sobota, 16 lipca 2016

Marcel Schmelzer

Hej, hej :) Słyszałyście o wielkim powrocie Mario do BVB? Co o tym myślicie jeżeli to prawda? ;) Czekam na wasze opinie. Zostawiam wam dzisiaj Marcela ;) Nie zabijcie mnie za to co tutaj napisałam ;) Opowiadanie napisane dla middle of us ♥ <3
Do środy! ;) 


Wyjęłam z szafy nowo kupioną czarną sukienkę. Usiadłam na łóżku i kolejny raz tego dnia zaczęłam głośno płakać. Za dwie godziny miałam iść na pogrzeb mojej przyjaciółki. Znałyśmy się ponad osiem lat. Razem chodziłyśmy do liceum, potem wspólne studia... To właśnie ja został matką chrzestną jej córki-Miriam. Dlatego teraz ja miałam się zająć małą. Obiecałam mojej przyjaciółce, że jeśli jej się coś stanie to wezmę Miriam pod swoją opiekę. Jednak nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek stanie się coś tak okropnego. Moja najlepsza przyjaciółka zginęła w wypadku samochodowym, a ja miałam zająć się jej córką. Pogrążona w rozpaczy usłyszałam, że ktoś puka do drzwi.
-Proszę...-powiedziałam zapłakana.
-Ciociu...Kiedy przyjdzie mama?- do pokoju weszła smutna Miriam.
-Kochanie...Ciocia Ci tłumaczyła, że mama nie wróci. Mamusia jest już z aniołkami. Teraz ciocia się Tobą zajmie.
-To teraz ty będziesz moją mamą? - zapytała.
-Tak...znaczy nie. Mamę miałaś jedną. Ja jestem twoją ciocią, ale teraz będziemy mieszkały razem i będę Cię traktowała jak swoją córeczkę. Tylko pamiętaj że mama zawsze była i będzie twoją mamą. Rozumiesz?
-Tak. Kocham Cię ciociu.
-Ja Ciebie też skarbie.


Miesiąc później.
Od tygodnia ja i Miriam mieszkamy w Dortmundzie. Postanowiłam że lepiej będzie jeśli zmienimy miejsce zamieszkania. Właśnie wracałyśmy z zakupów, gdy na schodach natknęłam się na tego blondyna.
-Dzień Dobry Paniom.- powiedział.
-Dzień Dobry...-odpowiedziałam nieśmiało.
-Może pomóc?-zapytał.
-Nie...poradzimy sobie.-odparłam.
-A może jednak?--zapytał z uśmiechem.
-Jak będę potrzebować Pana pomocy to powiem. Ok?-powiedziałam lekko poirytowana.
-Nooo...dobrze, dobrze. W takim razie lepiej już pójdę. Do zobaczenia...

Nazajutrz znowu natknęłam się na blondyna, który mieszka naprzeciwko nas. Jest całkiem przystojny i bardzo wysportowany. Jednak ja nie mam teraz czasu ani ochoty na facetów. Muszę zająć się wychowaniem Miriam. Tylko na niej mi teraz zależy. Mała nie ma ani matki ani ojca. Tego drugiego nawet nie zna. Facet od razu zwiał jak tylko dowiedział się o ciąży mojej przyjaciółki...Nie wiem w sumie nawet jak wyglądał. Nigdy nie zostałam z nim zapoznana. Może to i lepiej. Gdybym wiedziała kim jest nie miałby życia. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi.
-Witam piękną sąsiadkę. Ma może sąsiadeczka pożyczyć cukier? - blondyn wyszczerzył się w moją stronę.
-Tak...Mam...Zaraz panu przyniosę.
-Dziękuje ślicznie. Pani życie mi ratuje. Mamusia moja przyjechała i nie mam cukru do herbatki, bo ja ogólnie herbatki to nie pijam, ale mamusia owszem.
-Dobrze. Do widzenia.
Zamknęłam mu drzwi przed nosem. Facet mnie ostro denerwuje. Tym że jest. Stara się być miły, ale to na nic. Mam wrażenie jakbym już go kiedyś gdzieś widziała...Po dwóch godzinach znowu zapukał do naszych drzwi.
-Tak?
-Przyszedłem, bo chciałabym podziękować za cukier. Moja mama przywiozła ciasto, a ja sam tego nie zjem. O, ale dziewczynka z chęcią by zjadła ciasta prawda?- powiedział w stronę Miriam i sam wszedł do mieszkania kierując się stronę kuchni.
-Ja to w ogóle chamski jestem nie? Nawet nie zapytałem czy mogę wejść, a już się kieruje. Pani taka nieśmiała chyba co? A Ty jak skarbie masz na imię?
-Miriam.
-O jak ślicznie. Ładna mama to i ładna córka.
-To nie jest moja córka, ale dziękuję za komplement.
-Przepraszam...Może jednak powinienem wyjść?
-Niech Pan zostanie!-krzyknęła mała i w sekundzie zdążyła posadzić naszego gościa w salonie pokazując mu swoje lalki.
-A jak Pan się nazywa?
-Ja mam na imię Marcel.
-Pfu...Brzydkie imię...Marcel to taki pan z "Z jak Zazdrość", który zdradził Monikę z Ullą.
-Miriam ogląda za dużo telewizji. Rozumie pan. Wakacje...Mała nie zna tu nikogo.
-Tak, rozumiem. Nic nie szkodzi.-Odpowiedział z uśmiechem, który działał mi na nerwy.
Od słowa do słowa zaczął opowiadać o swojej piłkarskiej karierze. Wyszedł od nas po 3 godzinach. Chyba koniecznie chce się z nami zaprzyjaźnić...

Następnego dnia przyniósł nam bilety na mecz BVB. Nie miałam szczególnej ochoty tam iść, ale w końcu się zgodziłam. Miriam strasznie go polubiła. Bardziej niż ja. Wieczorem przyszedł do nas i znowu siedział dłużej niż powinien. Zaczął przychodzić coraz częściej. Staliśmy się prawie jak rodzina. My chodziłyśmy na jego mecze dumnie mu kibicując, a on przychodził do nas w niedzielę na obiad. Pewnego razu siedząc w salonie Miriam wyciągnęła album ze zdjęciami. W albumie były zdjęcia jej zmarłej mamy. Marcel po przejrzeniu kilku zdjęć zrobił się blady jak ściana. Wstał i bez pożegnania wyszedł. Nie rozumiałam o co mogło mu chodzić. W nocy nie mogłam spać. Myślałam nad jego zachowaniem i w końcu to zrozumiałam. Rano poszłam do niego.
-Musimy porozmawiać
-Boję się spojrzeć Ci w oczy...
-Marcel! Spójrz na mnie!
-Wiedziałam...Te same oczy...Jesteś ojcem Miriam! To Ty jesteś tym podłym gnojem, który zostawił jej matkę z brzuchem! Od początku wiedziałam, że nie można Ci zaufać! Czułam, że coś mnie od Ciebie odpycha!
-Posłuchaj...Daj mi to wytłumaczyć!
-Nie! Tu nie ma co tłumaczyć. Odsuń się od nas. Nie zbliżaj się....
-Nie odpuszczę! Kocham Cię!
Wybiegłam z jego mieszkania. Nie chciałam na niego patrzeć. Najgorsze było to gdy Miriam nalegała żeby iść do wujka Marcela, albo żeby go zaprosić do nas. Jeszcze te słowa, które wypowiedział...Nie mogłam. Dla mnie to było za dużo. Wyjechałyśmy na miesiąc z Dortmundu. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Nie chciałam tam wracać. Jednak musiałam, bo mała zaczynała szkołę, a ja pracę. Gdy wróciłyśmy Marcela nie było. Wyprowadził się. Po tygodniu dostałam list, w którym przepraszał za krzywdy, które kiedyś wyrządził. Zapewniał, że bardzo kocha swoją córkę, bo dojrzał do roli ojca. Na końcu napisał, że nikogo nie obdarzył uczuciem tak mocnym jak mnie. Nie umiałam inaczej. Następnego dnia poszłam na trening Borussi. Czekałam na niego. Jeszcze raz rozmawialiśmy. Tym razem bez krzyków. Uznaliśmy, że wszystko zostanie tak jak jest. Prawdę Miriam wyznamy w swoim czasie. Jak dorośnie i będzie wiedziała więcej o życiu. A my? My na razie zostaniemy w takich relacjach jakich byliśmy. Nie wszystko na raz. Będziemy przyjaciółmi. Może kiedyś coś z tego wyjdzie, ale na pewno nie teraz.


3 lata później.
Miriam dalej nie zna prawdy. Jest za mała aby zrozumieć to wszystko. Pokłóciłam się z Marcelem. Nie mieliśmy kontaktu przez miesiąc. Kazałam mu zniknąć ze swojego życia raz na zawsze. Jednak miłość jest silniejsza. Nie umieliśmy bez siebie funkcjonować. Wróciliśmy do siebie i razem zaczynamy planowanie do ślubu, który odbędzie się już wkrótce. :)

3 komentarze:

  1. Ale piękna historia *.* szkoda tylko, że taka smutna :( dobrze, że Marcel pokochał bohaterki i że stworzą rodzinkę! :) świetne historie wymyślasz, pozdrawiam :* i przy okazji zapraszam na dwójkę do siebie: http://siatkarskiswiat17.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie a zarazem smutne :'((
    Marcel nie zachował się prawidłowo, ale ważne, że je pokochał ;))
    Cudo <3
    Czekam na kolejny :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :)
    Marcel popełnił błąd, ale dobrze, że go naprawił i tak się skończyło i że stworzą rodzinkę :)
    A co do Mario to ja, fanka Bayernu ubolewam strasznie, że może odejść, ale obiektywnie to myślę, że tak będzie dla niego lepiej. Przy okazji jeśli lubisz Mario to zapraszam na bayern-in-love.blogspot.com.
    Pozdrawiam ciepło ;)

    OdpowiedzUsuń