękuje ślicznie. Pani życie mi ratuje. Mamusia moja przyjechała i nie mam cukru do herbatki, bo ja ogólnie herbatki to nie pijam, ale mamusia owszem.
-Dobrze. Do widzenia.
Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Facet mnie ostro denerwuje. Tym że jest. Stara się być miły, ale to na nic. Mam wrażenie jakbym już go kiedyś gdzieś widziała...Po dwóch godzinach znowu zapukał do naszych drzwi.
-Tak?
-Przyszedłem, bo chciałabym podziękować za cukier. Moja mama przywiozła ciasto, a ja sam tego nie zjem. O, ale dziewczynka z chęcią by zjadła ciasta prawda?- powiedział w stronę Miriam i sam wszedł do mieszkania kierując się stronę kuchni.
-Ja to w ogóle chamski jestem nie? Nawet nie zapytałem czy mogę wejść, a już się kieruje. Pani taka nieśmiała chyba co? A Ty jak skarbie masz na imię?
-Miriam.
-O jak ślicznie. Ładna mama to i ładna córka.
-To nie jest moja córka, ale dziękuję za komplement.
-Przepraszam...Może jednak powinienem wyjść?
-Niech Pan zostanie!-krzyknęła mała i w sekundzie zdążyła posadzić naszego gościa w salonie pokazując mu swoje lalki.
-A jak Pan się nazywa?
-Ja mam na imię Marcel.
-Pfu...Brzydkie imię...Marcel to taki pan z "Z jak Zazdrość", który zdradził Monikę z Ullą.
-Miriam ogląda za dużo telewizji. Rozumie pan. Wakacje...Mała nie zna tu nikogo.
-Tak, rozumiem. Nic nie szkodzi.-Odpowiedział z uśmiechem, który działał mi na nerwy.
Od słowa do słowa zaczął opowiadać o swojej piłkarskiej karierze. Wyszedł od nas po 3 godzinach. Chyba koniecznie chce się z nami zaprzyjaźnić...
Następnego dnia przyniósł nam bilety na mecz BVB. Nie miałam szczególnej ochoty tam iść, ale w końcu się zgodziłam. Miriam strasznie go polubiła. Bardziej niż ja. Wieczorem przyszedł do nas i znowu siedział dłużej niż powinien. Zaczął przychodzić coraz częściej. Staliśmy się prawie jak rodzina. My chodziłyśmy na jego mecze dumnie mu kibicując, a on przychodził do nas w niedzielę na obiad. Pewnego razu siedząc w salonie Miriam wyciągnęła album ze zdjęciami. W albumie były zdjęcia jej zmarłej mamy. Marcel po przejrzeniu kilku zdjęć zrobił się blady jak ściana. Wstał i bez pożegnania wyszedł. Nie rozumiałam o co mogło mu chodzić. W nocy nie mogłam spać. Myślałam nad jego zachowaniem i w końcu to zrozumiałam. Rano poszłam do niego.
-Musimy porozmawiać
-Boję się spojrzeć Ci w oczy...
-Marcel! Spójrz na mnie!
-Wiedziałam...Te same oczy...Jesteś ojcem Miriam! To Ty jesteś tym podłym gnojem, który zostawił jej matkę z brzuchem! Od początku wiedziałam, że nie można Ci zaufać! Czułam, że coś mnie od Ciebie odpycha!
-Posłuchaj...Daj mi to wytłumaczyć!
-Nie! Tu nie ma co tłumaczyć. Odsuń się od nas. Nie zbliżaj się....
-Nie odpuszczę! Kocham Cię!
Wybiegłam z jego mieszkania. Nie chciałam na niego patrzeć. Najgorsze było to gdy Miriam nalegała żeby iść do wujka Marcela, albo żeby go zaprosić do nas. Jeszcze te słowa, które wypowiedział...Nie mogłam. Dla mnie to było za dużo. Wyjechałyśmy na miesiąc z Dortmundu. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Nie chciałam tam wracać. Jednak musiałam, bo mała zaczynała szkołę, a ja pracę. Gdy wróciłyśmy Marcela nie było. Wyprowadził się. Po tygodniu dostałam list, w którym przepraszał za krzywdy, które kiedyś wyrządził. Zapewniał, że bardzo kocha swoją córkę, bo dojrzał do roli ojca. Na końcu napisał, że nikogo nie obdarzył uczuciem tak mocnym jak mnie. Nie umiałam inaczej. Następnego dnia poszłam na trening Borussi. Czekałam na niego. Jeszcze raz rozmawialiśmy. Tym razem bez krzyków. Uznaliśmy, że wszystko zostanie tak jak jest. Prawdę Miriam wyznamy w swoim czasie. Jak dorośnie i będzie wiedziała więcej o życiu. A my? My na razie zostaniemy w takich relacjach jakich byliśmy. Nie wszystko na raz. Będziemy przyjaciółmi. Może kiedyś coś z tego wyjdzie, ale na pewno nie teraz.
3 lata później.
Miriam dalej nie zna prawdy. Jest za mała aby zrozumieć to wszystko. Pokłóciłam się z Marcelem. Nie mieliśmy kontaktu przez miesiąc. Kazałam mu zniknąć ze swojego życia raz na zawsze. Jednak miłość jest silniejsza. Nie umieliśmy bez siebie funkcjonować. Wróciliśmy do siebie i razem zaczynamy planowanie do ślubu, który odbędzie się już wkrótce. :)
środa, 13 lipca 2016
Neymar
Hej, hej :) Portugalia z Mistrzostwem Europy 2016...Nie skomentuję tego dalej ;) Jak wasze wrażenia po niedzielnym meczu? Zostawiam was z Neymarem i do soboty laseczki :*
Opowiadanie dla Anonimowej czytelniczki mojego skromnego bloga :)
Dortmund, lipiec 2012 roku
Mieszkanie państwa Lewandowskich.
-Ania, kochanie. Daj mi to wszystko wytłumaczyć.
-Co Ty chcesz tłumaczyć? Robert zdradziłeś mnie. To koniec.
-Aniu, to był tylko jeden raz. Wybacz mi proszę.
-Nie. Wyprowadzam się do mojej matki. Nie dzwoń do mnie!
-Jasne...Jakaś oszustka zaciągnęła mnie do łóżka i okradła, a Ty nawet nie chcesz mnie wysłuchać. Jasne leć do swojej matki. Ta stara jędza na pewno będzie zadowolona, że w końcu mnie zostawiasz!
-Jak możesz mówić tak o mojej matce? Nie dość, że mnie zdradziłeś to jeszcze obrażasz moją matkę! Jesteś podłą świnią. Zmarnowałam kilka lat przy Tobie! To koniec!
Madryt, marzec 2013 roku
-Nie wierzę...Jak mogłeś?
-Kochanie, to wszystko nie tak. Ta kobieta mnie upiła, a potem okradła!
-I to jest usprawiedliwienie, że mnie zdradziłeś? To koniec..-Vanja rzuciła na stół gazetę codzienną po czym wyszła z mieszkania. Tytuł na pierwszej stronie gazety brzmiał: " Afera małżeńska jednego z najlepszych piłkarzy Realu Madryt! Luka Modrić zdradził swoją żonę!"
Manchester, wrzesień 2014 roku
-Joe gdzie jest nasz samochód?
-Kimberly...nie wiem...Ktoś ukradł mi kluczyki!
-Panie Hart, ja wiem, że lubisz robić sobie ze mnie żarty, ale pytam się po raz kolejny. Gdzie jest samochód? I gdzie masz kluczyki?
-Kochanie...ja...nie wiem.
-Joe! Ja nie mam ochoty żartować!
-Ale ja naprawdę nie wiem...Ona mnie okradła...-powiedział Joe bezsilnie próbujący przypomnieć sobie sytuację z wczorajszego dnia.
***
Obudziłam się o 4:47. Zdecydowanie za wcześnie. Nałożyłam szlafrok i pobiegłam do łazienki. Następnie robię to co zawsze. Kawa, śniadanie i laptop. Nowy rok, czyli nowa ofiara. Tak, tak. Z tego właśnie żyję. Z okradania bogatych sportowców. Jestem oszustką. Wiem kiedy pojawić się w ich życiu, i wiem jak się nimi zająć. Gdzie ruszam tym razem? Barcelona! Tam mnie jeszcze nie było! Kto będzie następny? Messi? Może, może. Z nim będzie problem. Jest za bardzo znany. Szybko mogą mnie złapać. Już raz prawie wpadłam. Nie mogę powtórzyć kolejnego błędu. Muszę być bardziej uważna.
Dwa tygodnie później.
Jestem w barze niedaleko Camp Nou. Pół godziny temu skończył się mecz Bayern Monachium-FC Barcelona. Niedługo powinni się schodzić...
-Mówię Ci. Najpierw zaciągnęła mnie do łóżka, a potem zajebała mi wszystko co miałem przy sobie! Zegarek, telefon, kluczyki od samochodu!
-Oj Robercik...A może po prostu się schlałeś i gdzieś to pogubiłeś?
- Mario. Chociaż Ty staraj się mnie zrozumieć. Oszukała mnie. Była piękna. Nie wyglądała na oszustkę. Rano jak się obudziłem nic przy sobie nie miałem. Ania nawet nie chciała słuchać moich tłumaczeń...Od razu wyprowadziła się do tej starej jędzy...
-Do kogo?
-No do matki swojej...Nie lubię tej baby, ona z resztą też za mną nie przepada...
Słysząc tą rozmowę powolnym krokiem opuściłam tamto miejsce. Cholera! Zapomniałam, że Lewandowski gra teraz w Bayernie! Chwila nieuwagi i mógłby mnie rozpoznać. Zmiana koloru włosów za dużo raczej nie dała. Poznałby mnie. Byłabym skończona! Poszłabym siedzieć, a tego raczej nie chcę...Wychodząc natknęłam się na jakiegoś chłopaka.
-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi...Takiej pięknej kobiecie trzeba wszystko wybaczać. - powiedział z uśmiechem.
Szybkim krokiem kierowałam się do hotelu w którym się zatrzymałam. Cholera jasna! Zaklęłam w myślach. Ten chłopak...Jego słowa..."Trzeba wszystko wybaczać". Zaśmiałam się sama do siebie. Oj chłopczyku...Gdybyś wszystko wiedział na mój temat. Tak naprawdę nie byłam złą osobą. Po prostu życie mnie doświadczyło. Matka, która młodo zmarła i ojciec, którego nigdy nie było w domu, a jak wracał to był pijany. Musiałam sama nauczyć się życia. Jak czegoś chciałam to musiałam sama to zdobyć. Niestety to co "zdobywałam" wcale nie było moje. Mieszałam w swoim życiu. Nie było nikogo kto mógłby mi pomóc i wytłumaczyć mi, że robię źle. Sama robiłam sobie źle.
Kilka dni później.
Wychodząc z kawiarni usłyszałam za sobą miły głos.
-Proszę pani! Zostawiła pani w kawiarni szalik...
-Dziękuję. To mój ulubiony...Jedyna pamiątka po mojej matce...-powiedziałam ze smutkiem i spojrzałam na osobę, która mi ten szalik oddała. To był on! Chłopak, którego widziałam wychodząc z baru. Nie wiedziałam co powiedzieć. Patrzył na mnie z takim ciepłem...Nikt na mnie tak nie patrzył...
-Proszę się nie smucić. Życie jest zbyt krótkie żeby cały czas żyć wspomnieniami. Neymar jestem.-wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Miło mi Cię poznać...
-My już chyba się gdzieś widzieliśmy.
-Nie...na pewno nie.
-Oj chyba tak. Takiej pięknej kobiety jak Ty na świecie drugiej nie ma.- znowu spojrzał na mnie tak jak nikt inny...
Tonęłam w jego oczach. Chciałam żeby chwila trwała i trwała. Tak bardzo pragnęłam patrzeć w jego oczy. Były przepełnione ciepłem...Pewnie wychował się w porządnej rodzinie...Nie wie co to pijaństwo, głód, brak miłości w domu...Nic nie odpowiedziałam. Po prostu odwróciłam się i poszłam w swoją stronę. On jednak nie ustąpił. Biegł za mną. Znowu się uśmiechnął. Dał mi na karteczce swój numer. Schowałam kartkę do kieszeni i powiedziałam, że muszę iść. W nocy nie mogłam spać. Cały czas o nim myślałam. Był całkiem przystojny, miły, sympatyczny. Był ode mnie kilka lat młodszy, ale był też bogato ubrany. Nie! Nie mogę o nim tak myśleć! Nie mogłabym go skrzywdzić. Mam jego numer. Nawet jeśli zadzwonię, spotkam się z nim. Nie oszukam go. Nie jego...
Następnego dnia zadzwoniłam do niego. Chciałam się umówić, ale powiedział, że nie może dzisiaj. Ma trening do późnego wieczora. Trening. Sportowiec. Pieniądze. Nie! Nie oszukasz go! Nie jego. Kilka dni później umówiliśmy się w parku. Opowiadał o sobie. O swoim dzieciństwie i miłości do piłki nożnej. Ja mu o sobie za wiele nie mówiłam...Co miałam mu powiedzieć? O ludziach, których oszukałam? Udawałam skrytą, lecz tak naprawdę czułam, że mogę mu powiedzieć, że mogę mu zaufać. Przez rok zmieniło się całe moje życie. Zakochałam się. Byłam obok człowieka, który nie pozwalał na to abym była choć przez chwilę smutna. Pewnego dnia jednak uznałam, że muszę wyznać prawdę.
-Kochanie, a nie chciałabyś jechać ze mną na jakieś krótkie wakacje?
-Neymar...nie.
-Dlaczego?
-Ja...nie chcę jeździć za Twoje pieniądze...Wystarczy, że u Ciebie mieszkam...
-Przestań. Przecież będziesz kiedyś moją żoną. Przyzwyczaisz się do tego.
-Jak to żoną?
-Normalnie. Jak ludzie się kochają to potem mają wspólny dom i pobierają się. Są szczęśliwą rodziną.
-Szczęśliwą rodziną...Czyli taką w jakiej się nie wychowałam...
-Kotek...Nie płacz...Jestem obok. Jesteś cudowną kobietą. Taką Cię wyśniłem. O takiej kobiecie marzyłem.
-Marzyłeś o oszustce?? Wychowanej przez ulicę? O takiej która okradała innych by żyć w luksusach?
-O czym Ty mówisz?
-Tak. Kradłam drogie samochody, zegarki wszystko co mieli. Potem jak to sprzedawałam to miałam na życie.
-Kogo okradałaś? Kotek...Ty sobie żartujesz?
-Nie. Nie, Neymar. Ja nie żartuję. Okradłam wielu mężczyzn. Teraz nawet nie chcę ich wymieniać. Załamałbyś się liczbą ludzi, których oszukałam.
-Mnie też chciałaś oszukać? Tak? Ta historia o złym dzieciństwie jest zmyślona? Tylko po to żebym się nad Tobą litował?
-Nie! To nie tak. Nie chciałam Cie oszukać! Ciebie pokochałam!
-Nie wierzę Ci...Wyjdź stąd...Już!
Wybiegłam z płaczem. Mogłam mu tego nie mówić. Nie! Musiałam mu powiedzieć. Nie można okłamywać tych, których się kocha...Ja go kocham, i nie chcę go oszukiwać...Byłam zła na siebie. Nie wiedziałam co mam robić...Błąkałam się po mieście. Zapłakana szukałam miejsca gdzie mogłabym przez chwilę posiedzieć i przemyśleć wszystko to co zrobiłam. Siedziałam na ławce w parku. Na ławce na której często siadałam z Neymarem. Płakałam...Byłam bezsilna. W pewnym momencie usiadł obok mnie jakiś mężczyzna. Nie zwróciłabym nawet na niego uwagi gdyby sam się nie odezwał.
-Nie płacz kobieto. Nie ten to następny. Ja za swoją Anią też płakałem, a potem stwierdziłem, że młody jestem. Przystojny jestem, niczego mi nie brakuje. Każda na mnie poleci. Co nie? No sama powiedz. Ciacho ze mnie? Czy nie?
Spojrzałam na niego. Obok mnie siedział facet, którego kiedyś oszukałam. Wybuchłam jeszcze większym płaczem.
-O matko i córko...Serio aż taki brzydki jestem? Kobieto weź mnie nie załamuj.
-Jesteś super facetem. To wszystko przeze mnie.
-Co przez Ciebie? Przez Ciebie jestem brzydki?
-Nie...To ja byłam tą która Cię oszukała wtedy...Ja Cię okradłam...Pamiętasz?
-O Ty su...To Ty? Ej...postarzałaś się...Zmarszczki masz. I cycki jakieś dziwne. Wcześniej były większe.
-Robert...Ja Cię naprawdę bardzo mocno przepraszam...Zniszczyłam wszystko i Twoje życie, i swoje i ludzi, którzy byli niewinni. Jestem głupia!
-Dobra mała wyluzuj. Bogaty jestem. Stać mnie na to żeby ktoś mnie okradał. Hahaha. A tak serio to Ty masz gdzie spać? Zobacz jaka późna pora.
-Chłopak mnie wyrzucił z domu...
-Oj laska...Zaraz coś wymyślimy.
Lewandowski zaprowadził mnie do hotelu w którym obecnie mieszkał. Spałam u niego w pokoju na drugiej części łóżka. Tym razem do niczego między nami nie doszło. Rano gdy się obudziłam byłam związana. Nie wiedziałam co robić! Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam! Nagle otworzyły się drzwi od pokoju. Weszło około 30 facetów. Tylu właśnie oszukałam. Bałam się że chcą mi zrobić krzywdę.
-Jesteś z siebie zadowolona?
-Może teraz my się Tobą zabawimy, a potem okradniemy?
-Taką jak Ty tylko do więzienia wsadzić!
-Podła z Ciebie kobieta! Gorsza niż moja teściowa!
-Dzi*ka!
-Oszustka!
-Złodziejka!
Takie właśnie rzeczy słyszałam przez kilka minut na swój temat. Wiedziałam, że teraz mogą mnie zabić. Mogą zrobić co tylko chcą...
Drzwi do pokoju się otworzyły. Wszedł Neymar. Pewnie chciał zobaczyć jak Ci ludzie robią mi krzywdę. Po moich policzkach spłynęły łzy.
-Lewy. Już. Koniec przedstawienia. Rozwiąż ją. Dość się strachu najadła
-Okej.
Nie wiedziałam co się dzieje.
-O co tu chodzi?
-Chcieliśmy żebyś się trochę przestraszyła. Może to Cie czegoś nauczy, że się ludzi nie okrada!
-Koniec! Wypierniczać stąd. A Ty...Ty jedziesz ze mną i zostaniesz ze mną do końca swoich dni. Czy Ci się to podoba czy nie. Za tydzień nasz ślub. Wszystko załatwione. Moja oszustko.
Neymar mi wybaczył! To on to wszystko wymyślił! Chciałam go rozszarpać! Jednak wiedziałam, że to wszystko dlatego, że sobie zasłużyłam. Mój obecny mąż wszystko mi wybaczył. Mężczyźni, których oszukałam również. Dostałam szansę. Szansę, której nie zmarnuje. Nigdy więcej nikogo nie okradnę ani nie oszukam. Wychowam moje dzieci na dobrych ludzi. Na takich dobrych jak ich ojciec Neymar.
Opowiadanie dla Anonimowej czytelniczki mojego skromnego bloga :)
Dortmund, lipiec 2012 roku
Mieszkanie państwa Lewandowskich.
-Ania, kochanie. Daj mi to wszystko wytłumaczyć.
-Co Ty chcesz tłumaczyć? Robert zdradziłeś mnie. To koniec.
-Aniu, to był tylko jeden raz. Wybacz mi proszę.
-Nie. Wyprowadzam się do mojej matki. Nie dzwoń do mnie!
-Jasne...Jakaś oszustka zaciągnęła mnie do łóżka i okradła, a Ty nawet nie chcesz mnie wysłuchać. Jasne leć do swojej matki. Ta stara jędza na pewno będzie zadowolona, że w końcu mnie zostawiasz!
-Jak możesz mówić tak o mojej matce? Nie dość, że mnie zdradziłeś to jeszcze obrażasz moją matkę! Jesteś podłą świnią. Zmarnowałam kilka lat przy Tobie! To koniec!
Madryt, marzec 2013 roku
-Nie wierzę...Jak mogłeś?
-Kochanie, to wszystko nie tak. Ta kobieta mnie upiła, a potem okradła!
-I to jest usprawiedliwienie, że mnie zdradziłeś? To koniec..-Vanja rzuciła na stół gazetę codzienną po czym wyszła z mieszkania. Tytuł na pierwszej stronie gazety brzmiał: " Afera małżeńska jednego z najlepszych piłkarzy Realu Madryt! Luka Modrić zdradził swoją żonę!"
Manchester, wrzesień 2014 roku
-Joe gdzie jest nasz samochód?
-Kimberly...nie wiem...Ktoś ukradł mi kluczyki!
-Panie Hart, ja wiem, że lubisz robić sobie ze mnie żarty, ale pytam się po raz kolejny. Gdzie jest samochód? I gdzie masz kluczyki?
-Kochanie...ja...nie wiem.
-Joe! Ja nie mam ochoty żartować!
-Ale ja naprawdę nie wiem...Ona mnie okradła...-powiedział Joe bezsilnie próbujący przypomnieć sobie sytuację z wczorajszego dnia.
***
Obudziłam się o 4:47. Zdecydowanie za wcześnie. Nałożyłam szlafrok i pobiegłam do łazienki. Następnie robię to co zawsze. Kawa, śniadanie i laptop. Nowy rok, czyli nowa ofiara. Tak, tak. Z tego właśnie żyję. Z okradania bogatych sportowców. Jestem oszustką. Wiem kiedy pojawić się w ich życiu, i wiem jak się nimi zająć. Gdzie ruszam tym razem? Barcelona! Tam mnie jeszcze nie było! Kto będzie następny? Messi? Może, może. Z nim będzie problem. Jest za bardzo znany. Szybko mogą mnie złapać. Już raz prawie wpadłam. Nie mogę powtórzyć kolejnego błędu. Muszę być bardziej uważna.
Dwa tygodnie później.
Jestem w barze niedaleko Camp Nou. Pół godziny temu skończył się mecz Bayern Monachium-FC Barcelona. Niedługo powinni się schodzić...
-Mówię Ci. Najpierw zaciągnęła mnie do łóżka, a potem zajebała mi wszystko co miałem przy sobie! Zegarek, telefon, kluczyki od samochodu!
-Oj Robercik...A może po prostu się schlałeś i gdzieś to pogubiłeś?
- Mario. Chociaż Ty staraj się mnie zrozumieć. Oszukała mnie. Była piękna. Nie wyglądała na oszustkę. Rano jak się obudziłem nic przy sobie nie miałem. Ania nawet nie chciała słuchać moich tłumaczeń...Od razu wyprowadziła się do tej starej jędzy...
-Do kogo?
-No do matki swojej...Nie lubię tej baby, ona z resztą też za mną nie przepada...
Słysząc tą rozmowę powolnym krokiem opuściłam tamto miejsce. Cholera! Zapomniałam, że Lewandowski gra teraz w Bayernie! Chwila nieuwagi i mógłby mnie rozpoznać. Zmiana koloru włosów za dużo raczej nie dała. Poznałby mnie. Byłabym skończona! Poszłabym siedzieć, a tego raczej nie chcę...Wychodząc natknęłam się na jakiegoś chłopaka.
-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi...Takiej pięknej kobiecie trzeba wszystko wybaczać. - powiedział z uśmiechem.
Szybkim krokiem kierowałam się do hotelu w którym się zatrzymałam. Cholera jasna! Zaklęłam w myślach. Ten chłopak...Jego słowa..."Trzeba wszystko wybaczać". Zaśmiałam się sama do siebie. Oj chłopczyku...Gdybyś wszystko wiedział na mój temat. Tak naprawdę nie byłam złą osobą. Po prostu życie mnie doświadczyło. Matka, która młodo zmarła i ojciec, którego nigdy nie było w domu, a jak wracał to był pijany. Musiałam sama nauczyć się życia. Jak czegoś chciałam to musiałam sama to zdobyć. Niestety to co "zdobywałam" wcale nie było moje. Mieszałam w swoim życiu. Nie było nikogo kto mógłby mi pomóc i wytłumaczyć mi, że robię źle. Sama robiłam sobie źle.
Kilka dni później.
Wychodząc z kawiarni usłyszałam za sobą miły głos.
-Proszę pani! Zostawiła pani w kawiarni szalik...
-Dziękuję. To mój ulubiony...Jedyna pamiątka po mojej matce...-powiedziałam ze smutkiem i spojrzałam na osobę, która mi ten szalik oddała. To był on! Chłopak, którego widziałam wychodząc z baru. Nie wiedziałam co powiedzieć. Patrzył na mnie z takim ciepłem...Nikt na mnie tak nie patrzył...
-Proszę się nie smucić. Życie jest zbyt krótkie żeby cały czas żyć wspomnieniami. Neymar jestem.-wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Miło mi Cię poznać...
-My już chyba się gdzieś widzieliśmy.
-Nie...na pewno nie.
-Oj chyba tak. Takiej pięknej kobiety jak Ty na świecie drugiej nie ma.- znowu spojrzał na mnie tak jak nikt inny...
Tonęłam w jego oczach. Chciałam żeby chwila trwała i trwała. Tak bardzo pragnęłam patrzeć w jego oczy. Były przepełnione ciepłem...Pewnie wychował się w porządnej rodzinie...Nie wie co to pijaństwo, głód, brak miłości w domu...Nic nie odpowiedziałam. Po prostu odwróciłam się i poszłam w swoją stronę. On jednak nie ustąpił. Biegł za mną. Znowu się uśmiechnął. Dał mi na karteczce swój numer. Schowałam kartkę do kieszeni i powiedziałam, że muszę iść. W nocy nie mogłam spać. Cały czas o nim myślałam. Był całkiem przystojny, miły, sympatyczny. Był ode mnie kilka lat młodszy, ale był też bogato ubrany. Nie! Nie mogę o nim tak myśleć! Nie mogłabym go skrzywdzić. Mam jego numer. Nawet jeśli zadzwonię, spotkam się z nim. Nie oszukam go. Nie jego...
Następnego dnia zadzwoniłam do niego. Chciałam się umówić, ale powiedział, że nie może dzisiaj. Ma trening do późnego wieczora. Trening. Sportowiec. Pieniądze. Nie! Nie oszukasz go! Nie jego. Kilka dni później umówiliśmy się w parku. Opowiadał o sobie. O swoim dzieciństwie i miłości do piłki nożnej. Ja mu o sobie za wiele nie mówiłam...Co miałam mu powiedzieć? O ludziach, których oszukałam? Udawałam skrytą, lecz tak naprawdę czułam, że mogę mu powiedzieć, że mogę mu zaufać. Przez rok zmieniło się całe moje życie. Zakochałam się. Byłam obok człowieka, który nie pozwalał na to abym była choć przez chwilę smutna. Pewnego dnia jednak uznałam, że muszę wyznać prawdę.
-Kochanie, a nie chciałabyś jechać ze mną na jakieś krótkie wakacje?
-Neymar...nie.
-Dlaczego?
-Ja...nie chcę jeździć za Twoje pieniądze...Wystarczy, że u Ciebie mieszkam...
-Przestań. Przecież będziesz kiedyś moją żoną. Przyzwyczaisz się do tego.
-Jak to żoną?
-Normalnie. Jak ludzie się kochają to potem mają wspólny dom i pobierają się. Są szczęśliwą rodziną.
-Szczęśliwą rodziną...Czyli taką w jakiej się nie wychowałam...
-Kotek...Nie płacz...Jestem obok. Jesteś cudowną kobietą. Taką Cię wyśniłem. O takiej kobiecie marzyłem.
-Marzyłeś o oszustce?? Wychowanej przez ulicę? O takiej która okradała innych by żyć w luksusach?
-O czym Ty mówisz?
-Tak. Kradłam drogie samochody, zegarki wszystko co mieli. Potem jak to sprzedawałam to miałam na życie.
-Kogo okradałaś? Kotek...Ty sobie żartujesz?
-Nie. Nie, Neymar. Ja nie żartuję. Okradłam wielu mężczyzn. Teraz nawet nie chcę ich wymieniać. Załamałbyś się liczbą ludzi, których oszukałam.
-Mnie też chciałaś oszukać? Tak? Ta historia o złym dzieciństwie jest zmyślona? Tylko po to żebym się nad Tobą litował?
-Nie! To nie tak. Nie chciałam Cie oszukać! Ciebie pokochałam!
-Nie wierzę Ci...Wyjdź stąd...Już!
Wybiegłam z płaczem. Mogłam mu tego nie mówić. Nie! Musiałam mu powiedzieć. Nie można okłamywać tych, których się kocha...Ja go kocham, i nie chcę go oszukiwać...Byłam zła na siebie. Nie wiedziałam co mam robić...Błąkałam się po mieście. Zapłakana szukałam miejsca gdzie mogłabym przez chwilę posiedzieć i przemyśleć wszystko to co zrobiłam. Siedziałam na ławce w parku. Na ławce na której często siadałam z Neymarem. Płakałam...Byłam bezsilna. W pewnym momencie usiadł obok mnie jakiś mężczyzna. Nie zwróciłabym nawet na niego uwagi gdyby sam się nie odezwał.
-Nie płacz kobieto. Nie ten to następny. Ja za swoją Anią też płakałem, a potem stwierdziłem, że młody jestem. Przystojny jestem, niczego mi nie brakuje. Każda na mnie poleci. Co nie? No sama powiedz. Ciacho ze mnie? Czy nie?
Spojrzałam na niego. Obok mnie siedział facet, którego kiedyś oszukałam. Wybuchłam jeszcze większym płaczem.
-O matko i córko...Serio aż taki brzydki jestem? Kobieto weź mnie nie załamuj.
-Jesteś super facetem. To wszystko przeze mnie.
-Co przez Ciebie? Przez Ciebie jestem brzydki?
-Nie...To ja byłam tą która Cię oszukała wtedy...Ja Cię okradłam...Pamiętasz?
-O Ty su...To Ty? Ej...postarzałaś się...Zmarszczki masz. I cycki jakieś dziwne. Wcześniej były większe.
-Robert...Ja Cię naprawdę bardzo mocno przepraszam...Zniszczyłam wszystko i Twoje życie, i swoje i ludzi, którzy byli niewinni. Jestem głupia!
-Dobra mała wyluzuj. Bogaty jestem. Stać mnie na to żeby ktoś mnie okradał. Hahaha. A tak serio to Ty masz gdzie spać? Zobacz jaka późna pora.
-Chłopak mnie wyrzucił z domu...
-Oj laska...Zaraz coś wymyślimy.
Lewandowski zaprowadził mnie do hotelu w którym obecnie mieszkał. Spałam u niego w pokoju na drugiej części łóżka. Tym razem do niczego między nami nie doszło. Rano gdy się obudziłam byłam związana. Nie wiedziałam co robić! Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam! Nagle otworzyły się drzwi od pokoju. Weszło około 30 facetów. Tylu właśnie oszukałam. Bałam się że chcą mi zrobić krzywdę.
-Jesteś z siebie zadowolona?
-Może teraz my się Tobą zabawimy, a potem okradniemy?
-Taką jak Ty tylko do więzienia wsadzić!
-Podła z Ciebie kobieta! Gorsza niż moja teściowa!
-Dzi*ka!
-Oszustka!
-Złodziejka!
Takie właśnie rzeczy słyszałam przez kilka minut na swój temat. Wiedziałam, że teraz mogą mnie zabić. Mogą zrobić co tylko chcą...
Drzwi do pokoju się otworzyły. Wszedł Neymar. Pewnie chciał zobaczyć jak Ci ludzie robią mi krzywdę. Po moich policzkach spłynęły łzy.
-Lewy. Już. Koniec przedstawienia. Rozwiąż ją. Dość się strachu najadła
-Okej.
Nie wiedziałam co się dzieje.
-O co tu chodzi?
-Chcieliśmy żebyś się trochę przestraszyła. Może to Cie czegoś nauczy, że się ludzi nie okrada!
-Koniec! Wypierniczać stąd. A Ty...Ty jedziesz ze mną i zostaniesz ze mną do końca swoich dni. Czy Ci się to podoba czy nie. Za tydzień nasz ślub. Wszystko załatwione. Moja oszustko.
Neymar mi wybaczył! To on to wszystko wymyślił! Chciałam go rozszarpać! Jednak wiedziałam, że to wszystko dlatego, że sobie zasłużyłam. Mój obecny mąż wszystko mi wybaczył. Mężczyźni, których oszukałam również. Dostałam szansę. Szansę, której nie zmarnuje. Nigdy więcej nikogo nie okradnę ani nie oszukam. Wychowam moje dzieci na dobrych ludzi. Na takich dobrych jak ich ojciec Neymar.
sobota, 9 lipca 2016
Lionel Messi
Jednopart dla natalia08081 :* Nie oczekujcie cudów po przeczytaniu tego ;) Ciężko jest wracać do pisania po tak długim czasie. Do środy! Elo <3
Siedziałam przy barze, pijąc kolejnego drinka. Miałam tego dnia imieniny. Pierwsze które spędzałam sama. W barze, nie w domu. W Barcelonie, nie w Polsce. Sama, nie z przyjaciółkami. Obok mnie usiadł pewien mężczyzna.
-Można? - zapytał.
-Jasne.- odpowiedziałam.
-Co taka piękna Pani robi tu sama?
-Siedzi i świętuje swoje imieniny.
-Sama?
-A widzi Pan tu kogoś z kim mogłabym świętować?
-Przepraszam.
-Niech Pan nie przeprasza. Nie ma Pan za co. Mogę mieć pytanie?
-Oczywiście.
-Skąd ja Pana znam? Jest Pan jakimś aktorem? Nie...sportowcem?
-Piłkarzem.
-Piłkarzem...nic mi to nie mówi. Piłka nożna to nie mój świat.
-Mam na imię Leo.
-Natalia. -uścisnął moją dłoń.
-Jesteś z...?
-Z Polski. -odpowiedziałam.
-Aaaa.... z Polski...Macie świetnych piłkarzy tam w Polsce. Np. Lewandowski czy tam Piscek.
-Piszczek. Noo...coś tam kopią sobie tą piłkę...Ty grasz w Barcelonie?
-Tak. Wiesz trochę to dziwne, bo jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś kto by mnie nie znał.
-Skoro Cię nie znam to popełniam grzech? Och...Leo czy jak Ci tam...Wybacz!
-Haha nie szkodzi...Po prostu...-nie dałam mu dokończyć, bo ujrzałam że do klubu wszedł mój chłopak.
-Przepraszam Cię, ale na mnie już pora.
-Coś się stało? Zobaczyłaś ducha czy co?
-Nie...chłopak już się stęsknił...Muszę iść.
-Chcesz mi powiedzieć że ten łysy osiłek ze złotym łańcuchem na szyi to twój chłopak? Co to jakiś gangster jest czy co? - Leo zaczął się śmiać.
-Będę tu jutro o tej samej porze. Jak chcesz to przyjdź. Na razie.
15 minut później.
-Muszę wyjechać. Zostaniesz tu na jakiś czas.- powiedział mój chłopak.
-Mam tu zostać sama? A ty?
-Jestem potrzebny w Polsce chłopakom. Dasz sobie radę.
-Jak tu przyjechaliśmy to mi obiecałeś że skończyłeś z tym gównem! I co? Znowu się w to pchasz?
-Nie pcham...Po prostu jestem im potrzebny.
-Oni zawsze są ważniejsi!
-Natalia...Spróbuj mnie zrozumieć! Kocham Cię! Jeśli do czwartku nie wrócę, to spakuj się i wracaj do Polski. Dobrze?
-Dobrze...-pocałował mnie w czoło po czym wyszedł z pokoju.
Mojego chłopaka poznałam trzy lata temu. Wydawało mi się wtedy, że należy on do ideałów. Jednak do świętych to on nie należy...Obiecał mi że jak wyjedziemy z Polski to skończy z tym wszystkim. Mój chłopak robił ciemne interesy. Dowiedziałam się o tym dopiero pół roku temu. Obiecał, że z tym skończy. Obiecanki...Ludzie z takich rzeczy nie wychodzą tak po prostu. Złodziej zawsze będzie złodziejem. Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą. Gangster zawsze będzie gangsterem. Chciałam żeby z tym skończył. Bałam się że pewnego dnia po prostu go stracę. W nocy cały czas myślałam o facecie z baru. Z kimś takim na pewno nie bałabym się o swój los...
Następny dzień.
Wchodząc do baru spostrzegłam go w tym samym miejscu w którym siedzieliśmy wczoraj. Powolnym krokiem zbliżyłam się do niego i zajęłam miejsce obok.
-Witaj Leo.
-Cześć. Już się bałem, że nie przyjdziesz. Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję...
-Zawsze jesteś taka smutna?
-Nie jestem smutna. Po prostu martwię się o mojego chłopaka...
-Coś z nim nie tak? Natalia jeśli jest jakiś problem to powiedz. Ja mogę Ci pomóc.
-Przestań. Zajmij się swoim życiem, a nie cudzym. Ok?
-Dobrze, ale pamiętaj że zawsze możesz liczyć na moją pomoc.
-Ja...ja już nie mogę...
Wybuchłam płaczem. Leo objął mnie i zaczął uspokajać. Nie znałam go, ale była to jedyna osoba której mogłam się zwierzyć, opowiedzieć o swoich lękach i obawach. Nie miałam tu nikogo bliskiego. Nie było przy mnie nikogo komu mogłabym się wyżalić, opowiedzieć o tym jak ciężko jest być dziewczyną gangstera, i jakie straszne jest uczucie gdy musisz się ukrywać przed całym światem. Leo odprowadził mnie do domu. Nazajutrz w sklepie kupiłam codzienną gazetę. Były tam zdjęcia jak Leo mnie odprowadza do domu. Byłam tym strasznie zdziwiona. Po chwili zadzwonił mój chłopak z pretensjami. On również widział te zdjęcia. Były wszędzie. W internecie, gazetach. Krzyczał, że znajdzie mnie i nie pozwoli mi się puszczać na lewo i prawo. Byłam wstrząśnięta. Nigdy go nie zdradziłam. Chciałam mu wszystko wytłumaczyć, ale on nie chciał mnie słuchać. W tamtym momencie zaczęłam się go bać. Nie wiedziałam co mam robić. Przecież był zdolny do wszystkiego. Zadzwoniłam do Leo. Tylko on mógł mi jakoś pomóc. Obiecał, że przyjedzie wieczorem, bo teraz ma trening. Gdy przyjechał wieczorem wydarzyło się coś co zmieniło moje życie...
-Natalia musisz go zostawić! Rozumiesz? Pomogę Ci. Pozwól sobie pomóc.
-Leo tak bardzo się boję...Nie wiem czy powinnam. On i tak mnie znajdzie...
W tym momencie do mieszkania wszedł mój chłopak.
-Nie dość że mnie zdradzasz na lewo i prawo to jeszcze przyprowadziłaś sobie tego lalusia do domu?Dobrze. Przy okazji zrobię i z nim porządek!
Mój chłopak wyjął pistolet. Padł strzał. Nie. Nie trafił w Leo. Zasłoniłam go. To ja zostałam trafiona. Człowiek, którego tak bardzo kochałam usiłował zabić mnie i człowieka, który był niewinny. Na szczęście policja już od dawna śledziła mojego ukochanego. Weszli zaraz po tym gdy zostałam postrzelona. Mało pamiętam co działo się później. Jedyne co zostało mi w pamięci to Leo, który złapał mnie i trzymał w swoich ramionach powtarzając: "Natalka, Natalka...Jestem przy Tobie. Zostań z nami".
Od tamtego wydarzenia minął rok. Jestem w Polsce wśród moich bliskich. Opiekują się mną. Leo cały czas zasypuje mnie telefonami. Chce się ze mną spotkać i poważnie porozmawiać. Chyba wiem czego może chcieć. Dam mu szansę. Dam szansę nam. Pozwolę na to, aby był obok mnie mężczyzna, który mnie kocha i szanuje. Przy nim będę bezpieczna. Chcę być z Leo. Kocham go. Teraz już wiem co to prawdziwa miłość.
Siedziałam przy barze, pijąc kolejnego drinka. Miałam tego dnia imieniny. Pierwsze które spędzałam sama. W barze, nie w domu. W Barcelonie, nie w Polsce. Sama, nie z przyjaciółkami. Obok mnie usiadł pewien mężczyzna.
-Można? - zapytał.
-Jasne.- odpowiedziałam.
-Co taka piękna Pani robi tu sama?
-Siedzi i świętuje swoje imieniny.
-Sama?
-A widzi Pan tu kogoś z kim mogłabym świętować?
-Przepraszam.
-Niech Pan nie przeprasza. Nie ma Pan za co. Mogę mieć pytanie?
-Oczywiście.
-Skąd ja Pana znam? Jest Pan jakimś aktorem? Nie...sportowcem?
-Piłkarzem.
-Piłkarzem...nic mi to nie mówi. Piłka nożna to nie mój świat.
-Mam na imię Leo.
-Natalia. -uścisnął moją dłoń.
-Jesteś z...?
-Z Polski. -odpowiedziałam.
-Aaaa.... z Polski...Macie świetnych piłkarzy tam w Polsce. Np. Lewandowski czy tam Piscek.
-Piszczek. Noo...coś tam kopią sobie tą piłkę...Ty grasz w Barcelonie?
-Tak. Wiesz trochę to dziwne, bo jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś kto by mnie nie znał.
-Skoro Cię nie znam to popełniam grzech? Och...Leo czy jak Ci tam...Wybacz!
-Haha nie szkodzi...Po prostu...-nie dałam mu dokończyć, bo ujrzałam że do klubu wszedł mój chłopak.
-Przepraszam Cię, ale na mnie już pora.
-Coś się stało? Zobaczyłaś ducha czy co?
-Nie...chłopak już się stęsknił...Muszę iść.
-Chcesz mi powiedzieć że ten łysy osiłek ze złotym łańcuchem na szyi to twój chłopak? Co to jakiś gangster jest czy co? - Leo zaczął się śmiać.
-Będę tu jutro o tej samej porze. Jak chcesz to przyjdź. Na razie.
15 minut później.
-Muszę wyjechać. Zostaniesz tu na jakiś czas.- powiedział mój chłopak.
-Mam tu zostać sama? A ty?
-Jestem potrzebny w Polsce chłopakom. Dasz sobie radę.
-Jak tu przyjechaliśmy to mi obiecałeś że skończyłeś z tym gównem! I co? Znowu się w to pchasz?
-Nie pcham...Po prostu jestem im potrzebny.
-Oni zawsze są ważniejsi!
-Natalia...Spróbuj mnie zrozumieć! Kocham Cię! Jeśli do czwartku nie wrócę, to spakuj się i wracaj do Polski. Dobrze?
-Dobrze...-pocałował mnie w czoło po czym wyszedł z pokoju.
Mojego chłopaka poznałam trzy lata temu. Wydawało mi się wtedy, że należy on do ideałów. Jednak do świętych to on nie należy...Obiecał mi że jak wyjedziemy z Polski to skończy z tym wszystkim. Mój chłopak robił ciemne interesy. Dowiedziałam się o tym dopiero pół roku temu. Obiecał, że z tym skończy. Obiecanki...Ludzie z takich rzeczy nie wychodzą tak po prostu. Złodziej zawsze będzie złodziejem. Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą. Gangster zawsze będzie gangsterem. Chciałam żeby z tym skończył. Bałam się że pewnego dnia po prostu go stracę. W nocy cały czas myślałam o facecie z baru. Z kimś takim na pewno nie bałabym się o swój los...
Następny dzień.
Wchodząc do baru spostrzegłam go w tym samym miejscu w którym siedzieliśmy wczoraj. Powolnym krokiem zbliżyłam się do niego i zajęłam miejsce obok.
-Witaj Leo.
-Cześć. Już się bałem, że nie przyjdziesz. Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję...
-Zawsze jesteś taka smutna?
-Nie jestem smutna. Po prostu martwię się o mojego chłopaka...
-Coś z nim nie tak? Natalia jeśli jest jakiś problem to powiedz. Ja mogę Ci pomóc.
-Przestań. Zajmij się swoim życiem, a nie cudzym. Ok?
-Dobrze, ale pamiętaj że zawsze możesz liczyć na moją pomoc.
-Ja...ja już nie mogę...
Wybuchłam płaczem. Leo objął mnie i zaczął uspokajać. Nie znałam go, ale była to jedyna osoba której mogłam się zwierzyć, opowiedzieć o swoich lękach i obawach. Nie miałam tu nikogo bliskiego. Nie było przy mnie nikogo komu mogłabym się wyżalić, opowiedzieć o tym jak ciężko jest być dziewczyną gangstera, i jakie straszne jest uczucie gdy musisz się ukrywać przed całym światem. Leo odprowadził mnie do domu. Nazajutrz w sklepie kupiłam codzienną gazetę. Były tam zdjęcia jak Leo mnie odprowadza do domu. Byłam tym strasznie zdziwiona. Po chwili zadzwonił mój chłopak z pretensjami. On również widział te zdjęcia. Były wszędzie. W internecie, gazetach. Krzyczał, że znajdzie mnie i nie pozwoli mi się puszczać na lewo i prawo. Byłam wstrząśnięta. Nigdy go nie zdradziłam. Chciałam mu wszystko wytłumaczyć, ale on nie chciał mnie słuchać. W tamtym momencie zaczęłam się go bać. Nie wiedziałam co mam robić. Przecież był zdolny do wszystkiego. Zadzwoniłam do Leo. Tylko on mógł mi jakoś pomóc. Obiecał, że przyjedzie wieczorem, bo teraz ma trening. Gdy przyjechał wieczorem wydarzyło się coś co zmieniło moje życie...
-Natalia musisz go zostawić! Rozumiesz? Pomogę Ci. Pozwól sobie pomóc.
-Leo tak bardzo się boję...Nie wiem czy powinnam. On i tak mnie znajdzie...
W tym momencie do mieszkania wszedł mój chłopak.
-Nie dość że mnie zdradzasz na lewo i prawo to jeszcze przyprowadziłaś sobie tego lalusia do domu?Dobrze. Przy okazji zrobię i z nim porządek!
Mój chłopak wyjął pistolet. Padł strzał. Nie. Nie trafił w Leo. Zasłoniłam go. To ja zostałam trafiona. Człowiek, którego tak bardzo kochałam usiłował zabić mnie i człowieka, który był niewinny. Na szczęście policja już od dawna śledziła mojego ukochanego. Weszli zaraz po tym gdy zostałam postrzelona. Mało pamiętam co działo się później. Jedyne co zostało mi w pamięci to Leo, który złapał mnie i trzymał w swoich ramionach powtarzając: "Natalka, Natalka...Jestem przy Tobie. Zostań z nami".
Od tamtego wydarzenia minął rok. Jestem w Polsce wśród moich bliskich. Opiekują się mną. Leo cały czas zasypuje mnie telefonami. Chce się ze mną spotkać i poważnie porozmawiać. Chyba wiem czego może chcieć. Dam mu szansę. Dam szansę nam. Pozwolę na to, aby był obok mnie mężczyzna, który mnie kocha i szanuje. Przy nim będę bezpieczna. Chcę być z Leo. Kocham go. Teraz już wiem co to prawdziwa miłość.
Siema, siema!
Cześć i czołem. Chciałabym z radością wam oznajmić, że wracam do pisania :)
Wybaczcie mi, że nie było mnie tak długo. Ten rok szkolny był dla mnie straszny, nie zdawałam sobie sprawy z tego jak dużo nauki jest w pierwszej klasie liceum... :/ Na szczęście najgorsze już za mną :)
Wracam tu, bo chcę napisać to czego jeszcze dla wielu z was nie napisałam :) Aby to wszystko szło w miarę sprawnie to opowiadania będę dodawała dwa razy w tygodniu. W środy i w soboty możecie tu wpadać, aby poczytać moje wypociny. Dziękuję tym, którzy dalej tu zaglądają. To zmotywowało mnie do tego, że jest dla kogo wracać :) Jeszcze raz przepraszam za tak długą nieobecność.
P.S. Już jutro finał Euro 2016 :D Komu kibicujecie? :D
Wybaczcie mi, że nie było mnie tak długo. Ten rok szkolny był dla mnie straszny, nie zdawałam sobie sprawy z tego jak dużo nauki jest w pierwszej klasie liceum... :/ Na szczęście najgorsze już za mną :)
Wracam tu, bo chcę napisać to czego jeszcze dla wielu z was nie napisałam :) Aby to wszystko szło w miarę sprawnie to opowiadania będę dodawała dwa razy w tygodniu. W środy i w soboty możecie tu wpadać, aby poczytać moje wypociny. Dziękuję tym, którzy dalej tu zaglądają. To zmotywowało mnie do tego, że jest dla kogo wracać :) Jeszcze raz przepraszam za tak długą nieobecność.
P.S. Już jutro finał Euro 2016 :D Komu kibicujecie? :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)