poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Marco Reus

 Heeeej! Z góry was przepraszamy. Miało być w sobotę, a jest w   
poniedziałek. Musicie nas zrozumieć i nam wybaczyć. :* Dzisiaj Marco Reus dla anonimka <3
                                                       Ważna informacja/prośba :)
Mamy ogromną prośbę, jaką jest zostawianie po sobie śladu na naszym blogu. Przeczytałaś? Zostaw komentarz :) Dla Ciebie to chwilka, a dla nas wiadomość, że mamy dla kogo pisać ;) 
Będąc tu pokaż nam, że jesteś. Wystarczy komentarz typu "Jestem, przeczytałam". Dla nas to ogromna radość, że ktoś tu jeszcze zagląda :D 
Przypominamy wam też, że istnieje zakładka INFORMOWANI. Chcesz być informowana? Zostaw tam po sobie ślad, a żaden jednopart Cię nie ominie. :)
Ściskamy, pozdrawiamy!
Całuski :* 


                                                                          ***


Dortmund, 1995 r. 
Znowu słyszałam krzyki dochodzące z kuchni. Tata znowu kłóci się z mamą.
-Puszczasz się na lewo i prawo!- słyszałam głos taty.
-Nie ma Cię nigdy w domu! Tylko praca i praca. A ja? Ja i Twoja córka? Tylko pieniądze się dla Ciebie liczą! Nie dziw się, że sobie kogoś znalazłam!- krzyczała mama.
-Pracuję po to, żeby niczego wam nie brakowało!
Nie chciałam znowu słuchać ich kłótni. Otworzyłam okno w swoim pokoju i wyskoczyłam na podwórko. Pobiegłam pod dom mojego sąsiada. Marco jest w moim wieku. Bardzo go lubię. Zapukałam do okna jego pokoju. Miałam szczęście, bo jego pokój znajdował się na parterze tak jak mój.
-Hej. Jest noc co tu robisz?-zapytał mój kolega.
-Marco...Wyjdź...Moi rodzice znowu się kłócą...Ja nie chcę tego słuchać...Boję się...-powiedziałam zapłakana do kolegi.
-Poczekaj. Zaraz do Ciebie wyjdę. Już idę.
Po 5 minutach Marco wyszedł przed dom. Poszliśmy na huśtawkę, która znajdowała się za jego domem.
-Marco ja się boję, że oni się rozwiodą...-zaczęłam płakać wtulona do przyjaciela.
-Spokojnie...Wiesz, czasami tak jest lepiej jak rodzice się rozstają...
-Marco...Mama ostatnio mówiła o przeprowadzce...
-Jak to?-mój przyjaciel poderwał się z huśtawki.
-No tak to...-otarłam łzy z policzków.
-Cokolwiek by się stało zawsze będziemy przyjaciółmi! Pamiętaj o tym! Nigdy nie znajdę sobie lepszej przyjaciółki od Ciebie! Będziemy zawsze się wspierać i nawzajem pomagać. Choćby nie wiem co.
Marco przytulił mnie do siebie. Zawsze gdy bałam się krzyczących rodziców uciekałam do niego. Zawsze mi pomagał. Kochałam go jak brata.

Berlin, 2015 r.
Wstałam jak zwykle spóźniona. Nie zdążyłam wypić kawy, bo już musiałam być w pracy. Tam wcale nie było lepiej. Nienawidziłam swojej roboty. Nigdy nie chciałam być księgową...Nigdy też nie chciałam wyprowadzać się z Dortmundu jednak mama o tym wszystkim zadecydowała. Kochałam moją matkę, ale miałam jej dość. Podejmowała za mnie każdą decyzję. Nawet chłopaka mi znalazła. Totalny nudziarz...Wychodząc z pracy pomyślałam, że nie będę od razu wracać do domu. Skorzystam z okazji, że jest piękna wiosenna pogoda. Idąc ulicami Berlina zauważyłam grupkę młodych chłopców, którzy wymachiwali kartkami i robili sobie zdjęcia z jakimś piłkarzem. Będąc coraz bliżej nich dostrzegłam, że ten piłkarz to mój przyjaciel z dzieciństwa...
-Marco!-krzyknęłam w jego stronę, gdy byłam już bardzo blisko.
-Chce Pani zdjęcie? Proszę chwilkę poczekać.-powiedział zadowolony.
-Nie pamiętasz mnie...Szkoda...Marcuniu...
- Tak mówiła do mnie tylko...Nie...To Ty? Naprawdę to Ty?-zapytał zdziwiony. Minął dzieciaków i podszedł do mnie i mocno mnie do siebie przytulił.
-Minęło tyle lat...Ja...Wyprowadziłyście się tak nagle...-mówił patrząc mi w oczy.
-Wiem...Mama nawet nie pozwoliła mi się z Tobą pożegnać...Mieszkasz tu? Przecież grasz w Borussi.
-Skąd wiesz gdzie gram?-zapytał rozbawiony.
-Zawsze lubiłam z Tobą grać w piłkę! Nie pamiętasz? Nigdy nie umiałam strzelić Ci gola!- mówiłam śmiejąc się do niego.
-Pamiętam. Nigdy nie zapomniałem. Jestem w Berlinie tylko dzisiaj. Za dwie godziny miałem wracać, ale nic się nie stanie jak zaproszę Cię na kakao! Pamiętasz kakao, które robiła moja mama? Godzinami siedzieliśmy na huśtawce za moim domem.
-Tak, Marco pamiętam. To były najlepsze chwile w moim życiu...
Posmutniałam. Marco objął mnie ramieniem i poszliśmy w stronę kawiarni. Przegadaliśmy 4 godziny. Mogliśmy rozmawiać bez końca. Niestety musieliśmy się pożegnać. Wymieniliśmy się numerami. Obiecaliśmy sobie, że tym razem nie utracimy kontaktu.

2 Tygodnie później. 
Dzisiaj dzwonił do mnie Marco. Zaprasza mnie do Dortmundu na swoją imprezę. Nie mam szczerze ochoty tam jechać, gdy pomyślę ile osób tam będzie. Jednak nie chciałam mu tego robić. Pojechałam. Wchodząc do jego domu czułam się zakłopotana.
-Witaj! Bałem się, że nie przyjedziesz! - powiedział Marco omijając innych gości.
-Hej...Jestem, nie chciałam robić Ci przykrości. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek na przywitanie.
-To jest Scarlett...moja narzeczona. Ta impreza właśnie z tej okazji. Pobieramy się. Nie wyobrażam sobie żeby mogło Cię  zabraknąć na naszym ślubie.- powiedział, gdy podeszła do nas jego piękna blondynka.
-Cześć. Marco dużo mi o Tobie opowiadał.-powiedziała do mnie z uśmiechem na twarzy.
Za to on mi o Tobie wcale. Przywitałam się z nią, a po chwili wszyscy zaczęli się ze mną witać.
-Czeeeść. Ty jesteś koleżanka Marco? Piękność z jego dzieciństwa?-powiedział do mnie chłopak, który spóźnił się w porównaniu do innych gości.
-A Ty jesteś kto?-zapytałam, dusząc w sobie śmiech.
-Ja? Ja...Ale...Jak to? Ty mnie nie znasz? Najlepsze ciasteczko w Bayernie! - mówił ze zdziwieniem.
-Żartuję. Pamiętam Cię. Judasz. Jesteś judasz. Poszedłeś do znienawidzonej drużyny. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego najszczerzej jak potrafiłam.
-Ej...Ty się śmiejesz ze mnie? No wiesz co...
-Oj dobra dobra. Nic nie mam do Ciebie. To Twoje decyzje.- powiedziałam i po chwili zaczęliśmy normalną rozmowę.
Późną nocą postanowiłam udać się do hotelu. Będąc w wynajętym pokoju, zdjęłam tylko buty. Stwierdziłam, że umyję się rano. Kładąc się do łóżka myślałam o moim przyjacielu. Był szczęśliwy. Miał cudowną dziewczynę i kochał to co robił. Ja tego nie miałam. Owszem miałam dobrą pracę, przystojnego faceta, ale czy byłam szczęśliwa? Nie byłam. Chciałam żyć po swojemu. Co stało na przeszkodzie, aby rzucić wszystko i wyjechać jak najdalej z Niemiec? Nic. Nic nie stało na przeszkodzie. Po prostu nie miałam odwagi sprzeciwić się mojej matce, która kierowała mną od bardzo dawna.
Rano obudził mnie telefon od Reusa. Wiedział, że wyjeżdżam z Dortmundu za 4 godziny, dlatego chciał jeszcze ze mną porozmawiać. Spotkaliśmy się i gdy wypiliśmy razem kawę rozeszliśmy się. Ja wsiadłam do  samochodu  aby wracać do Berlina, a Marco udał się do domu aby spędzić czas ze swoją ukochaną.

Miesiąc później. 
Usiadłam na krześle w kuchni. Nie zdjęłam nawet kurtki.Nie miałam na nic siły. Na stół położyłam pierścionek, który dostałam godzinę temu od mojego chłopaka. Był piękny, ale dla mnie się to nie liczyło. Choćby obsypał mnie złotem i tak go nie chciałam. Czemu? Proste. Nie umiałam być z kimś kogo nie kocham. Jednak dalej to ciągnęłam. Przyjęłam zaręczyny, ale po co? Sama nie wiem...
Z kieszeni kurtki wyciągnęłam telefon. Dostałam smsa od Marco. Pomyślałam, że oddzwonię.
-Hej Marco. Pisałeś do mnie...Co tam?
-Chciałem się dowiedzieć co u mojej najlepszej koleżanki, ale chyba nie jest dobrze. Jesteś smutna. Płakałaś?
-Nie...Jeszcze nie...-odpowiedziałam ledwo słyszalnie.
-Co jest? Mogę Ci jakoś pomóc? Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. Powiedz mi co się dzieje.
-Marco...Ja nie chcę opowiadać Ci o moich problemach...
-Od tego są przyjaciele. Przyjaciele słuchają i pomagają w potrzebie.
-Nie. Marco, nie chcę Ci nic mówić. Przepraszam.
Rozłączyłam się. Nie umiałam mu opowiedzieć o swojej głupocie. Nie kocham faceta, nie chcę z nim być, a dzisiaj zgodziłam się zostać jego żoną. Marco jednak chciał się dowiedzieć co mi leży na sercu. Następnego dnia rano  zapukał do moich drzwi. Otworzyłam mu je w samej koszulce, bo właśnie tak spałam każdej nocy.
-No no...Koleżanko. Jest na czym oko zawiesić. - uśmiechnął się blondyn i zaczął mnie obserwować od góry do dołu.
-Co Ty tu robisz? Nie masz treningów?-zapytałam.
-Mam, ale dzisiaj mam ważniejsze sprawy. Moja przyjaciółka potrzebuje pomocy, więc wujek Marco zjawia się ze słodkościami i zamienia się w słuch. Co się dzieje? Powiesz mi?- zapytał siadając na krześle w kuchni.
-Wychodzę za mąż...-powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Nie kochasz go? - Marco spojrzał mi w oczy.
-Nie kocham.
-Zerwij z nim. Zerwij z nim, bo zmarnujesz sobie życie. Nie kochając go, skrzywdzisz i jego i siebie. Rozumiesz?
-Rozumiem, ale to nie jest takie proste...
-Jest proste. Musisz mieć więcej wiary w siebie! Poradzisz sobie. Jeśli Ty w siebie nie uwierzysz to kto ma uwierzyć? Wujek Marco zawsze Ci pomoże! Pamiętaj.
Uśmiechnął się do mnie szeroko. Marco był kochany. Po tylu latach rozłąki dalej potrafiliśmy się dogadać. Obiecał mi kiedyś, że zawsze będzie mi pomagał, a teraz gdy się pogubiłam jest tu i mi pomaga. Scarlett ma w domu prawdziwy skarb.

3 Tygodnie później. 
Z samego rana pojechałam do Dortmundu. Mój ojciec był w ciężkim stanie. W szpitalu byłam cały czas przy nim. Po kilku godzinach zmarł. W tych ciężkich dla mnie chwilach był przy mnie Marco. Nawet nie wiem skąd się dowiedział o moim tacie i o tym, że jestem w Dortmundzie. Siedząc na szpitalnym korytarzu lamentowałam o straconych latach, w których nie widziałam się z ojcem. Marco bez słowa zabrał mnie do siebie do domu. Dał mi herbatę na uspokojenie i usiadł ze mną w salonie. Nic do mnie nie mówił. Nie musiał. Wystarczyło mi to, że przy mnie był.
-Dziękuje...-powiedziałam szeptem.
-Obiecałem Ci, że będę Ci pomagał i Cię wspierał. Dotrzymam słowa.
Marco bardzo mi pomógł w organizacji pogrzebu. Po śmierci mojego ojca zebrałam się na odwagę i zerwałam z moim narzeczonym. Zostawiłam wszystko co miałam w Berlinie. Wyprowadziłam się stamtąd i przeniosłam się do domu w którym kiedyś mieszkałam. Marco przyniósł akurat ostatni karton. Zawołałam go na górę. Mój pokój cały czas był w takim samym stanie jak wtedy kiedy matka wywiozła mnie do Berlina. Otworzyłam pamiętnik i zaczęłam czytać to co kiedyś w nim zapisywałam.

 Drogi Pamiętniczku! 
Moja mama zrobiła dzisiaj przepyszną pomidorówkę! Na obiedzie był u nas sąsiad. Mój kolega Marco. Bardzo go lubię, ale strasznie się zdenerwowałam, bo urwał głowę mojej ulubionej lalce. Jak jutro pójdę do niego do domu to przebiję jego piłkę! Zemszczę się na Tobie Reus! 


-To już wiem co stało się z moją piłką. - powiedział piłkarz po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-To była moja ulubiona lalka! Musiałam Ci zrobić na złość!
-No świetnie. Płakałem za Tobą jak się wyprowadziłaś, a Ty mi przebiłaś moją ulubioną piłkę!
-Naprawdę? Naprawdę płakałeś za mną?-zapytałam ze zdziwieniem.
-Tak. Byłaś moją najlepszą koleżanką. Chodziliśmy wszędzie razem. Byłem zły, że wyjechałaś bez słowa.
-Marco...Kochasz Scarlett?
Piłkarz spojrzał na mnie pytająco. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Powiedziałam ciche "przepraszam" i wyszłam z pokoju udając się na dół. Marco pożegnał się ze mną i wyszedł. Było mi głupio. To oczywiste, że ją kocha. W końcu on nie jest taki głupi jak ja. Chce się z nią ożenić, bo ją kocha...Tak jak nigdy nie pokocha mnie...

Kilka dni później.
Wróciłam zła do domu. Zdjęłam buty, ubranie i poszłam wziąć prysznic. Myjąc się usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi od łazienki. Odwróciłam głowę.
-Marco! Wyjdź stąd! Co Ty tu w ogóle robisz??!! -zaczęłam krzyczeć i zakrywać to co miałam do ukrycia.
-Już, już wychodzę. Myj się myj.-odpowiedział i wyszedł z łazienki.
Po kilku minutach w szlafroku powitałam mojego gościa w salonie.
-Możesz mi wytłumaczyć co robisz u mnie w domu?
-Przyszedłem, bo chciałem zapytać jak Ci poszła rozmowa o pracę. Drzwi były otwarte, więc stwierdziłem, że sam się rozgoszczę.-powiedział ze swoim uroczym uśmiechem.
-Nie dostałam tej pracy...Dalej jestem bezrobotna.
-Mam wielu znajomych. Pomogę Ci.
-Marco! Nie! Już wystarczająco mi pomogłeś...
-Przyjaciele od tego są.
-Marcuniu...Pomogłeś mi jak się pogubiłam ze swoim życiem. Pomogłeś mi się pozbierać po stracie ojca. Pomogłeś mi w przeprowadzce. Nie mogę cały czas oczekiwać na Twoją pomoc!
-Obiecałem Ci kiedyś, że będę przy Tobie, gdy będziesz potrzebować pomocy.
-A jak ktoś się do mnie włamie w nocy i będzie chciał mi zrobić krzywdę to co wtedy zrobisz? Jak mi pomożesz?
Popatrzył na mnie pytająco. Westchnął. Chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu się wysłowić.
-Marco. Posłuchaj. Dziękuję Ci za wszystko. Niedługo założysz rodzinę...Zapomnisz o tym, że Cię potrzebuje...
-Zawsze będziesz mogła zadzwonić. Przyjadę, gdy tylko dasz mi znać, że chcesz żebym był.
-Marco...A co zrobisz jak Ci powiem, że chcę żebyś zawsze już przy mnie był? Nie chcę żebyś przyjeżdżał. Chcę żebyś przy mnie był cały czas...Marco ja...Kocham Cię...Zrozumiałam, że nie jesteś już tylko przyjacielem.
-Posłuchaj ja...Ja Cię nie...Nie. Przepraszam.
Reus wyszedł z mojego mieszkania. Wiedziałam, że tak będzie, gdy tylko powiem mu o swoich uczuciach. Zostałam sama...

3 Godziny później.
Było już późno. Chciałam żeby ten dzień się już skończył. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Bałam się otworzyć, ale podeszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam moim oczom ukazał się Marco.
-Co tu robisz?-zapytałam i skierowałam wzrok na jego buty, ponieważ nie chciałam patrzeć w jego oczy.
- Wyszedłem, bo musiałem to wszystko przemyśleć. Wróciłem, bo nie dokończyłem zdania...Ja Cię nie umiem wymazać ze swojej pamięci! Nie umiem nie myśleć o Tobie. Scarlett to piękna kobieta, ale nie ma tego co Ty. Jesteś taka drobna i niewinna. Nie umiem Cię zostawić. Leciałem do Ciebie z pomocą, bo jakaś nieznana siła mnie do Ciebie przyciągała. Uświadomiłaś mi dzisiaj, że to miłość. Najprawdziwsza miłość kochanie.
-Marco...
-Nic nie mów. Zostanę z Tobą. Obiecuję, że Cię nie zostawię. Będę Cię wspierał, kochał i pomagał. Kocham Cię. - Marco zaczął mnie całować. Po chwili jednak przerwał pocałunek. Popatrzył mi prosto w oczy, po chwili powiedział:
-Kocie...Ale nie przebijaj mi już nigdy piłek okej? -zapytał z szerokim uśmiechem.
-Nigdy więcej tego nie zrobię.
Pocałowałam go czule i przytuliłam się do niego mocno. W końcu byłam w tych ramionach w których zawsze pragnęłam być.

7 komentarzy:

  1. Wow! *o*
    Jakie to urocze. ♥♥♥
    Pięknie przedstawiłyście historię miłości życia. :) Bo wydaje mi się, że tak można nazwać to, co łączyło tę dwójkę. :)
    To niebywałe, że przez tyle lat, ile się nie widzieli,w końcu na siebie wpadli. Że los znów skrzyżował ich drogi. ♥ Choć, ja bym nie nazwała tego losem, a po prostu przeznaczeniem. :)
    Kiedy Marco nie potrafił skleić zdania i wyszedł, pomyślałam, że on nie kocha naszej bohaterki. Na całe szczęście się pomyliłam, a zlepek słów ostatecznie oznaczał coś zupełnie innego. ^^
    Cudowne opowiadanie, bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba! :)
    Buziaki :*
    PS. Może coś z Kolejorza w następnym? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo za tak miłe słowa:) Ze względu na twoją aktywność, następne opowiadanie będzie o jakimś piłkarzu Lecha;)
      Pozdrawiamy:*

      Usuń
  2. Aww ♡ ♡ ♡ Słodkie
    Po prostu rozpływam się ...
    Już sama historia w pełni zasługuje na pierwsze miejsce, a obecność Marco (Reus - uwielbiam) tylko to potwierdza.
    Z niecierpliwością czekam na kolejną wspaniałą opowieść.
    Serdecznie pozdrawiam
    Amy

    OdpowiedzUsuń
  3. czytam, czytam
    a to mnie ruszyło chyba najbardziej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że nie było mnie ostatnio :((
    Cudowne ❤
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie tu dotarłam!
    Już wcześniej przeczytałam kilka historii m.in. o Piszczku, Kubie, Hummelsie itp. Jestem na prawdę pod ogromnym wrażeniem tego, że potraficie wymyślać za każdym razem kompletnie inne historie. Ja mam czasami problem by wymyślić coś ciekawego do jednej, a wy puszczacie te rozdziały jak z armaty.
    Super, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Podziwiam, że potrafcie napisać o każdym, kogo wam tylko czytelnicy zaproponują ;)
    Co do tego rozdziału, to był na prawde świetny.
    Niby od pierwszego akapitu było oczywiste jak to się skończy, ale z każdym kolejnym już nie byłam tego taka pewna. Na szczęście była happy end. Najbardziej chyba rozczulił mnie ten fragment z kartką z pamiętnika. To było zwyczajnie urocze ;)
    Super, że Reus był takim przyjacielem, który rzeczywiście faktycznie potrafił pomóc w potrzebie i rzucić jakąś pomocną radą.
    Idealne zakończenie, gdzie dwójka przyjaciół znajduje w końcu drogę do siebie ;)
    Pozdrawiam i ściskam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. awww...ta historia jest cudowna ! :D aż nie mogłam oderwać oczu i bałam się zamrugać.Choć na początku miałam obawy że nie skończy się szczęśliwe,ale na szczęście się myliłam :)

    OdpowiedzUsuń